Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2013, 23:50   #3
MadWolf
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
Gnaeus Naevius
Przez chwilę zastanawiał się czy nie byłoby mądrzej wszcząć alarm i pozwolić się zająć pożarem odpowiednim służbom, ale w końcu wzruszył ramionami. Nie specjalnie obchodził go los posiadłości i jej właścicieli, a już na pewno nie tak bardzo jak materiały zmarłego mocodawcy. Naciągnął kaptur i zawinął dłoń w luźny rękaw szaty zanim nacisnął ostrożnie klamkę.
Drzwi były otwarte, chociaż to niespecjalnie zaskoczyło Gnaeusa zważając na okoliczności. Kiedy otworzył je szerzej pierwszą rzeczą którą poczuł było ciepło ognia, a ten bezczelnie wydawał się już zadomowić w pokoju Inkwizytora. Akolita ujrzał kilka ognisk pożaru i szybko zrozumiał, że były one ustalone strategicznie. Płonęło biurko Visiusa Morene, regały z książkami i z aktami, chociaż widać było, że piekło dopiero zaczyna się rozkręcać, a ogień nie był jeszcze poważny. Środek pomieszczenia na razie był niezajęty przez ogień, ale było tylko kwestią czasu, aż zacznie on trawić cały pokój.
Alarmy milczały.
Szybko zatrzasnął za sobą drzwi, ufając że implanty oddechowe uchronią jego płuca przed zatruciem wystarczająco długo by wykonał potrzebną pracę. Wiedział iż niezależnie od tego jakich środków użyli sabotażyści nie zdoła całkiem opanować pożaru. Mógł sobie jednak kupić trochę czasu.
Ciężkie kotary zdusiły płomienie na biurku i zapewniły izolację wystarczającą do złapania i przewrócenia ciężkiego mebla. Dławiąc się gorącym powietrzem bezceremonialnie opróżniał kolejne szuflady na tlący się już przy brzegach dywan. Przebiwszy się przez ich zawartość rzucił okiem na szafkę z aktami, ale ta była mniej ważna. W końcu sam przepisywał całymi dniami raporty inkwizytora i pewnie wiedział lepiej od niego co się tam znajduje. Z resztą typowa dla wszystkich śledczych nieufność nie pozwoliłaby Visiusowi trzymać ważnych śladów w tak oczywistym miejscu, a to pozostawiało ostatnią skrytkę.
Na przemian kaszląc i przeklinając odepchnął na bok spowitą płomieniami biblioteczkę, która zwaliła się z łoskotem na posadzkę. Solidny mebel wytrzymał upadek i choć na chwilę stłumił pod sobą ogień. Gnaeus gorączkowo zdzierał ze ścian wiszące tam mapy i obrazy.
- Gdzież ten cholerny sejf? - warknął czując że kończy mu się czas.
Ogień trawił coraz to większą powierzchnię pokoju biorąc we swe władanie kolejne jego elementy. Gnaeus w szaleńczym tempie zrywał ze ścian kolejne obrazy i mapy, do których poprzedni właściciel pokoju miał słabość, sądząc po ilości. Ogołocił całą jedną ścianę, ale nic nie znalazł. Rzucił się do powtarzania tej czynności na równoległą, kiedy na ścianie od strony okien coś przykuło jego uwagę. Jedna ze stojących szaf na książki wydawała się być trochę nie na miejscu. Zerknął na podłogę, na której stała i już wiedział.
Jasny prostokąt wychodzący jakby spoza szafy jednoznacznie mówił, że była ona przesuwana.
Naevius niewiele myśląc rzucił się do pracy i już po chwili stał naprzeciw poszukiwanego sejfu.
Otwartego sejfu.
W środku skrytki zauważył jeden wielki nieład. Znalazł rozrzucone papiery i zapiski niepewnego przeznaczenia, wszystko jakby po przejściu huraganu. Papierów nie było dużo, ale skąd mógł wiedzieć ile miało ich być oryginalnie?
Nie było sensu zastanawiać się kto go ubiegł, zarówno domownicy jak i służba z pewnością wiedzieli o istnieniu sejfu. Zagarnął wszystkie znajdujące się wewnątrz przedmioty z nadzieją iż sprawcy przeoczyli coś ważnego, a może nawet że byli na tyle nieostrożni by pozostawić jakieś ślady. Ostatni raz popatrzył z żalem na niszczejące księgi i wybiegł z gabinetu inkwizytora.
Kiedy wybiegał prawie zderzył się z jednym ze sług, który najwyraźniej też zobaczył dym i popędził na górę sprawdzić co się dzieje. Widząc Gnaeusa zatrzymał się gwałtowanie i wyminął go wzrokiem, żeby ujrzeć szalejący ogień w zapieczętowanym niegdyś gabinecie Visiusa Morene.
- Co do… - spojrzał na akolitę i zamiast próbować kogoś powiadomić czy włączyć alarm wydusił z siebie wyraźnie przytłoczony sytuacją - Czemu to zrobiłeś?!
- Nie bądź głupcem! - skryba spiorunował sługę wzrokiem po czym przepchnął się obok niego i ruszył prosto do swojej kwatery - i nie gap się tylko ogłoś alarm!
Sam najwyraźniej nie miał zamiaru nic więcej w tej sprawie robić.
Chłopak przez chwilę patrzył za skrybą jakby chciał coś powiedzieć, ale trzask płonącego drewna przywrócił go do rzeczywistości. Spojrzał na rozwijający się pożar gabinetu Visiusa i poleciał na dół zawiadomić resztę.
Gnaeus dotarł do swoich kwater nie niepokojony już przez nikogo. Wszyscy bowiem zajęci byli gaszeniem pożaru, wzywaniem odpowiednich służb i gorączkowymi próbami ubłagania Ducha Maszyny o włączenie alarmu i zraszaczy.Nikt w tym momencie nie interesował się zbytnio skrybą.
Akolita rozłożył wydobyte z sejfu papiery i zacząć je przeglądać. Połowa z nich nie zawierała nic poza chaotycznie zapisanymi ciągami cyfr, które zapewne były datami i godzinami, ale ich autor nie kwapił się wyjaśnić ich znaczenia. Było to jednak niezaprzeczalnie pismo Visiusa Morene, co potwierdzały także inne zapiski.
A tu było już ciekawiej.
Gnaeus pomiędzy nic nie warymi kartkami zapisanymi chaotycznymi słowami mającymi sens tylko dla zmarłego Inkwizytora, znalazł także akta dotyczące jednego z rodów szlacheckich, połączonego z rodem Moris, na co wskazywało nazwisko, jednak prócz suchych faktów nie zawierały one nic ponad. Ostatnią rzeczą jaką znalazł była karta z kilkoma słowami.
"Działaj i czekaj na przybycie".
A po drugiej stronie kartki widniało napisane ręką Morene tylko jedno słowo. Interesujące było, że zostało to zapisane w wielkim pośpiechu o czym świadczył nierówny i trochę koślawy krój pisma.
Minęła z dobra godzina zanim cały chaos jaki wywołany został przez ten pożar, który ugaszono z pomocą służb, jednak kiedy jeden chaos przeminął drugi się rozpoczął. Niedługo musiał Gnaeus czekać aż zapukano do jego kwatery. Kiedy otworzył zobaczył w drzwiach chłopaka ze służby, na którego wpadł wychodząc z gabinetu Morene oraz funkcjonariusza policji planetarnej, któremu na widok akolity zrzedła mina.
- Sierżant Previn. Powiedziano mi, że pan był obecny na miejscu gdzie wybuchł pożar... - zerknął na sługę, który pokiwał głową - Czy moglibyśmy chwilę porozmawiać?
Uspokojony już Gnaeus odsunął się nieco na bok. Wyraźnie znalazł czas aby się umyć i zmienić osmaloną szatę na świeżą.
- Zapraszam sierżancie, choć sądzę że po rozmowie z domownikami wie pan o zdarzeniu więcej ode mnie.
Zatrzasnął drzwi przed nosem sługi i gestem wskazał gościowi ławę, a sam usiadł za pustym już stolikiem. Wszystkie zabrane ze schowka dokumenty zostały już ukryte lub zniszczone.
- Na przykład, może wie pan co stało się ze strażnikiem który powinien był pełnić wartę pod gabinetem inkwizytora Morene?
- Ze strażnikiem? - sierżant spojrzał zaskoczony siadając na ławie. - Nie informowano mnie, że miał tutaj czekać jakiś strażnik od nas... - odchrząknął - Widziany był pan jak wychodził z pokoju, w którym wybuchł pożar. To prawda?
- Zgadza się - skinął głową nie komentując rewelacji na temat niewiedzy policjanta - Zaniepokoił mnie zapach dymu i trzask płomieni dobiegających z gabinetu inkwizytora. Próbowałem ugasić pożar na własną rękę, jednakże przybyłem zbyt późno.
- Tak, tak. Z tego co wiem pożar szybko wymknął się spod kontroli, ale na szczęście nie zdążył roznieść się po budynku. - Zamyślił się. - Mówi pan o strażniku… Widział go pan na własne oczy?
- Widziałem - skinął głową - nie wylegitymowałem go jednak. Zakładam że służba nie mogłaby przeoczyć umundurowanych funkcjonariuszy… nie jesteście tu chyba aż tak częstymi gośćmi, prawda sierżancie?
Wygiął usta w pozbawionym radości uśmiechu wygłaszając tą ostatnią uwagę.
- Pozwoli pan że spytam jeszcze czy policja planetarna będzie prowadzić jakieś dochodzenie w sprawie pożaru? A jeśli tak, to czy zakładacie współdziałanie ze służbami arbitrów prowadzących śledztwo w sprawie morderstwa?
- To dochodzenie faktycznie powinno spaść na nas, ale w tej sytuacji… - Skrzywił się. - Prawdopodobnie w najlepszym wypadku będzie… współdziałanie.
- Rozumiem pańską sytuację sierżancie. Czy mogę w jakiś jeszcze sposób być pomocny waszym służbom?
- Nie… Dziękuję za poświęcony mi czas. - Po spięciu sierżanta można było wnioskować, że nie jest pewny jak się zachować w stosunku do akolity inkwizycyjnego i wolałby, aby ktoś inny stał przed podobnym problemem zamiast niego. - Dowiem się w centrali czy wie coś o tym strażniku… Będzie pan na miejscu w razie potrzeby?
- Obawiam się że jeszcze przez dłuższy czas tak - odparł poważnie - Będę z niecierpliwością oczekiwał na informacje w sprawie waszego dochodzenia - dodał odprowadzając gościa do drzwi - Do zobaczenia sierżancie Previn, z pewnością się jeszcze spotkamy.
Gdy za funkcjonariuszem zamknęły się drzwi Gnaeus odruchowo przeszukał pomieszczenie na wypadek pozostawienia przez policjanta urządzeń podsłuchowych, ale myślami był już przy następnych posunięciach. Na pierwszy plan wysuwał się kontakt z arbitrami. Być może warto by też sprawdzić czy mają jakieś informacje o rodach szlacheckich którymi interesował się biedny Visius...
 
__________________
Sorry, ale teraz to czytam już tylko własne posty...

Ostatnio edytowane przez MadWolf : 22-11-2013 o 18:14.
MadWolf jest offline