Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2013, 20:35   #11
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Mężczyzna, któremu zasłoniła Kraydena, mierzył teraz do niej. Może było mu wszystko jedno, kogo zastrzeli, byle wywrzeć zemstę za swój psi los. To nawet potrafiła zrozumieć. Ale w gruncie rzeczy myślała tylko o tym, ilu ich tam jest. Dwadzieścia ciał, może ciut więcej? Nie umiała przywyknąć do widoku tego nowego zmartwychwstania. Obwieściła wszystkim, to, co sami już dostrzegli: Zarażeni! Wtedy Krayden wystrzelił z racy. Wybuch przerwał impas. Po chwili wszyscy ruszyli w stronę farmy. Wrodzy sobie, tamci gotowi do nich strzelać, lufa pistoletu zamiast dziękuję.
-Nie rozróżniasz wrogów, tępy kretynie?– Złość wzięła górę nad rozsądkiem. –Gdyby nie Krayden twoi przyjaciele nadal by tam tkwili.

Szła blisko Kraydena, ale zamiast patrzeć przed siebie, cały czas oglądała się na palący się śmigłowiec. W nowych czasach ciałopalenie musi nastąpić kwadrans po zgonie. Mogli zamiast tego rozwalić nieżywym czaszki. Ale Krayden potrzebowałby pomocy, a ona nie była w stanie tego zrobić. Tylko czy Krayden był? Czy ktokolwiek dałby radę? Chyba łatwiej strzelić do żywego człowieka niż profanować zwłoki. Choć z pewnością nowe czasy i tu przyniosą zmiany.
Wiele by dała żeby móc przestać myśleć. Chociaż przez chwilę nic nie pamiętać. Opanowało ją bolesne przeświadczenie, że gdyby, choć na jeden króciutki moment, mogła zapomnieć o całym tym koszmarze, zregenerowałaby siły i wolę walki. I zyskałaby nadzieję.
Wyłaniające się z budynków sylwetki dostrzegła ostatnia. Zrobiła to, co robiła od tygodnia wiele razy. Wyciągnęła telefon, żeby sprawdzić, co tak naprawdę widzi. To byli żywi ludzie. Uzbrojeni w strzelby. Znowu zaczęła się rozglądać. Myśliwi, którzy próbują przetrwać na farmie na odludziu, mogli zastawić wokół posiadłości pułapki. Ona by tak zrobiła. Poprosiła Karydena żeby zatrzymał się na chwilę. Wystraszyła go. Pomyślał, że Shoshanna źle się czuje. Nie miała ataku odkąd wydostali się ze szpitala. Krayden wierzył, że można je przewidzieć. To była głupia teoria, ale panna Lerman nie wyprowadzała ochroniarza z błędu. W dawnych czasach był dzięki temu mniej upierdliwy. Gdy zapewniała, że czuje się wyśmienicie pozwalał zniknąć sobie z oczu, wyłączyć krótkofalówkę. Teraz powiedziała tylko, że musi chwilę odpocząć. Z przodu szli mężczyźni, którzy szabrowali w śmigłowcu. I chciała, żeby tak zostało.

Druga kobieta i dziewczynka też trzymały się z tyłu. Pilnowały się pilota. Wystraszona, brudna, oszołomiona mała nie przypominała w niczym Anny. Ale i tak Shoshanan znowu zaczęła myśleć o siostrze. Anna niczego się nie bała. Odziedziczyła to po matce. Shoshanna zazdrościła im tej cechy. Zapytała dziewczynkę o imię. Powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Zmusiła się do uśmiechu.

Farmerzy nie pozwolili podejść bliżej. Shoshanna usiadła w trawie. Podkuliła nogi pod brodę. Gdyby nie dziecko pewnie by się rozpłakała. Zapachniał trawa, którą przygniotła. Odegnała ręką owady. To były dni brązowych motyli. Latało ich wokół całe mnóstwo. Wielkich jak pół jej dłoni. W dawnych czasach Shoshanna odganiałaby się od nich ze wstrętem. Z nazwy znała tylko jeden gatunek. Pokazała dziewczynce kręcącą się w górze parę.
-To pazie królowej –skłamała.
-Nie pomogą nam? –dziewczynka nie dała się zwieść.
-Boją się -odpowiedziała Shoshanna. Nie dodała, że słusznie. Że ona sama bała się jak cholera tych nieznajomych facetów. –Głowa do góry –uśmiechnęła się znowu –Najgorsze już za nami. Wiesz, co pomaga?
Mała pokręciła głową.
-Stawianie sobie wyzwań. Jakby to była gra. Robię to tak. Myślę sobie, choćby nie wiem co, przez godzinę będę udawała, że się nie boję. A potem udaję. No a potem jest ta godzina, w czasie jej trwania rozbija się samolot, mierzy do mnie jakiś kretyn, do tego niezbyt przystojny, bo fajniej jak zaczepiają nas ładni chłopcy, zgodzisz się z tym? No i na dokładkę z wraku zaczynają wychodzić głodni ożywieńcy, wrak wybucha, my uciekamy i kolejni mili panowie witają nas z bronią. Ot, taka godzina. Ale minęła. A mi się udało. Wygrałam. W nagrodę mogę zrobić fikołka.
Zrobiła.
Dziewczynka roześmiała się. Shoshanna po raz pierwszy uśmiechnęła się niewymuszenie. –Fikołki to dobra rzecz. Też zrób, zasłużyłaś.
Dowiedziała się, że mała ma na imię Ewa. Podały sobie dłonie.

Negocjujący w imieniu ich grupy mężczyzna krzyknął, że dostaną wodę. Shoshanna podniosła się.
-Zaraz wrócę -powiedziała do dziewczynki.
Ruszyła do przodu. Ochroniarz zastąpił jej drogę.
-Muszę im powiedzieć, że każdy jest zarażony. No i może mają radio, może coś wiedzę o Benning.
Wyszła z podniesionymi rękoma.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline