Marduk wodził rozmarzonym wzrokiem za jastrzębiem wykonującym coraz to nowe powietrzne ewolucje. Ptak przekazywał swemu panu uczucie szczęścia, spełnienia i wolności. To w połączeniu z pięknymi krajobrazami i dobiegającą gdzieś z tyłu muzyką sprawiało, że Mardukowi również udzielały się te uczucia. Nie poświęcał zbyt wielu rozmyślań osobom z którymi przyszło mu dzielić kubryk. Wyglądali mu na kompetentnych, to najważniejsze. Częściej już był myślami przy wyzwaniach jakie postawi przed nim przyszłość. Dla lepszego treningu powtarzał w myślach magiczne formuły w smoczym - jednym z sześciu języków jakie znał. Czas ten wykorzystał także na krótką modlitwę do Azutha.
Dalsze rozmyślania i mentalne treningi przerwało nawoływanie kuka na posiłek. Marduk nie palił się specjalnie do pójścia do mesy pełnej niedomytych marynarzy, ale była to jedyna możliwość zaspokojenia głodu. Przywołał swojego jastrzębia i głaszcząc ptaka powiedział: - Wybacz Szponie, muszę iść się posilić. Poczekaj tu na mnie. Możesz przysiąść na którejś rei, to nie potrwa długo. Jak tylko skończę przyjdę po ciebie.
Ptak posłusznie wzbił się w powietrze i wylądował na najniższej rei głównego masztu. Elf pomachał mu na pożegnanie na co ptak odpowiedział głośnym -gik...gik...gik!
Wszedł do mesy jako jeden z ostatnich. Na szczęście wolnych miejsc nie brakowało. Zastanowiły go wolne miejsca przy kapitańskim stole. Nie był pewny, czy może z nich skorzystać. Wolał jeść z kapitanem i Lathidrillem niż z prostakami z załogi. Po chwili wahania przysiadł się do kapitańskiego stołu. - Smacznego wszystkim. Co dobrego przygotował kuk? - Powiódł wzrokiem za krasnoludzkim kucharzem.
Czekając na swoją porcję uzmysłowił sobie, że siedzenie przy kapitańskim stole może mieć jeszcze jedną zaletę. Może kapitan się wygada co do celu podróży i tego jak długo potrwa rejs. |