Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-11-2013, 09:58   #51
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Krasnolud nudził się coraz bardziej, powoli zaczynał już przysypiać. Z półsnu wyrwały go słowa kapitana na temat niebezpieczeństwa. To jest to na co Glanus czekał cały czas. Kapitan chciał aby sprawdzić czy droga będzie bezpieczna i inne tego typu dyrdymały. Zigildum nie czekał na szczegóły, od razy poszedł szukać Niedźwiedzia, gdy już go znalazł przypatrzył się rytuałowi, który odprawiał. Widział już jak go robi kilka razy jednak zawsze go ten rytuał intrygował.

-Dziękuję przyjacielu za tę modlitwę, ale musisz za mnie tracić krwi, kiedyś ci się przyda... Idziemy na patrol czy coś w tym stylu, kapitan chciał żeby sprawdzić czy po drodze nie czają się poczwary gotowe do ataku, pójdziemy z jakimś czerepem czy kimś takim i jeszcze kilkoma oseskami. Pokażmy im, że na nasze duo nie ma bata hehehe...
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline  
Stary 23-11-2013, 00:10   #52
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Gdy narada dobiegła końca i ludzie poczęli wychodzić z magazynu Rubus podszedł do staruszki.

- Babciu daj pomogę z twoimi rzeczami i od razu wezme leki dla Olafa.

Widząc zbliżającego się Rubusa Babunia uśmiechnęła się lekko a słysząc jego zapewnienia o chęci pomocy odpowiedziała.

-Było by cudownie, chodź proszę za mną-

Po tych słowach odwróciła się i skierowała w stronę drzwi magazynu ,a po jego opuszczeniu zaczeła prowadzić Guślarza w stronę swojej chatki która okazała znajdować się poza barykadą na skraju lasu.

Nie zdziwiło go położenie domku. W końcu po co zdradzać wścibskim sekrety swojego fachu. No i kto chciał by mieć znachora jako sąsiada? Z zaciekawieniem i nostalgią oglądał niewielką chatkę miejscowej “wiedzącej”. Grządki z najpowszechniejszymi ziołami niski płotek z plecionych gałęzi, ławeczkę przed domem. Na ułamek sekundy wydało mu się nawet że zaraz z za koślawej szopki wylezie stękając jego mentor stary Gerhard.

- Ładnie tu.
- odezwał się chłopak z wyraźną nutą nostalgii w głosie.

Babcia Moher tylko uśmiechnęła się na komplement. Gdy podeszli bliżej dało się jednak zauważyć że babuleńka pełniła tu swoją funkcję nie na pokaz. Zwłaszcza gdy weszli do izby. Porządek nie spotykany jak na wiejską chatę i na wątłą kobietę. Zioła i przeróżne drakwie poukładane. Teraz już mocno przebrane tylko potęgowały wrażenie systematyczności w ich ułożeniu.

- Pomóż mi chłopcze z tymi tobołkami.

Rozłożyła na posłaniu wielką białą płachtę pewnie prześcieradło.

- Podaj mi to i to i... i tamto też....

Wskazywała kolejno ubrania, potem jakieś przedmioty potem znów ubrania tworząc swoistą przekładankę ubrań i bibelotów. Gdy bagaże utworzyły średniej wielkości piramidę zwinęła cztery rogi prześcieradła tworząc pokaźny tobołek. Następnie przyszła kolej na resztę zapasów i przyborów kuchennych i innych szpargałów. Gdy wiktuały utworzyły podobny tobołek i zostały solidnie związane minęła zaledwie klepsydra. Teraz babcia Mocher wyciągnęła dużą solidną skórzaną torbę i sama zakrzątała się przy szafkach i zakamarkach składając na stole co cenniejsze przedmioty i leki. I tak znalazły się tam zioła, maści jakieś amulety, noże do ścinania ziół, moździerz cynowe czarki i inne zielarskie przybory
.
- Teraz najważniejsze. Odstaw to co potrzebne będzie na maści dla twojego towarzysza a resztę musimy przepatrzeć i spakować.


Rubus wybrał zioła i półgarniec psiego łoju na maść dla Olafa w tym czasie Starowinka zaczęła rozwijać pakunki, wąchać zioła i zawartość różnych woreczków a następnie umieszczała w obszernej torbie a co poniektóre do niewielkiej skórzanej torby. Na koniec zostały dwa grube na ramie skórzane zawiniątka. Rozwinęła jedno i aż młody guślarz gwizdną z zachwytu. Na równo naszytych kieszonkach i szlufkach trzymały się równe rzędy narzędzi medycznych. Igły, cienkie nożyki, malutkie nożyczki, pęczki końskiego włosia i wiele innych.

- Łoo… niezły zestaw. A to? - Wskazał palcem na końskie włosy.

- No do zszywania ran. Jedwab drogi, wełna się kłaczy. Raz widziałam nawet jak szyli kogoś a dratwą ale to szkoda gadać. Gruba, sztywna i w ogóle rzeźnicka robota...


Na te słowa Rubus oblał się rumieńcem.

- No nie mów… - Zaczęła kobieta nie wiedząc czy się wściekać czy śmiać.

- No co. Zdarzało się i tak że nic po za dratwą nie było a czymś trza było szyć. W drodze taki zestaw to luksus. – tłumaczył się z zapałem.
Kobiecina spojrzała na niego cmoknęła z rezygnacją. Wyjęła z zestawu mały pęczek długich grubych włosów dwie zakrzywione igły i położyła przed młodym

- Masz co by się więcej nie zdarzało. Żebyś mi moich nie cerował jak skórzanego worka. I to – dołożyła małe nożyczki. – Co byś zębami nie odgryzał.

Gdy chowała przybornik Rubus rozpakował drugi pakunek odkrywając wewnątrz jeszcze większy skarb. Pergamin. Otwarł gębę ze zdziwienia przyglądając się pożółkłym kartkom. Babcia spojrzała na niego przeciągle.

- To wygląda na Tojad. Dobrze mówię nie? – zapytał wskazując palcem na rycinę

- No tak… - odpowiedziała jakby niepewnie.

- Umiesz to odczytać? - zapytał

- No coś tam jeszcze pamiętam jak to się robiło hehe – odpowiedziała żartobliwie.

- Nauczysz mnie? – Zapytał z płomieniem o oczach.

- Dobrze ale potem. Chcesz zatrzymaj. Ja i tak pamiętam co tam stoi napisane. Niech to będzie podziękowanie za pomoc. Coś czuję że i tak zmitrężyliśmy tu dość czasu. Bądź tak dobry i zanieś moje rzeczy na wóz na placu ja muszę już iść. Reszta tu zostaje więc jak coś znajdziesz ciekawego nie krępuj się.

Gdy to mówiła z miasteczka zaczęły dobiegać nerwowe krzyki a czasem szloch wystraszonych ludzi. Pośpiesznie spakowała resztę i ruszyła między swoich.

Rubus został z trzema pękatymi tobołkami. Przez chwilę zastanawiał się od czego zacząć w końcu usiadł przy stole przygotował maść dla Olafa. Znalazł spory kawał białego płótna pociął je na bandaże. Ze starej skórzanej kamizelki wyciął przybornik na wzór tego jaki miała zielarka. Przeszukał półki i szuflady znajdując kilka woreczków z ziołami i składnikami. Spakował wszystko do swojej torby. Babcine pakunki musiał nieść na trzy razy. Skończył akurat w sam czas gdy kapitan wydawał rozkazy.

- To ja z Pawłem pójdę. Olaf to dla ciebie. Smaruj ramię rano i wieczorem, w południe też nie zawadzi. Po tym nie będzie puchnąć a i boleć powinno mniej.
 
harry_p jest offline  
Stary 24-11-2013, 17:15   #53
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Koń był zmęczony po utarczce i najchętniej Reinhard dałby mu odpocząć, ale wyglądało na to, że nie będzie to możliwe. Na moment jednak zdjął z niego siodło i poluzował uprząż, po czym poszedł do kapłana Sigmara.
-Zechciej dopełnić pogrzebu, gdy będę na patrolu. Nie tak to powinno wyglądać... - westchnął.
Wrócił do wierzchowca, na powrót przygotował go do jazdy. Starannie obejrzał,czy nie ma gdzieś ran, czy zadrapań. Podnosił też po jednym kopyta i, odgarniając patykiem błoto, sprawdzał, czy nie utknął gdzieś jakiś kamyk czy drzazga. Łatwo było okulawić konia w miejskim terenie.
Podjechał do grupy, która wybrała się na patrol drogi. W ruinach konno tylko by zawadzał.
 
Reinhard jest offline  
Stary 29-11-2013, 22:09   #54
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Drużyna podzieliła się na mniejsze pod oddzialiki mieszając się z przydzielonymi im oddziałami straży i skierowała się w kierunku mostu. Nie było czasu na rozmowy, kolumna pieszych i kilka wozów które przebijały się przez ciżbe były już ustawiana u jak tylko sie dało porządku by być gotowymi do przemarszu. Ludzie taszczyli ze sobą wszystko co nie było przymocowane na stałe do podłogi. Wychodząc już na przeciwko mostu zauważyli także ,że luki w barykadzie są teraz zapychane na szybko przez kilku mocarnych mężów stertami mebli stołów i krzeseł, w jednym z wyłomów z pomiędzy belek sterczał nawet wepchnięty topornej roboty "konik" na biegunach i dziecięce łóżeczko. Ciał mutantów zostały zepchnięte w kipiel kręcącą się pod mostem pozostawiając po sobie jedynie brunatne już strugi krwi i wciąż wypełniający powietrze metaliczny zapach krwi i odór rozprutych wnętrzności. Po przekroczeniu mostu grupie ukazała się zniszczona część miasteczka. Zrozumieli także czemu Kapitan nakazał im przeszukanie terenu, część miasteczka po północnej stronie rzeki rozciągało się wzdłuż traktu niczym przerośnięta gąsienica dają nawet i najgorszemu taktykowi mnóstwo miejsca gdzie można by uderzyć w kolumnę. Już w drodze "dowódcy" ich grupek podzielili się mniej więcej częściami miasta do sprawdzenia i machnąwszy sobie na pożegnanie rozeszli się wzdłuż drogi.

Najbliższą część miasta miała sprawdzić grupa Pawła do której przyłączył się Rebus ,a kolejne następująco Kawka z Casco i Olaf , Cherep z Niedźwiedziem i Glanusem na Eryku z Reinhardem kończąc.



Grupa Pawła


Przypadająca wam do sprawdzenia strefa była jedną z przypuszczalnie najbezpieczniejszych, wszak znajdowała się najbliżej mostu a grupka mutantów która wybiegła z tego regionu została już przetrzebiona na moście, mimo tego nikt z obecnych nie mógł czuć się do końca spokojny. Strażnicy chociaż nie robili jeszcze w gacie ,a drżenie ich kolan nie powodowało jeszcze ,że ich cała sylwetka sprawiała wrażenie ,że dostali jakiegoś ataku, ściskali ręce na włóczniach bardzo silnie pozostawiając na trzonkach ciemne ślady potu, który powodował ,że włócznia wydawała się nagle śliska i nie chciała trzymać się pewnie w dłoni. Wszyscy pamiętali o strzelcu który wypalił do Kapitana. Choć broń palna jest już raczej powszechna w wojsku imperium to w głosach szepczących między sobą strażników ciągle było słychać zabobonny strach przez tego typu orężem.
- To musiał być muszkiet mówię ja wam. Nic innego nie niesie tak daleko. -
- Cud ,że spudłował, słyszałem muchę z końskiego zadu z pół staja idze tym ustrzelić- mówili.

Okolica na szczęście okazała się w spokojna, grupka minęła parę spalonych i po części walących się budynków sprawdzając sale za salą. W końcu zaczęli zbliżać się do ruin gospody gdzie Rebus wypatrzył Strzelca. Wschodnia strona budynku była zawalona ale zachodnie skrzydło trzymało się całkiem dobrze i to w oknie drugiego piętra Guślarz wypatrzył postać w czarnym płaszczu.


Parter

Grupa Kawki

Kawka okazał się naprawdę w porządku nie tylko nie patrzył na ucznia czarodzieja z otwartą niechęcią ale do tego gdy tylko pozostałe grupy zniknęły z pola widzenia na jego twarz wypłynął uśmiech. Szybkim krokiem skierował się do niewielkiej chaty która cudem uniknęła płomieni otworzył drzwi i wślizgnął się do środka by zaraz po przekroczeniu progu z zanadrza wyciągnąć sporych rozmiarów bukłak który wcześniej był ukryty pod połami cuchnącego płaszcza którym się okrywał.
-Szczęśliwy to dzień Panowie- powiedział tak dostojnie jak tylko pozwoliło mu jego dostojne wychowanie.
- Pamiętata wy jak to z dwa dni temu żeśmy te wozy rozbite na potroliku znaleźli -
- Te z farbiarni ? - zapytał jeden z pozostałych członków grupy.
- Joo Ojciec Dietrich mówił ,że tych ich "repusalnekech" to nie pić, ale chłopskego nosa nie zmyli wszak to przedni bimber same poczujta -
i pociągnął tęgi łyk i podał dalej.
- Ducha sem tym dodamy! -
- Przy wszestkich żem nie wyciągał bo by ino język zamoczyli - Dodał jeszcze z rechotem gdy bukłak wędrował w kółko zwilżając gardła i wzmacniając odwagę wojaków. Zbliżając się powoli do czarodzieja i złodzieja grobów...


Grupa Cherepa

Cherep był naprawdę tęgim mężem ale niestety siły pomyślunku z lekka mu brakowało, chociaż wielu uważało ,że właśnie tacy obywatele byli imperium teraz najbardziej potrzebni. Dość silni by razić wroga ,a zbyt głupi by czuć strach i sprzeciwiać się rozkazom. W prowadzonej przez niego grupie aż czuć było unoszące się od niego podniecenie. Był on jednym z tych którzy posmakowali już krwi mutantów przy głównej bramie i widać było że dalej jest mu mało. Może właśnie to ściągnęło wroga, może po prostu już tam był, może usłyszał łomot kroków gdy oddziałek truchtał już wręcz po obłożonych brukiem placykach. Tak czy siak zorientowali się za późno mutanci i to coś już tam było....

Wkraczając na sporych rozmiarów plac grupa zauważył wpierw piątkę mutantów pędzących w ich stronę z jednej z zrujnowanych chat a następnie dwie bestie które wyglądały jak potworne wyobrażenie na temat dzika. Wielkie zwaliste cielska rozmiarem przewyższające największe maciory były pokryte gęstą szczeciną sztywnego dziczego futra z pomiędzy który w dziwacznych miejscach wyłaniały się przeróżne rogi i kostne wyrostki, pysk bestii natomiast przypominał raczej maszynę do mielenia mięsa niż pysk dzika górne i dolne kły były długie niczym sztylety a pozostałe zęby nie były przystosowanymi do żucia listowia płaskimi kwadratami a szpikulcami wypełniającymi pysk prawdziwego mięsożercy.




Grupa Eryka

Eryk został wyznaczony przez Kapitana oficjalnym dowódcą polowym grupki i najwyraźniej miał chęć z tej okoliczności skorzystać w pełni. Zaraz po tym jak grupa rozdzieliła się by przeszukiwać miasto przydzielił każdemu z idących z nim ludzi poszczególne zadania. Reinhard otrzymał trzecie miejsce w szyku zaraz przed Erykiem. Pierwszym z budynków który Eryk postanowił sprawdzić była chlewnia.
-Dobra Pany tak to zrobim tyłem wleziem ty Koniu jesteś pierwszy to drzwi otwierasz a ty "Mości Panie" -rzucił z ironią .
- Wbiegacie zara po nim tylko z impetem zaskoczyć ich chcemy -
Reinhard SW 59/31 Porażka

Reinhard nie widział nic niezgodnego w tym zarządzeniu więc wiedziony wyuczonym posłuszeństwem postanowił podporządkować się temu zawszonemu prostakowi. Chlew nie był zbyt dużym budynkiem od tylnego podwórza prowadziły do środka za to całkiem spore dwu skrzydłowe drzwi. Koniu ustawił się przy prawych wrotach i widząc ,że Giermek jest już gotowy otworzył je z impetem. Reinhard wbiegł do środka. Coś jednak było nie w porządku, klepisko było już zaschniętą twardą skorupą a nie bagnistym podłożem którego Giermek spodziewał się zupełnie jakby chlewni nie używano od pół roku a nie tych paru deszczowych tygodni nigdzie poza tym nie było żadnych narzędzi ani siana zupełnie jak by ktoś zabrał je w spokoju a nie w panicznej ucieczce przed wrogiem. Za plecami usłyszał typot stóp reszty oddziałku który wbiegł do środka chlewu a odwracając się zauważył ,że ostatni z nich zamyka otwarte odrzwia. Wszystkie włócznie były już w pozycji bojowej i wycelowanie w szlachetnie urodzonego.
- Tera cie mamy chuju !- zakrzyczał Eryk zaczynając razem z resztą oddziałku szarże na Reinharda.
Wtedy nareszcie Reinhard przypomniał sobie skąd kojarzył twarz Eryka był on jednym z chłopów których prawie stratował przy bramie.

 

Ostatnio edytowane przez czajos : 01-12-2013 o 09:07.
czajos jest offline  
Stary 30-11-2013, 12:37   #55
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
- Raz widziałem takiego z muszkietem. Na daleko to dobrze strzelo ale z bliska to chłop jak każdy inszy. Nawet jak by tam był to co sam jeden poradzi na kupe zbrojnych. - Próbował dodać otuchy miejscowym jak i sobie Rubus. - Raz z resztą już im tu dołożyliśmy. Co nie? - zakończył udając chojraka.

Najpierw sprawdził dwa dolne pomieszczenia. Potem idąc zwartą grupą weszli na schody. Podobniej jak reszta kurczowo ściskał toporek w ręku. Najpierw wystawił ostrożnie głowę nad poziom podłogi lustrując korytarz potem wyszli na korytarz rozbiegając się po piętrze i przeszukując kolejno pomieszczenia.
 
harry_p jest offline  
Stary 02-12-2013, 03:25   #56
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Wielki i rosły Cherep może i był materiałem na żołnierza w oczach Imperialnych oficerów, jednak w opinii Jaromira był całkiem miernym wojakiem, toteż traktował z pewną rezerwą jego pokrzykiwania i wątpliwej jakości rozkazy. Trzymał się w pobliżu Glanusa, pomny na niebezpieczeństwa jakie wciąż mogą czaić się po drugiej stronie mostu.

Pogorzelisko prezentowało się nader ponuro. Zrujnowane domy o zapadniętych dachach, ziejące otworami w ścianach, upstrzone były tu i tam starymi plamami błota, a może i krwi. Puste przybudówki, porzucone byle gdzie wózki, skrzynki i resztki mebli zaśmiecały i tak ledwo przejezdną drogę. Równa skorupa błota, teraz rozmiękła od deszczu, pokrywała niegdyś brukowane uliczki. Ciężki aromat przegniłego drewna mieszał się w powietrzu ze smrodem spalenizny i słodkawym odorem rozkładu.

Chłopi, podżegani przez swojego tępawego wodza, zdawali się nie dostrzegać posępności tego miejsca. Wesołkowali, przechwalając się który to pierwszy zdzielił mutanta pod bramą, z widoczną trudnością powstrzymując się od nerwowych spojrzeń rzucanych od czasu do czasu przez ramię w puste uliczki. Wtem, gdzieś zza zrujnowanego domostwa, dobiegły uszu kozaka jakieś przytłumione parskania i dyszenie.

- Cichać tam, pankowie, coś żem usłyszał. - Jaromir dał znak krasnoludowi, który poprawił uchwyt na toporze, jednak banda wieśniaków rozochocona opowieściami o własnym bohaterstwie zdawała się go nie słuchać. Paplając radośnie minęła dom i wylazła na plac. Radosną atmosferę przerwał nagły krzyk trwogi wyrywający się z gardła jednego z kmiotków. Po drugiej stronie placu zebrała się grupka mutantów, jednak to nie oni tak przerazili chłopa. Zwierzoludzie trzymali na powrozach między sobą dwa monstrualnych rozmiarów dziki, o łbach i pyskach najeżonych kolcami.


Kislevita i khazadzki tarczownik dopędzili chłopów, ale było już za późno. Na widok ludzi, mutanci rzucili na ziemię powrozy krępujące bestie i rzucili się do ataku. Czas spowolnił na moment. Jaromir przyuważył, że dwa zwierze nie od razu zorientowały się w sytuacji, a jeden z mutantów dzierżył bat do poganiania. Kozak błyskawicznie oddał strzał w jego kierunku, licząc że położy go trupem nim ten zdąży popędzić stwory. Pocisk osiągnął cel, jednak cios nie był dość silny, by wyeliminować poganiacza. Bat świsnął w powietrzu i dwa rozjuszone potwory skoczyły naprzód parskając gniewnie.

W obliczu zagrożenia ze strony mutantów Cherep zaczął chaotycznie machać rękoma i bełkotać jakieś niezrozumiałe komendy wprowadzając popłoch miedzy swoimi ludźmi.

- Zbić się w sziereg, łachudry! - warknął Gniewisz ku milicjantom dobywając topora.

Łuk na nic by się zdał w starciu z szarżującym dzikiem. Niedźwiedź miał już okazję potykać się z rozjuszonym zwierzem, wszak nie na darmo zyskał sobie swój przydomek. Futro, które nosił na plecach pochodziło właśnie z własnoręcznie przez niego ubitej bestii. Jednak tamten niedźwiedź, choć rosły, nie był pomiotem chaosu, dlatego Jaromir dwakroć koncentrował się przed nadchodzącą szarżą. Kątem oka dostrzegł przewaloną ścianę zrujnowanego domu, która mogła dać mu przewagę wysokości. Nie spuszczając oka z pędzącego potwora zrobił kilka kroków w tamtą stronę i naprężył się do skoku. Topornik przestał zwracać uwagę na to co działo się z milicją i Glanusem. Widział tylko rozjuszoną paszczę pełną zębów. Jeszcze chwila, jeszcze moment...

Dzik ryknął i położył łeb do szarży. W ostatnim momencie Jaromir skoczył w bok przepuszczając bestię. Kiedy ta odbiegła kawałek, by ponowić natarcie kozak wbiegł na szczyt rumowiska i obrócił się w jej kierunku. Sądząc po przekleństwach i donośnych kwikach gdzieś tam Zigildum dawał do wiwatu drugiemu stworowi.

- No chodź tu, chaliero! Chodź pod topór! - krzyknął kislevita poprawiając uchwyt.

Wtem powietrze przeciął świst bata. Gniewisz syknął, kiedy smagnięcie rozcięło ubranie i skórę. Koszula na ramieniu zabarwiła się na czerwono. Kozak rozproszył się nagłym pojawieniem się poganiacza co z bezlitosną skutecznością wykorzystał rogaty potwór. Rycząc i parskając wbiegł po pochyłości roztrącając gruz i wpadł z impetem na topornika. Grunt zniknął spod nóg i splątani ze sobą - człowiek i bestia - runęli w dół.

Niedźwiedź grzmotnął plecami w ścianę tracąc na moment dech. Chmura pyłu spowiła walczących. Przez chwilę trudno było powiedzieć co się dzieje, jednak nieznośny ból dał znać, że dzik przebił się przez kolczą osłonę na nodze. Dzik szarpał łbem pogłębiając ranę. Walka z chwili na chwilę układała się coraz gorzej. Bydlę napierało. Nie było tu miejsca by wziąć zamach. Kozak nabrał haust powietrza, złapał poprzecznie stylisko topora i z całej siły odsunął nim szkaradny łeb. Monstrum cofnęło się zdezorientowane, wyrywając kieł z rany w nodze. Jaromir zaklął z bólu, po czym odpychając się od ściany przyłożył buciorem w wielki ryj, by zrobić więcej miejsca na zamach. Świnia ryczała potykając się na śliskim rumowisku. Bodła łbem w ścianę, gdzie jeszcze przed chwilą stał Niedźwiedź. Ale jego już tam nie było. Topór spadł z góry z impetem potęgowanym bólem i adrenaliną. Stwór kwiknął przeraźliwie, gdy własna krew zalała mu pysk. Wierzgnął, obrócił się szukając przeciwnika. Niedźwiedź nie czekał, aż stwór otrząśnie się z ran.

- Job twoju mać! - ryknął ruszając do biegu.

Ciął na odlew i nie myśląc nawet by się zatrzymać staranował wieprza. Rogata świnia z kwikiem przebiła się przez ścianę skleconą z desek i przewaliła na bok. Kozak wybiegł w ślad za nią i siekł ją zamaszystymi ruchami, aż dziki kwik przeszedł w charkot i w końcu umilkł. Jucha lała się strumieniami rosząc obficie ziemię wokół rozkrojonego cielska.

Świniobicie się skończyło, jednak wokół wciąż trwała walka. Mutanci napierali na przerażonych chłopów. Wyszczerbione ostrza i krzywe pazury rozdzierały skórę i ubrania. Jeden z młodzików zawył i bohatersko ruszył przed siebie próbując powalić mutanta o ptasich nogach, lecz ten uskoczył skrzecząc ochryple po czym dopadł do młokosa i wgryzł się ostrymi zębami w jego szyję. Cherep wrażył włócznię w między żebra nienaturalnie chudego mutanta, lecz na to dwóch kolejnych wbiło się w dziurę w szyku. Nieco dalej Glanus siłował się z drugim dzikiem, który bódł zawzięcie w tarczę krasnoluda. Był zbyt daleko by pójść mu z pomocą.

Jaromir sapnął ciężko, uniósł berdysz i włączył się do starcia. Kręcił toporem za dwóch, jednak Ci mutanci okazali się być szybsi niż przypuszczał, a może to rany przyćmiły możliwości Niedźwiedzia? Trupy padały po obu stronach. Młody chłopak strącił łeb z karku stwora o wielkim ślepiu na czole, by już po chwili dwóch innych mutantów przeszyło go nożami. Później przyjdzie pora na liczenie strat, przewinęło się w myślach Gniewisza.

Ponad głowami walczących znów trzasnął bicz. Ktoś krzyknął, ktoś upadł. Wzrok kozaka skupił się na poganiaczu. Niepomny na drętwiejącą z bólu kończynę, kislevita ruszył na dzierżącego bicz mutanta. Na dwa kroki przed celem kozak okręcił się na zdrowej nodze, przesunął chwyt na trzonku i zgolił głowę potwora. Topornik patrzył z satysfakcją, jak łeb z mlaśnięciem wylądował w błocie.

I nagle było po wszystkim. Jaromir opuścił broń i popatrzył przez ramię na rzeź. Trupy leżały spokojnie w błocie, czekając na dzień, gdy zagrają trąby wieszczące koniec świata. Poza pulsującym bólem i żelaznym posmakiem krwi w ustach, nie czuł w zasadzie nic. Powoli docierało do niego, że Ci wszyscy ludzie, z którymi szli na patrol właśnie padli i już nie wstaną. Nie żeby było to dla Niedźwiedzia coś nowego, jednak za każdym razem na nowo uświadamiał sobie tę straszną prawdę. Może dlatego wciąż żył? Bo wola przetrwania była dotąd silniejsza od strachu, bólu i zmęczenia?

Glanus łaził między ciałami zwierzoludzi dobijając tych, którzy jeszcze dychali. Raz po raz głuche mlaśnięcie obwieszczało definitywny koniec marnego żywota mutanta.

- Niedźwiedziu! Ten tutaj jeszcze dycha. - krasnolud popchnął butem jakieś ciało, które w odpowiedzi jęknęło cicho - Wygląda na to, że Cherep uciął sobie drzemkę! - Glanus zarechotał z właściwym sobie brakiem wyczucia, po czym splunął na ziemię.

Gniewisz ruszył przed siebie, pilnując żeby nie nadwyrężać ranionej nogi, minął utyskującego chłopa i skierował się do truchła rogatego dzika. Spojrzał na parujące cielsko z wyższością. Zwycięstwo należało do niego, należało zatem uczcić ten fakt stosownym trofeum. Zakrzywiony róg, którym bestia raniła go w nogę nadawał się wprost znakomicie. Kozak spojrzał w martwe oczy zwierza, po czym ciął berdyszem.

 
Dziadek Zielarz jest offline  
Stary 02-12-2013, 11:13   #57
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Patrol jak patrol, lepsze to niż siedzenie na dupie wśród wystraszonych panienek, chłopów i staruchów. Cherep wyglądał na pokaźnego awanturnika skorego do bójki i tak też się zachowywał jednak to nie robiło najmniejszego wrażenia na krasnoludzie. Patrol z tymi ludźmi przypominał trochę polowanie z gromadą rozwydrzonych dzieciaków jakiegoś lorda, które nie potrafią trzymać jadaczki zamkniętej na kłódkę. Dzięki temu stało się dokładnie to czego Khazzad się spodziewał.

Jako jedyny zareagował na słowa Jaromira dotyczące jakiś hałasów, niestety było już za późno i o ataku z zaskoczenia można było zapomnieć. To co się stało natomiast dawało małe możliwości do popisu chłopakom Cherepa. Oddział mutantów już był rozpędzony i szarżował na patrol. W takiej sytuacji Glanus mógł zrobić tylko jedno, przygotował tarczę i zaczął utrzymywać równowagę tak mocno jak tylko się da. Spodziewał się, że któraś z poczwar zatrzyma się na jego tarczy ale czegoś takiego się nie spodziewał.

Wszystkie mutanty zupełnie go wyminęły, nie zwróciły na niego uwagi co mocno zezłościło tarczownika. Ta chwila rozkojarzenia mogła srogo kosztować wojownika. Gdy ten tracił czas na wyzywanie zmutowanych okropieństw, jedno z nich obrało go już na cel. Rozpędzony dzikopodobny stwór już prawie przywalił w odsłoniętego Zigilduma, jednak doświadczenie bojowe zaowocowało w tym, że Glanus zdążył wystawić tarczę która przyjęła praktycznie całą siłę z jaką uderzył zwierz.

Oczywiście wielkość stwora i brak stosownego przygotowania ze strony krasnoluda skończył się tym, że po odbiciu się rogów od tarczy, krasnolud poleciał kilka metrów w tył i przywalił plecami o gruzy.
-No to zapraszam do tańca poczwaro, teraz mnie rozzłościłeś...- wypowiedział pod nosem, po czym wstał i przygotował się na kolejny atak.

Kątem oka zauważył, że hołota, z którą przyszedł nie radzi sobie za dobrze. Każdy z nich odnosił coraz to poważniejsze rany jednak na szczęście nie pozostawali dłużni. Po obu stronach zaczęły sypać się trupy, jednak nie mógł nic zrobić. Musiał najpierw zając się dzikiem. Glanus siekał bestię swoim toporem tak silnie i tak często jak to tylko było możliwe. Ten jednak był dużo wytrzymalszy niż się spodziewał. Ilość ran, które odnosił jedynie rozjuszyły potwora, ale i z tym stal khazzadzkiej tarczy sobie poradziła. Po sparowanym ciosie, nie pozostało nic innego jak tylko zadać jeszcze dwa ciosy w kark i pozbawić przeciwnika reszty życia.

Walka z dzikami zajęła Niedźwiedziowi i Glanusowi więcej czasu niż się spodziewali, wynikiem tego była strata całego oddziału. Na placu boju pozostali jedynie towarzysze w podróży oraz dwa wyczerpane mutanty, które nie miały już nawet siły uciekać. W związku z tym dwa szybkie cięcia toporem pozbawiły wszystkich wnętrzności pozostałych plugawców.

Wynik walki nie był zadowalający, strata kolejnych ludzi dobrze nie wróżyła, a do tego Jaromirowi znowu udało się załapać kilka kolejnych ran. Gdy Glanus sprawdzał czy na pewno wszyscy przeciwnicy są martwi zauważył, że Cherep jednak żyje. Stracił przytomność ale żyje.
-Ej czerep, wstawaj... Nie czas na drzemki. - zawołał do leżącego i sprzedał mu kopa na pobudkę.

-Jaromirze, jak twoje rany ? Dasz radę normalnie chodzić? - zapytał do przyjaciela, który w tym czasie zabierał jeden z rogów jako trofeum. [/i]- W sumie to masz niezły pomysł z tym rogiem, ale ja mam lepszy, zaraz ci pokażę[/i]- Krasnolud podszedł do truchła dzika, którego zabił i zaczął oddzielać wszystkie rogi jakie mógł.

-Jak znajdę jakiegoś kowala to powiem, żeby przytwierdził je do tarczy. Jakiś czas powinny wytrzymać. Wracajmy już lepiej do kapitanka, nie będzie zadowolony z wieści. Jeśli żaden z was nie potrzebuje pomocy w chodzeniu to pozwólcie, że zabiorę broń poległych wojowników, może się przydać na szlaku. - po tych słowach zaczął zbierać złom i ruszył w kierunku, z którego przybyli.
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline  
Stary 02-12-2013, 21:33   #58
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Przeszukanie parteru poszło szybko i sprawnie. Miejscowi znali wyszynk szybko podzielili się na dwie grupy które wpadły dwóch ocalałych pomieszczeń na parterze. W pokoju gdzie zajrzał Rubus walało się tylko kilka potrzaskanych sprzętów i trochę drobnego śmiecia. Z drugiego pomieszczenia słychać było kilka niewybrednych żartów o umiejętnościach kulinarnych jednej z żon zwiadowców jakieś zduszone przekleństwo i odgłos pękającego drewna. Zaraz też nad wszystko wybił się podniesiony głos Pawła.

- Pacany kazał kto tykać. – dobiegło zza ściany.

Chłopak chciał sprawdzić co tak rozgniewało świeżo upieczonego dziesiętnika ale jak wlazł do pokoju obok tak stamtąd wypadł kasłająć od przeraźliwego smrodu starej skisłej kapusty która wylała się z rozbitej beczki.
Demolka, nawet tak bezsensowna podmurowała nieco morale wieśniaków także na piętro wleźli niespecjalnie poganiani przez Pawła.

Piętro było tylko w nieco nie lepszym stanie niż parter. Szereg pokojów z wywalonymi lub potrzaskanymi drzwiami. Wyrka pozarywane, sienniki wybebeszone i zapaskudzone czymś co mogło pochodzić tylko od mutantów. W pokoju którego nie zdążyli z giermkiem sprawdzić było pusto. Jedynie smród prochu jeszcze pozostał.

„To stąd tchórz strzelał” pomyślał

Jedyne zamknięte drzwi znajdujące się tuż przy schodach zostawiono sobie na koniec.

- Tsza sprawdzić wszystko. - powiedział niechętnie i odsuną się robiąc miejsce zwiadowcom

- Wim. Kapitan kazał, to sprawdzim. – mrukną Paweł i widząc że nikt się nie kwapił do wywarzania walnął buciorem w drzwi gdy te nie ustąpiły skinął na barczystego nieogolonego chłopa który zaśmiał się z nieudanej próby temu też drzwi nie ustąpiły dopiero po kilku uderzeniach drwalskiej siekiery pokój staną otworem.

- Fiu… się zabezpieczył. – Ocenił fachowo Paweł ciężki żelazny zamek i grubą zrobioną chyba z więźby dachowej zasuwę.

Wszyscy wpadli do pokoju i stanęli jak wryci. Zamiast siedliska mutantów ociekającego krwią, śluzem ołtarza czy stosu czaszek i kości znaleźli całkiem przyjemnie urządzony pokój. Gdzie w centralnej części znalazło się duże wygodnie łoże z baldachimem. Elegancko zasłane haftowaną w pstrokate wzory narzutą i wyglądającymi na miękkie poduszkami. Całość sprawiała wrażenie jakby czekała na właściciela.

- Ty Jo… Patrz jak w jakim zamtuzie.
- Znawca się znalazł – odparł szyderczo ten z siekierą.
- A jak! Raz byłem na targu końskim…
- Zawrzeć jadaczki i sprawdzić mnie to wszystko. – zakomenderował Paweł.

Puste pomieszczenia i zwycięstwo nad drzwiami rozochociły wieśniaków na tyle że z głupawymi minami rzucili się przetrząsać pokój. A co który sprawdził to jest co chwycił w łapska to chował za pazuchę. I tak jeden rozglądał się po pokoju ściskając pod pachą narzutę która przykrywała łoże. Kilku następnych przeszukiwało pokój trzymając poduszki. Nawet Paweł wsadził sobie jedną za pas czy to co mu podtrzymywało portki. W końcu ktoś zajrzał pod łózko i odskoczył od niego ja oparzony. Bełkocząc coś o trupie. Zajrzał Rubus i z dziesiętnikiem klnąc szpetnie wywlekli z pod łóżka martwą nagą kobietę. Na oko była niewiele starsza od guślarza. Ładna, kasztanowe włosy, jędrne piersi i tyłek za którym pewnie każdy w okolicy się oglądał a niejeden pewnie dostał w ucho od swej baby. Rubus przyjrzał się bliżej zwłokom.

- Skurczybyk udusił ją są ślady na szyi o i tu na rękach nogach i... przywiązał są do łóżka i gwałcił i to chyba nie raz.

Kilku chłopów warknęło gniewnie. Za to najgłupszy ten od zamtuza odezwał się.

- Znałem ją. Paniusia jedna. Łod młynarza dziewka. Z nami jak do młyna jeżdzali gadać nie chciała ino głowę wysoko trzymała. W obejściu pono niewiela nie robiła. Stary Zander znaczy młynarz gadał co ona nie dla nas że już na swego panka czeka. No to się doczek…
- nie dokończył bo drwal z siekierą zdzielił go w potylice aż się zatoczył i echo poniosło.

- I dobrze gadał nie dla takich jak ty.
– sykną masując wymownie dłoń - Zawrzyj mordę bo zara my cie przywiążem do słupka i użyjem.

Resztę pokoju sprawdzono już beż śmiechów. Ciało nakryli prześcieradłem. Pomarańczowe portki pozostawione na kozetce przez lokatora też znikły na pazuchą któregoś miejscowych. Uwagę Rubusa na chwile przykuł zapach… perfum. Podszedł do kozetki powęszył chwile. Perfumy i proch.

- Modniś zasrany… - powiedział cicho.

Po dokładnych oględzinach w załamaniu mebla znalazł kilka metalowych kulek.
Przez chwile przyglądał się im intensywnie myśląc kojarząc fakty i nagle go olśniło.

-Musiał tu przed chwilą być. Zostawił portki, kulki i swój smród. I jeszcze ta sztaba - Powiedział na głos zgarniając jednocześnie kulki do własnej sakiewki. Rozejrzał się jeszcze raz po pokoju.

- Okno! Tu jest lina.

Szubko wydobył łuk i strzałę i z brzechwą na łenczysku najpierw zbliżył się do okna a potem ostrożnie wyjrzał na podwórzec za oknem.
 
harry_p jest offline  
Stary 05-12-2013, 20:41   #59
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Cesco spoglądał na wędrującą z ręki do ręki flaszeczkę z nieskrywaną niechęcią. Nie pijał alkoholu, co wśród czarodziei było w sumie regułą. Owszem, lampka wina czy łyk bimbru od czasu do czasu nie szkodził, ale Mertens nie był w humorze. Poza tym, odrzucał go zapach.

Nie znał się na alkoholach, nie był koneserem, ale wiedział że pity trunek nie działał jak należy. Po dwóch chyba okrążeniach grupy pijusy zaczęły dyszeć, próbując złapać oddech. Ten się zachwiał, ten oparł o ścianę, a Kawka, jak gdyby nigdy nic, odebrał butelkę i przymierzał się do kolejnego łyku. Tyle że zamiast tego rąbnął jak bela o podłogę, z oczami gdzieś w tyle czaszki. Jego towarzysze w libacji podążyli za nim, jak jeden mąż. Cesco wybałuszył ze zdziwienia oczy i zaklął.

Szybkie oględziny butelki i eksperymentalne pociągnięcie nosem wnet przyniosły skutki. Mertensowi przypomniało się, z czym kojarzył mu się zapach - laboratorium alchemiczne. Słyszał też o substancji zwanej methinem, którą często mylono z alkoholem i której konsumpcja w skrajnych przypadkach powodowała śmierć.

Cesco pędem wyleciał z chaty, kierując się alejkami w stronę gospody, do której udał się Rubus. Może on ich zdoła jakoś wyratować.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 07-12-2013, 09:19   #60
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Giermek nie miał nawet czasu, by zdumieć się zdradą chłopów – zbyt był zajęty zajmowaniem pozycji obronnej. Nawałnica ciosów włócznią zasypała jego osobę. Szybko pokrył się krwią broczącą z ran, ale chłopi przez całe życie uprawiali ziemię – a on walczył. Kolejne sztychy punktowały przeciwników, włócznie zbyt często grzęzły w pancerzu lub odbijał się od tarczy w stosunku do tego, czego by chcieli adwersarze. To nie była walka, w której przeciwnicy obchodzą się nawzajem, szukając słabych punktów, obrzucają obelgami i usiłują skłonić drugą stronę do utraty twarzy. To była sieczka, brutalna rzeź najprostszych ciosów. Kosztowała ona chłopów trzy trupy i postawiła giermka jedną nogą nad grobem.
Pozostali chłopi pierzchnęli w panice. Reinhard dopiero teraz poczuł wściekłość dokuśtykał do konia, wziął lancę i rzucił się w pościg za jednym z nich. Kiedy już miał go zaatakować, uniósł drzewce w górę. Były ważniejsze sprawy.
Skierował wierzchowca w stronę pochodu uchodźców. Szukał Schillera. Lancę cały czas trzymał w górze.
 
Reinhard jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172