Marco uchylił drzwi i wyszedł przed dom, zamykając drzwi za sobą.
- Hola Miguel - podał dłoń sąsiadowi - co za fucha?
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Prosta rzecz, na którą czasu nie mam. Trzeba dostarczyć przesyłkę do Palermo. Jakoś z jutro rana najlepiej - uśmiechnął się. - Płacą w pesos, ale uczciwie, dziesięć patoli.
Pesos zostało już wyparte przez E$, ale ciągle w większości miejsc w Kolumbii dało się tym płacić. Tyle, że kurs był słaby, bo w przeliczeniu 10 000 pesos równało się około 300 E$.
- Palermo... - Marco zamyślił się - to jest koło Neivy, tak?
- Nom.
- Słuchaj Miguel, kto ci to zlecił? I właściwie co to za przesyłka jest?
- Mój stary kumpel się pytał. A o zawartości, jak to mówią: nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz, czy jakoś tak. Odbierzesz po drodze na miejsce, tuż za Bogotą. Dinero rápido - Miguel wyszczerzył się. - Bierzesz czy nie, do ciebie pierwszego przyszedłem.
- La curiosidad mató al gato, si? - Uśmiechnął się Ruiz. - Z drugiej strony twój kumpel nie płaci aż tyle, żebym się nie pytał, ese. Ale niech będzie, mogę to zabrać, z tym że jak rano to rano. Mam jeszcze swoje sprawy do załatwienia. Wyjeżdżam z Bogoty piąta trzydzieści i nie będę na nikogo czekał. Podaj mi ten adres, ese.
- Podeślę ci na holo - sąsiad uścisnął z uśmiechem rękę Marco. - Mówił, że to żaden syf, ale zwykłym kurierom nikt nie ufa, si? - Mrugnął i zawrócił, kierując się do swojego domu.
Ruiz pomachał Miguelowi na pożegnanie i zapalił papierosa. Zapadł już zmrok i na dworze było przyjemnie chłodno. Marco delektował się rześkim wieczornym powietrzem rozmyślając nad osobliwymi zbiegami okoliczności…być może zbyt osobliwymi. Dopalił papierosa i poszedł do garażu przygotować się do drogi. Upewnił się, że wóz jest sprawny i zatankowany. Arasakę umieścił w najpewniejszym schowku pod siedzeniem pasażera. Reszta sprzętu o wątpliwej legalności leżała na drugim dnie bagażnika. Pod ręką w razie czego będzie oficjalnie zarejestrowany rewolwer. Sprawdził czy apteczka jest kompletna i pogmerał jeszcze trochę w sieci, szukając domniemanych krewnych Almeidy. Zanotował wszystko co znalazł i poszedł wziąć prysznic. Budzik nastawił na piątą rano. Do Palermo jechało się przez Neivę niecałe pięć godzin. Z Bogoty w dolinę Rio Magdalena wiodła dwupasmowa trasa, a dalej wzdłuż rzeki jednopasmowa, ale dobra szosa. Powrót do Neivy, żeby odebrać z lotniska gringos, to kolejne pół godziny. Będzie miał jeszcze godzinkę w zapasie.
Ostatnio edytowane przez Bounty : 20-11-2013 o 15:58.
Powód: Literówki i geografia Kolumbii :)
|