Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2013, 01:36   #140
Coen
 
Coen's Avatar
 
Reputacja: 1 Coen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodze
Dorrin Zarkan zbudził się po całym dniu spędzonym w łożu swej komnaty. Obudził się obolały, widać trucizna podziałała nie tylko na układ krwionośny. Poważnie osłabiła też układ odpornościowy i nerwowy. Khazad podniósł się powoli odczuwając skutki efektu ortostatycznego, o którym nie mógł mieć nawet pojęcia. Ten dzielny wojak mimo wielu umiejętności i wartościowych zdolności nie należał do geniuszy, a na pewno już, nie nadawał się do roli cyrulika. Pierwszą myślą górnika był zamtuz. Zawroty głowy nie przeszkodziły w wizji pięknej elfiej, czy też ludzkiej niewiasty, która robi mu dobrze. Marzył o dobrym seksie, którego energiczne ruchy spowodują miłe zmęczenie, pachnący pot zalewający całe jego ciało.
Wcześniej to jest, za nim ta przeklęta służba zaczęła się na dobre. co dzień dymał jakąś dupę. Wcześniej był gladiatorem i żył bardzo rozwiąźle, teraz był wojakiem i jedynymi przyjemnościami, były walki i browar. Niestety na nadmiar tego ostatniego też nie mógł narzekać. Oblężone miasto odczuwało skutki braku dostaw karawan. Dorrin słyszał, że kupiec, który jako ostatni starał się tu przybyć został oskalpowany, poćwiartowany, a jego członki stały się amunicją katapult armii oblężniczych. Od tamtego czasu handlarze zaprzestali tu przybywać.
-TRZAAASK!
Wyrwany z rozmyślań Dorrin wstał i przeszedł kilka kroków, w zupełnej ciemności nie widział beczek. Za nim zaczął rozróżniać kształty minęło trochę czasu. Wykorzystał go na zrobienie kilku skrętoskłonów karku. Kręgi kręgosłupa wskakiwały w odpowiednie miejsca. Po chwili odgłosy powtórzyły się jeszcze kilka razy. Dorrin postanowił wyjść do swoich znajomych, zaprosić ich do pijatyki. Miał tu tyle alkoholu, chciał się dobrze bawić. Powolnym ruchem roztworzył drzwi, później pewniejszym krokiem przeszedł przez próg drzwi. Wszedł na schody. Coś było nie tak. Cień poruszający się po schodach był jakiś inny, nieznajomy. Ten cień skakał nadzwyczaj frywolnie, był większy i dziwny. Nagle ktoś się odezwał - Umieraj! Zdychaj! Już dawno powinieneś być po drugiej stronie. Cień przybrał jeszcze groźniejszą pozę, a po chwili oczom krasnoluda ukazała się prawdziwa postać. Był to zabójca, który omal stał się przyczyną śmierci młodzieńca. [i]- Źle trafiłeś kochaneczku. Zdecydowanie źle trafiłeś. Ja nie jestem taki, jak tamci. Ja nie przebaczam. Za nim umrzesz będziesz cierpiał katusze. Khazad jednym ruchem wyciągnął zza pasa pałkę, w którą uzbroił ich król. Przeciwnik od kilku już sekund trzymał w ręku miecz. Przeciwnik był prawdziwym zabójcą, widać to było po sposobie poruszania się, widać to było też po ekwipunku, którego używał. Zarkan niemal goły postanowił walczyć z wspaniale uzbrojoną maszyną do zabijania. Ten krasnolud zdecydowanie nie znał pojęcia strachu, z pewnością nie lubił też kierować się rozumem. Działał instynktownie, jak dzikie zwierze, które zwietrzyło szansę na dobrą ucztę.
Wracając, jednak do skrytobójcy, ten odziany był w wysokiej jakości zbroję, której pochodzenia młodzieniec nie potrafił podać. Wyglądała na nadzwyczaj wytrzymałą przy czym nie krępowała ruchów. Zbroja była kompletna, nie brakowało pięknych karwaszy, rękawic, goleni i groźnego
hełmu, który skutecznie ukrywał tożsamość agresora.
Obaj rzucili się do ataku, obaj żądni byli krwi. Po chwili walczyli już w zwarciu z góry napierał skrytobójca z dołu starał się opierać atakowi Dorrin. Gladiator był w gorszej pozycji toteż imał się forteli. Próbował zaskoczyć przeciwnika atakiem w zachwianej pozycji. ten, jednak był zdecydowanie szybszy i zwinniejszy od wielkoluda i nie dość, że skutecznie sparował ciosy to jeszcze wyprowadził kontrę, którą trafił. Górnik został raniony, krew lała się po wielkiej tuszy. Na twarzy, jednak nie było widać grymasu, czy bólu. Mina pokazywała tylko poważne wkurwienie. Siła naporu rannego khazada podwoiła się, wtedy to zaczął przepychać zabójcę. Wykorzystując to młodzieniec kopnął potężnie w krocze bojownika. Kopnięcie było tak potężne, że na zbroi powstało wgniecenie. Donośne wycie było pewnie słyszane nawet kilkanaście metrów wyżej, nad ich głowami.
W każdym razie swym sukcesem Zarkan nie mógł się cieszyć zbyt długo, bo po chwili jego przeciwnik wyprowadził kontratak. Lśniącym mieczem świsnął Zarkanowi koło ucha. Na szczęście tamten zdążył uchylić głowę. Ostrze poleciało obok. Wtedy bohater khazadzki je złapał i złamał, jakby miał do czynienia z zapałką. Przerażony zabójca wreszcie zrozumiał, że na jego drodze stanął ktoś niezwykły. Jego morale się złamało, szybkim obrotem skierował swe ciało w kierunku wyjścia. Chciał uciekać, ale Dorrin nie zamierzał mu na to pozwolić. Trzymaną w ręku pałką rzucił w przeciwnika. Krasnolud mógłby przysiąc, że tamten wyśmiał jego próbę. To tylko wzmogło wypełniającą go złość i przez to Zarkan prawie wpadł w zastawioną nań pułapkę. Zabójca znów odwrócił się w kierunku swego celu. Niemal w jednym czasie z jego karwaszy wystrzeliły cztery bełty, które cudem tylko ominęły wielkie brzuszysko górnika.
Udało się, Dorrin dopadł rywala i wpadając na niego z całym impetem przewrócił go na schody. Reszta potoczyła się szybko trzy silne ciosy młotkowe, kilka uników, kolejna seria ciosów niszcząca hełm, kolejne uniki. Wreszcie wypływająca z ust piana. Skrytobójca nie żył, a Dorrin stał się szczęśliwym posiadaczem całego jego ekwipunku. Kiedy tylko rzeź się skończyła do budynku weszła wesoła gromadka wojowników. Sierżant Roran pojawił się na swym posterunku. Niezwykle zdziwiony wyczynem Dorrina obdarował go złotym kielichem. Niech, jednak nie myśli, że dzięki temu wkupił się w łaski berserkera.

***

Dorrin miał od tej chwili masę zajęć. Co jakiś czas znikał z posterunku na kilka godzin, a nawet dni. Czasami wracał pijany, czasami przebiegał przez kwatery tak szybko, że reszta go nawet nie zauważała. Sypiał teraz głośno i żywo. Kiedy wreszcie reszta na niego natrafiła dziwiła się twarzy wojownika, wskazywała na wielkie zmęczenie. Tylko czemu...
 
__________________
"Wyobraźnia jest początkiem tworzenia.
Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz,
chcesz tego, co sobie wyobraziłeś i w końcu
tworzysz to, czego chcesz."

Ostatnio edytowane przez Coen : 20-11-2013 o 01:47.
Coen jest offline