Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2013, 14:26   #115
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Skrytobójca z Eshin był wściekły. Spojrzał na swoją ukochaną szkatułę i cisnął tym co z niej zostało na ziemię. Nie miał czym rozpalić ogniska, aby wydobyć jego zamknięty skarb. Jego dotychczasowy dobytek spłonął przez kolejnego bretońskiego ludzinkę. Te serojady na prawdę lubią ogień… Nek’hra schował swój skarb do torby przy pasie, którą dotychczas ukrywały szmaty. Rana po strzale bolała okrutnie, jednak musiał podjąć jakiekolwiek działanie.
Podniósł głowę do góry. Kilka razy wziął do płuc świeże powietrze, które przeplatało się ze smrodem spalonego wózeczka. Spojrzał na gwiazdy i przykucnął. Merdając ogonem zaczął myśleć co teraz. Pomarańczowe oczy świeciły złowrogo wpatrując się w popioły. Po chwili dumania zdecydował. Do wioski wrócić nie mógł. Została opanowana przez jakieś diabelstwo. Złapał swój ogon w dłoń i przygryzł. Kilka kropel krwi pociekło po jego pazurkach. Zawsze robił tak w nerwach, ból go uspokajał.
- Zamorduję tego człowieczka… Nie przyniosę ... - zorientował się, że mówi w Reikspiel. Tak długo przebywał między ludźmi, że odzwyczaił się od Queekish?!
- Nie przyniosę po raz kolejny hańby Eshin... - dokończył w swoim ojczystym piskliwym języku.
Następnie wstał i ruszył w stronę przeciwną niż wioska. Musiał znaleźć jakąś ludzką osadę i tam dzięki człowieczemu kowalowi wydobyć skarb z tej bryły ołowiu…

Wedrówka Nek’hra była zadziwiająco… spokojna. Lasy były puste, droga dość swobodna. Po mniej więcej czterech dniach dotarł do sporawego nurtu rzecznego, jeśli sie nie mylił jednego z dopływów. Rzeka była cicha i pusta, zaś w oddali po drugiej stronie, w sporej odległości unosiły się dymy kominów.
Skaven powoli zbliżał się w stronę osady. Szukał jakiegoś brodu, lub miejsca, gdzie mógł spokojnie pokonać wodę. Gdy tylko znalazł odpowiednią płyciznę lub most przeszedł na drugą stronę. Z oddali obserwował ludzi w osadzie.
Wodę udało mu sie przepłynąć, choć z pewnym trudem, była zimna i rwąca. Ludzi zaś niemal nie było widać, jeno kilka osób kręciło się mimo środka dnia. Pusto, cicho, niemal jeno sam wiatr.
Szczurowaty starał się udać niepostrzeżenie do tego budynku z daszkiem i co tam ludziny tworzą swoje marne zbroje. Rozejrzawszy się nikogo tutaj nie zauważył. Wioska jednak żyła… Dziwne i głupie te ludziki...
Spokojnie udało mu się wkroczyć do budynku….ot zwyczajna kuźnia. Lecz pusta i z wygaszonymi ogniami. Chłodna i ciemna, gdyż również okiennice były pozamykane.
Nek’hra zerknął na dach kuźni. Komin. Skoro jest lato, to pewnie nie palą tam. Zadowolony chcąc uniknąć wzorku wieśniaków zakradł się i powoli zaczął wspinać na daszek chatki. Musiał znaleźć kowala i jakoś odzyskać swój skarb!
Udało mu się to zupełnie bezproblemowo. Ot, siedział na dachu… rozgrzebawszy słomę zajrzał ostrożnie do środka…. absolutna pustka.
Widząc, że w środku jest puściutko skaven wskoczył do środka. Tam rozglądnął się w poszukiwaniu jakiegoś ludzinowego jedzenia. Czegokolwiek co mogło mu się przydać. No i oczywiście… jakiś poszlak wskazujących na to, dlaczego nikogo tutaj nie ma.
Co do jedzenia udało się znaleźć pół bochna chleba i kawałek sera, lecz ser był w niektórych miejscach trochę zielony a chleb bardzo czerstwy. Lecz przy małej pomocy noża lub czegoś do cięcia i mocnych zębów dało sie je zjeść.
Poza tym dom był dokładnie wyczyszczony. Nie było ubrań, nie było przedmiotów codziennego użytku, gdzieniegdzie - solidna warstwa kurzu. Dokładne poszukiwania, zresztą dopiero na sam koniec przyniosły podpowiedź - wyglądając prze dom czy kto go nie zaskoczy przy przeszukiwaniu i czy nie ma gdzie zewnętrznej klapy do piwnicy, skaven dostrzegł dziwny znak wymalowany czerwona farbą, już wyblakły...niestety nie znał jego znaczenia.
Jakimże skavenem musiałby być Nek’hra skoro przeszkadzałaby mu odrobina pleśni. Szczuroludź przyzwyczajony do jedzenia podobnych smakołyków pochłonął wszystko nie zastanawiając się nad niczym. Wyglądało na to, że ludziny wyniosły się stąd. Jednak żarcie nie było całkowicie pochłonięte przez pleśń. Musiało być to niedawno. Żadna wioska jednak nie może funkcjonować bez kowala. Zabójca postanowił przeczekać do wieczora tutaj, a następnie zrobić rozeznanie kto potrafi tutaj poskromić ogień.
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline