Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2013, 17:12   #452
Kejsi2
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti była tak zdruzgotana pojawieniem się smoka i elfa Anariona, że przez moment stała jak zamurowana i kiedy smok zaczął demolować ruiny schowała się za tarczą zwijając się w kłębek. Przetrwała za tarczą podmuchy ognia, a celem smoczego ogona stał się na szczęście przeciwległy koniec groty, gdzie ukrywał się Anarion, co jakiś czas pokazując się i strzelając do smoka. Kiti próbowała przeanalizować sytuację ale nie mogła się skupić na niczym innym poza tym, skąd wziął się tutaj ten elf Almanakh. To było dla niej straszne wrażenie, ona, elfka, staje naprzeciwko elfa Almanakh, swojego idola, wojownika godnego podziwu… a on przyjmuje ją tak nieprzychylnie. Co gorsza nie chodziło nawet o towarzystwo Diritha, ale o samą ich obecność w grocie. Czuła się jak intruz stający na drodze elfowiwi Almanakh. To było straszne, straszne, straszne! Przecież walczyli po tej samej stronie, wyznawali te same ideały, czcili to samo Światło! Cała drogę tutaj jednak zdawała sobie sprawę że podąża za Stadem, a intencje Diritha są jej nieznane. Było to na pewno głupie w oczach elfa Almanakh, ale ona sama nie mogła nic zrobić, stracili całe Stado i poza Dirithem była zupełnie sama. Nie chciała aby doszło znów do wydarzeń, które gorzko wspominała. Nie chciała znów celować ani strzelać z łuku (i tak miałaby problem) do Diritha, patrzeć na jego śmierć czy jak Stado wyrzyna się w pień z powodu różnych celów. Zresztą Dirith nie był gorszy od Silverstinga i choć był agresywny i był zabójcą, nie był świrem marzącym tylko o władzy nad światem lub zniszczeniem świata. Cały czas też miała nadzieję, że z Dirithem jest coraz lepiej, a nie coraz gorzej. Ale tak naprawdę, pomogła dojść do źródła drowowi, nie mają pojęcia po co mu to Źródło. Anarion musiał patrzeć na nią z litością lub też posądzał ją o współpracę z drowem w niecnych zamiarach. Rozumiała, że mógł w ten sposób ją traktować i całkiem poważnie brała do wiadomości, że elf Almanakh… Mógł ją zastrzelić, zastrzelić, zastrzelić! A przecież powinni razem świętować, ucztować, tańczyć, modlić się, walczyć ze wspólnym wrogiem! Wszystko się pomieszało, wszystko, wszystko! Nie wiedziała po czyjej stanąć stronie. Aż problem chwilowo się odwlekł, bo smok zdemolował ruiny, złapał Diritha w łapę, a Anarion zaginął gdzieś pośród płonących gruzów.
„Opakowanie dla serca Timewalkera!?”
Wszystko okazywało się spiskiem, w którym demon doprowadził do tego, aby Dirith znalazł czarny opal i przyszedł do Źródła. Czy z poprzednimi też tak było? Miała teraz ciężki wybór, pomóc Dirithowi w oswobodzeniu się ze smoczego łapska lub iść z pomocą Anarionowi. Elf nie odzywał się i zaginął wśród płomieni, podejrzewała, że ogon smoka albo ognisty dech dosięgły go w końcu. Ponieważ Kiti i jej łyżka kleryka nie zrobiłyby zapewne zbytniego wrażenia na smoku, potrzebne było znów wsparcie psa, krewetki, bloodclawa albo elfa Almanakh.
„Ten czar, Astral Break… Nigdy czegoś takiego nie widziałam! Czy to czar odsyłający demony!? Dlaczego nie zadziałał!?”
Choć sprawił smokowi wiele bólu i dyskomfortu, to jednak rany powoli się goiły. Być może jeden elf to za mało żeby odesłać tego smoka, ale zawsze lepiej jeden elf niż żaden! Kiti pobiegła w kierunku, w którym ostatni raz pokazał się Anarion. Próbowała ujść niezauważona i odnaleźć elfa w ruinach. Miała nadzieję, że nie spłonął żywcem i że jeszcze żył.
Smok wydawał się zainteresowany tylko i wyłącznie Dirithem i fontanną, zignorował nonszalancko wilczycę, choć kątem oka widział, że zmieniła miejsce pobytu i ruszyła się zza tarczy w kierunku elfa.
„Ciekawe czy poznał tarczę Ranaanthy”.
Przeszło jej przez myśl, że mógł poznać tę tarczę ale mimo to nie zwrócił na to uwagi. Dziwne, dziwne, dziwne. Z drugiej strony może dlatego właśnie tak mu się spieszyło z fontanną.
Wskoczyła między gruzy, biegając pośród ruin i ognia, poszukując Anariona. Nie chciała go wołać, żeby nie wkurzyć znowu smoka ani zwrócić na siebie uwagi. W końcu odnalazła elfa, leżał na ziemi, kawałek odłamka zniszczonej przez smoczy ogon kolumny przygniatał go do ziemi. Ułamany kawałek kamiennego filaru wbił się w prawy bok elfa, miażdżąc żebra. Elf leżał, oddychając charcząco, kaszląc krwią, ale odruchowo próbował wstać i zrzucić z siebie ciężar. Kiedy Kiti do niego doskoczyła, spojrzał na nią, to gniewne i zimne spojrzenie powaliło wilczycę. Przecież to elf, jej idol! Powitał ją spojrzeniem jakim wita się wroga!
- Nie ruszaj się, jesteś ranny! – wydukała inteligentnie, speszona jego ostrym wzrokiem. – Jestem przyjaciółką, chcę ci pomóc! – schyliła głowę i nieśmiało pomachała przyjaźnie ogonem. – Nie zrobię ci krzywdy, jestem klerykiem, chcę uleczyć twoje rany! – powiedziała w języku elfickim.
Anarion złagodniał słysząc te słowa, ale nadal nie przyjął jej tak ciepło, jakby tego pragnęła. Sama była sobie jednak winna, przychodząc tu z drowim skrytobójcą, o nieznanych zamiarach.
- Pozwól mi opatrzyć twoje rany! Powiedziała podchodząc powoli.
Elf podniósł dłoń, która zaczęła jarzyć się czerwoną magiczną energią. Kii zwątpiła, ale nie cofnęła się. Nie wierzyła że elf Almanach mógłby skrzywdzić kogoś kto jasno wyraził swoje dobre zamiary. Anarion ze stęknięciem bólu przyłożył dłoń do spoczywającego na nim fragmentu kolumny, a ten popękał na drobne kawałki. Kiti szybko rzuciła na elfa czar uleczenia, widziała z jakim trudem już on oddycha, a i kałuża krwi pod nim, rosnąca w oczach, nie była dobrym sygnałem. Wilczycy ulżyło, nie miała pomysłu za bardzo jak zdjąć kolumnę z przygniecionego elfa, a leczenie go kiedy był nią przytrząśnięty mijało się z celem. Elfy Almanach były w dużej mierze niezniszczalne i widziała już nie raz jak podczas walk za jednym elfem ugania się 15 osób, a elf biega w kółko, na przemian odskakując, ogłuszając i spowalniając prześladowców, lecząc się i strzelając. Z reguły takie zabawy trwały długo a wróg dostawał szału na punkcie ubicia elfa, nic innego się już nie liczyło i ganiali za elfem, podczas gdy reszta drużyny szturmowała zamek i wygrywała. Anarion z pewnością również potrafił rzucać lecznicze zaklęcia, pomyślała teraz, zła na siebie. Jednak rzucanie zaklęć było dla niego teraz bardzo kłopotliwe, kiedy zwijał się z bólu i dławił się krwią. Często jedynym sposobem ubicia elfa Almanach było zmasakrowanie go do tego stopnia, aby nie mógł się uleczyć. Smokowi prawie się to udało.
- Leż i nie ruszaj się teraz – poprosiła Kiti.
Zaczęła szeptać zaklęcie i lecznicza energia spłynęła na rannego. Ręką Anariona bezwładnie opadła na ziemię, elf zamknął oczy i westchnął cicho. Kiti przeraziła się przez moment, że elf umiera i że przybyła do niego zbyt późno, ogarnęła ją gwałtownie fala rozpaczy. Pochyliła się i oparła się smutnie czołem o czoło Anariona.
- Światło niepokonane, otul skrzydłami swojego wiernego sługę, ulecz jego rany i ucisz jego cierpienie, przywróć go nam, do tego świata, gdzie spełnia Twoją wolę całą swoją duszą! Nie pozwól pomiotowi Chaosu zabić istoty, która swoją odwagą i poświęceniem ocaliła przed mrokiem tyle Twoich dzieci!
Rany zaczęły się goić, sama była zaskoczona, jak szybko. Wyraźnie na elfy Almanakh magia bieli miała wyjątkowo silny efekt.
- Lepiej? – spytała niepewnie.
Elf delikatnie pokiwał przytakująco głową i otworzył oczy, spoglądając na nią. Znów poczuła się dziwnie, choć tym razem było to przyjaźniejsze spojrzenie.
- Dlaczego przyszłaś z nim tutaj? – szepnął elf, nieco oskarżycielsko.
Kiti się zmieszała i spuściła wzrok.
- To długa historia, długa, długa, długa! Nie mamy na to teraz czasu! Miałam… miałam Stado – powiedziała, przyduszona jego spojrzeniem. – Ale stało się coś złego… Walczyłam przeciwko niemu. Nie chcę robić tego znowu!!! Wiem, że Światło kazało mi za nim iść. Walczyłam przeciwko niemu, ale to był błąd, Biel wie, że to był błąd! Ponownie postawiło tego drowa na mojej drodze, dało mi drugą szansę, jemu również! Nie chcę ponowić tego błędu! Wtedy nie udało mi się sprawić, aby ten drow zobaczył Biel, i… i być może tym razem tez mi się nie uda, ale najwyraźniej Światło wie, że ten drow ma do wykonania jakieś zadanie… Jakieś ważne zadanie! Dlatego znów postawiło go na mojej drodze! Nasze Stado zaginęło kiedy tu przybyliśmy. Zostaliśmy sami. Nie mogę go zostawić, nie mogę, nie mogę! Biel chce, abym podążała za nim, on ma zadanie do wykonania, my mamy zadanie do wykonania!
- Biel nakazała mi go zabić – powiedział szeptem elf.

Każda istota ma wyznaczonego przeznaczeniem wojownika Bieli, który ma jej bronić, i wojownika Bieli, który ma ją zabić. Wszystko zależało od tego, który jako pierwszy spotka tę istotę. Zdarzało się, że obaj wojownicy Bieli spotykali się przy swojej ofierze. Były to pełne tragedii bratobójcze spotkania.
- Nie jestem wojownikiem – powiedziała spokojnie Kiti. – Nie jestem w stanie cię powstrzymać i szanuję twoją wolę.
Elf podniósł rękę i delikatnie chwycił dłonią prawa łapę wilczycy.
- Byłbym szczęśliwszy mogąc zginąć w tej walce – powiedział Anarion. – Mógłbym zbudzić Timewalkera osobiście, ale ten drow na to nie powoli. Mówił to całym sobą. Mogłabyś zbudzić Timewalkera, ale nie powstrzymasz go. Jeśli ten drow go zbudzi, co uczyni?
Kiti poczuła się strasznie głupio.
- Nie wiem – wydukała, jak kompletna kretynka.
- I pozwolisz mu na to?
- Nie będę z nim walczyć. Biel tego nie chce! Przywiodła mnie i jego tutaj, żeby mnie, nam, coś pokazać! Tak jak wtedy…! Wtedy całe Stado zwróciło się przeciwko drowiemu skrytobójcy! Ale… ale to niczego nie zmieniło! – Kiti przywołała swoją tarczę. – Spójrz! To jest tarcza Ranaanthy, którego zdradził Timewalker! Ranaantha ofiarował ją mnie, aby chroniła mnie przed ogniem Firetide! Ranaantha chce, aby ta klątwa została zdjęta! Wiedział, że ja tego nie zrobię, wiedział, że Dirith to zrobi! On tego pragnie, zaufał mi, zaufał Dirithowi, on też zobaczył to, co pokazała mu Biel! Jego dusza chce zaznać spokoju!
Anarion puścił jej łapę i podniósł się z ziemi.

- Nie chcę walczyć z tobą ani z Dirithem! Powiedz, jak powstrzymać Firetide!?
- Zdajesz sobie sprawę że kiedy go powstrzymamy, będziesz musiała wybrać?
- Tak, ale w tej chwili musimy powstrzymać Firetide! Nie wiem co Dirith zrobi ze Źródłem ale jestem pewna, że Firetide wykorzysta je do złych celów! Dirith nie może być od niego gorszy! Biel przywiodła nas tutaj, gdyby nie miał tutaj przyjść, Biel nie dawałaby mi tylu znaków! Widziałam nawet świetlisty deszcz! Światło wie, że Dirith ma swoja misję, jest elementem równowagi której i Biel i Chaos strzegą! Biel pokazała nam przecież, że nie tylko Jej Dzieci służą zdolne są do służenia równowadze! Sama Almanach to przecież pokazała! Raygi, również drow, strzelał z Oka Światła! Czy Biel pozwoliłaby na to, gdyby nie widziała w tym wyższego celu!? Teraz sprowadziła tu mnie, żebym pomogła dotrzeć temu drowowi tu dotrzeć! Gdyby Światło chciało, abyś to ty zbudził Timewalkera, czułbyś to, wiedziałbyś o tym, wiedział, wiedział! Ja wiem, że Dirith nie jest tutaj bez powodu! To do drowa należała kiedyś ta twierdza, kiedy powstała klątwa, i to nie przypadek, że to drow ma zdjąć tę klątwę! Ranaantha też o tym wie! Być może Chaos pomógł sprowadzi tu Diritha, być może to Chaos właśnie dał Dirithowi serce Timewalkera, ale Chaos też czuwa nad równowagą i wie, że Dirith podoła temu zadaniu!
- Obawiam się, że tu możesz się mylić. Firetide nie był demonem. Został nim stworzony tylko w jednym celu. Aby tu przyszedł i zabił Diritha. Chaos chciał jedynie, aby ktoś śmiertelny przyniósł tu czarny opal, ponieważ sam nie mógł tego dokonać. Wiedział, że ja mu nie ulegnę, więc znalazł drowa, który uległ woli Mgieł.
- Nie, nie, nie! Dirith nie jest sługusem Chaosu! Proszę, pomóż nam pozbyć się Firetide!
- Astral Break odeśle go do wymiaru Mgieł, ale jestem sam, a Firetide jest silny. Potężny demon musiał przemienić go w demona. Obawiam się że Firetide zdoła utrzymać fizyczną powłokę w tym planie jeszcze kilkanaście minut. Możemy nie powstrzymać go tak długo.
- Co mogę zrobić!?
- Nie możemy pozwolić, aby Firetide zbudził Timewalkera. Jeśli Światło zadecyduje, że ten drow… Dirith… - zamilkł na chwilę, ale kontynuował – Jeśli Światło zdecyduje, że moje strzały mają chybić celu, niech tak będzie. Jeśli pokaże mi inny cel, niech tak będzie. Najważniejsze, aby Firetide nie zbudził Timewlakera – powtórzył, nastawiając bark i szykując się do kolejnej tury walki. – Czyń, co poleci ci Nieomylna Biel, kleryku. Jeśli zdołasz, odciągnij Firetide od czarnego opalu. Jeśli zdołasz, użyj Źródła. Gdybym to ja miał przynieść ci po tym śmierć, obiecuję że będzie bezbolesna i gwałtowna – powiedział równie uroczyście, co bez emocji. – Gdybym to ja musiał zbudzić Tiewalkera, obiecaj mi to samo. Niech zatem Światło wiedzie nas w tej mrocznej godzinie – szepnął. – Powstrzymam Firetide tak długo jak zdołam, ale on wróci. Będzie wracał w nieskończoność.
- Dlaczego zbudzenie Timewalkera jest takie straszne!? Kim on jest!? – zaryzykowała zrobienie z siebie kretynki, znowu. – Przecież chyba można go będzie zgładzić!? To nie może być aż takie straszne, skoro Ranaantha tego chce!
Anarion spojrzał na ciebie poważnie i smutnie zarazem.
- Jeśli Chaos zadał sobie tyle trudu, by was tu sprowadzić, i sprowadził tu również Firetide, najwyraźniej ma plany wobec Timewalkera. Jest mu teraz potrzebny.
- Ale ja czuję, że to Biel chciała, abyśmy byli tutaj! Zdjęcie tej klątwy musi być korzystne dla równowagi, zarówno dla Chaosu jak i Bieli! Dlatego obie siły wybrały właśnie nas i właśnie ten moment!
- Idź – powiedział elf, szykując się i chwytając znów za łuk. – Niech dzieje się wola Bieli. Szkoda, że spotkaliśmy się w takich okolicznościach, Kiti. Jesteś bardzo odważna. Chciałbym wiedzieć kim jesteś i dlaczego jesteś tym, kim jesteś, ale najwyraźniej nigdy się nie dowiem – uśmiechnął się lekko Anarion. - W porządku zatem. Zakończmy to.
- Ranaantha powiedział, że idzie z odsieczą! Mam nadzieję, że zdąży, zdąży, zdąży!
- Wątpię… - szepnął elf.
Chaos nieźle się ustawił w tej bitwie. Wyczekał na moment i zesłał wielkiego smoka przeciwko 3 elfom. Jakby nie patrzyć, elfom. Teraz kiedy Dirith był opakowaniem dla czarnego opalu, jego życie mogło się zakończyć wraz z pełnioną funkcją. Okazało się ze prawdopodobnie opakowanie musiało być śmiertelne i żywe, w przeciwnym razie Firetide już dawno zgniótłby Dirithowi nogi, żeby ten nie miał ochoty próbować ucieczki. Albo zdusiłby go całego. Z drugiej strony, teraz nie można było zabrać Dirithowi opalu. Wtedy już nie byłby smokowi do niczego potrzebny. Pechowo również że Kiti i Anarion nie mieli niczego, czym mogliby zastraszyć smoka lub się targować. Smok ignorował ich i w każdej chwili mógł ich na dobre rozdusić na podłodze. Arogancja Firetide doprowadziła do tego, że nie zwracał nawet uwagi na wilczycę i elfa, choć w końcu przecież musiał zauważyć, że wilczyca pobiegła pomóc elfowi i najpewniej go . Chaos doskonale wiedział że będzie miał zabawę, kiedy wpakuje smoka w miejsce gdzie spotkali się kleryk, elf Almanach i drowi skrytobójca. Było to zabawne, owszem, gratulacje, Mistress. Wspominając słowa Anariona, mimo wszystko wątpiła by to Mistress stworzyła z Firetide demona. Być może ta kamienna figurka, podejrzany demon, który wcześniej ich zaczepiał, miał z tym coś wspólnego. To w końcu on doprowadził do tego że Dirith miał teraz czarny opal. To on ich okłamał, okłamał, okłamał! Pamiętając że demony mogą dowolnie zmieniać wygląd, być może ta figurka którą spotkali wtedy, może to był też Firetide!!! Aby rozsupłać tę zabawną sytuację trzeba było rozgryźć dlaczego Firetide zdecydował się na atak właśnie teraz.
„Czy próbował już wcześniej!? Być może próbował, ale Anarion wybił tych, którzy przyszli tu wcześniej. Zanim dotarli do tej groty. Anarion był jednak zdziwiony że Dirith ma czarny opal ze sobą, czy to znaczy że poprzedni go nie mieli!? To by oznaczało że Chaos faktycznie wybrał Diritha, dając go jemu. Chaos wiedział, że Dirith dotrze dalej niż tamci! Może to przypadek, może Dirith się po prostu nawinął w dobrym miejscu i czasie?.”

Póki co czas się kończył. Kiti postanowiła grać na zwłokę dopóki Astral Break nie zadziała i dać Anarionowi szansę na kolejny atak. Przywołała swoją tarczę i trzymając ją przed sobą na wypadek gdyby Firetide znów się wkurzył, pobiegła w kierunku smoka, w przeciwnym kierunku niż Anarion, żeby smok nie zdmuchnął ich oboje z jednym razem. Dirith też musiał się dowiedzieć!
- Dirith! – zawołała. – Ten, kto użyje Źródła, zbudzi Timewalkera i zostanie jego bounderem!!! – zawołała, informując Diritha o tym, co zdążył jej przekazać Anarion. – Jego dusza zostanie związana z duszą Timewalkera!!!
Tak jak sądziła, Firetide był bardzo niezadowolony z tego, że ktokolwiek o tym wiedział i głośno o tym wykrzykiwał. Smok natychmiast obrócił łeb z wściekłym rykiem i zionął ogniem prosto w kierunku wilczycy. Kiti przeżyła bez szwanku, ukryta za magiczną barierą i aurą tarczy Ranaanthy, rzeka ognia rozlała się po bokach tarczy i górą.

- Kiedy zostanie bounderem Timewalkera, Timewalker zbudzi się i jego dusza będzie uwięziona w tym planie materialnym! – krzyczała zza tarczy Kiti. – Timewalker nie będzie mógł umrzeć, jedynie śmierć jego boundera zgładzi jego materialną powłokę!!! Albo też... Timewalkera może zabić tylko jego bounder, który go zbudzi!!!
Smok dostał szału od samego słuchania tych słów. Widać że miał wielkie plany i nie podobało mu się, ze ktoś o nich wie. Uderzenie ogona już prawie huknęło o ziemię, kiedy nagle smoka oplotła lśniąca sieć magicznych lin, która szarpnęła nim i przygniotła ogromnego gada do ziemi. Smok z rykiem zdumienia zwalił się na ziemię. Liny utrzymały go jednak tylko przez kilkanaście sekund, Firetide z wściekłym wyciem spiął się, rozłożył skrzydła i rozerwał czar, wstając ociężale.
- Ten kto zbudzi Timewalkera musi umrzeć!!! – krzyknął zaciekle Anarion, pakując strzałę w źrenicę smoczego ślepia, które obróciło się ku niemu.
Smok ryknął i potrząsnął głową, wyszarpując strzałę łapą. Drugą nadal trzymał Diritha.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline