Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2013, 15:18   #46
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Walka z mutantami nie potrwała długo, przynajmniej dla Mertensa. Między pokrzykiwaniami, a rejterującymi wieśniakami czarodziej zdołał spleść Wiatry Magii i posłany przezeń magiczny pocisk uderzył w jednego z chudych łuczników, wyrywając kawałek skóry z polika. Później mało co pamiętał - kompanów ruszających na spotkanie napastnikom, zadufanego w sobie von Hagena w brawurowej szarży oraz ból. Ból przede wszystkim. Wbijający się w czaszkę tysiącami metaforycznych igieł, dojmujący i przejmujący ból.

Kiedy Cesco w końcu podniósł się z zasyfionego placu, otrzepując ciemny płaszcz i rozglądając się wokół, było już po wszystkim. Mutanci padli, obrońcy zatryumfowali. Zwycięstwo powinno się świętować, ale na to nie było czasu. Jeśli wierzyć hansowym nowinom, przyszłość Untergardu nie wyglądała za ciekawie. Szybka ewakuacja była bardzo wskazana.

Babunia była... Inna. Nie mógł dokładnie powiedzieć dlaczego, po prostu tak czuł w kościach. Wiedziony wrodzoną ciekawością, wysilił się i spojrzał na świat inaczej. I to był błąd. Magia, jak to magia - zabawa z ogniem. Umysł Cesco nie wrócił jeszcze do pełnej sprawności i rozkojarzony chłopak sięgnął za daleko. Świat przez chwilę rozmył się, by zaraz na powrót przybrać ostrość. Przed jego oczami przemknęły obrazy niesione Wiatrami; tak szybko że nawet ich nie zapamiętał, ale wiedział że nie powinien był ich ujrzeć. Czuł, jak wypalają się gdzieś w jego podświadomości i znikają. Wiedział, że to raczej nie pomoże, ale i tak odruchowo chciał zamknąć oczy. I już, już powieki się zatrzaskiwały, gdy na granicy wzroku dostrzegł i poczuł... Coś.


Ghyran. Jadeitowy potok przyciągnął go do siebie, tak jak ogień przyciąga ćmę. Zahipnotyzowany Cesco stanął na krańcu strumienia, przyglądając się uważniej miejscu, które tak go zainteresowało. Odstawało od reszty, zmieniając barwy szybciej niż Mertens mógł nadążyć. Chłopak wpatrywał się w ten kalejdoskop przez dłuższą chwilę, po czym pochylił się i wyciągnął dłoń.




Czar prysł.

Cesco zamrugał oczami, rozglądając się wokół. Stał po kostki w rzece, z mokrą dłonią w której coś trzymał. Przedmiotem, jak się okazało, była metalowa kulka, którą zaraz eksperymentalnie potrząsnął.

Dzyń, dzyń, dzyń.




Dzwonek. Z pozoru zwykły, ale po szybkich oględzinach Mertens dowiedział się, że ze zwykłym dzwonkiem miał on niewiele wspólnego. Widział już kiedyś takie przedmioty, pozwalające czarodziejom na skuteczniejsze ujarzmienie Wiatrów Magii. Nie mógł tylko sobie przypomnieć, jak się nazywały... Talizmany? Wzmacniacze?

Amplifikatory, podpowiedział głos Vittorii.

Cesco westchnął na wspomnienie swej mentorki, ale zaraz też odpędził te myśli, potrząsając głową. Przyjdzie czas na żałobę, teraz musiał skoncentrować się na dotarciu do Middenheim. Truchtem ruszył za kompanami i kapitanem Schillerem, w duchu dziękując Verenie za to, że mało kto zauważył jego dziwne zachowanie.

* * *


W magazynie przybrał swoją zwyczajową postawę - trzymał się na uboczu, gdzieś na granicy światła i cieni. Milczał, uważnie słuchając innych rozmówców i obserwując ich tym swoim chłodnym, jasno-niebieskim spojrzeniem. Odezwał się jako jeden z ostatnich.

- I mi do Middenheimu jest po drodze. W grupie bezpieczniej. - Cesco wzruszył nieznacznie ramionami, jakby było mu wszystko jedno. - Niech Shallya zmiłuje się nad nami i zapewni bezpieczną podróż.


_______________________________
Rzuty:
Wykrywanie magii: 96/44 FAIL
+1 PO

Źródła obrazków:
Dzwonek
Dłoń
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline