Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2013, 18:44   #138
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Chyba przeżyła, tak się przynajmniej Khaidar wydawało. Wciąż czuła zawroty głowy, ból mięśni i wyczerpanie od którego chciało się rzygać. Tym razem udało się nie zarobić kolejnych ran, nikt jej nie związał i nie przeznaczył na popołudniowy posiłek.
Robię postępy - pomyślała, idąc za Galebem . Nie podzielała euforii po wygranej bitwie, nie miała na to siły. Powłócząc nogami dreptała posłusznie razem z resztą towarzystwa, wbijając wzrok w ziemię i skupiając się na tym, by nie przewrócić się na nierównościach terenu. Darowała sobie podziwianie architektury oblężonego miasta, chciała jak najszybciej znaleźć się w miarę spokojnym miejscu i dopaść Rorana, przecież po to przybyła do Azul.

***

Ergan poinformował sierżanta i innych o tym że ktoś przybył pod komisariat. Po chwili wszyscy stawili się na wezwanie Rorana. Przez bramy przeszła trójka krasnoludów, nie dało się pomylić, to Grundi i Galeb, ale z nimi był ktoś jeszcze, kobieta. Teraz cała zakrwawiona i odziana w pancerz, z przypiętą na plecach tarczą. Jednak syn Ronagalda mógłby przysiąc że ją skądś zna.
- Khaidar? zapytał ostrożnie przyglądając sie przybyłej. Powoli przeniósł wzrok na krasnoludzkich kompanów: -A co z wami…? Jak poszło? I skąd tu moja siostra…?

-Siostra…? Grundi obejrzał się na Khaidar, następnie ponownie na Rorana. Zmarszczył brwi. - Jak by się przypatrzeć to jakieś podobieństwo tam jest. Szczęściem sierżancie Tyś tą brzydszą częścią rodzeństwa. Podsumował.
- A żeśmy na nią wpadli przy bramach Skaz. Inni zostali zarżnięci przez ogry. Można by rzec że cudem ocalała. Ogry nie, przynajmniej większość. Poklepał jeden z czerepów dyndających w okolicy pasa szczerząc zęby w uśmiechu.

Kobieta splunęła pod nogi, obserwując uważnie swojego brata. Z mordy taki sam, choć blizn parę mu przybyło. Nie mogło być mowy o pomyłce.
- Zamiast się gapić, dałbyś coś do żarcia - burnkęła w jego kierunku - A skąd ja? Głupi jesteś nadal tak samo...czy to ważne? Kawał drogi za mną i to dość nieprzyjemnej. Odłóżmy te rodzinne popierdywanie na potem.

- Kha nie zmieniłas sie specjalnie to to fakt. Wchodźcie, trzeba cos przejeść… zaśmiał się sierżant, mimo wszytsko nadal zdziwniony : -Właźnie, nie róbcie tłumu pod komendą

Thorgun pokiwał tylko głową lekko się uśmiechając. Będzie zabawnie, jeśli siostrzyczka jest równie ostra co dowódca, to będą jaja na bekonie. Wzruszył ramionami i podszedł do Rorana, wziął go na bok i rzekł:
- Roran...pamiętaj, że wieczorem jestem umówiony w sprawie walk. Kasa by się przydała...trzeba coś obstawić...no i się pokazać jako ktoś kto umie docenić dobrą walkę...Może w ten deseń dotrzemy do sedna sprawy
- Kuuurwa, teraz tylko balii, jadła i gorzałki mi trza Grundi pewnie skierował się do wnętrza cicho pogwizdując.

Galeb skinął na te słowa głową. Nie odzywał się. Jego przeciwnik uciekł… uciekł! Najpierw ogrzy suweren, teraz szary szczur… jest to co opowiadać, ale nie ma za bardzo czym się chwalić… prócz ubicia ogrów.
Przynajmniej teraz będzie miał trochę czasu… o ile nie wezwą go do pieczętowania bramy.

Khazadka w tym czasie odsunęła się parę kroków do tyłu, kierując się poza ewentualny zasięg ramion brata. Bogowie jedynie raczyli wiedzieć co mogło chodzić mu po głupim łbie, jeszcze by ją objął albo przypierdolił w ryj, tak od serca, z pełną miłością. Ostatnim na co miała ochotę był publiczny pokaz uczuć, więc zawczasu zajęła bezpieczną pozycję. Poza tym jakoś tak głupio lać się po mordach przy świadkach. Rodzinne brudy winno się prać w spokoju, bez obecności osób postronnych, inaczej ktoś obrywał, robiło się nieprzyjemnie i trzeba było się nagle ulatniać, a Khaidar nie miała na razie siły na dalsze podróżowanie. Po miesiącach morderczej przeprawy przez góry, spotkaniu z ogrami i walce w tunelach ledwo trzymała się na nogach, choć starała się nadrabiać miną, pogardą i złością maskując wyczerpanie. Potrzebowała porządnego odpoczynku, wygodnego łóżka, balii z gorącą wodą i całej góry żarcia, by powrócić do formy. Wszystkie ubrania luźno na niej wisiały, zasuszona gęba straszyła podkrążonymi oczami, a żołądek już dawno przysechł do kręgosłupa...a temu jełopowi zebrało się na strzępienie ozora. Ehhh, Roran. Teraz, gdy znów go ujrzała i mogła na spokojnie porozmawiać, przypomniała sobie dlaczego przez kilkadziesiąt lat usilnie unikała takich sytuacji, ograniczając kontakty z bliskimi do nieczęstej korespondencji . Odgarnęła nerwowym ruchem kosmyk blond włosów, teraz ciemny od zakrzepłej krwi i powstrzymała się, by nie splunąć ponownie. Rodzina to archaiczny przeżytek, nikomu normalnemu do szczęścia niepotrzebny. Wieczne źródło niesnasek, nerwów i kłótni. Ktoś ciągle czegoś chce, czegoś wymaga. Czasu, uwagi, pomocy, nieważne. Zawraca dupę i święcie się oburza, gdy odsyła się go w głębokie i mroczne zakamarki orczej okrężnicy. Minęła więc brata i bez słowa skierowała się w głąb posterunku, szukając czegokolwiek co nadawałoby się do zjedzenia i nie uciekało z płaczem. Na rozmowy jeszcze mieli czas.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline