Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2013, 08:30   #6
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Estel była zła. Nie dość, że najpewniej dała się oszukać, to jeszcze właśnie niszczyła sobie jedną z niewielu sukienek nadających się do zakładania na jakieś spotkania. Ponure rozważania przerwał jej dźwięk skrzypiących schodów ruszyła więc w tamtym kierunku i
zamarła widząc konstrukt. Strażnik? Jakaś próba?
- Szukam właściciela. - odezwała się w stronę tej dziwnej istoty, nie bardzo wiedząc czy w ogóle jej odpowie, czy od razu zaatakuje, a może kompletnie zignoruje.
Garion spojrzał uważniej na eladrinkę, zdawało się że to przedstawicielka tej rasy, chociaż nie miał pewności, organiczni jakoś często mu się mylili.
- Ja też. - Odłamek postanowił użyć głosu, czynił to rzadko, ale wolał nie przestraszyć samicy, czy też kobiety jak woleli się nazywać. Przyjrzał się jej uważnie od stóp do głów i przemówił prosto do jej umysłu. - Poza jednymi zamkniętymi drzwiami w wieżyczce niczego tu nie ma - Nie lubił swojego przypominającego kryształowe dzwoneczki głosu, wolał komunikować się bezpośrednio.
Drgnęła zaskoczona głosem w jej głowie a także swobodną odpowiedzią istoty, która wskazywałaby, iż ma do czynienia z przedstawicielem bądź przedstawicielką nieznanego jej gatunku rozumnego.
- Wybaczcie, proszę tak obcesowe powitanie. - odpowiedziała tradycyjnym sposobem i skinęła głową powitalnie. - Wygląda na to, że ktoś zrobił nam kawał… - westchnęła.

Chyba wyszła kicha, przynajmniej tak początkowo Dotianowi się wydawało. Wlazł jakoś przez te półprzymknięte drzwi do środka, lecz powitały go wyłącznie stare, pokryte pajęczynami rupiecie, które wywoływały wyłącznie chęć kichania. Bowiem tumany kurzu wznosiły się przy każdym kroku. Moment trwało, zanim potrafił dostrzec przez pogrążony półmrokiem hall cokolwiek, poza ową starzyzną.
- Czyżby to była dalsza część próby, czy ktoś zrobił paskudny kawał? - mruknął pod nosem, kiedy nagle dostrzegł kogoś na schodach schodzących do wejściowego pomieszczenia. Bystrooki pewnie elf mógłby widzieć coś więcej, ale on póki co dostrzegał jedynie smukłą, pełną gracji kobiecą sylwetkę. Piękne włosy dziewczyny iskrzyły prawdziwym srebrem, zaś zieleń sukni pięknie z nimi kontrastowała. Oblicza jednak, póki co, nie potrafił jeszcze rozpoznać. Ktoś ponadto był jeszcze chyba za nią, ale ogólnie to już jakiś niemal cień. Kobieta wymieniła z cieniem kilka uwag, zbyt cichych, żeby być zrozumiałymi dla Dotiana. Widocznie była właścicielką tego budynku.
- No, wreszcie – mruknął pod nosem, zas głośno powiedział.
- Witam panią, przyszedłem tutaj w sprawie pani ogłoszenia przedstawiającego wizerunek niniejszego budynku. Czy jest może jeszcze aktualne? - spytał głośno dziewczynę.

Robiło się interesująco, czyżby jednak dziewczyna tylko podpuszczała bo że również szuka czegoś z ogłoszenia? Czyżby sama była organizatorką a tamten mężczyzna rozpoznał ją i wiedział coś więcej? Pytania bezustannie napływały do głowy Odłamka, o ile to nią myślał, nikt nigdy nie zdołał tego na dobre ustalić. Trzeba było przygotować się na dodatkowe niespodzianki, w takim miejscu mogło czaić się wszystko. Posłał kulę łagodnego światła mniej więcej na środek pokoju, tak by objęła wszystkich stojących na dole swoim blaskiem.

Ktoś wziął ją za właścicielkę? Czy elfka pozwoliłaby na doprowadzenie domostwa do takiego stanu? Przez chwilę mignęło jej wspomnienie pokoju oświetlonego jedynie blaskiem kominka i pająka chodzącego po poręczy łóżka. Nie! Nie czas o tym myśleć. Coraz bardziej żałowała wyboru stroju, jeszcze ją będą brali za twórczynię tego zamieszania. Odwróciła się w stronę mówiącego, by wyprowadzić go z błędu, gdy niespodziewanie pojawiła się kula światła. Zamrugała zaskoczona, a po chwili na jej twarzy odmalowało się jeszcze większe zdziwienie, gdy ujrzała i rozpoznała wojownika.
- Dotianie, Ty również tutaj?
Chyba jakos przesłyszał się, kiedy musnęło uszy jego własne imię. Dotianie bowiem rzekła, srebrzystym, niczym górski strumień głosem. Ale właściwie, także jednak on kojarzył tą piękną, wysublimowaną tonację, którą mogły wydać jedynie struny głosowe elfiej dziewczyny. Początkowo wydawało mu się to dziwaczne, jak bowiem, albo właściwie, jakim sposobem mogłaby się tutaj pojawić ONA? Pewnie ktoś podobny … jednak nie! Niewątpliwie był to jej głos, własnie jej, niczyj inny. Ale jednak …
- Estel Estel - powtórzył imię dziewczyny - to ty? Naprawdę właśnie ty, powiedz proszę … - czyżby elfka, pełna wyjątkowego uroku Estel była autorka tego dziwacznego ogłoszenia.

Garion przyglądał się dwójce, najwyraźniej się znali. Coraz więcej wskazywało na to, że całe to ogłoszenie, mogło być ich sprawką a przed nim urządzali jedynie przedstawienie. Może też całkowicie się mylił i zostali tu zwabieni tak samo jak on. Wolał się jednak przygotować i miał zamiar się bronić przy jakichkolwiek przejawach agresji z ich strony.
- To wasza sprawka? - Przekazał bezpośrednio do głów obojga i rzucił plakat z miejsca gdzie stał, na podłogę między nimi.
W łagodnym świetle kuli dało się dostrzec, iż zielona suknia eladrinki jest lekko znoszona i pozbawiona jakichkolwiek ozdób. Dziewczyna nie wyglądała na osobę mogącą posiadać astralne diamenty, ale sam budynek również nie mieścił się w kategoriach posiadania przez kogoś nimi dysponującego. To był Dotian, wygląd i sposób mówienia pasowały, tylko co on robił w takim miejscu jak Sigil? Już, już otwierała usta by odpowiedzieć z uśmiechem wojownikowi, gdy usłyszała pytanie w swej głowie. Zwróciła się ponownie w stronę dziwnej istoty.
- A czy wyglądam na kogoś, kto posiada astralne diamenty? - odparła spokojnie, choć kompletnie nie mieściło się w jej głowie, by ktoś mógł pomyśleć, że może zrobić taki głupi żart. Bo to wszystko najwyraźniej było jakimś żartem.
- Pozory mylą, nie zaprzeczyłaś że to wasza sprawka. - Odparł krótko i rzeczowo odłamek, jedynie kobiecie. Często nie rozumiał ludzi, byli jedną z większych zagadek, już Dabusy było łatwiej zrozumieć.
- Nie ja dałam to ogłoszenie - odpowiedziała cierpliwie. - Przyszłam po to, by na nie odpowiedzieć.
- Całkiem jak ja
. - Powiedział beznamiętnie w umysłach obojga. Nie dodał, że uważa to jedynie za prawdopodobne, czy też że ufa znającej się parce tak samo jak każdemu innemu klatkowiczowi, czyli wcale. - Na górze są jedne zamknięte drzwi… można je sprawdzić lub opuścić to miejsce, niczego innego tu nie ma. - Dodał po chwili.
- Możemy spróbować otworzyć tamte drzwi… - powiedziała coś mało przekonanym głosem i zerknęła pytająco najpierw na Dotiana, by potem skierować spojrzenie na Gariona. Szczerze powiedziawszy wolałaby stąd wyjść i spokojnie porozmawiać z mężczyzną, ale jeśli nie dowie się czy to napewno głupi kawał, jeszcze długo będzie się nad tym głowić.

Dominujące kompletnie zaskoczenie nie pozwoliło Dotianowi odpowiedzieć wcześniej, tylko wręcz przymurowało do podłogi, niczym przylepione klejem jaskiniowych sznurkowców. Pewnie dlatego właśnie ani się nie odezwał do Estel, która potwierdziła, że jest właśnie jego znajomą, ani do rzucającego niemiłe sugestie obcego stwora. Po prostu przeczekał, przestał, aż wreszcie doszedł do siebie.
- Miło cię widzieć, Estel – odpowiedział elfce nieco formalnie, gdyż po pierwsze ona także trzymała konwenans, po wtóre był jeszcze ów osobnik. Zresztą właściwie dlaczego miałaby nie trzymać? Poznali się kiedyś, ot tyle właściwie, nawet jeśli mu się podobała ... - Natomiast właściwie pan – odpowiedział głośno dziwacznej istocie – się nieco pomylił. Być bowiem może, że to właśnie pana sprawka, bowiem niby co wiem na pański temat? Tyle jednak, iż zakładam, że powiada pan prawdę, co do owego ogłoszenia. Identycznie dosłownie wczoraj przeczytałem ja oraz stwierdziłem, że to pewnie dobra okazja zarobku. Wątpliwe jednak, żeby właściciel takiej rupieciarni płacił diamentami, dlatego zastanawiam się, czy po prostu nie wyjść ... jednak właściwie, skoro jakoś już tu przytuptaliśmy, spróbujmy otworzyć owe, przez pana wspomniane drzwi – miał właśnie taki obyczaj, że do obcych zawsze zwracał się z daleko posuniętym, lecz chłodnym szacunkiem. Taki właściwie rodzaj grzecznego powiedzenia: nie życzę sobie ani uwag, ani poufałości. Taki sposób wypowiadania się znikał po bliższym poznaniu danej osoby.

Trzymała konwenans, gdyż sama nie bardzo wiedziała jak się zachować. Polubiła Dotiana, ale też ciągle obawiała się, że usłyszy krążące o niej plotki wśród niektórych żołnierzy i straci jego szacunek. Nie miała pewności, że właśnie w czasie kiedy się nie widzieli, nie dotarły do niego. Poza tym kryształowy osobnik gadał wprost do jej głowy, co mocno dekoncentrowało. Jednak, na "Miło Cię widzieć, Estel" wojownika, uśmiechnęła się promiennie.
- Ciebie również - w barwie jej głosu dało się wychwycić dużo cieplejsze tony.- Sporo czasu minęło. Kto by się spodziewał, że kolejny raz spotkamy się właśnie w Sigil - uśmiechnęła się ponownie.
- Nikt pewnie - przyznał - ciekawie się stało … Cieszę się, że spotkałem cię, choć okoliczności są dziwne, ale co tam. Ważne jest, że jakoś się udało. Natomiast co do tego budynku. Miałem jakąś nadzieję, że to ogłoszenie jest prawdziwe, tymczasem chyba wątpię, ale chodźmy do tamtych drzwi. Przy tym ogłoszeniu, które czytałem, nie było podanych namiarów. Może właściciel - ekscentryk ponownie bawi się jakoś z tymi, którzy przeczytali jego ogłoszenie - dumał Dotian nad sytuacją.
- Chodźmy - Zgodził się z ludźmi i ruszył w stronę drzwi do wieżyczki. Wolał wiedzieć czy znajdzie się tu wreszcie coś sensownego czy jedynie tracił czas. Co prawda, gdyby faktycznie nikt tu nie mieszkał, można było pomyśleć o przeniesieniu tu pracowni, w okolicy było wyraźnie mniej demonów.
Poczekała aż Dotian do niej podejdzie i dopiero wtedy ruszyła po schodach na górę.
 
Kelly jest offline