Z drzemki Thraco został wybudzony głośnym krzykiem kuka, zwiastującym nadejście pory starawy. Minotaur wstał, przeciągnął się i głośno westchnął. Zabrał ze sobą swoje metalowe sztućce i ruszył do mesy. Wszedł do niej jako ostatni, a przez to oczywiście przykuł wzrok wszystkich obecnych. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, że na pokładzie znajduje się chodzący na dwóch nogach i do tego gadający byk, to się właśnie dowiedział.
Thraco obrzucił surowym spojrzeniem salę. Nie przypadł mu do gustu dziwny podział, jaki wprowadził kapitan. Ten człowiek miał do prawdy dziwne zwyczaje i w mniemaniu minotaura słabo nadawał się na kapitana. Była żywym zaprzeczeniem nauk ojca Thraco. Jednak nawet jego ojciec mawiał, że dobry kapitan to przede wszystkim taki, którego ludzie słuchają i który umie zadbać o ich bezpieczeństwo. Szarobrody musiał mieć posłuch wśród swoich marynarzy, gdyż w innym wypadku nie dowodziłby tą bandą podejrzanych typków.
Thraco westchnął i wzruszył ramionami. Było zdecydowanie za wcześnie na wydawanie wyroków. Zaciągnął się na ten okręt i było już za późno, aby się wycofać. Najbardziej minotaura denerwował fakt, że nadal nie znali celu swojej misji. O wiele lepiej żegluje się, znając cel podróży.
Thraco zasiadł do stołu z innymi marynarzami i sięgnął po strawę. Miał nadzieję, że kapitan raczy w końcu obwieścić wszystkim dokąd płynie "Aquernica". Wszak pora posiłku była ku temu niemal idealna.
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |