"Tremont Street 28". Tyle mówił napis na niskim ogrodzeniu wokół jesiennego ogrodu. Mrok spowił już zarówno ulice jak i wnętrze posesji, ale jeszcze nie na tyle by nie można było dostrzec jej kształtu i wyglądu.
Kamienne ściany budowli, czerwony dach oraz liczne okna doskonale wpisują się w wystrój ulicy oraz aury. Przez niektóre okna widać przebijające się światło z trudem pokonujące zasłonę z ciężkich kotar. Czasami jakiś cień przemknie za oknem co tylko dowodzi, że ktoś tu jest i prawdopodobnie to, o czym mówił Edward to nie jest tylko mżonka.
Teren posesji na której stoi kamieniczka nie jest zamknięty, a stojący wokół niski murek można bez trudu przeskoczyć. Od strony ulicy jest wjazd na teren, który wije się po trawie i okala budynek. Sprawia to wrażenie miejsca, gdzie jest zawsze gwarno, tłoczno i hucznie. Tak wyglądają oprawy niektórych hoteli lub eksluzywnych restauracji. To po raz kolejny dowodzi, że w budynku może przebywać dużo ludzi i mogą oni tu z powodzeniem spędzać kilka dni - miejsca jest pod dostatkiem dla każdego.
Wjazd do środka jest zastawiony kutą w stali bramką, która nie ma zamka a jedynie zapadkę by zapobiec rozsunięciu się skrzydeł wrót. Nic nie stoi na przeszkodzie, byście weszli do środka. Albo wjechali. Bo nie widać żadnego komitetu powitalnego.