Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2013, 06:36   #2
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Nadeszła kolej minotaura. Zbliżył się do stolika pewnym krokiem i stanął przed kapitanem. Czuł na sobie spojrzenia stojących za nim, jak i całej załogi Aquernici zebranej w okolicy. Od momentu opuszczenia rodzimej wyspy Thraco przywykł już, że jego osoba wzbudza powszechne zainteresowania. Co prawda Faerun pełen był różnych ras i gatunków, ale osoba taka jak i tak była wyjątkowa i oryginalna. Thraco skłonił się nisko i rzekł swym dudniącym basowym głosem:
- Witaj kapitanie! Jestem Thraco. Myślę, że przyda ci się ktoś taki jak ja w twojej wyprawie. Wprawny ze mnie żeglarz, a i woj nie kiepski. Można by rzec, że matka poczęła mnie na morzu i żeglugę mam we krwi. Toporem operuje również wprawnie, a i krzepę mam nie lichą. To jak kapitanie, znajdzie się miejsce dla mnie na twym okręcie?
Kapitan podniósł głowę, by zobaczyć kolejnego domorosłego poszukiwacza przygód. Widok, który ujrzał sprawił, że oniemiał. Wysoki i postawny stwór zrobił na nim co najmniej piorunujące wrażenie. Elf zaś wydawał się być niewzruszony. Jego oczy zdawały się mówić, że nie takie rzeczy dane im było oglądać.
-Yyy.. ten tego.. - kapitan chyba został wytrącony z rytmu, w jakim pytał pozostałych. -Ty… pan… Żebyśmy sie dobrze zrozumieli! - nabrał nieco odwagi. - Nie chcę żadnych burd na pokładzie, to że jesteś większy od reszty nie znaczy, że masz robić problemy, jasne? Czym się zajmowałeś podczas służby na statku? I gdzieżeś pływał?
- Ja i burdy - zaśmiał się doniośle minotaur - Pan kapitan raczy żartować. Spokojny ze mnie gość i jak mi nikt w drogę nie wchodzi i po odciskach nie depcze, to nie ma się czego obawiać. A pływać to różnie. I przy brzegu, niedaleko rodzimej wyspy, coby ryb nałowić. I po morzu Mooshae z różnymi towarami, a i w stronę Wybrzeża Mieczy się kilka razy płynęło. Słowem obyty ze mnie gość. Sztormy i szkwał mi nie obce, a i bujanie na okręcie takoż nie. A takich ludzi ci widzę brakuje. Z tego co widzę, to większość tutejszych najmitów, to morze zna z opowieść, a okręty z książek.
Minotaur zaśmiał się ze swojego żartu i oparł oburącz o swój potężny topór.
- To jak jestem w załodze? - niecierpliwił się Thraco.
Elf stojący obok kapitana zaczął coś szybko szeptać do kapitana. Ten spojrzał ze zdziwieniem i nutką strachu na minotaura. W końcu postanowił się odezwać:
-Niech będzie, że ci zaufam, minotaurze. Wiedz jednak, że pan Lathidrill ma cię na oku i wystarczy jeden fałszywy ruch. Wiedz też, że jeżeli się będziesz dobrze spisywał możesz wiele osiągnąć. Aktualnie brak mi bosmana, może cię to interesuje? - przygryzł wargę, co poskutkowało podskoczeniem całej brody. - Witaj na Aquernice i się pilnuj, obserwujemy cię.
Elfi mag rzucił szybkie spojrzenie na Thraco, a następnie wrócił od jakże pasjonującego spoglądania na horyzont.
- A co ty z tych ciepłych - burknął minotaur w stronę maga - Takie zabawy to mnie nie interesują, więc obaczaj inszych chłopców.
Do kapitana zaś rzekł:
- Bosman to odpowiedzialna funkcja. Posłuch trze mieć i okręt dobrze znać. Ja tera to jedynie strachem mogę posłuch na załogantach wymóc, a taki bosman to o kant dupy potłuc. Na awanse przyjdzie jeszcze czas. Ja poznam waszych ludzi, a oni mnie. Jak się przekonają, że się na swoim fachu znam i zaufanie ich zdobędę, a przy tym i wam kapitanie się moja praca spodoba, to o bosmanieniu pogadamy. Tera to mi jeno samo zaciągnięcie się na wasz okręt wystarczy. Ciągnie mnie na morze. Przez ostatni rok po lądzie, żem wędrował i tęskno mi już do szumu fal i morskiej bryzy. To kiedy wypływamy? I gdzie mam swoje graty rzucić. - mówiąc to wskazał rogiem na niewielki worek leżący u jego stóp.
-Jak śmiesz tak się zwracać do pana Lathidrilla!? - wybuchnął Szarobrody. -Jeżeli zamierzasz się tak zwracać do swoich przełożonych to mimo swej wielkiej postury długo tutaj nie przetrwasz. Zaczepianie potężnego maga to chyba największa głupota jaką możesz uczynić...
- Spokojnie kapitanie - uniósł dłonie w pokojowym geście - Uczono mnie, że na morzu tyle każdy wart, co może dla okrętu i załogi zrobić. Nikogo obrażać nie zamierzam. Wrażliwy jeno na pewno zwroty jestem i ot tyle - uśmiechnął się ukazując rząd mocny i białych zębów - Pax jak to mawiają uczeni. To gdzie klamoty mogę cisnąć?
-NIe przerywaj mi, zrozumiano?! Tutaj ja zadaję pytania, ty odpowiadasz, ty mówisz wtedy, gdy ci na to pozwolę. - elf położył spokojnie dłoń na ramieniu kapitana nieco go uspokajając. - Co do pana Lathidrilla to zmienisz swoje zdanie jak zobaczysz go w akcji, a wystarczy poczekać na sztorm. Stanowiska bosmana nie proponuję ci oczywiście od teraz, ale z taką posturą z posłuchem problemów byś nie miał, a potrzeba nam kogoś z głową na karku. Co do twoich gratów to o tym pogadamy jak skończę zbierać załogę. Czyli już niedługo, bo kolejka coraz krótsza. Wypływamy dzisiaj, zaraz jak skończymy z panem Lathidrillem. A teraz już nie truj, tylko won na pokład.
Mag spojrzał ponownie na Thraco tym samym wzrokiem.
- Tatko mnie uczył, że krzykiem i strachem to jeno słabi i głupi rządzą. Posłuch z szacunku ma wynikać i tyle. Ja go jeszcze nie mam, bo nikt mnie nie zna. Czasu trochę upłynie i wykazać się będę miał szanse, to i na awanse przyjdzie kolej.
Thraco zabrał swój tobół i wszedł na pokład, mrucząc coś po nosem.

Minotaur wszedł na pokład i poczuł znajome kołysanie. Uśmiechnął się pod nosem. Na okręcie było kilkunastu marynarzy zajętych albo układaniem ostatnich skrzyń z prowiantem, albo ostatnimi chwilami relaksu przez wyjściem w morze. Thraco fachowym okiem popatrzył na statek i ocenił zarówno jego przydatność, przygotowanie do rejsu, jak i aspekty obronne. Nie było wątpliwości, że zaciągnął się do dość podejrzanej załogi. Zarówno osoba kapitana, jak i elfiego maga nie przypadła mu do gustu. Obaj byli aroganccy i nazbyt pewni siebie. Thraco wiedział, że takie cechy często na morzu mogą doprowadzić do tragedii. To, że stanowisko bosmana było wakatowane mocno zastanowiło wojownika. Patrząc jednak na załogę, czyli typów którzy bardziej nadają się jako anturaż w jakieś podłej spelunie, nie było w tym nic dziwnego.
Thraco nie miał żyłki przywódcy, choć jego ojciec wpajał mu, że jako syn wodza klanu musi umieć dowodzić ludźmi. Minotaur umiał, więc zarówno wymuszać posłuszeństwo, jak i zdobywać szacunek podległych mu ludzi.
- To może być ciekawa przygoda - pomyślał siadając na jednej ze skrzyń.
Swój tobół położył na ziemię, a topór oparł o maszt. Z zainteresowaniem śledził dalszą część naboru do załogi.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline