Mag nie był aż taki twardy, jak by to sugerowała początkowa faza walki. A może po prostu opuściło go szczęście? W każdym razie wystarczyła jedna dobrze umieszczona strzała by mag zgiął się w pół, a potem rozłożył na podłodze.
W tej samej chwili stojący przed Bangusem żywiołak rozpłynął się powietrzu.
Komnata stała przed wami otworem, zapraszając do sprawdzenia, co ciekawego lokator tego pomieszczenia trzymał w swoich szafach. I czy czasem nie można by czegoś ciekawego wyszykować, korzystając ze znajdujących się w laboratorium maga licznych retort, alembików, moździerzy, lejków, parownic, zlewek i palników spirytusowych.
Zza waszych pleców, z sąsiedniego pomieszczenia, dobiegły was oklaski i pełne radości okrzyki centaurów, które najwyraźniej obserwowały przebieg starcia.
- Możemy wejść? - spytała centaurzyca, która (jak się wam wydawało) przewodniczyła małemu stadku konio-ludzi. - Skoro pokonaliście tego maga, moglibyśmy wreszcie wrócić do siebie.