Felipa wysłuchała chłopaka notując w głowie wszystkie fakty. Skoro Joe zbliżył się do tego nowego towaru i dostał kulkę potwierdzała się hipoteza Waylanda, że to delikatny temat i trzeba zachować medidas de precaucios.
- Gracias CJ - tym razem już chłopaka nie uścisnęła, wolała trzymać go na bezpieczny dystans połowy metra bo szczeniackie hormony gotowe go rozerwać od środka. - Wieczorem będziemy włóczyć się po klubach, możliwe, że jeszcze na siebie wpadniemy. Ale na razie spadam. Tengo prisa amigo.
I już jej nie było. Przylgnęła znów do hakera nawijają w poły puszystego kołnierza żeby ukryć twarz przed mroźnym wiatrem.
- Wieczorem zrobimy rundkę po klubach. Co by nie gadać byłam jednym z obrotniejszych dealerów w dzielnicy, zapodam informacion, że wracam do handlu. No i natrafimy w końcu na kogoś kto handluje Odlotem. Nie widzę innego sposobu jak dojść do źródła schodek po schodku. No i będziemy liczyć w głównej mierze na mój urok osobisty - wyszczerzyła ząbki w uśmiechu, choć był on nieco wymuszony. - A teraz, póki widno, chciałabym spotkać się z Jin-Tieo albo Hanem.
Tak się składało, że obu znała nieźle, Jin-Tieo raz czy dwa poznała nawet znacznie bliżej. Wujek traktował ich jak synów i miał do obu spore zaufanie choć Felipa do końca pewna nie była czy łączy ich faktyczne pokrewieństwo czy takie jak z połową dzielnicy, symboliczne. Fakt jednak, że wujek zwykł nazywać ich swoim synami podczas gdy cała reszta, jak Felipa czy choćby Wayland, byli rzeszą siostrzeńców i siostrzenic. W pewien sposób więc rzeczywiście ich namaścił swoją aprobatą, byli naturalnymi pretendentami do tytułu szefa szefów.
Felipa sięgnęła do holofonu na nadgarstku i wybrała numer Jina-Tieo. Przycisnęła palec do płatka ucha aby szum wiatru nie zakłócał pracy wszczepu w uchu środkowym. Chciała się rozmówić z Chińczykiem, poczarować jak miała w zwyczaju i umówić, najlepiej na już, aby zobaczyć ciało wujka, pożegnać się z nim stosownie no i pogadać o okolicznościach jego śmierci jak i obecnej sytuacji w dzielnicy. |