Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2007, 13:19   #51
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Pytam bo to dziwne, nigdy tego nie zrozumiem. A przy materializmie tego Ventru to ja radze zamykać drzwi. Może uznać że kradzież ci tego komputera wyjdzie taniej niż kupno nowego na przykład... ewentualnie otworzy w kamienicy burdel dla nekrofili w czasie dnia. Po takich typach spod ciemnej gwiazdy wszystkiego można się spodziewać dla kilku centów. - Marcjan musiał bardzo nie lubił Ventru.

Cholera, ubrania mam pewnie podziurawione w większości. Trzeba będzie nowe skombinować. Uważaj, możesz mnie jutro nie poznać - Marcjan uśmiechnął się znowu odwracając głowę do Bruja.

-O ile ten płaz uzna za stosowne dalej trzymać się umowy na temat wspólnego schronienia.
 
Ratkin jest offline  
Stary 06-02-2007, 14:05   #52
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany
Shawn oparł się o limuzynę i beznamiętnie obserwował odjeżdżającą parkę. Wyciągnął telefon komórkowy zza klapy marynarki i szybko wystukał jakiś numer. Przyłożył aparat do ucha i rozpoczął rozmowę ściszonym głosem.

- Tony? Tu Shawn. Mam problem który musisz niezwłocznie rozwiązać. Dowiedz się kto jest właścicielem klubu 'Kocie Oko' czy cokolwiek to jest. Czy ma zamiar to sprzedać, ile kosztuje... Klub ma być zamknięty i przeznaczony do rozbiórki, najszybciej jak tylko się da. Ewentualnych bywalców wyrzucić na ulicę. Jeśli nie da rady tego kupić, to może mały ładunek wybuchowy załatwi sprawę? Jasne? Też tak myślę...

Po zakończeniu rozmowy wsiadł do Maybacha. Wydał szoferowi kilka poleceń i auto z piskiem opon ruszyło w kierunku dobrze znanego mafiosowi miejsca, wypożyczalni kajaków jego przyjaciela Vincenta.

Po około półtorej godziny auto dotarło do baraku, położonego nad pięknym, aczkolwiek trochę zanieczyszczonym jeziorem. Interes nie szedł zbyt dobrze więc właściciel zainwestował w betoniarkę i sprzedawał mafii usługi z zakresu produkcji ultratrwałego obuwia.

Vincent wyszedł przyjacielowi na powitanie, razem z dwoma pracującymi w wypożyczalni dryblasami. Po krótkiej wymianie poglądów i zapewnień o dyskrecji przywlekli na pobliskie molo schwytanego, ciągle nieprzytomnego zamachowca. W mgnieniu oka stopy denata zostały zalane, uprzednio przygotowanym szybko-wiążącym betonem (także w wodzie). Po załatwieniu wszelkich formalności i upewnieniu się co do jakości betonu, usługodawcy wrócili się do baraku. Jeden dryblas na wszelki wypadek stanął na czatach.

Na pomoście został tylko zamachowiec, Shawn i bawiący się kastetem Ralph.

- Ocuć go jakoś. Wodą albo wal po mordzie.

Ralph nie czekając na dalsze instrukcje przywrócił delikwenta do świadomości, wyćwiczonym przez lata, cucącym uderzeniem w szczękę. Shawn w międzyczasie nałożył czarne, skórzane rękawiczki.

- Ah, doskonale! Widzę ,że już doszedłeś do siebie. Podróż nie była zbyt uciążliwa? Mam nadzieję ,że jesteś dzisiaj w wyjątkowo rozmownym nastroju bo w przeciwnym wypadku czeka Cię randka z rybkami, czy co tam pływa w tym zasyfionym bajorze. Być może zdążysz poznać swoich poprzedników którzy byli wyjątkowo oporni w składaniu zeznań.

Lekko skinął głową co było znakiem dla Ralpha. Goryl zręcznie strzelił więźnia po pysku, nie łamiąc kości, jeszcze nie...

- Zadam kilka prostych pytań, masz szansę popisać się elokwencją. Im więcej wartościowych informacji nam udzielisz, tym lepiej dla ciebie. Słuchaj uważnie. Kto cię przysłał? Mieliście nas odwieść od dokonania zakupu tym nieudolnym zamachem?
 
Cep jest offline  
Stary 07-02-2007, 02:36   #53
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Mimo późnej pory pod "Kocim okiem" było gwarno. Był to spory klub urządzony w dawnym magazynie. Na zewnątrz jego wygląd nie zmienił się jednak wcale. Obskurny budynek wyglądałby zapewne na opuszczony, gdyby nie bijace przez okratowane okna czerwone światła.
Odpadający tynk i surowy wygląd klasowały "Kocie oko" naprawdę wysoko na liście największych miejskich spelun. No ale nie ma się chyba co dziwić, właścicielem klubu był najbardziej wpływowy Brujah w mieście Tyler - matka Shivy. Tu też zbierały się dzieci klanu Buntowników, co czyniło miejsce jeszcze mroczniejszym i hardcorowym.

Marcjan zaparkował pośród innych motocykli. Przed budynkiem sporo było młodych gniewnych w skórach i lateksach. Teraz było widać, że ciuchy Shivy na gruncie jej środowiska nie były wcale takie wyzywające. Można by wręcz "posądzić" ją o pewien styl, bowiem w przeciwieństwie do wielu klubowiczów jej sposób ubierania nie był ordynarny.
Młoda wampirzyca lekko zeskoczyła z siedzenia. Uśmiechnęła się słodko do Marcjana, a jej wyraz twarzy przywodził na myśł nastolatkę, która po raz pierwszy odważyła się wyjechać za miasto z chłopakiem.
- Dzięki za podwiezienie. No i do jutra. Jak przyjedziesz po prostu zapytaj kogoś o Shivę, tu mnie zna chyba każdy.
To powiedziawszy lekkim krokiem skierowała się do środka budynku. Obejrzała się dopiero w drzwiach. Pomachała radośnie Gangrelowi po czym weszła do środka.
W duchu zachichotała.
"Marcjan pewnie spodziewał się po mnie jakiegoś namiętnego pocałunku albo innych niemoralnych propozycji. Dobrze mu zrobi małe rozczarowanie. Będzie miał znów powód żeby zgłębiać swoją fascynującą osobowość. "
Wampirzyca weszła do sali gdzie panował rozproszony czerwonym światłem półmrok. Właśnie leciał jakiś wolny bluesowy kawałek, kilka parek bujało się na środku, zaś po kątach na krwistoczerwonych sofach rozlokowało się stałe towarzystwo. Gdy Shiva zmierzała w kierunku schodów zewsząd niemal posypały się powitania, pytania, a nawet propozycje. Wampirzyca odpowiadała jakby odruchowo półżartem-półserio, sypiąc pikantnymi tekstami. Jej wzrok wypatrywał jednak konkretnych osób, wszak nie miała dziś ochoty na zabawy w stylu upojenie a potem obiad. Tylko dwóch mężczyzn nadawało sie do tego celu. Shiva czasami zastanawiała się co o niej myślą: Czy uważają ją za prawdziwego wampira, czy kolejną poświrowaną "gotkę"? Nie miała jednak ochoty pytać wprost najważniejsze wszak, że przy nich nie musiała kryć swojego pragnienia krwi.
W końcu Shiva wypatrzyła jednego z poszukiwanych. Mike właśnie siedział najarany na kanapie, a jakaś szczurowata blondynka robiła mu loda.
"No tak, cały on. Gdy mnie nie ma, robi za wielkiego domitora. "
Wampirzyca podeszła zdecydowanym krokiem do parki. Bez wstępów ani ostrzeżeń chwyciła dziewczynę za włosy i odciągnęła na bok. Ta zapiszczała, jednak gdy zobaczyła z kim ma do czynienia, odczołgała sie usłużnie, nawet nie protestując. Mike tylko podniósł głowę. Kiedy zobaczył kto przed nim stoi, uśmiechnął sie szeroko.
- Myślałem piękna, że dziś nie wrócisz, więc postanowiłem się zabawić. Nie gniewasz się, prawda?"
Shiva nie miała ochoty nie tylko bawić się w wyjaśnienia, ale też słuchać ich od swego "obiadu".
- Na górę. - powiedziała tylko i odwróciła sie w kierunku schodów, które prowadziły do "vipowskiej" częsci klubu, a konkretnie korytarza z kilkoma mieszkankami należącymi do dzieci Tylera.
Wampirzyca otworzyła drzwi jednego z nich. Za chwilę też przywlókł sie Mike, zamykając za sobą drzwi na zamek. Bez żadnych wstępów Shiva wpiła sie w jego szyję. Poczuła jak ciepło wypełnia jej ciało. Czuła prawdziwą rozkosz! Cały dzień tęskniła za tym uczuciem i nareszcie mogła osiągnąć swoje spełnienie. Gdyby tylko nie musiała sie kontrolować...
Z westchnieniem oderwała sie jednak od Mike'a, gdy poczuła że jego ciało wiotczeje, a on sam traci przytomność. Niemal czule ułożyła mężczyznę na łóżku, po czym ułożyła obok niego. Odruchowo włączyła laptopa i zaczęła przeglądać pocztę. Jej myśli błądziły jednak wokół kamienicy. Była szalenie ciekawa powodów, dla których ich ostrzelano i złościł ją fakt, że Shawn prawdopodobnie już je zna. Jej duma nie pozwalała jednakże zadzwonić do Ventrue i spytać - szczególnie po tym co mu zrobiła. Musiała zatem czekać...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-02-2007, 23:11   #54
Maczek
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
[center:4c22d404c5][/center:4c22d404c5]

Noc dopiero się zaczynała. Wampirzyca w klubie czuła się już trochę lepiej. Był to praktyczni jej klub. Wszyscy się tu jej słuchali i to ona podejmowała ważne decyzje. Czasem konsultowała je ze swoim stwórcą. Jednak ostatnio robiła to coraz rzadziej. Gdy tak leżała koło nieprzytomnego mężczyzny. Jej myśli podążały w różnych kierunkach. Nie mogła się za bardzo skupić na czymś przez dłuższą chwilę. To zaczynało ją mocno denerwować. Kamienica, strzelanina, pogoń, jazda na motorze, przenikliwy, nieprzyjemny wiatr. Nawet teraz mimo wypitej krwi na chwilę zrobiło jej się zimno. Klub. Coś mało ludzi dzisiaj. Niedługo koncert. Musi znów namówić "Baby chours" na występ. Ten wampirzy zespół wymiata. Chyba gdzieś na dole mignął perkusista. Masa wiadomości na laptopie. Mało ważne. Kupa nie przeczytanych notatek. Męczące. Masa ludzi na dole i rozwrzeszczany tłum ludzi takich jakim ona była kiedyś. Szał który powoli ją ogarniał z każdą kroplą krwi człowieka która z każdą kolejną sekundą mieszała sie z jej własną. Podniecenie rosło.

[center:4c22d404c5]* * *[/center:4c22d404c5]

Marcjan zbliżał się do zoo. Już z oddali widział ten dobrze oświetlony teren. Jest ono położone nieco na uboczu. Jednak dojazd jest bardzo dobry. Mimo późnej pory główna brama jest otwarta. Zresztą ona nigdy nie jest zamykana. Właśnie wjeżdżasz na teren Doyle Finchera. Tu tak obowiązują już jego prawa. A są tylko dwa. Nie ranisz bez jego pozwolenia i obecności żadnego zwierzęcia i nie stosujesz przemocy wobec nikogo. Jest to teren neutralny, który jest akceptowany nawet przez samego księcia. Naruszenie tych zasad ściąga gniew właściciela i opiekuna Zoo ale głównie Inyangi i Księcia miasta. Obecnie panuje tu spokój. Większość zwierząt śpi i gdzieś się pochowała. Nie słychać nic podejrzanego. Znalezienie Fincha na tak wielkim obszarze zajęło trochę czasu. W końcu znalazł sie ktoś kto wiedział gdzie on teraz jest.
Przed jednym z niskich i trochę obskurnych budynków rozmawiał z jakimś człowiekiem. Ubrany był jak rzeźnik. Mocno poplamiony krwią fartuch. Dłonie ociekające krwią, włosy czerwone i posklejane. Rozmówca jakby tego nie zauważał. Cos chyba tłumaczył Doylowi mocno przy tym gestykulując. Zakreślał właśnie wielki łuk rękoma gdy zobaczył nadchodzącego Marcjana. Wskazał w jago stronę. Coś powiedział i poszedł. Dało się jeszcze słyszeć

- ... Znajdziemy kogoś innego. Niech ci będzie. Idę posprzątać.

Doyle stał niewzruszony. Spokojnie, lekko nawet uśmiechnięty czekał aż gość podejdzie. Doyle był bardzo postawny. Miał trochę nietypową jak na człowieka budowę. Nieco zbyt mocno rozbudowane ramiona i klatka piersiowa tworzyły cos na kształt karykatury kulturysty. Lewa część jego twarzy jest całkowicie zmiażdżona. Z ledwością może korzystać z jednego oka. Rany wciąż są świeże i można odnieść wrażenie że są tam ślady krwi. Ciężko się przyzwyczaić do tego widoku, jednak stał się on wizytówką tego wampira.

- Co cię sprowadza. Bracie?

Jego twarz potwornie się wykrzywiła. Zdaje się że się uśmiechnął. Przy jego nogach, z kapiącej z rąk krwi utworzyła się już całkiem spora plama, na brukowanym chodniku.

[center:4c22d404c5]* * *[/center:4c22d404c5]

Piękna noc. Wiaterek wieje. Zapachy miasta. Radosne dźwięki klaksonów i sygnałów. Żyjące miasto, które nigdy nie zasypia. Piękne, majestatyczne, wyniosłe, szczególnie z tego miejsca skąd je teraz oglądacie. Z nabrzeża jakieś bezimiennej rzeczki. I nikt nie ma pojęcia jak tu dotrzeć i co najważniejsze, że cokolwiek poza znakami "teren niebezpieczny" może tu się znajdować. Malutka niepotrzebna już betoniarka, najnowszy zakup właściciela wędruje właśnie do sypiącego się niewielkiego budyneczku. Wszystko już przygotowane. Stoliczek rozłożony, wygodne krzesełka i jeden milutki fotelik już są na miejscach. Nawet ktoś pokusił się o nastrojową muzyczkę. Teraz można wygodnie i spokojnie porozmawiać z gościem o tym czy buty są dobrze dopasowane. Oczywiście zaczęło się tak jak zwykle

- Nic wam nie powiem. Już jesteście martwi. Białasy zasrane. Nie macie jaj...

Gdy gość przekonał się, że i on się jaj powoli się pozbywa, jak to również możną by się spodziewać dyskretnie zmienił temat rozmowy.

- Aaaaaa! Kurwa!!! Czego ode mnie chcecie, jestem tylko kierowcą... Ja nic nie wiem!

Gdy po jakimś czasie sam bez przymuszonej woli doszedł do wniosku że się pomylił. Rozmowa stała się już bardziej treściwa. Okazało się że kamienica a raczej muzeum było pośrednim magazynem w handlu narkotykami. Zwozili tam część towary i stamtąd rozdawali hurtownikom. Czasem jakiś nadziany detalista też się trafiał. Czarnuch cos tam przebąkiwał o mafii, zjednoczonych gangach czarnych, że to oni teraz, żądzą. Że go pomszczą. I że szefowi się na pewno nie spodoba że stracili tak ważny punkt przez głupotę, bo ktoś zwyczajnie nie przypilnował spraw i na pewno nie dlatego że sobie przyćpał i teraz 2,5mln dolców w towarze schowane jest w środku budynków. Niestety żałuje ale nie wie dokładnie gdzie, na pewno nie w samej kamienicy. Wie też że wszystkimi gangami przewodzi jeden człowiek, ale nie ma pojęcia jak się nazywa. Gość podał też odpowiednie adresy i imiona jakie trzeba było.
Po tej rozmowie i niejednym wnikliwym spojrzeniu i upewnieniu sie o prawdomówności przesłuchiwanego, nic więcej nie da się już z niego wyciągnąć.
 
 
Stary 08-02-2007, 20:01   #55
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Shiva jeszcze chwilę leżała patrząc na osłabionego mężczyznę. Zastanawiała się kim on dla niej jest. Nie potrafiła spojrzeć na niego jako na jednostkę - tak jak widziała chociażby inne wampiry... I tu nie chodziło o względy sympatii, trudno wszak o czymś takim mówić między nią a Shawnem. Mimo to postrzegała Ventrue jako indywiduum, a tego oddanego jej faceta nie... To dziwne. Tak jakby ludzie coraz bardziej się od niej oddalali. A może ona od nich?
Wampirzyca dotknęła opuszkami palców ust Mike'a. Jego wargi były takie ciepłe, czerwone od krwi, czuć było życiodajny płyn pulsujący w maleńkich naczyniach. Shiva bezwiednie oblizała się. Na chwilę zamknęła oczy wsłuchując sie w dochodzącą z dołu muzkę.
To był jej świat i zarówno ten człowiek, jak i tamci na dole byli jego częściami. Nie potrzebowała ich jednak z osobna, nie dostrzegała gdy kogoś zabrakło. Widziała tylko masę pulsujących krwią ciał, które emanowały życiem... Tak, emanowały życiem dla niej!
Shiva zerwała się z łóżka i zdecydowanym krokiem podeszła do stojaka, na którym wisiały jej ubrania. Czerń i czerwień przeplatały sie tu ze sobą. Mrok i krew!
Wampirzyca zmrużyła oczy. Tak, to był jej świat, to on napędzał jej życie. Dudnienie z dołu było pulsem jej martwego serca... istotą życia! Chciała poczuć to życie, chciała uciec śmierci, która zawsze dopadała ją, gdy zostawała sama z myślami. To między innymi dlatego pragnęła zamieszkać w starej kamienicy. Nie chciała być sama, ale też nie chciała się ukrywać. Była drapieżnikiem - wiedziała o tym, ale była z tego dumna.
Kobieta pospiesznie przerzuciła kilka ubrań, po czym wybrała czerwoną sukienkę sięgającą do połowy uda, której głęboki dekolt podkreślał jeszcze wysoki, koronkowy kołnierz rodem z filmów o hrabim Drakuli. Shiva zerknęła w lustro, nałożyła na karminowe usta jeszcze więcej pomadki, dzięki czemu jej uśmiech wyglądał zmysłowo i drapieżnie. Do tego jeszcze wysokie czarne buty i była gotowa. Obdarzyła swoje odbicie w lustrze pewnym siebie spojrzeniem, po czym wolnym krokiem wyszła z pokoju.
"Czas by Królowa dała show!"
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 08-02-2007, 22:16   #56
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany


Gangster, ze sztuczną życzliwością, poklepał niedoszłego mordercę po policzku.

- Dobrze się spisałeś czarnuchu. W pewnych okolicznościach może darowałbym ci życie ale musisz zrozumieć jedno. Przez ostatnie dwie godziny nikogo nie zabiłem i powoli wychodzę z wprawy. Życie mafioza nie jest łatwe, ludzie muszą się ciebie bać bo marnie skończysz, na przykład jak taki marny cwel jak ty. Pamiętaj, nigdy nie przebaczaj, zostaw ten przywilej Stwórcy i klechom w kościele. Ah... byłbym zapomniał, pozdrów ode mnie Luce Brasi.

Shawn odsunął się od czarnego na kilka kroków. Nieśpiesznie, jakby delektując się chwilą, wyjął cygaro zza klapy marynarki. Odgryzł końcówkę i odpalił wyśmienity kubański towar srebrną zapalniczką Zippo. Uśmiechając się szeroko, ukazując swoje kły w pełnej okazałości, lekko skinął głową w kierunku Ralpha.

Goryl wyprowadził potężne kopnięcie w brzuch więźnia który wydał z siebie ostatni krzyk przerażenia i wpadł z głośnym pluskiem w mętne odmęty bajora. Mafioso przez kilka minut stał na pomoście i wpatrywał się w bąbelki powietrza powoli niknące na tafli jeziora. W międzyczasie Ralph włączył mały odbiornik radiowy i nastawił na włoską arię operową. Stonowane dźwięki klasycznej muzyki nadały tejże chwili dodatkowy, energetyzujący wydźwięk. Shawn zakręcił się gwałtownie na pięcie i wykonał krótki, niemalże kabaretowy taniec, stepując na deskach pomostu. Przedstawienie zwieńczyło wrzucenie peta po cygarze w toń bajorka.

- I pozamiatane! - rzucił do ochroniarza - Do tej pory ludzie Vincenta na pewno sprowadzili nam nowy, czysty wóz więc nie ma czasu do stracenia. Wracamy do kamienicy żeby dopilnować interesu. - po chwili dodał - Nic tak nie poprawia nastroju jak taniec i finezyjne morderstwo w świetle księżyca. Może kiedyś to zrozumiesz Ralph...

Na gangsterów czekał piękny, opływowy, stylowy do bólu czarny cadillac.



- Chłopcy nieźle się sprawili, co Ralph? - Shawn otworzył drzwi wozu i zajrzał do środka. - Elegancja... - zagwizdał z uznaniem i wsiadł do wyłożonego skórzaną tapicerką wnętrza.

Wóz ruszył gwałtownie wzbijając tumany kurzu. Po drodze zajechali do ulubionego sklepu Shawna z ekskluzywną odzieżą. Gangster wybrał sobie idealnie dopasowany, czarny gajer w srebrne, pionowe paski. Do tego czarna koszula i srebrny krawat. Kompozycję dopełnił nieodzowny czarny kapelusz. Po zakupach udali się w dalszą drogę. W międzyczasie Shawn zdążył się gładko ogolić i wykonać kilka telefonów m.in. do swojego prawnika. Wszystkie formalności związane z napadem miały być zatuszowane i zapięte na ostatni guzik. Rozgłos nie był im potrzebny. Łapówki miały być wręczone w odpowiednie ręce, wszystko tak jak lubił.

Po trzech godzinach byli już pod kamienicą. Mafioso kazał gorylowi zaczekać w wozie a sam wyszedł na zewnątrz przyjrzeć się z bliska swojej nieszczęsnej nieruchumości.
 
Cep jest offline  
Stary 09-02-2007, 23:44   #57
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu


Uważaj Doil bo nie będę się powtarzał, a to kiedy sie przyznaje do błędu nie zdarza się często. - Marcjan uśmiechnął się nieznacznie jednak z nietypową jak dla niego szczerością jaką pozostawiał dla przyjaciół.

Co, z chatką-kopulatką wam nie wyszło? - Doil puścił do niego oko, co wyglądało trzeba przyznać dosyć obrzydliwie.

-Tak, burdel to tam niewątpliwie będzie. Nasz ulubiony młody Ventru gotów tam rozkręcić interes tego typu. Co prawda chyba zniechęcił do siebie jeszcze bardziej niż mnie niedoszłą główną atrakcję tego wątpliwej jakości przybytku ale boje się że jego ego nie pozwoli mu żeby to stało się jakąś przeszkodą...

-Tak, brzydale już śpiewają że wam hacjendę ostrzelali tak jak mówiłeś. No ale tylko tyle na razie więc nic ciekawego ci mój drogi nie powiem, a szkoda mógłbym cię trochę podręczyć jakimś haczykiem hehe.

-Dobra, nie żebym był głodny ale chodźmy coś przekąsić. Potrzebuje zregenerować tą cholerną dziurę w policzku.

-Prawie jej nie widać, ot draśnięcie.... szkoda...

-Może nie widać ale ja wiem że ona tam jest... Dobra, czym mnie dziś ugościsz?

-I co, spać już chcesz potem? Czy zdrowaśki chcesz odmawiać do rana? Chłopie, rozerwałbyś się trochę...

-Wrodzona złośliwość chyba podsuwa mi pomysł jak spędzić resztę nocy...
 
Ratkin jest offline  
Stary 10-02-2007, 23:01   #58
Maczek
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
[center:0aca699471][/center:0aca699471]

Impreza się już rozkręciła, ludzie szaleją na parkiecie porwani rytmem muzyki. Dzisiaj daje popis nowy DJ. Mało znany ale świetnie zapowiadający sie dzieciak. Tłok jest jak co dzień. Zresztą nie ma co się dziwić, przecież to jeden z lepszych klubów w tym mieście. Wyżej stoją tylko Blue Velvet i Succubus club. Niewiadomo, kto jest właścicielem pierwszego kubu, drugi natomiast należy do Brennona Thornhila. Starszego klanu Ventrue. Nocne imprezy ludzi przeważnie składają się z wędrówki po tych właśnie barach. Shiwa schodząc na dół przyglądała się z zaciekawieniem, zebranym. Nagle wpadła jej w oko kobieta. Nie miało znaczenia zupełnie jak wygląda. Liczyło sie tylko to jak się porusza. Miało się wrażenie, że na parkiecie znajduje się tylko ona. Każdy jej ruch był doskonały. Na jej twarzy gościł grymas niewinności połączony z rozbawieniem. Z tak wielką energią i zapamiętanie oddawała się tańcu, że zupełnie nie zwracała uwagi na mężczyzn, którzy otoczyli ją kołem, jednak jak na razie żaden nie miał odwagi podejść i przerwać lub choćby zakłócić to przedstawienie. Robiło się coraz bardziej gorąco.
Schiva szybko rozpoznała kobietę. To Sophia Ayes z klanu Torreador. Stała bywalczyni przyjęć wydawanych przez Primogena z jej klanu - Annabelle Treabelle. Co ona tu robi? Nagle przy barze dostrzegła kolejnego wampira. Młody francuzik z klanu Brujah. Marc Levesque. Siedział i przyglądał się występowi. Miał dość słaby widok, więc ciągle się przekręcał aby dostrzec jak najwięcej. Nawet z pewnej odległości widać było wyraźne rozbawienie na jego młodziutkiej twarzy. Shiva znała go raczej mało. Rzadko się gdzieś pojawiał. Wiadomo było, że ma jakieś zatargi z Baltazarem, który jest swego rodzaju szeryfem w mieście. Przynajmniej tak każe do siebie mówić.

[center:0aca699471]* * *[/center:0aca699471]

Noc była już późna. Policja zostawiła tylko jeden samochód, w którym smacznie spało dwóch ludzi. Nikomu najwyraźniej nie chciało się za bardzo zajmować tą sprawą. Bandyci najprawdopodobniej zostali już złapani. Zwyczajnie debile nie wyrobili się na zakręcie. Poza tym na co komu ta stara rudera. W mieście co chwila ktoś do kogoś strzela a tu nawet nikt nie zginął. Tylko jakiś wyszczekany dzieciak się pokaleczył jak przewrócił się na szkła. Sprawa jakich wiele.

Shawn stał przez moment przed kamienicą. Podziurawiony samochód nadal stał tam gdzie wcześniej. Na trawniku widać było masę śladów opon. Teren nawet nie został otoczony żółtą taśmą. W jednym z pomieszczeń na piętrze palio się światło, jednak nie było widać żadnego ruchu. Poza tym, gdyby nie to małe światełko, budynek byłby całkowicie pogrążony w ciemnościach. Dziury po kulach nadal szpecił całą ścianę. Jednak można by odnieść dziwne wrażenie jakby było ich mniej niż poprzednio. Wszystko wydawało się jakby zdarzyło się wiele lat temu. Gruz jakby porósł lekki mech, czy trawka. Na ścianie nie było żadnych nowych odprysków. Cały budynek robił przez to piorunujące wrażenie. Jak się przyjrzeć okazuje się, że to iluzja spowodowana tylko majestatem i aurą posiadłości. Znów dał o sobie znać mrożący krew w żyłach wiatr. Shawnem aż zatrzęsło. Poza tym było tu dziwnie spokojnie. Tą ciszę przerwał nagle dźwięk telefonu dobiegający z kieszeni marynarki. Odebrał. Rozmowa była krótka. Sprawa sama się zaczęła tuszować. Nikt nie zwrócił uwagi, że w furgonie nie było kierowcy. Nikt się nie zastanawiał dlaczego doszło do wypadku. Nawet specjalnie nie przesłuchiwano zatrzymanych. Sąsiedzi nic nie słyszeli. Wygląda też na to, że prasa się tym nie zainteresuje.
Znów ten wiatr...

[center:0aca699471]* * *[/center:0aca699471]

Pożywienia jest pod dostatkiem wszędzie wokoło. Marcjan z jakichś przedziwnych i niewyjaśnionych powodów jest jedynym wampirem, od którego Doyle nie żąda zapłaty. Może to i lepiej. Te zapłaty są jakieś dziwne. Np. przez najbliższy miesiąc nie pożywiaj się na kobietach, albo nigdy więcej nie tkniesz krwi psa. Jak on to w ogóle sprawdza czy ktoś się wywiązał z umowy czy nie. Chodzą słuchy o takich co sobie jaja robili z tego i łamali przysięgi. Ginęli bez sensu i nikt nie potrafił powiedzieć co się z nimi stało. Czasem znajdywano jakieś ślady. Np. psa z wypisanym imieniem zaginionego. Ile w tym wszystkim jest prawdy tego nikt nie wie. Doyle nie dementuje pogłosek, zresztą dla niego one są wygodne. Stara się zachować całą tą otoczkę grozy i tajemnicy.

Tak więc tym razem reakcja Doyla była łatwa do przewidzenia. Uśmiechnął się jak umiał najładniej do Marcjana.
- Wiesz gdzie go szukać.
Zrobił gest jakby chciał zaprezentować całe zoo. Wtedy jakby zauważył swoje ubrudzone ręce. Wytarł jest szybko w fartuch i wrócił do budyneczku.
 
 
Stary 11-02-2007, 14:26   #59
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany


Shawn wrócił się do zaparkowanej nieopodal limuzyny po ciepły, skórzany płaszcz. Okrycie nie tylko doskonale chroniło przed zimnem ale było specjalnie dostosowane do 'niebezpiecznego' trybu życia gangstera. Specjalna podszywka doskonale chroniła przed kulami, przynajmniej tymi małego kalibru. Shawn nie lubił kamizelek kuloodpornych, gajer przez nie źle leżał i psuł, tak ważną dla Ventrue, siłę prezencji.

- Rozejrzę się tutaj a ty przywieź mi jakieś żarcie 'na wynos'. - uśmiechnął się paskudnie do Ralpha.
- Jasne Szefie, tak jak lubisz. - Goryl odpalił potężny silnik cadillaca i ruszył w sobie wiadomym kierunku.

Mafioso postanowił pobieżnie zwiedzić kamienicę i w międzyczasie zadecydować jak zagospodarować obiekt. Zależało mu na szybkim rozpoczęciu prac modernizacyjnych. Wszystko powinno chodzić jak w zegarku a taki pustostan niesamowicie go deprymował. W czasie spacerku, wątpliwej przyjemności, po zasyfionym podwórzu wybrał odpowiedni numer i przyłożył telefon do ucha. Po kilku minutach bezproduktywnego oczekiwania jego agent 'podniósł słuchawkę'.

- Mike? Kurwa, ile mam czekać aż ruszysz swoją tłustą dupę po telefon? Gówno mnie obchodzi ,że jest późno w nocy i masz panienkę. Płacę ci za całodobową dyspozycyjność! Nie prowokuj mnie więcej swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem, dla własnego dobra. Teraz przejdźmy do meritum sprawy. Jeszcze dzisiaj, z samego rana, masz wysłać na teren ostatnio zakupionej przeze mnie kamienicy ekipę budowlaną. Muszą uprzątnąć cały ten syf i doprowadzić kamienicę do stanu używalności. Jeśli znajdą coś podejrzanego masz mnie o tym niezwłocznie zawiadomić. Odpowiadasz za to głową!

Gangster przystanął pod ciężkimi, kunsztownie zdobionymi ornamentami drzwiami. Przynajmniej one były nienaruszone. Teraz to już zabytek, szkoda byłoby wymieniać. Drzwi były oczywiście otwarte, jeden z jego współlokatorów najwyraźniej wcześniej mieszkał w chlewie. Tego się mógł po nich spodziewać! Pchnął lekko potężne odrzwia i wszedł do środka.

Lekko nadżarte zębem czasu deski głośno skrzypiały pod butami gangstera gdy stopniowo badał rozkład pomieszczeń w kamienicy. Widok nie napawał optymizmem. Mafioso wrócił w myślach do minionego 'przesłuchania'. Informacje jakie wyciągnął od czarnucha były niepokojące. Sprawa na pewno miała drugie dno i była szeroko zakrojoną akcją. Tajemniczy boss 'zjednoczonych gangów czarnych' z pewnością nie odpuści tak łatwo. Znów trzeba było wykonać kilka telefonów do odpowiednich ludzi na odpowiednich stanowiskach. Tony dostanie dodatkowe obowiązki i wszystko będzie w porządku... Oprócz tego ,że będzie musiał mu więcej zapłacić.

- Wynikł kolejny problem. Wygląda na to ,że moja kamienica będzie teraz pod 'ostrzałem'. Czarnuchy zaczęły szykować coś większego i mogą być niebezpieczni. Wyślij kilki szpicli żeby zasięgnęli języka tam gdzie trzeba - podał mu odpowiednie, wyciągnięte od kierowcy furgonu nazwiska - Chce mieć tych cholernych asfaltów na oku. Od teraz, przez całą dobę okolicę mają patrolować na zmianę dwa wozy z naszymi ludźmi. Jeśli zauważą coś podejrzanego natychmiast mają interweniować! Nie mogę się narazić na kolejne straty jeśli jakiś pieprzony rezus postanowi zdemolować mój budynek. To tyle, do usłyszenia.

To wszystko zaczynało go powoli wkurwiać. Gdyby był człowiekiem nawet nie miałby czasu się odlać... Powinien zatrudnić sobie jakąś ładną, zgrabną, długonogą sekretarkę. Tylko był jeden problem, działalność przestępcza nie sprzyjała dużej ilości 'dobrze poinformowanych' współpracowników. Pewnie by go kiedyś sypnęła i musiałby ją spuścić w jakimś ścieku.

Po około dwóch godzinach przyjechał Ralph. Miał ze sobą duży worek na zwłoki który skutecznie blokował ruchy szamoczącej się wewnątrz osoby. Goryl, ze zdobyczą przerzuconą przez ramię, wszedł do środka.

- Nikt cię nie widział? Mam nadzieję ,że brałeś ze sprawdzonego źródła i nie była za droga.
- Nielegalna emigrantka, niedawno przyleciała z Europy. Nikt jej nie będzie szukał.
- Świetnie! - Shawn wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu. - Rozpakuj i zostaw nas samych. Ah... byłbym zapomniał, masz świece? W końcu to kolacja, ma być wystawna w miarę możliwości!

Ralph wyciągnął pakunek zza połów kurtki po czym postawił kilka świec na stole. Odpalił je i wyszedł.

Schwytaną kobietą okazała się młoda słowianka. Prawdopodobnie z Polski, w Chicago teraz ich pełno. Dziewczyna była niebrzydka, naga i przerażona. Silne więzy krępowały jej nogi i dłonie. Usta miała zaklejone taśmą. Shawn był lekko zakłopotany gdyż zwykł jadać ze srebrnych mis, w tych warunkach musiał wystarczyć rozwalający się stół.

- Plaster jest niepotrzebny. Nikt Cię tutaj nie usłyszy. Zaraz go zdejmę, wybacz. Pośpiesznie zerwał taśmę z ust kobiety po czym szybko zakrył je dłonią reagując na krzyk przemieszany z łkaniem - Nie płacz kochanie, to całkiem przyjemne, zobaczysz... Drugą dłonią sięgnął po uprzednio przygotowany nóż i naciął delikatnie krągły biust dziewczyny. Zaczął zlizywać cieknącą po skórze krew, spijając na zmianę z obu jej piersi. Następnie zaczął stopniowo schodzić niżej, pożądliwie posilając się vitae z każdego kawałka jej jędrnego ciała.
- Już dobrze, to niedługo się skończy! - pogładził dziewczynę delikatnie po policzku - Czas na główne danie... Błyskawicznie wbił kły w tętnice szyjną ofiary. Dziewczyna zaczęła się mocno szamotać więc przycisnął ją do stołu. Po kilku minutach było już po wszystkim. Białą, jedwabną chustką otarł usta z krwi po czym przywołał do siebie Ralpha.

Ochroniarz, nie zadając żadnych pytań, zapakował sztywne truchło do worka i wyszedł z kamienicy. Wrzucił ciało do bagażnika zaparkowanego na podwórzu cadillaca i usiadł za kierownicą. Auto ruszyło ku obrzeżom miasta.
 
Cep jest offline  
Stary 11-02-2007, 22:28   #60
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Shiva spojrzała pogardliwie na Torreadorkę, otrzymując w zamian podobne spojrzenie, w odpowiedzi na co tylko uśmiechnęła się lekceważaco. Bruja ruszyła do swojego stolika w kącie sali, do którego mieli prawo siadać tylko najbliżsi jej znajomi. Stolik ten okalał czarny, skórzany narożnik dobrej jakosci oraz pasujący do niego fotel, w którym nikt prócz Shivy nie miał po prostu prawa siedzieć.
Przy owym "vipowskim" stoliku znajodowały się trzy osoby- znajomi hakerzy. Byli to ludzie, z ktorymi wampirzyca znała sie zanim jeszcze została przeistoczona. Był to jednakże wirtualny kontakt, więc panowie nie mogli ocenić jak wielka zaszła w kobiecie zmiana. Znali oni Shivę taką, jaka byla teraz i... trzymali sie jej blisko, bo to właśnie ona umozliwiła im spotkania w "Kocim oku", gdzie nie musieli bać się "kontroli".
Wampirzyca usiadła zgrabnie w swym fotelu pławiąc sie licznymi spojrzeniami z sali, które natychmiast zwróciły sie w jej stronę i zdawały sie mówić "Przyszła królowa, teraz zabawa się zaczeła naprawdę" .
Shiva skinęła na ochroniarza, który zawsze stał w pobliżu jej stolika, pilnując, by nikt niepożadany tu nie usiadł. Kobieta szepnęła parę słów do ucha mężczyzny, wskazując przy tym palcem znajomego Brujaha - Marca. Goryl odszedł i po chwili wrócił z młodym Francuzem. Wampirzyca spojrzała zaciekawiona na swego "krewniaka" i ruchem dłoni wskazała mu miejsce na kanapie, niedaleko siebie.
Podczas gdy jej wzrok znów sledził poczynania Torreadorki na parkiecie, rzekła głośno do swego towarzysza:
- Cóż cię sprowadza do "Kociego Oka", co Marc? Pytam wprost, bo coś nie chcę mi się wierzyć, że tylko chęć zabawy cie tu przywiodła. Zbyt grzecznie wygladasz... i to mnie martwi.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172