Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2013, 18:34   #20
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie wszyscy kompani, jak się okazało, byli zamkniętymi w sobie ponurakami i wyglądało na to, że przynajmniej z niektórymi da się porozmawiać na najrozmaitsze tematy - zarówno z dziedziny "co mi się zdarzyło łońskiego roku", jak i na temat "o wyższości..."
Oby tylko nie doszło do konfliktów różnorakich między przedstawicielami podobnych, acz nie tożsamych dziedzin. Zawsze mówiono, że magowie z zaklinaczami koty darli, a takie konflikty w drużynie, wśród nudy morskiej podróży, byłyby z pewnością ciekawe, acz - bez wątpienia - niezbyt sprzyjające ogólnie pojętej jedności w drużynie.
Trzeba było liczyć na rozsądek. Z tą myślą Brad wyszedł na pokład, chcąc nie tylko (jak to powiedział wcześniej) odetchnąć bryzą morską, ale również zobaczyć, jak się sprawuje "Aquernica" i jej załoga. Aż tak dobrze się na tym nie znał. Liczbę jego morskich podróży można było policzyć na palcach nie ściągając butów, matrosem nigdy nie był, ale nie był również ślepy i potrafił odróżnić wilka morskiego od lebiegi, co po raz pierwszy stanęła na pokładzie i nie potrafiła odróżnić bakburty od sterburty czy fału od wanty. Ale nie sądził, by Szarobrody przyjmował do załogi szczurów lądowych.
Za to, bez wątpienia, kapitan dbał o rozrywki dla załogi, czego ewidentnym dowodem był popisujący się swym talentem bard. Być może niezbyt doceniany przez swych kompanów, przynajmniej jeśli chodzi o dobór repertuaru. Mieli, jak się okazało, nader jednostronnie ukierunkowane zainteresowania jak na bandę, która dopiero co opuściła port pełen chętnych (acz zapewne płatnych) panienek. A może właśnie dlatego?
Wnet jednak Brad przestał się zastanawiać nad tym, co było powodem takich a nie innych gustów muzycznych. Niczym nie sprowokowany atak, w wykonaniu kufla, stanowił wystarczający powód do zmiany kierunku rozmyślań.
Dobrze chociaż, że kufel, jeden z kilku wylegujących się na pokładzie, był pusty.
Naczynia same nie latają, nawet na statkach. Chyba że sztorm szaleje, wtedy nie tylko kufle mogą zmieniać miejsce pobytu. Ale do sztormu było bardzo, ale to bardzo daleko i lot kufla musiał być spowodowany czymś innym, najprawdopodobniej magią. A magów było na pokładzie “Aquerniki” było paru. Ale czy na przykład taki Lathidrill miałby czas i ochotę na głupie zabawy z poruszaniem przedmiotami, czy raczej rzucaniem nimi?
A może szarpidrut?
Brad obrzucił uważnym spojrzeniem barda, lecz ten zdawał się być bez reszty zatopiony w opiewaniu uroków pewnej elfki. Co jednak o niczym, nie da się ukryć, nie świadczyło. Bardowie znani byli z umiejętności łączenia grania i śpiewania z przeróżnymi magicznymi sztuczkami.
Jednak samo podejrzenie nie było dostatecznym powodem, by rozbić bardowi na głowie jego lutnię... i narobić sobie wrogów wśród członków załogi “Aquerniki”.
Jak na razie pozostawało mieć się na baczności i, jak to mówią, mieć oczy dokoła głowy, tudzież zwracać uwagę na to, co się działo na pokładzie. Na przykład reagować odpowiednio szybko na różne sygnały, na przykład na wezwanie do stołu.
Kto późno przychodzi...
Mimo potencjalnego zagrożenia głodem Brad nie miał zamiaru pchać się do kapitańskiego stołu. Zasada “nie pchać się niepotrzebnie w oczy” obowiązywała, a czyż było lepsze miejsce do złamania owej zasady jak krzesło naprzeciw kapitana? To i pełna misa mogłaby nie zrównoważyć ewentualnych minusów. Dlatego też Brad usiadł koło Draugdina, podobnie jak wojownik pozdrawiając sąsiadów.
 
Kerm jest offline