Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2013, 00:10   #52
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Gdy narada dobiegła końca i ludzie poczęli wychodzić z magazynu Rubus podszedł do staruszki.

- Babciu daj pomogę z twoimi rzeczami i od razu wezme leki dla Olafa.

Widząc zbliżającego się Rubusa Babunia uśmiechnęła się lekko a słysząc jego zapewnienia o chęci pomocy odpowiedziała.

-Było by cudownie, chodź proszę za mną-

Po tych słowach odwróciła się i skierowała w stronę drzwi magazynu ,a po jego opuszczeniu zaczeła prowadzić Guślarza w stronę swojej chatki która okazała znajdować się poza barykadą na skraju lasu.

Nie zdziwiło go położenie domku. W końcu po co zdradzać wścibskim sekrety swojego fachu. No i kto chciał by mieć znachora jako sąsiada? Z zaciekawieniem i nostalgią oglądał niewielką chatkę miejscowej “wiedzącej”. Grządki z najpowszechniejszymi ziołami niski płotek z plecionych gałęzi, ławeczkę przed domem. Na ułamek sekundy wydało mu się nawet że zaraz z za koślawej szopki wylezie stękając jego mentor stary Gerhard.

- Ładnie tu.
- odezwał się chłopak z wyraźną nutą nostalgii w głosie.

Babcia Moher tylko uśmiechnęła się na komplement. Gdy podeszli bliżej dało się jednak zauważyć że babuleńka pełniła tu swoją funkcję nie na pokaz. Zwłaszcza gdy weszli do izby. Porządek nie spotykany jak na wiejską chatę i na wątłą kobietę. Zioła i przeróżne drakwie poukładane. Teraz już mocno przebrane tylko potęgowały wrażenie systematyczności w ich ułożeniu.

- Pomóż mi chłopcze z tymi tobołkami.

Rozłożyła na posłaniu wielką białą płachtę pewnie prześcieradło.

- Podaj mi to i to i... i tamto też....

Wskazywała kolejno ubrania, potem jakieś przedmioty potem znów ubrania tworząc swoistą przekładankę ubrań i bibelotów. Gdy bagaże utworzyły średniej wielkości piramidę zwinęła cztery rogi prześcieradła tworząc pokaźny tobołek. Następnie przyszła kolej na resztę zapasów i przyborów kuchennych i innych szpargałów. Gdy wiktuały utworzyły podobny tobołek i zostały solidnie związane minęła zaledwie klepsydra. Teraz babcia Mocher wyciągnęła dużą solidną skórzaną torbę i sama zakrzątała się przy szafkach i zakamarkach składając na stole co cenniejsze przedmioty i leki. I tak znalazły się tam zioła, maści jakieś amulety, noże do ścinania ziół, moździerz cynowe czarki i inne zielarskie przybory
.
- Teraz najważniejsze. Odstaw to co potrzebne będzie na maści dla twojego towarzysza a resztę musimy przepatrzeć i spakować.


Rubus wybrał zioła i półgarniec psiego łoju na maść dla Olafa w tym czasie Starowinka zaczęła rozwijać pakunki, wąchać zioła i zawartość różnych woreczków a następnie umieszczała w obszernej torbie a co poniektóre do niewielkiej skórzanej torby. Na koniec zostały dwa grube na ramie skórzane zawiniątka. Rozwinęła jedno i aż młody guślarz gwizdną z zachwytu. Na równo naszytych kieszonkach i szlufkach trzymały się równe rzędy narzędzi medycznych. Igły, cienkie nożyki, malutkie nożyczki, pęczki końskiego włosia i wiele innych.

- Łoo… niezły zestaw. A to? - Wskazał palcem na końskie włosy.

- No do zszywania ran. Jedwab drogi, wełna się kłaczy. Raz widziałam nawet jak szyli kogoś a dratwą ale to szkoda gadać. Gruba, sztywna i w ogóle rzeźnicka robota...


Na te słowa Rubus oblał się rumieńcem.

- No nie mów… - Zaczęła kobieta nie wiedząc czy się wściekać czy śmiać.

- No co. Zdarzało się i tak że nic po za dratwą nie było a czymś trza było szyć. W drodze taki zestaw to luksus. – tłumaczył się z zapałem.
Kobiecina spojrzała na niego cmoknęła z rezygnacją. Wyjęła z zestawu mały pęczek długich grubych włosów dwie zakrzywione igły i położyła przed młodym

- Masz co by się więcej nie zdarzało. Żebyś mi moich nie cerował jak skórzanego worka. I to – dołożyła małe nożyczki. – Co byś zębami nie odgryzał.

Gdy chowała przybornik Rubus rozpakował drugi pakunek odkrywając wewnątrz jeszcze większy skarb. Pergamin. Otwarł gębę ze zdziwienia przyglądając się pożółkłym kartkom. Babcia spojrzała na niego przeciągle.

- To wygląda na Tojad. Dobrze mówię nie? – zapytał wskazując palcem na rycinę

- No tak… - odpowiedziała jakby niepewnie.

- Umiesz to odczytać? - zapytał

- No coś tam jeszcze pamiętam jak to się robiło hehe – odpowiedziała żartobliwie.

- Nauczysz mnie? – Zapytał z płomieniem o oczach.

- Dobrze ale potem. Chcesz zatrzymaj. Ja i tak pamiętam co tam stoi napisane. Niech to będzie podziękowanie za pomoc. Coś czuję że i tak zmitrężyliśmy tu dość czasu. Bądź tak dobry i zanieś moje rzeczy na wóz na placu ja muszę już iść. Reszta tu zostaje więc jak coś znajdziesz ciekawego nie krępuj się.

Gdy to mówiła z miasteczka zaczęły dobiegać nerwowe krzyki a czasem szloch wystraszonych ludzi. Pośpiesznie spakowała resztę i ruszyła między swoich.

Rubus został z trzema pękatymi tobołkami. Przez chwilę zastanawiał się od czego zacząć w końcu usiadł przy stole przygotował maść dla Olafa. Znalazł spory kawał białego płótna pociął je na bandaże. Ze starej skórzanej kamizelki wyciął przybornik na wzór tego jaki miała zielarka. Przeszukał półki i szuflady znajdując kilka woreczków z ziołami i składnikami. Spakował wszystko do swojej torby. Babcine pakunki musiał nieść na trzy razy. Skończył akurat w sam czas gdy kapitan wydawał rozkazy.

- To ja z Pawłem pójdę. Olaf to dla ciebie. Smaruj ramię rano i wieczorem, w południe też nie zawadzi. Po tym nie będzie puchnąć a i boleć powinno mniej.
 
harry_p jest offline