Przywołana przez Theo istotka poruszała się cicho jak cień, i podobnie do cienia, była niewidoczna na tle szarych ścian. Uniosła się wysoko pod sufit i pofrunęła za zakręt, trzymając się blisko ściany.
Nie było jej przez kilka uderzeń serca, ale zanim zdążyliście się zacząć niepokoić o los zwiadowcy wróciła - zadowolona z siebie ale i pełna niepokoju.
Zbyt rozmowna nie była, ale z jej gestów można było się domyślić, ze za murkiem czai się dziesiątka stworów wzrostu - mniej więcej - Bangusa, zbrojnych w łuki i topory. |