Gangster, ze sztuczną życzliwością, poklepał niedoszłego mordercę po policzku.
-
Dobrze się spisałeś czarnuchu. W pewnych okolicznościach może darowałbym ci życie ale musisz zrozumieć jedno. Przez ostatnie dwie godziny nikogo nie zabiłem i powoli wychodzę z wprawy. Życie mafioza nie jest łatwe, ludzie muszą się ciebie bać bo marnie skończysz, na przykład jak taki marny cwel jak ty. Pamiętaj, nigdy nie przebaczaj, zostaw ten przywilej Stwórcy i klechom w kościele. Ah... byłbym zapomniał, pozdrów ode mnie Luce Brasi. Shawn odsunął się od czarnego na kilka kroków. Nieśpiesznie, jakby delektując się chwilą, wyjął cygaro zza klapy marynarki. Odgryzł końcówkę i odpalił wyśmienity kubański towar srebrną zapalniczką Zippo. Uśmiechając się szeroko, ukazując swoje kły w pełnej okazałości, lekko skinął głową w kierunku
Ralpha.
Goryl wyprowadził potężne kopnięcie w brzuch więźnia który wydał z siebie ostatni krzyk przerażenia i wpadł z głośnym pluskiem w mętne odmęty bajora. Mafioso przez kilka minut stał na pomoście i wpatrywał się w bąbelki powietrza powoli niknące na tafli jeziora. W międzyczasie
Ralph włączył mały odbiornik radiowy i nastawił na włoską arię operową. Stonowane dźwięki klasycznej muzyki nadały tejże chwili dodatkowy, energetyzujący wydźwięk.
Shawn zakręcił się gwałtownie na pięcie i wykonał krótki, niemalże kabaretowy taniec, stepując na deskach pomostu. Przedstawienie zwieńczyło wrzucenie peta po cygarze w toń bajorka.
-
I pozamiatane! - rzucił do ochroniarza -
Do tej pory ludzie Vincenta na pewno sprowadzili nam nowy, czysty wóz więc nie ma czasu do stracenia. Wracamy do kamienicy żeby dopilnować interesu. - po chwili dodał -
Nic tak nie poprawia nastroju jak taniec i finezyjne morderstwo w świetle księżyca. Może kiedyś to zrozumiesz Ralph...
Na gangsterów czekał piękny, opływowy, stylowy do bólu czarny cadillac.
-
Chłopcy nieźle się sprawili, co Ralph? - Shawn otworzył drzwi wozu i zajrzał do środka. -
Elegancja... - zagwizdał z uznaniem i wsiadł do wyłożonego skórzaną tapicerką wnętrza.
Wóz ruszył gwałtownie wzbijając tumany kurzu. Po drodze zajechali do ulubionego sklepu
Shawna z ekskluzywną odzieżą. Gangster wybrał sobie idealnie dopasowany, czarny gajer w srebrne, pionowe paski. Do tego czarna koszula i srebrny krawat. Kompozycję dopełnił nieodzowny czarny kapelusz. Po zakupach udali się w dalszą drogę. W międzyczasie
Shawn zdążył się gładko ogolić i wykonać kilka telefonów m.in. do swojego prawnika. Wszystkie formalności związane z napadem miały być zatuszowane i zapięte na ostatni guzik. Rozgłos nie był im potrzebny. Łapówki miały być wręczone w odpowiednie ręce, wszystko tak jak lubił.
Po trzech godzinach byli już pod kamienicą. Mafioso kazał gorylowi zaczekać w wozie a sam wyszedł na zewnątrz przyjrzeć się z bliska swojej nieszczęsnej nieruchumości.