Jeszcze raz zlustrował obrażenia. Dostrzegł oferowanie pomocy przez odźwiernego, zatem zgodził się, przytakując. Jednocześnie, zrobił inny ruch: przygotował Krew, która w nim lekko zapulsowała, dając oznakę gotowości do spalenia. Doskonale wiedział, czego potrzebował.
Jego naskórek, skóra oraz moc biegu, były tuż tuż od wzmocnienia się. Zdecydował się przygotować, by mieć wpierw inicjatywę, nadal pozwalając na wyciąganie z niego odłamków. W razie czego, biegłby. Ale z powrotem. Zaśmiał się w duchu, ale z drwiną na kogo kto to robił - bo sam nie wiedział, o co mu chodzi. Cała sytuacja wydawała mu się absurdalna.
__________________ Soulmates never die... |