Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2013, 02:08   #110
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
- Oto ściana, jaką odgrodziłeś się od świata, chłopcze. Oto ściana twoich lęków, uprzedzeń… oto granica twojego postrzegania, którą sam postawiłeś. Żyjesz z dnia na dzień. Życie wycieka między Twoimi palcami… a Ty mu na to pozwalasz. Nie walczysz. I dobrze… bo nie ma o co walczyć. Ten świat nie jest tego wart… Powiedz tylko. Czy chcesz żyć w nim dalej? Odgrodzony tym murem od tego, co winno być ci najbliższe… od własnych marzeń i pragnień?

Jabłoński odwrócił głowę od przybysza i wlepił wzrok w ścianę. Wciąż wodził po niej palcami. Obojętnie, jakoś tak.. odruchowo. Jak niewidome, bezradne dziecko. W końcu odezwał się:

- To już chyba bez znaczenia czego chcę, prawda? Bez względu na to co się stanie, co zadecyduję i tak jestem martwy. A ty przychodzisz i pytasz mnie tak, jakbym miał miał jakiś wybór. Jakbym mógł decydować o swoim losie. Dlaczego?

Mówił spokojnie i cicho. Ni to do anioła ni to do siebie. Bez gniewu. Co najwyżej z ledwie wyczuwalną nutką smutku.

- Martwy dla starego świata. W nowym możesz być bogiem i odrodzić się w ilu wcieleniach zechcesz.

To było coś nowego. Jak kubeł zimnej wody połączony z właśnie odkrytym pod umową drobnym druczkiem.Do tej pory był przekonany, że tak czy inaczej umrze. Tak rozumiał ten bełkot o porzucaniu cielesnej powłoki. Teraz dowiadywał się, że nie tylko może przeżyć to wszystko, ale wręcz… zostać bogiem… Absurdalne, ale w pewien sposób ciekawe…

- Tylko wtedy, jeśli postanowię zrównać stary świat z ziemią, prawda?

- Coś musi umrzeć, by narodzić mogło się coś nowego. Każde tworzenie zaczyna się od destrukcji.

- Mhm… Jeśli jednak zadecyduję, by nie niszczyć starego porządku, to muszę opuścić ten padół, dobrze rozumiem? To trochę zmienia postać rzeczy. Na dobrą sprawę ten swój wielki “wybór” mogę sprowadzić to prostego “czy chcę żyć, czy nie”. Jeśli nie chcę niszczyć świata, muszę zniszczyć samego siebie.


Mateusz milczał przez chwilę, rozważając coś.

- Nie byłem za mocny, jeśli chodzi o przykazania. Ale jeśli dobrze pamiętam, to zabicie człowieka jest grzechem śmiertelnym. Za coś takiego idzie się do piekła. Wy mi tymczasem oferujecie możliwość przyłożenia ręki do uśmiercenia ponad sześciu miliardów istnień. I nie tylko nie zostanę za to ukarany, ale, jak sam powiedziałeś, mogę zostać bogiem i stworzyć świat na nowo, wedle własnych upodobań. Serio ten pomysł zaakceptował sam Bóg? Ten Miłosierny Bóg, który kazał nazywać siebie Ojcem? Ten sam Bóg, który za dobro nagradza a za zło karze?

- Ten sam, który podarował mi wolną wolę, a potem zepchnął w otchłań i skazał na nieludzkie męki dlatego, że nie chciałem pochwalić jego dzieła. - mężczyzna uśmiechnął się ironicznie.

- Popieprzone to wszystko, stary. Tak bardzo popieprzone… -
Wciąż nie patrzył na anioła. Gapił się w ścianę próbując przetrawić te informacje. Nie było łatwo w jednej chwili oswoić się z namacalnym niemal dowodem na to, że Bóg istnieje i pogodzić to ze świadomością, że jest takim gnojem.

- Kim w takim razie jesteś? I jaka jest twoja rola w tym wszystkim?


Mężczyzna wzruszył ramionami.

- A skąd ja mam wiedzieć? To Tobie będzie dane stanąć bliżej Boga niż ja kiedykolwiek byłem. - w głosie mężczyzny zabrzmiało coś, co mogło być śladem wyrzutu - Może go zrozumiesz. Ja już nawet nie próbuję. Jestem tylko pionkiem... no może gońcem, który został ustawiony na planszy, gdzie to ty jesteś najważniejszą figurą. Co więcej - od ciebie zależy czy staniesz po stronie białej czy czarnej drużyny. Czy chcesz ratować stary śmietnik, czy... stworzyć coś nowego.

- A jeśli nie widzi mi się podejmowanie tej decyzji? - zapytał po chwili namysłu - jeśli nie przyłączę się do żadnej drużyny? Co wtedy?

Upadły anioł wzruszył ramionami.

- Wtedy zadecydują pozostali. Wyrok zapadnie tak czy inaczej. Jeśli jednak chcesz być wywrotowcem, możesz spróbować innej rzeczy... Możesz spróbować zabić Boga, gdy staniesz przed jego obliczem.

- Ale skoro jest nas piątka, to przy jednym wstrzymującym się może dojść do remisu, czyż nie? Do kogo wtedy należy ostateczna decyzja? A co do zabijania… Czy Bóg nie powinien być.. no wiesz… nieśmiertelny, czy coś?

- Pamiętaj, że stworzył nas na swoje podobieństwo, a nawet anioły można zabić. Nie uśmiercisz ducha, ale odbierzesz siłę. A co do remisu to nie wiem chłopcze, nie jestem chodzącą instrukcją końca świata. Ja tylko pamiętam pozostałe przypadki.

Mateusz nie miał już więcej pytań. Gubił się we własnych myślach. Czuł dreszcze. Jakby dopiero teraz docierały do niego pewne rzeczy. Powaga sytuacji, w jakiej się znalazł. Ciężar decyzji, jaką będzie musiał podjąć. Lub nie będzie musiał - poprawił się w myślach. Bezmiar możliwości, bo przecież perspektywa zniszczenia świata czy zabicia Boga to nie w kij dmuchał.
Nade wszystko zwyczajnie się bał. Nie mógł się oprzeć przeczuciu, że cokolwiek zrobi, czegokolwiek nie wybierze i tak będzie zgubiony. Był skazańcem, którego największą karą było to, że sam musi wydać na siebie wyrok. Czy wybierze śmierć, czy też życie z ciężarem, większym, niż jakikolwiek normalny człowiek byłby w stanie znieść?

Anioł powiedział, że w nowo stworzonym świecie mógłby się odrodzić, mógłby zostać bogiem. Ale to nie była prawda. Bez względu na to jak wiele może zmienić teraz czy w przyszłości, bez względu na to jaką moc mógłby otrzymać i tak pozostanie tym, kim jest teraz - kolesiem, który z niezrozumiałego dla siebie powodu znalazł się w kompletnie nieodpowiednim dla siebie miejscu i czasie.

A może nie ma czego rozumieć, bo nie ma takiego powodu? Został wybrany przypadkowo. Po prostu gdzieś tam na górze, wielka maszyna losująca wybrała jego numer pesel. Ta myśl wkurzała go niesamowicie. Może nie miał dość odwagi by porwać się z pięściami na Boga. Nie wiedział czy powinien, ani nawet czy ma na to ochotę. Jedno było jednak pewne: z całą pewnością chciałby mu teraz napluć w jego boską gębę za ten burdel...
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline