Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2013, 15:08   #113
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Wyglądało na to, że Team Six poradził sobie ze stworami Legionu nasłanymi na ich umysły. Wielkim i jadowitym skorpionem, ciemnowłosą kobietą z ciekawym uzębieniem i innymi. Po tym czego Sara doświadczyła osobiście i co zobaczyła, zdawała sobie sprawę, że dla nikogo z drużyny starcie to nie było łatwe... Kartel źle ich ocenił. Ich nowe dowództwo uznało ich za niewiele wartych, gdyż nie spodobały im się ich kartoteki. Tymczasem wychodzili zwycięsko z potyczek, a teraz pokonali także swe własne demony, nie dając się przekabacić na stronę zła.
Walka jednak nie dobiegła końca. Sara kucnęła pod filarem i wycelowała ze snajperki w głowę Soloniusa. Był tam. Miała go na celowniku. Stał przy ołtarzu jak gdyby nic mu nie groziło. Dlaczego? Przecież Six wygrał z przygotowanymi dla nich potworami. Nie było czasu do stracenia. Swymi słowami Solonius, po raz kolejny pokazał, jaki jest z niego zagorzały heretyk. Do tego zaczął kombinować coś nowego.
Nie tracąc czasu, nie czekając na rozkazy strzeliła kilka razy celując między oczy Soloniusa. Ten jednak zdążył "wyczarować" jakieś czarne latające na orbitach wokół niego cienie, które pochłonęły wystrzelone przez nią kule, skutecznie osłaniając obrany przez nią cel.
Sara zacisnęła zęby, widząc jak jej działanie nie przynosi rezultatu. I to nie był już pierwszy raz, jeśli chodzi o zabicie Soloniusa. Dlaczego u licha on nadal żył?!
Skorpion sięgała już po granat. Nie dawało się zastrzelić byłego biskupa, ale zawsze była szansa, że wolno lecący i z pozoru niegroźny obiekt przejdzie bez problemów przez jego osłony. Istniało ryzyko, że zostanie odbity i poleci w ich stronę albo zagrozi im w jakiś inny sposób, nie mniej jednak Sara gotowa była zaryzykować.
Nie zdążyła jednak nic zrobić. Smuga czarnego cienia wystrzeliła w kierunku każdego z drużyny. Ta która trafiła Sarę posłała ja na podłogę. Kobieta zamknęła oczy walcząc o zachowanie zdrowych zmysłów. Czuła jednak, że zaczyna przegrywać ten pojedynek. Miała też wrażenie, że zrobiło się jakoś zimno i przygnębiająco. Czy kiedykolwiek zdoła otworzyć oczy?
Czy powinna rzucić granatem w ciemno? Czy to rozsądne? Przez dłuższą chwilę nie była pewna co powinna zrobić. Nie wiedziała, czy da radę cokolwiek zrobić... Ale ktoś inny wiedział. Inkwizytor Hamond. I swego czasu podzielił się z nimi tą informacją.
"Modlitwa do Świętego Nathaniela, czyste serce i silna wola" - powiedział podczas przemówienia.
Nie było alternatywy. Sara czytała wówczas i powtarzała tę modlitwę, a że nie miała problemów z pamięcią, słowa i ich sens nadal tkwiły w jej głowie.
Szybko powtórzyła w myślach całą modlitwę. Szybko, ale dokładnie. Skupiała się przy tym nie tyle na jej słowach, co na znaczeniu całego przesłania, na treści. Potem powtórzyła ją ponownie.
Musiała przyznać, że była mile zaskoczona rezultatami. Gdy otworzyła oczy, bo okazało się że mogła już to zrobić, dotarło do niej, że znajdowali się w katedrze Bractwa. Co jak co, ale było to święte miejsce i nawet jeśli Solonius coś tu kombinował, to w Bractwie byli i inni, którzy dbali o bezpieczeństwo ludzi. Świadczyło o tym choćby popiersie Kardynała Duranda, które najwidoczniej miało w sobie jakąś moc.
W tym momencie zaś, oczywiście była tam ich drużyna i to ich zadaniem było teraz stanąć w obronie ludzi.
Teraz Solonius nie miał już osłony i kule z pewnością go dosięgną. Nie tracąc czasu nawet na wstawanie i porzucając wcześniejszy pomysł z granatem, Sara złapała za swój pistolet Punisher. Zgodnie z poleceniem Derrena, niezwłocznie otworzyła ogień, celując w szyję heretyka... Do trzech razy sztuka. Teraz powinien paść wreszcie martwy.
 
Mekow jest offline