Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2013, 10:18   #17
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 6:50 czasu lokalnego
Wtorek, 11 styczeń 2049
Houston George Bush Airport, Texas


Jeden z największych lotniczych portów w USA, usytuowany w jednym z największych miast tego kraju, był zatłoczony jak zawsze. Masy ludzi przelewały się z jednego miejsca na drugie, a samoloty lądowały i startowały z dwóch oddzielnych pasów startowych. Oni, wraz z podstawowymi informacjami, zdjęciami i całą resztą otrzymali także polecenie stawienia się przed ostatnim, 8 terminalem, jeszcze przed siódmą rano.
Timothy czekał tam na nich, wskazując na ławki. Przyjrzał się wszystkim i skinął im głową na przywitanie.
- Uznałem, ze możecie mieć problem z bronią i różnymi technicznymi nowinkami. Lecicie na małe Kolumbijskie lotnisko, na dodatek ichnimi liniami lotniczymi. Na dodatek bez specjalnych pozwoleń przewożenie pewnych rzeczy jest zabronione. Broń się w to wlicza.
Wskazał na różnej wielkości walizki z dziwacznymi oznaczeniami.
- Nadam ten bagaż jako specjalny. Tylko musicie jakoś przepakować do niego broń i wszystko, co może za bardzo spodobać się służbom kolumbijskim. Nie muszę dodawać, że robienie tego tutaj, na środku, jest słabym pomysłem. Chyba, że macie sprzęt odpowiednio... zakamuflowany.


Godzina 5:31 czasu lokalnego
Wtorek, 11 styczeń 2049
Droga na Neivę, Kolumbia


Wstał wcześnie, gdy reszta rodziny ciągle smacznie spała. Nawet najmłodsze budziło się dopiero godzinę albo półtorej później. Nie mówiąc już o dorosłych, którym polecił sprawdzenie kilku rzeczy. Na razie nie kontaktowali się, ale to nie zmieniało zupełnie planów. Przynajmniej żona nie jęczała albo co gorsza wrzeszczała, że znów zostawia rodzinę i jedzie nie wiadomo gdzie. Wiadomo, babie nie dogodzisz.
Zapakował siebie i sprzęt do samochodu, wtedy też otrzymał jedną wiadomość od zleceniodawcy, informującą, że plany się nie zmieniły a do Neivy przylecą cztery osoby, lotem 6735, Columbian Airlines. SUV mógł tyle pomieścić, gorzej z ich bagażami. Być może trzeba będzie załatwić coś innego, lub znaleźć sposób. Bo jeśli przybędą z bronią, to ona sama zajmie cały bagażnik.

Wyjechał na szosę prowadzącą prosto do celu, zaraz za Bogotą zjeżdżając w bok, na małą dróżkę. Zatrzymał się przy dużym, bielonym budynku, ustawionym bardzo malowniczo. Mimo, że słońce wstawało dopiero za jakieś pół godziny, zarys górskiego krajobrazu był już widoczny. Szybkie rozejrzenie się potwierdziło przypuszczenia - okoliczne ziemie musiały należeć do tej rezydencji, na tyłach zaopatrzoną w inne budyneczki, prostej konstrukcji.
Z głównych drzwi wyszedł wysoki, łysy mężczyzna o łapach i głowie pokrytej tatuażami. Dał znać, by Marco otworzył bagażnik i wsadził tam raczej ciężką, dużą torbę podróżną. Ruizowi wydawało się, że lekko się poruszyła. Obcy zatrzasnął bagażnik i podszedł do okna.
- Zaraz przed Palermo będzie droga w lewo, na Pubenze. To jakieś zadupie, ale ciebie nie interesuje. Skręcasz tam i kilometr dalej, widoczna z drogi będzie zielono-brązowa wielka chata. Poznasz na pewno. Tam masz dostarczyć przesyłkę. Im wcześniej tym lepiej. Carreteras seguras, compañero.
 
Sekal jest offline