Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2013, 16:20   #11
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Brad obojętnym na pozór spojrzeniem zmierzył statek, na pokładzie którego on i grupa wybrańców mieli spędzić najbliższe tygodnie. „Aquernica”, co musiał całkiem obiektywnie przyznać, wyglądała o niebo lepiej niż "Morski Sokół", z którym o mały włos nie znalazł się na dnie. Cycata syrena, robiąca za galion, też była całkiem niezła. Tylko załoga...
Nie da się ukryć, że wyglądali bardziej na bandę piratów, niż na porządnych marynarzy i Brad miał tylko nadzieję, że Szarobrody nie zamierza szukać wspomnianego w ogłoszeniu złota w kieszeniach nieostrożnych kupców, którzy mieli pecha i znaleźli się w zasięgu wzroku majtka z bocianiego gniazda.
Przeciwko odciążaniu zbyt pękatych sakiewek Brad w zasadzie nic nie miał, ale piratowanie wiązało się z wieloma niezbyt przyjemnymi okolicznościami. Na przykład z koniecznością zadbania o brak świadków. Krwawe pieniądze to raczej kiepski interes. Ale w takim przypadku raczej nie byliby potrzebni górnicy.
Cóż, zobaczy się.

Przemowa kapitana nie zrobiła na Bradzie zbyt wielkiego wrażenia. Podobnie jak i skierowane najwyraźniej pod jego adresem przytyki na temat posiadania własnego zdania czy zamiłowania do cudzej własności.
Rzeczy przeróżne miały tendencję do zmiany właściciela, ale w końcu nie po to Brad raczył się zatrudnić, by polować na chude sakiewki współtowarzyszy czy matrosów, co się spod szubienicy urwali. Miał zamiar pilnować swojego dobytku, a cudzy go nie interesował. Tak długo, jak długo był na statku.

Koniec końców wylądował pod pokładem wraz z pięciorgiem szczęśliwców, których raczył wybrać Szarobrody. Minotaur, wojak sądząc z postury i broni, elf, co na maga wyglądał, dziewczyna, też magiczka, jak się zdawało, człowiek, zapewne kolejny wojak i kapłan nie wiedzieć jakiego bóstwa.
Niezła kompania, nie da się ukryć.

- Brad - przedstawił się, rzuciwszy plecak na koję pod okrągłym okienkiem, zwanym popularnie acz nie wiedzieć czemu bulajem.

Potem w ślad za kapłanem ruszył na pokład. Nie wiadomo było, jak długo potrwa ładna pogoda. Warto było odetchnąć świeżym powietrzem, zanim pojawi się jakaś złośliwa burza i Szarobrody zapędzi ich pod pokład.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-11-2013 o 09:10.
Kerm jest offline