Posłowia część pierwsza
Z taką pewnością stanęła u bramy zmarłych, jednak ostatecznie miała wyjść na powierzchnię?
Niebieskoskóra uśmiechnęła się, odsłaniając swoje ostre uzębienie.
-
Żywym. - odparła śmiało. -
W imię klątwy żądam spotkania z ojcem Katów. - oznajmiła.
To było intrygujące. Na straży piekieł stała najpotężniejsza bestia jaką widziała w życiu, a mimo to, nie rozumiała dlaczego miałaby się jej bać. Już umarła. Jak każdy inny który stanął naprzeciw tych wrót.
-
Żywi nie mają tu wstępu! -warknął stwór pochylając się w stronę kobiety. Pociągnął nosem, tak że włosy dziewczyny aż poruszyły się na wietrze. -
Pachniesz jak dusza, ale nie ja Cię tu sprowadziłem. Kto Cie tu zostawił?
-
Kostucha. - odpowiedziała wprost Shiba. -
Mam porozumieć się z swoim...pra pra pra...ojcem. A później wrócić. - wyjaśniła swoją sytuację bez najmniejszego kłamstwa. W końcu kaci to jak rodzina, nieprawdaż?
-
Kostucha!? -ryknął pies wartownik rozglądając się dookoła. -
Gdzie jest? -zapytał zbliżając jarzące się czerwienia oko do twarzy Shiby.
Niebieskoskóra wzruszyła ramionami. -
Poszedł sobie i mnie zostawił. Nie śmierdzę nim czy coś? - spytała lekko się pocąc. Była świadoma, że strażnik nie jest aż tak groźny w tej sytuacji, ale jego wygląd robił swoje. -
Nie aż tyle osób chce się dostać do piekła z wyboru, wiesz? Właściwie, to nawet ja nie chcę. Jakbyś mógł zawołać pierwszego kata aby stanął w drzwiach, to byłoby genialnie.
-
Poszedł sobie! Paskudna kostucha, dalej wisi mi pieniądze za pokera. -warknął groźnie strażnik. -
Nie zostawił Ci mojej działki? Bo Valkirii oddaje juz od trzech wieków, paskudny krętacz.
-
U nas chyba inna waluta. Acz mam trochę drobnych. Choć nie od niego. Możemy kiedyś zagrać. - zaproponowała uśmiechając się niewinnie.
-
Dobra to jeszcze raz, czego chciałaś od tego całego kata? Jestem tu stosunkowo nowy i nie znam wszystkich. -stwierdził, opierając się o swoją laskę.
-
Porozmawiać. Musi mi przekazać sekrety rodzinne. - wyjaśniła. -
Inaczej nie mogę pełnić mojego obowiązku w świecie żywych. - wytłumaczyła się w miarę kreatywnie. Właściwie, nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi, ale chyba nie była daleka od prawdy.
-
Kat...kat… -pies zamyślił się na głos w międzyczasie podając rękę kapłance. -
Jestem Susan, miło mi. -przedstawił się jak gdyby nigdy nic. -
Nie chodzi przypadkiem o tego wariata, którego pilnuje wręcz cały bastion sługusów Hadesa? Pierwszy z katów, ojciec strachu i stwórca Łowcy? -dopytał się.
-
Dokładnie! - podskoczyła z radości Shiba. Piekło okazywało się niezwykle przyjazne. Nie wiedziała dlaczego. -
Oh. Shiba. Miło mi. Choć właściwie teraz to chyba też "kat". Albo "kaciątko" na dobry początek. - uśmiechnęła się, podając dłoń strażniczce piekieł.
-
W takim razie może być problem… to osobnik do którego nie można dostać się od tak. Widzisz on chce żyć tak bardzo, że nawet śmierć mu w tym nie przeszkodziła. Coś chyba o tym wiesz, skoro Cię tu wysłali, tylko że Kat gotowy jest przekopać się gołymi rękoma na powierzchnię. Tutaj trzeba pozwolenia wyższej instancji. -wytłumaczyła. -
a mistrz Hades do najpomocniejszych wobec śmiertelników nie należy.
-
Skoro od razu wymieniasz Hadesa, to zgaduję, że nikt inny mi pozwolenia nie może udzielić? To nie tak, że jestem koniecznie śmiertelna. - uśmiechnęła się dziewczyna. -
Przynajmniej w tym momencie.
-
Tylko Hades może otworzyć to więzienie. -potwierdziła Susan prowadzą kapłankę wzdłuż muru… zdala od głównej bramy. -
Ale wiesz jak to jest z szefami… ciężko ich do czegoś przekonać.
-
Nie mam innej opcji jak spróbować. - wzruszyła ramionami.
-
Jak właściwie umarłaś? -strażniczka zapytała kobiety, by nagle stanąc przy murze i otworzyć ukryte w nim drzwi. Tym samym ukazująć Shibe iż przerażające wrota … to jedynie kartonowa atrapa. -
Dbamy o imidż ale utrzymanie normalnych kościstych murów było kosztowne. -wyjaśniła lekko zażenowana.
-
Ta...to zaprowadź mnie do swojego szefa póki mam jeszcze jakiś szacunek do ideii piekła. - zaproponowała przerażona żenującym obrazem jakim okazał się świat dla potępionych.
Susan spojrzała na kobietę, gdy obie wsiadały do metalowego wózka, takiego jak stosuje się w kopalniach do przewozu węgla. -
Idei piekła? Wy śmiertelni naprawdę jesteście głupi. -stwierdziła kręcąc głową na boki, gdy kilka małych chochlików zaczęło pchać metalowy pojazd, by ten ruszył z górki. -
Wymyślacie bezsensowne ideały, coś czego nikt nie chce. -westchnęła strażniczka. -
Po co wierzyć w piekło, gdzie cierpi się przez wieki? Jaki w tym sens? Czemu bóstwo które jest patronem cech które powiązujecie ze złem, ma was za nie karać? -widać strażnik był dość urażony tym, iż przyszły kat nie rozumie takich podstaw. -
Wiesz co to marketing? Jaki jest sens działania firmy do której nikt nie chce trafić? To bez sensu.
-
Jak nie jest tu strasznie to przynajmniej liczę na seksowne demonice i nieskończone źródła wódki. A was nawet na bramę nie stać. - zauważyła Shiba. -
Kto wam budżet ustala?
-
A czemu liczysz na przyjemności? Chcesz nagrody za to że przeżyłaś swoje życie tak jak uważałaś za stosowne? -odparła pytaniem na pytanie Susan. -
Co do naszych funduszy, ta kwestia zajmuje się Hades. -stwierdziła wzruszając ramionami.
-
Moment. Moment. - zatrzymała się Shiba. -
Z racji, że jest to kraj boga zła, źli nie są tutaj karani. Ale z racji, że jest to piekło, nie są nagradzani? W takim razie różnica między życiem a śmiercią to tylko kwestia miejsca zamieszkania. - zaśmiała się niebieskoskóra. -
Naprawdę nie ma tu haczyka w żadną stronę?
-
Jest. -odparł strażnik. -
Przez to w co wierzycie ci którzy tu trafiają muszą cierpieć… bo sami tego chcecie. Ale spójrz tam. -stwierdziła pokazując dłonią na pusty plac, gdzie unosiły się ogniki symbolizujące dusze. -
To osoby które nie wierzyły, ich spotkał najlepszy los. Są po za czasem. Dla nich śmierć to jak wieczny sen, pełen szalonych i dziwnych przygód, które jednocześnie trwają w nieskończoność i w ogóle nie zaistniały w czasie. Bo nieśmiertelność, nawet w piekle pełnym wódki i dziwek to najgorszy los. -westchnęła. -
Nie potraficie docenić jakim darem jest możliwość zakończenia żywota, dla tego usilnie wierzycie, iż po śmierci musi być coś jeszcze.
-
Wiara w to, że po śmierci musi być coś jeszcze pochodzi z ograniczenia umysłu ludzkiego. - nie zgodziła się kobieta -
Nie można sobie wyobrazić, że nic nie istnieje. Niektórzy mają problem z przyswojeniem sobie nawet idei, że czerń oznacza brak jakiejkolwiek barwy. Choć teraz rozumiem o co tu chodzi. W takim razie nigdy nie będę chciała cierpieć, bo po co. Daleko do Hadesa?
-
Niestety ale nie będziesz o tym pamiętać… znaczy twoje ciało. Dusza przypomni sobie po śmierci. -westchnęła Susan. -
Jeszcze kawałek, musi mieszkać tam by trzymać stereotypy. -dodała wskazując na wybudowany z kości zamek, w kształcie czaszki.
-
Jest coś co powinnam wiedzieć o Hadesie? Albo Kacie? - spytała. -
Właściwie to nawet nie mam argumentów. Założę się, że będzie mnie chciał w coś wrobić.
-
Cóż o Kacie… przede wszystkim że to szaleniec w czystym tego słowa znaczeniu. Na pewno nic Ci nie odda od tak, będziesz musiała to wywalczyć. -wyjaśniła Susan.-
Hades… cóż ostatnio miał gorsze humory, więc powinnaś zaproponować mu jakiś układ. Zawsze lubił zależność coś za coś.
-
Hmm...chyba wiem na kim mogę zawiesić psa. - uśmiechnęła się do siebie Shiba spoglądając na zamek. Podróż zdecydowanie zabierała dużo. Na całe szczęście papa bóg zła nie był umiejscowiony w jakimś groteskowym dziewiątym kręgu, bo po drodze umarłaby z nudów.
~*~
Kiedy Susan załatwiła formalności związane z przybyciem kapłanki, ta została wprowadzona do sali “tronowej”. Władca piekieł, siedział na swym tronie, o który wsparta była jego olbrzymia kosa. Jedyną różnicą w jego wyglądzie, z dnia gdy spotkał piewcę równowagi była potężna blizna na piersi. Zapewne prezent od Lokiego.
Majestat sam w sobie, przynajmniej to nie zawodziło oczekiwań An sidhe.
-
A więc ty jesteś Shiba tak.? -mruknął zerkając czerwonym okiem na nowo przybyłą.
-
Tak. Moje uszanowanie. - odpowiedziała twardym tonem z dużym zamachem pochylając się do ziemi. Nie był to byle ukłon, wylądowała na jednym kolanie, jedną ręką zasłaniając się przy pomocy swojej peleryny, zdobionej elficką ikoną, a drugą dłonią na otwartej pięści opierając się przy ziemi. Okazanie szacunku wydawało się jej jak najbardziej niezbędne przed majestatem jednego z bogów. Nawet, jeżeli nie należał on do panteonu sidhe. Jak i typowe piekło w ogóle.
-
Przyszłam prosić o twoje zezwolenie, na spotkanie z ojcem katów.
Władca piekieł po chwili gestem okazała iż kobieta może powstać. -
Dobrze, maniery to rzadkość w tych czasach. -mruknął, z wyraźnym zadowoleniem. -
Ojciec katów to osobistość, do której nikt po za mną nie ma wstępu. Po co chcesz się tam dostać? -zapytasł swym głębokim głosem.
-
Umarłam w pojedynku z Łowcą, który również umarł od mojego uderzenia. Obwiniam o to słabnącą klątwę. - wyjaśniła niebieskoskóra unosząc się z nóg. -
Mimo to klątwa wydaje się wciąż obowiązywać, wobec czego dalej przysługuje mi prawo bycia następcą kata.
-
Ahh… -Hades potarł brodę w zamyśleniu. -
No tak ostatnio były problemy… Kat poległ ale jego dusza nie trafiła do nas, więc teraz nie masz czego przejąć. - mruknął pod nosem władca umarłych. -
Wiesz, że to wiąrze się ze zdobyciem kawałka duszy pierwszego z katów?
-
Za taki zaszczyt żaden koszt nie jest za wysoki. - uśmiechnęła się do siebie Shiba, drżąc na samą myśl możliwości jakie otwiera przed nią bycie personifikacją anarchii. -
Kawałek nie oznacza całości. Na pewno istnieje sposób aby go zdobyć. - sekretnie liczyła, że "ojciec" z czystej dobroci odda jej kawałek siebie. Ale znając ideę jego osobowości, nie spodziewała się, aby pan kat przejmował się własną "córą".
-
Teraz jesteś duszą… wystarczy że coś mu utniesz. -wyjaśnił Hades. -
Gorzej, że on może też spory kawał Ciebie uchlastać. - mruknął. -
Zresztą nowy Łowca był tu niedawno w podobnej sprawie, dziwny gość. -dodał już bardziej do siebie. -
No ale pozostaje kwestia otworzenia celi Kata, a to też nie takie łatwe. - dodał, materializując w dłoni klucz. -
Co jesteś w stanie za to oddać?
-
Ehh. A przez chwilę marzyłam, że wystarczy go zgwałcić czy coś. - mruknęła półszeptem, zapominając przez chwilę o osobie z którą się obecnie zadaje. Kat faktycznie będzie sporym problemem -
Ah. A czego byś sobie życzył, o Hadesie? Jako zwykły śmiertelnik moje posiadanie jest skromne, a możliwości rzadko wykraczają poza obietnice. - zauważyła niebieskoskóra.
-
Teraz jesteś tylko duszą. -zauważył uśmiechając się chytrze. -
Chce Ciebie. -dodał dobitnie. -
Poprzedni Kat był moim czempionem i teraz zwolniło się stanowisko… potrzebuje swoich ludzi na ziemi. -wyjaśnił.
-
Z jakimi powinnościami wiąże się taki tytuł? - spytała analitycznie przyglądając się Hadesowi. -
Pierwsze co od razu sugerujesz mi zostanie twoim niewolnikiem? - ładne nazwy nie ukrywały samej treści.
-
Nie nazwałbym tego niewolnikiem… no może troszkę.Działa to mniej więcej na zasadzie dawnej relacji Władca-rycerz. Dostaniesz trochę przywilejów, a nawet moich mocy, a w zamian będziesz odpowiadać na moje wezwania i wykonywać niekiedy jakaś pracę.
Shiba ponownie wykonała swój ukłon. Dobrze wiedziała, że nie ma innego wyboru.
-
Niechajże będą nadane mi owe honory. A ja oczekiwać będę pierwszego wezwania. - nie przyszło jej to łatwo. Hades najpewniej ograniczy nieco jej samowolę. A na pewno będzie ją nieco narażać ponad wymagane minimum. -
Na jakiej tacy mam przynieść głowę Fausta czwartego? - dopytała spoglądając w oczy pana umarłych. Jeżeli coś w zakresie "czempion boga umarłych" przechodziło jej przez głowę, to był to wyłącznie największy skurwysyn na ziemi. Jeżeli ktoś domaga się handlów z bogami, na pewno musiał zaleźć im za piętę.
-
Bystra, to lubię. -Hades wstał z tronu by podejść do kobiety. -
Ale z głową się wstrzymajmy… wolałbym wszystkie części na swoim miejscu. Ale o tym później. -dodał obchodząc kapłankę dookoła. -
To twój klucz, idź zapracuj na swój tytuł. -dodał wręczając jej potężny przedmiot, który miał otworzyć najlepiej strzeżoną cele w Hadesie.
Z uśmiechem podniosła go z ziemi wstając. Odwróciła się zamaszyście odrzucając swój płaszcz, aby skierować się ku wyjściu z zamku.
Gdy tylko doszła do Suzan pokazała jej klucz, z pewnością siebie podrzucając go w ręce. -
Którędy do więzienia potępionych? - spytała.