Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-02-2007, 21:14   #231
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś
Bertam Erbstein
~Co się dzieje? Drzewo mnie atakuje?~ - pomyślał Bertram w ostatnich chwilach świadomości.

Po paru chwilach bólu nadszedł spokój. Przez parę chwil dryfował w ciemności. Potem z
nieobecności Bertram zorientował się, że jest w zamkniętym pomieszczeniu bez okien, w której widział coś, tak jak zazwyczaj widzi, gdy nie ma światła. To barak, piwnica, może komórka albo szopa? Coś zaczęło wysysać krew, tak jak wtedy w tej szopie... Zwłoki wampira zaczęły się rozpadać, stawały się coraz bardziej wysuszone, pozbawione vitae... Coraz mniej było w nich krwi.. Bertram chciał uciec, czuł napierającą na jego klatkę piersiową bestię. Kolejne ukłucie, struga krwi (?)gwałtowne uderzyła we wnętrze wampira. To było bolesne, ale poczuł się spokojny, zaczął odżywać. Cały proces powtarza ł się przez cały czas. Do celi weszła postać rozjaśniając mrok trzymaną w ręku menorą, taką, jaka stała u nich w oknie przed prześladowaniami. Postać wbiła igły w ciało. Pokazały się przed oczyma Bertrama zniekształcone, otwarte żyły, pokryte wrzodami nogi... Błysnęły srebrne narzędzia chirurgiczne zagłębiające się w ciało. Trzymała je kobieta o rudych włosach, stała nad wampirem okrakiem, nachyliła usta do niego składając pocałunek. Po tym podniosła głowę i rozwiarła szczęki ponad granice anatomii. Wgryzła się w podłogę, płacząc. Odwróciła się, wyciągając latarkę. Zaczęła szukać czegoś po kątach, odwrócona od Bertrama. Łkała przywołując jego imię. Bertram nie mógł zrobić nic, czuł jak jego dusza próbuje oddzielić się od ciała, aby być z tą osobą. Czuł ból, który sprawiała mu miłość do tej osoby.

Do pokoju weszła postać w maseczce chirurgicznej. W powietrzu można było wyczuć gniew i zainteresowanie. Maska, mimo, że wyglądała normalnie, miała szyderczy wyraz. Postać wyciągnęła notes, zaczęła coś zapisywać, zerkając na Bertrama od czasu do czasu. Zdawała się kpić z wampira, udając, że nie widzi tego, że jest on
przytomny. Bertram dalej nie mógł się ruszyć, uczucia, które szalały w nim domagały się
uwolnienia. Chcę uciec!!! - Krzyczał w myślach, czując prawie fizyczny ból. Kartka została wyrwana z notesu i upuszczona niby przypadkiem na ziemią. Postać w maseczce podeszła powoli, pocałowała w czoło Bertrama. Potem uderzyła go w twarz. Wyszła cicho, jakby nie chciała obudzić niemowlęcia. Na karteczce widniały słowa:

"36 października 1938 r.

Dodałem dwie miary mąki, jedną cukru, zalałem mlekiem. Wrzuciłem na patelnię, piekłem przez tydzień dodając morfiny i.. Stworzyłem potwora!! Nie spełnił oczekiwań. Zawiódł mnie, więc oddałem go na żyletki. Jutro kolejna próba."

Drzwi nagle otworzyły się z trzaskiem, widać było przez nie wschodzące słońce. Przynajmniej tak wyobrażał je sobie Bertram. Słychać było ogłuszające trąby i głos:

"Gdy patrzę na Twoje niebo, dzieło palców Twoich,
na księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
czym syn człowieczy, że troszczysz się o niego?

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów,
uwieńczyłeś go czcią i chwałą.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich,
wszystko złożyłeś pod jego stopy."

Bertram zaczął krzyczeć. Krzyczeć, aby go wypuszczono. Jak dzikie zwierzę w potrzasku, jak więzień w zapomnianej celi. Wiedział, że pewnie nikt go nie usłyszy. Próbował w ten sposób zagłuszyć swój ból. miał ciążące wrażenie, że zawiódł. To moja wina!! Wypuśćcie mnie!!.
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.
Harv jest offline  
Stary 08-02-2007, 16:49   #232
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Erick i Nick
Część służby widząc stan Nicka natychmiast pospieszyła mu z pomocą, inni bez słowa zajęli się sprzątaniem schodów.
- Czy mogę Panu jakoś pomóc? – zapytał odźwierny, ghoul, który znajdował się najbliżej, kłaniając się. – Mógłbym delikatnie wyciągnąć te odłamki.

Nick bardzo chciał wstać i jak najszybciej dopaść drzwi, ale ból okazał się tak duży, że nie dał rady. Znowu opadł na posadzkę, gdy po pierwszej próbie poderwania się, szklane ostrza rozcięły wnętrze jego ciała. Ponownie uleczył swoje rany.
- Za dużo ich – pomyślał zaciskając zęby z bólu – muszę je wyciągnąć. Spojrzał jeszcze raz na Ericka i drzwi wyjściowe – już tylko 10 metrów przed nim. – Cholera! Znowu, te też oszklone...?! – zaklął w myślach – Czego chcesz ode mnie, diable!? Czep się kogoś innego!
Nie musiał nawet czekać na odpowiedź, leżała pod jego palcami wypisana na posadzce i wszędzie, gdzie spojrzał. - „zabij ją!”, „ZABIJ JĄ!!”, „ZABIJ JĄ!!!”.
Przyjrzał się jeszcze raz uważnie szybom z grubego szkła, wmontowanym w ciężkie, dębowe drzwi. Zastanawiał się czy przeżyje kolejny atak – szkło jest o wiele grubsze niż w lustrze, może być znacznie gorzej. – westchnął ciężko.
Wtedy w jednej z szyb ukazała się jakaś widmowa postać. Nick mrugnął oczami z niedowierzaniem. Postać stawała się coraz bardziej wyraźna, aż w reszcie mógł dostrzec rysy twarzy.
Nagle drzwi otworzyły się i do holu weszła Monique, nowa znajoma z klanu, a za nią jej ojciec, Michael – jeden ze starszych wśród Toreadorów. Jako trzeci wszedł nieznany mu obcy, dobrze zbudowany mężczyzna, w czarnej, skórzanej kurtce. Miał ciemne blond włosy i nie więcej niż 25 lat z wyglądu. Sądząc po pewnym zachowaniu i jasnej cerze był wampirem. Mężczyzna bez słowa wyminął Monique i Michaela zatrzymujących się przed Nickiem i Erickiem, i tylko lekko marszcząc twarz na widok obrażeń Nicka, poszedł dalej schodami na górę.

Monique
Wchodziła po schodach do teatru trzymając Michaela pod rękę. Ich miłość ogrzewała ją nowym żarem, czuła to w każdym jego dotyku, słowie i uśmiechu. Tyle lat, tyle dni minęło im samotnie… ale nie chciała już o tym myśleć, wolała pomarzyć o tym, co czeka ich jutro, kolejnej nocy w ich nowym świecie, w nowo stworzonej przyszłości.

- Pójdę porozmawiać z Andrew i opowiem pokrótce, co się stało, – odezwał się Tomas wchodzący za nimi po schodach wytrącając Monique z rozmyślania - a ojciec Gabrieli też pewnie chętnie wysłucha jak jego "córka" - zaakcentował dobitnie to słowo - wywiązała się z tego, o co ją poprosił.
Czarno to widzę. I ona jest obywatelem… Zdziwię się, jeżeli jeszcze jutro nim będzie. Ale i tak ma szczęście, że nie mieszka w Polsce, u nas to by miała ciepło.
- uśmiechnął się sam do siebie wspominając historię pewnego nieszczęsnego wampira, który pewnego razu postanowił skompromitować swojego ojca.

Monique popchnęła ciężkie drzwi i zobaczyła niecodzienny obrazek dziejący się w holu.
Erick Mead, stał na środku holu spoglądając na Nicka, który leżał na posadzce naszpikowany odłamkami szkła. Aż zakłuło ją w nogach na wspomnienie jej dzisiejszej przygody z oknem. Nick jednak był w dużo gorszej sytuacji niż ona. Spojrzała na niego ze współczuciem i troską.
- To musiało boleć… – skomentował cicho Michael i stanął obok Monique.
 
Lorn jest offline  
Stary 08-02-2007, 21:34   #233
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Jeszcze raz zlustrował obrażenia. Dostrzegł oferowanie pomocy przez odźwiernego, zatem zgodził się, przytakując. Jednocześnie, zrobił inny ruch: przygotował Krew, która w nim lekko zapulsowała, dając oznakę gotowości do spalenia. Doskonale wiedział, czego potrzebował.

Jego naskórek, skóra oraz moc biegu, były tuż tuż od wzmocnienia się. Zdecydował się przygotować, by mieć wpierw inicjatywę, nadal pozwalając na wyciąganie z niego odłamków. W razie czego, biegłby. Ale z powrotem. Zaśmiał się w duchu, ale z drwiną na kogo kto to robił - bo sam nie wiedział, o co mu chodzi. Cała sytuacja wydawała mu się absurdalna.
 
__________________
Soulmates never die...
Solfelin jest offline  
Stary 09-02-2007, 11:50   #234
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Monique była ewidentnie zaskoczona sytuacją w holu. To dość niecodzienny widok i to jeszcze w takim miejscu - Elizjum. Przyjrzała się całej scenie aby poniekąd wydedukować co tu mogło się stać. Wyjaśnienia nie były raczej logiczne, wtedy zobaczyła aurę poranionego Wampira. Zdziwiła się.

- Dobry wieczór panie Nick, panie Ericku... - powiedziała trochę mechanicznie odsuwając się od wyjścia, jakby przeczuwając, że coś się święci

Monique ubrana była w czarną sukienkę z dzianinki i czarne ciężkie glany. Miała zawieszone na szyi czerwone korale, które komponowały się z jej czerwoną grzywką.
Erick i Nick, cel ich podróży, stali w holu, tak jakby czekając na spotkanie - pomyślała sobie wampirzyca. Jednak jak to zwykle bywa nic nie było takie proste.

- Może to niezbyt odpowiedni moment, ale chcielibyśmy z wami porozmawiać. To zajmie tylko chwilę, a rzecz tyczy się pana Andrew Gray'a - powiedziała obserwując nadal Nicka i jego stan. Sytuacja była dość rozpraszająca, dlatego Monique czuła się niezręcznie w takiej chwili proponować rozmowę. Ktoś już pomagał Nickowi, dlatego wampirzyca nie zdecydowała się oferować pomocy. Poza tym czuła jakiś niepokój, będąc tak blisko niego.
 
Rhamona jest offline  
Stary 11-02-2007, 09:05   #235
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Klęknął przy pisarzu i zaczął mu pomagać. Spojrzał na mówiącą do nich wampirzyce i warknał z furią w oczach
- Faktycznie niespecjalny moment milejdi na jakiebąź pytania spojrzał na Nicka i spytał z troską - mozęsz wstać kochanieńki, byle spokojnie - trzeba wynieść sie z tego przeklętego miejsca wstał i sporzał na wampirzyce po czym wyciagnał komórke i wykręcił numer.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 15-02-2007, 13:00   #236
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Teatr
- Będzie z tym problem – powiedział ghoul po wyciągnięciu ostatnich wystających odłamków szkła – cześć z nich popękała kiedy Pan upadł, potrzebne będą jakieś narzędzia, najlepiej chirurgiczne.
- Dziękujemy Ci Wiliamie, ja zajmę się Panem Nickiem –
powiedział Michael podchodząc do Nich - , tak się składa, że mam stosowne narzędzia. A Ty powiedz mi, o której dokładnie godzinie Pan Andrew Gray opuścił teatr. - Ghoul bez chwili zastanowienia posłusznie odstąpił od Nicka i wyprostował się spoglądając na zabytkowy zegar wiszący na ścianie holu. W tym czasie Erick wyszukiwał numer na swoim aparacie.
- Ericku zostaw na chwilę ten telefon, proszę – powiedział Michael widząc jak ten naciska klawisze telefonu – sprawa jest bardzo poważna i nikt na razie nie może się o tym dowiedzieć oprócz Was dwóch.
– Dokładnie… to będzie jakieś 100 - 110 minut temu. –
odpowiedział po namyśle ghoul
- Dziękuję – odparł krótko Michael i od razu dodał w stronę Nicka i Ericka – Musimy szybko porozmawiać z Wami na osobności. Może przeszlibyśmy do jakieś garderoby… - powiedział tonem niby sugerującym, ale jednocześnie nie zostawiającym miejsca na odmowę - Pomogę Ci wstać Nick. Oprzyj ciężar na lewej nodze, wygląda znacznie lepiej niż prawa. – nie czekając na to czy wyrazi zgodę, stanął za nim i pochylił się chcąc chwycić pod ramiona i postawić do pionu. Po jego ruchach widać było, że zależy mu na czasie. – Tak się składa, że przypadkiem mamy w samochodzie zimne napoje, podejrzewam, że chyba byś wychylił małe co nie co.
 
Lorn jest offline  
Stary 15-02-2007, 17:42   #237
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
- Wole opuścić teatr mój Panie- skrzywił sie nie znacznie aktor po czym dodał [i]- może być więć i Twój wóz o ile jest bamboocha-[/b] parsknał po czym dalej zaczał wykręcać numer kierując sie w stronę drzwi a telefon to ja mam bezprzewodowy więc dzwonić mogEE w między czasiEE - zresztą mojemu mentorowi ufam ale jako sobie chcesz powiem mu tylko by tu posprzątali i nie sugerując nic by sprawdzili co sie stało - oki doki ? wodzu ?- pochylił szyje do przodu i wytrzeszczając odczy z komórką przy uchu spojrzał na towarzystwo
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 18-02-2007, 20:50   #238
 
Kmil's Avatar
 
Reputacja: 1 Kmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetny
Feliks Feldman



Gdzieś głęboko w podziemnych, wąskich korytarzach słychać tykanie zegara. Ciche i złowróżbne, natarczywie przypominające o tym, że czas ucieka nieubłaganie. Źródłem tego dźwięku był zabytkowy zegar stojący w rogu małego pokoju który mógł kiedyś służyć za składzik. Na środku pomieszczenia stoi biurko zawalone notesami i luźnymi papierami. Lampka stojąca na blacie nie dawała dosyć światła aby oświetlić postać przy nim siedzącą. Zarys sylwetki tej osoby był nieruchomy jak posąg jedynie jej oczy podążały za hipnotycznym ruchem wahadła.
Tik, tak, tik, tak, tik…tykanie odmierza sekundy. Postać osunęła się na biurko jakby zmęczona czekaniem. Jej ręce rozepchnęły bałagan na biurku, dwa notesy spadły na ziemie. Teraz gdy znalazł się w świetle widać wyraźnie twarz potwora.
- Niech to szlag trafi - Powiedział na głos choć w pokoju oprócz niego niebyło nikogo.
- Logiczne jest to aby poczekać na rozwój wypadków. Musze postępować rozważnie. Zresztą to zupełnie nie w twoim stylu robić coś pochopnie. I bardzo niebezpieczne, tak stanowczo zbyt niebezpieczne dla ciebie Feliksie. Musisz czekać! –
Opadł z powrotem na krzesło, otulił się mrokiem. Gdyby ktoś mógł widzieć jego twarz zauważyłby na niej ślady wielkiej walki toczącej się wewnątrz głowy tego stwora. Myślał intensywnie, rozpatrywał wiele różnych za i przeciw. Walczył z swoją naturą i logiką. Odwieczna walka serca z rozumem.
- Z drugiej strony jeśli niczego nie zrobię w konsekwencji, coś okropnego, nawet śmierć może spotkać osobę która tyle dla mnie zrobiła. Co z tobą? Czyż nie przyrzekłeś czegoś sobie? Czy takim chcesz pozostać?... – Znowu zapadła cisza. Tylko zegar przypominał o sobie i o czasie. Odpowiedzi na pytania nie padły. Nie licząc tykania oczywiście.
- Więc co zamierzasz z tym zrobić?- Cisza. Gdy przeminęło kilka kolejnych sekund Feliks bez słowa wstał od biurka z pod którego wyciągnął torbę i zaczął pakować notesy i ołówki. Kilka minut później, przemierzając podziemne tunele przypominał sobie słowa ojca, mentora i innych znajomych jego rodzaju. „Czekanie jest w naszej naturze.” Uśmiechnął się do wspomnień.
-Powinienem był czekać – Pomyślał.
- Będę tego żałował… - Ruszył ku powierzchni miasta Londyn. Recytując w myślach wiersz dla zabicia czasu:

„IDŹ DALEJ

Wzywałem ciemności: niech wstanie!
I niech mnie pogrąży w noc ciemną –
Wzywałem milczące otchłanie.
By łona zawarły nade mną. –

Wzywałem strasznego anioła:
Niech ślad mój zgładzi na ziemi,
Niech wszystkie dnie moje odwoła,
Niepamięć rozpostrze nad niemi!

Lecz próżno wzywałem litości,
Jak inni przede mną wzywali…
Głos tylko mnie doszedł z ciemności,
Co wołał: „Idź dalej, idź dalej!”

Adam Asnyk
 
Kmil jest offline  
Stary 19-02-2007, 20:14   #239
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Bertram
Płytki chodnikowe przesuwały się pod jego stopami, które szły długo bez celu przed siebie nim w reszcie w umyśle Bertrama pojawiła się pierwsza myśl.
– Jestem… jestem głodny… idę… dokąd?... muszę coś zjeść… ale przecież nie wyszedłem na polowanie… szedłem do kryjówki Karla Saltzingera… dlaczego więc jestem głodny? Co się stało? Nie poznaję tej ulicy. Gdzie ja do cholery jestem? – zatrzymał się i rozejrzał, otoczenie wyglądało zupełnie obco. Zaczął wręcz obawiać się, ze przekroczył granice terenów należących do Rodziny.
- Nie, to chyba nie jest dobry kierunek – pomyślał.
W powietrzu unosił się niewyczuwalny dla ludzkiego zmysłu węchu zapach wilczego piżma i krwi. Ciągnąca się w mrok pusta ulica wyglądała jak sala kinowa po seansie dla dzieci. Wiatr unosił ten śmietnik przetaczając plastikowe kubki, papierki po hot dogach i im podobne paskudztwo, z konta w kont.
Do uszu Bertrama doszedł z oddali przeciągły skowyt. Nie miał już wątpliwości na czyim terytorium się znajdował. Odwrócił się natychmiast i ruszył w przeciwną stronę pod osłoną cienia posępnych budynków.
- Wczoraj był poniedziałek i dostałem informację od Feliksa - pomyślał -, dzisiaj spotkałem się z Gabrielą, napiłem się do syta na mieście, a potem pojechałem na adres Her doktore. Wysiadłem z samochodu i… poszedłem… i doszedłem aż tu… coś tu nie gra. Nie byłem przecież głodny… Może lepiej zadzwonię do… - sięgnał do kieszeni.
- Kur… ktoś zapieprzył mi komórkę…

 
Lorn jest offline  
Stary 22-02-2007, 12:20   #240
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
- Mam pomysł - odezwała się nagle Monique - Pan, panie Ericku zechce udać się do garderoby z moim ojcem a ja zaopiekuję się panem Nickiem. W samochodzie mamy świeżą ludzką Vitae. Co prawda zimną, ale równie życiodajną. Sprawa jest napradę poważna i dotyczy teraz nas wszytskich, więc nalegam na takie rozwiązanie - chwile spojrzała w oczy Malkaviana a potem zbliżyła się do Nicka, chwyciła go pod ramie i wyprowadziła delikatnie z Teatru, uważając na jego bliżej nieokreślone, nagłe ruchy.
 
Rhamona jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172