Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2013, 03:45   #18
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Najwidoczniej Lucian przerwał Robowi, ponieważ mężczyzna otworzył usta i chcąc coś powiedzieć popatrzył na Adamsa. Tym razem to jego twarz skrzywiła się w grymasie zdziwienia. Potrząsnął głową i wysłuchał co ma do powiedzenia naukowiec.
- Nie, nie byłem zahibernowany. Urodziłem się w 2016 roku. I nie mam pojęcia o jakim aktorze mówisz. Gdy byłem młody to zamiast wałęsać się po kinach trzeba było uczyć się jak obsługuje się broń.
Na wyjście Luciana zareagował dość szybko. Wyciągnął krótkofalówkę z biurka. Kilka razy trzepnął nią o blat po czym powiedział:
- Tommy, za jakiś czas na dole pojawi się taki jajogłowy ubrany nieco lepiej niż wszyscy znani ci ludzie i nieludzie. Jakby chciał wyjść na spacerek, to przypilnuj go, albo poślij kogoś, kto będzie osłaniał jego przedwojenne dupsko.

Następnie odłożył urządzenie na swoje miejsce i usiadł. Podparłszy głowę na rękach rozmasował sobie skronie i przerwał niezręczną ciszę.
- Powiem krótko. Im szybciej doznacie zderzenia z rzeczywistością, tym szybciej ją zaakceptujecie. Mógłbym was poprosić o inną przysługę, ale zdecydowałem się na to zadanie, a nie inne z dwóch względów. Po pierwsze nieco brutalności i przemocy wbije wam do głów, że to nie żarty. Po drugie, zyskacie moją wdzięczność i przyjaźń. Zapewniam wam, trzęsę sporą częścią Filadelfii. Mam wtyki u lekarzy, handlarzy używkami. Chcielibyście mieć w tych posranych czasach takiego przyjaciela jak ja. Nie brzmi to rozsądnie?

Podniósł głowę i uśmiechnął się delikatnie.


* * *
Przed budynkiem i w drodze tam...

Leżenie w kapsule nie wpłynęło dobrze na Luciana. Nie dość, że jego kondycja nie była w szczytowej formie, to naturalnie ... też nie była najlepsza. Schodzenie ze schodów zmęczyło go dość konkretnie.
Ile razy mijał jakiś ludzi, ci przyglądali mu się ze zdziwieniem. Sypały się też różne komentarze na jego temat:
- Ty... widzisz jego łachy? Za takie szmaty można kupić dobrego kałasza.
- Nie chciałbyś opchnąć mi baterii do tego ustrojstwa za dwie działki tornado?
- To chyba jeden z tych co ich odkopaliśmy...

Wszyscy, z którymi Lucian miał styczność wyglądali jak najgorsi żule. Obdarte ubrania, niemiłosierny smród, wszystko w brudzie.

Przy wyjściu stał nieco lepiej ubrany mężczyzna. Niemal dwumetrowy murzyn trzymający AKS74U. Palił papierosa siedząc na schodkach. Ubrany był w starą kamizelkę SWAT. W kaburze udowej grzecznie leżał Desert Eagle, a na plecach zwisała siekiera strażacka (widać niedawno używana, bynajmniej nie do rąbania drewna). Gdy tylko Lucian go minął, czarnoskóry osiłek wstał i bez słowa gapił się na mężczyznę.


Przed dawnym biurowcem roznosiła się nieprzyjemna woń. Spotęgowany zapach, który poczuli po rozbiciu okna. Dodatkowo tak jak widzieli na górze, przy niektórych budynkach leżały rozkładające się ciała. Nikt najwyraźniej nie miał ochoty ich posprzątać. No bo po co?

Chwilę zajęło Lucianowi opanowanie odruchów wymiotnych. Gdy tylko otrząsnął się, doznał kolejnego szoku. Z jednej ze studzienek kanalizacyjnych wylazł szczur. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie jego rozmiar. Był wielkości małego owczarka niemieckiego. Widząc go Lucian osłupiał, a murzyn uśmiechnął się. Wyciągnął deserta i jednym strzałem rozwalił zwierzę. Następnie krzyknął do środka biurowca:
- Te! Nick! Będzie żarcie! Weź tego skurwiela co ustrzeliłem. Ja mam tu kogoś pilnować...
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline