WÄ…tek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2013, 01:15   #7
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Widziałem wiernych jako heretyków, heretyków jako wiernych. Byłem nieświadom zepsucia jakie trawiło nasz Kościół, herezji jaka w nim rosła.




Marcus Triarius
12 Esper, 13 godzina

Grevoir nie kłamał co do ilości akt i materiałów, jakie oczekiwały na Marcusa w archiwum wojskowej policji Crei. Triarius zastanawiał się czy bez przebytego szkolenia na Caeserze tak dobrze by sobie poradził z przeniesieniem całości do przydzielonej mu kwatery na czas jego pobytu w tym lodowym grobowcu. Całość była zabezpieczona w ciężkim, nieprzepuszczającym wody pudle i Caeserianin szybko zrozumiał dlaczego, jak tylko opuścił budynek biur śledczych. Lodowate podmuchy wiatru i wszechobecny śnieg powitały go jak dobrego przyjaciela, który wszak nie tak dawno je opuścił. Myśli Marcusa od razu skoncentrowały się na załatwieniu obiecanego, ciepłego ubrania, które ochroniłoby przed zbytnią miłością tego cholernego klimatu.

Dotarł wreszcie do swojego nowego pokoju, chociaż nie opływał on w luksusy, a na pewno nie był budowany w myślą o mieszkaniu w nim dłuższy okres czasu, co pocieszało Marcusa. Może wcale to wygnanie nie będzie tak długie, jak się tego obawiał? W końcu Triumwirat, czy ktokolwiek kto za nich wpadł na pomysł wysłania na Creę, nie mógł wiedzieć ile dokładnie zajmie dochodzenie. Wszystko mogło zakończyć się naprawdę szybko, ale jednocześnie mogło także ciągnąć się w nieskończoność, jeżeli Legioniści byli niewinni, a Grevoir i jego podwładni będą upierali się nad inną wersją… Ozywiście zawsze możnaby to zakończyć szybciej… tylko czy Marcus chciał, aby ucierpiało na tym dobro sprawy?
Z drugiej strony czy powrót do domu, z dala od tego kawałka lodu nie był tego wart?
Marcus westchnął ciężko i odłożył pudło na podłogę przy biurku, chyba jedynym z dwóch luksusów tego pokoju, w którym znajdowało się jeszcze łóżko, mały stolik obok niego i niewielka szafa na ubrania oraz dwa krzesła. Drugim luksusem była maleńka dobudoówka, która służyła jako łazienka. Caeserianin zdjął przemoczone ubrania i obuwie, wytarł głowę znalezionym na łóżku ręcznikiem i poszedł obmyć się w ciepłej wodzie. Dopiero po tym zasiadł przy biurku i otworzył pudło dokumentów. Westchnął widząc jego zawartość, po czym chwycił za pierwsze z akt i zabrał się do czytania.


***

12 Esper 25 godzina

Marcus leżał na łóżku czytając kolejne strony akt. Był już bardzo zmęczony, ale przynajniej zbliżał się do końca tej tortury. Nigdy nie przypuszczał, że zechciałby wyrzucić przez okno oficjalne dokumenty, ale teraz sam przed sobą musiał przyznać, że był tego bliski.
Już od pierwszych stron tekstu Vigil zrozumiał, że śledczych Crei cechowało duże przywiązanie do każdego szczegółu i skrupulatność w opisie. Nie mógł powiedzieć, że była to zła cecha, ale dla kogoś, kto musiał przebijać się przez tonę tekstu jawiła się jako zamach na czytającego.
Dochodzenie zostało starannie opisane. Przeprowadzone inwentaryzacje, szczegółowo spisane w aktach, były przeprowadzane w regularnych okresach czasu tuż po tym, jak zbyt często składano prośby o uzupełnienie zaopatrzenia. Kiedy wyszły w nich solidne braki w broni i ekwipunku (tutaj wymieniono każdą z brakujących rzeczy) wszczęto dochodzenie w tej sprawie. Najpierw przesłuchano głównego kwatermistrza (Caldon Merin), ale ten zarzekał się, że do tej pory był nieświadomy tych ubytków. Nie zawieszono go w obowiązkach, nie chcąc przepłoszyć kwatermistrza i jego wspólników (jeżeli oczywiście był winny czegoś więcej niż niekompetencji i takowych wspólników posiadał). Zauważono, że pozostaje on w ścisłych kontaktach z dwoma żołnierzami z Caesery stacjonującymi aktualnie na Crei (Asnerus Mariter i Corves Nidus). Informatorzy donieśli, że w jednej z dzielnic Dolnego Ula mówi się o możliwości zakupu wojskowej broni i ekwipunku. Postanowiono skontaktować się z osobą odpowiedzialną za zawiązywanie umów, którą okazał się nikt inny jak tylko Asnerus Mariter. Przeprowadzono dalej transakcję chcąc wyciągnąć z tego tyle, ile będzie to możliwe. Zauważono, że kwatermistrz Caldon Merin raportuje o odsyłaniu broni i ekwiounku do naprawy, przenoszeniu jej do innego magazynu czy małych błędach w obliczaniu jej ilości (zawsze miało jej być więcej, niż stan faktyczny). Tak naprawdę, jak się później okazywało, broń i ekwipunek szły na czarny rynek. Postanowiono dalej ciągnąć prowokację. Ustalono datę spotkania, na którym miała zawiązać się transakcja. Kiedy wyznaczony do tego człowiek przybył na miejsce zastał innego Legionistę (Savius Lideel), który przekazał jedynie adres, pod który mieli się stawić, bez żadnych szczegółów.. Faktycznie, był to adres magazynu, ale nie zastali tam nikogo, chociaż znaleźli zagubioną broń.
Marcus kończył właśnie czytać stronę, kiedy zapukano do jego drzwi. Z pewną wdzięcznością odłożył akta i podszedł do drzwi. Kiedy je otworzył zobaczył młodego żołnierza trzymającego złożone ubrania.
- Ciepłe ubrania dla pana, sir, aby nasza pogoda nie była tak uciążliwa - odezwał się żołnierz podając Marcusowi ubrania. - Oficer Tanmares kazał też przekazać, że oskarżeni są gotowi do przesłuchania i czekają na pana.
Przesłuchanie w środku nocy? Czemu mógł sobie wyobrazić zadowolony wyraz twarzy Grevoira, kiedy ten wystawiał takie polecenie?




Sybilla Hoeren
13 Esper, 15 godzina

Sybil nie udało się zobaczyć niczego więcej na miejscu zbrodni, ale nie żałowała, jako że to, co zobaczyła było dla niej wystarczające. Kathan Sven oczywiście wolał, aby psykerka jeszcze próbowała, ale te próby były bezowocne, więc się poddał. Kobieta stała na zewnątrz pokoju, jako że widoki w środku nie były najlepsze dla jej nerwów i przysłuchiwała się prowadzonemu przepytywaniu bezdomnego. Próbowała się skupić na słowach, aby zapomnieć o tym, co zobaczyła… nie tylko fizycznymi oczami. Niestety, znaczenia słów uciekały jej zastąpione obrazami, które tak łatwo nie dawały o sobie zapomnieć.
W końcu jednak Imperator się ulitował. Sven wyszedł z pokoju, aby poinformować Sybillę, że jej zadanie dobiegło końca i może wracać do siebie. Akurat jeden z policyjnych samochodów Arbites wracał do Górnego Ula, więc zabrali ze sobą kobietę, chociaż wysadzili ją dość daleko od aktualnego miejsca zamieszkania psykerki. Sybil była zmuszona sama dostać się na piechotę do kompleksu mieszkalnego.
Po dotarciu do swojego pokoju pierwszą rzeczą, którą zrobiła po zrzuceniu ciepłego ubrania było padnięcie bez sił na łóżko. Czuła się straszliwie zmęczona, zupełnie jakby nie spała dwa dni pod rząd i została zmuszona do zrobienia kilkunastu okrążeń wokół Pałacu Gubernatora. Wiedziała, że to zmęczenie nie jest fizyczne, a psychiczne. Ciągle przed oczami miała obraz tego pokoju, a wizja dopełniała dzieła spustoszenia. Okryła się kocem i zamknęła oczy pozwalając swojemu ciału wypocząć...


***

13 Esper, 24 godzina

Sybil obudziła się nagle i poczuła, że jest zlana zimnym potem. Usiadła na łóżku i westchnęła przeciągle. Głowa pulsowała tępym bólem. Psykerka skrzywiła się. Pójście z Arbitrami było jedną z gorszych decyzji, jaką podjęła, jednak… Czy miała inny wybór?
Przesunęła dłonią po policzku i poczuła na nim jakby ciepłą ciecz. Spojrzała na swoją dłoń, ale w ciemnościach pokoju niczego nie dostrzegła. Szybko zapaliła małą lampkę na stoliku obok łóżka, aby zobaczyć czym się ubrudziła.
Obie dłonie były pokryte krwią.
Adeo Imperator…
Sybil zerwała się nagle z łóżka patrząc na swoje dłonie. Rzuciła się do łazienki i odkręciła wodę brudząc krwią kran. Włożyła ręce pod wodę próbując zmyć czerwoną warstwę, ale mimo że woda zabarwiała się szkarłatem psykerka nie była w stanie umyć do czysta dłoni.
Zakręciła wodę i spojrzała na swoje umęczone oblicze w lustrze. Na policzku, po którym przesunęła palcami była czerwona, krwawa smuga, a pod nią…
Tworzyła się wzdłuż szkarłatnej linii rana.
Sybil wycofała się z łazienki i zaczęła rozglądać po pomieszczeniu. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu, zupełnie jakby nic się nie działo. Psykerka podeszła do okna, aby zobaczyć nocne, spokojne życie Górnego Ula, tonącego pod spadającym z nieba śniegiem. Liczne latarnie oświetlały pogrążoną w mroku przestrzeń, ale z jakiegoś powodu nie czyniły jej ani trochę mniej przerażającej.
Przerażającej? Czy naprawdę taka była?
Wtedy kobieta coś usłyszała.
Gdzieś na piętrze powyżej dało się słyszeć miarowe kroki…
Pokój Sybil znajdował się tuż pod pokojem Inkwizytora Morene. Pożar, jaki wzniecono w jego gabinecie na szczęście nie przeniósł się poza to pomieszczeniej, więc pokój psykerki nie ucierpiał. Teraz jednak ktoś krążył po gabinecie Visiusa, chociaż ten został ponownie zapieczętowany i raczej nie pozostało tam nic wartościowego… Prawda?
Kobieta spojrzała na swoje ręce spodziewając się krwi…
...jednak jej tam nie było.




Gnaeus Naevius
13 Esper,16 godzina

Kathan Sven…
Ostatnie ich spotkanie przebiegło bardzo oficjalnie. Wymienili grzeczności, Gnaeus odpowiedział na kilka pytań. Arbiter nie był jednak skory podzielić się informacjami dotyczącymi okoliczności śmierci Visiusa Morene i nie wspomniał ani słowem o konieczności identyfikacji zwłok Inkwizytora. Poświęcił skrybie niewiele czasu, najwyraźniej nie mając go dużo w zanadrzu, czego nie mógł mu mieć Naevius za złe. W tych szalonych czasach zapewne nie tylko policja planetarna, ale także Arbites mieli pełne ręce roboty o czym dobitnie świadczyła śmierć Inkwizytora. Przynajmniej Gnaeus wiedział, że w sprawę wchodziło morderstwo, a to więcej, niż mogłoby powiedzieć wiele osób. Wiadomość o śmierci Inkwizytora w jakiś magiczny sposób przedostała się poza ścisłe grono, ale plotki zostały szybko ucięte przez Arbites, dla których były one bynajmniej nie na rękę, więc ogół nie miał dostępu do tej informacji.
Gnaeus dowiedział się, kiedy będzie można zastać Kathana Svena w głównej siedzibie Arbites. Nie było w końcu sensu na marne się fatygować i tracić czasu, który możnaby spożytkować na dalsze poszukiwania. Teraz więc szedł przez Pole Sprawiedliwości, ogromny plac przed główną na Crei Twierdzą-Posterunkiem, przez którą to Twierdzę prędzej czy poźniej przechodziła każda sprawa, jaka stanowiła zainteresowanie Adeptus Arbites. Gneaus nie musiał czekać w kolejce, jaka utworzyła się z oczekujących na przyjęcie przez Sędziów. Wszak był prawie pewien, że Kathan Sven będzie bardziej niż chętny przyjąć go mając zapewne nadzieję, że skryba przypomniał sobie coś istotnego, co należy do tego śledztwa. Gnaeus natomiast miał nadzieję, że to Sven będzie stroną więcej mówiącą na tym spotkaniu…
Skryba Inkwizytora zbliżył się do wejścia. Nad wysokimi drzwiami widniał napis, który został okaleczony przez jakiegoś szleńca. W końcu jak inaczej można nazwać człowieka, który ostrzeliwuje Twierdzę-Posterunek Adeptus Arbites?

Cata_ _racta Iustitia
Opancerzona Sprawiedliwość

Gnaeus przez chwilę przyglądał się napisowi z odstrzelonymi literami, którego sens jednak tłumaczyło przełożenie na Niski Gotyk linijkę niżej. Każdy wszak musiał rozumieć jego znaczenie.
Sprażnicy przy wejściu nie chcieli od razu przepuścić akolity, więc musiał on odczekać tyle, ile zajęło skontaktowanie się z Kathanem Svenem i weryfikacja słów Gnaeusa. Na szczęście nie zabrało to wiele czasu i szybko został on pokierowany do gabinetu, który zajmował Sędzia.
Dzięki wskazówkom napotkanych Arbites i cywilnych pracowników dotarł bez większych problemów na miejsce. Zastanawiał się co by było, gdyby miał błądzić samotnie po korytarzach Twierdzy. Jak szybko zgubiłby się w ich labiryncie i jak długo zajęłoby wyjście z niego? Przemierzając drogę do gabinetu Svena nie widział nawet połowy pomieszczeń jakie zawierał ten posterunek, który zapewne ciągnął się bardziej w dół niż w górę.
Gnaeus stanął przed drzwiami do gabinetu Kathana Svena, chociaż było tu coś dziwnego…
Brakowało rangi.
Przy drzwiach widniała tylko informacja o imieniu i nazwisku, ale nie randze. Jak przez mgłę skryba kojarzył, że ten Arbites był podkomisarzem. W grę wchodził awans lub… degradacja.
Zapukał do drzwi i poczekał, aż zostanie zaproszony do środka, po czym wszedł. Biuro Svena było zawalone wręcz aktami i raportami, on zaś siedział przy ciężkim, drewnianym biurku. Obdarzał nowo przybyłego zaciekawionym spojrzeniem swoich niebieskich oczu komponujących się z blond włosami.
- Proszę usiąść. - wskazał na proste krzesło przed biurkiem.





Python Ceylau’Moris
13 Esper, 15 godzina

Minuty się dłużyły i coraz bliżej dochodziły pełnej godziny. Python czuł się zniecierpliwiony i trochę znudzony. Jak na razie sługa pozostawiony w środku nie doniósł o pojawieniu się krewnego Corneliusa, ale szlachcic wiedział, że zapewne nie przegapiłby jego pojawienia się. W końcu możni Crei mieli swoje standardy.
Python czasem siedział w swoim ekskluzywnym transporcie, czasem niecierpliwie przechadzał się po okolicy, nigdy jednak nie tracąc z oczu szpitala. Nie było wiadomo kiedy pojawi się jakiś Sven, a możliwość przeoczenia jego pojawienia się była zbyt niedopuszczalna, aby ją ryzykować. Co w końcu zostałoby im wtedy? Niewiadome było nawet czy Cornelius przeżyje, a wiele właśnie teraz zależało od starań lekarzy. Ci ludzie nawet nie wiedzieli, że ważą się losy nie tylko rannego, ale także możliwej wdzięczności rodowej.
Niemniej Antonius miał rację mówiąc, że w dzisiejszych czasach poruszanie się bez eskorty było ryzykowne. Zostawiało to pytanie czym mogło być to prywatne spotkanie, o którym mówił zmożony obrażeniami Cornelius? Cóż takiego mogło skłonić tego szlachcica do porzucenia wszelkiej ochrony na rzecz właśnie prywatności?
Tyle pytań a tak mało wiadomych.
Python westchnął ciężko i przetarł oczy. Nawet się nie obejrzał, a został wplątany w sprawę kryminalną… a może sam się wplątał? Z drugiej strony co innego miał zrobić? Nie pomóc rannemu? Tak nie zachowałby się arystokrata, a na pewno nie sam Python, chociaż sprawa zdawała się trochę przerastać młodego szlachcica…
Poruszenie przy wejściu do szpitala zainteresowało arystokratę. Wysiadł on z samochodu i nieśpiesznie zaczął iść w kierunku grupki ludzi z symbolami rodowymi na kamizelkach ochronnych. Symbol przedstawiał białą panterę z błękitnymi ślepiami prezentującą się dumnie i nie był to nieznany herb Pythonowi. Taki właśnie należał do nikogo innego, jak do rodziny Sven. Młody szlachcic dobrze kalkulował. Krewniak Corneliusa zjawił się wraz ze swoją świtą, najwyraźniej nie chcąc popełnić błędu członka swojej rodziny.
Pomiędzy ochroniarzami Python w końcu dostrzegł szlachecką krew. Jasnowłosa i niebieskooka drobna kobieta zdawała się niknąć pomiędzy swoimi ochroniarzami co mogło być dokładnie wyliczonym zabiegiem.





Antonius Avaretto
13 Esper, 14 godzina

Antonius jak tylko powrócił do siedziby rodowej Ceylau’Moris rozpoczął przygotowania do odnalezienia Siegharda Kehllera, o którym mówił jego pracodawca. Na całe szczęście ród posiadał swoich infrmatorów, którzy mogli dopomóc w odnalezieniu, chociaż Avaretto zastanawiał się czy tym razem podołają. W końcu to była kwestia odnalezienia jednej osoby pośród ulic Ula. Dodatkowo nachodziło pytanie, co jeżeli Sieghard nie chciał być odnaleziony?
Antonius odrzucił od siebie pesymistyczne myśli, które w niczym nie mogły pomóc sprawie i skupił się na swoim zadaniu. Rozesłał informatorów po Ulu każąc im szukać ze wszystkich sił Siegharda Kehllera i informować niezwłocznie o wszelkich sukcesach z tym związanych.
O ile jakiekolwiek będą, poprawił się w myślach.
Przynajmniej na razie siedział w ciepłym zaciszu rezydencji z dala od wiecznej zimy Crei… Przynajmniej w pewnym sensie. Wiedział, że niedługo przyjdzie mu się ponownie, jak codzień, zmierzać ze śniegiem i mrozem.
Codzienność.


***

13 Esper, 15 godzina

Wieści nadeszły niespodziewanie szybko. Jeden z informatorów przyniósł wieść, że znalazł Siegharda Kehllera. Oznaczało to, że Kehller także posiada swoich informatorów, którzy szybko donieśli mu, iż Ceylau’Moris poszukują kontaktu. Było już umówione spotkanie, jako że Sieghard nie chciał rozmawiać przez osoby trzecie. Mężczyzna wolał spotkać się w miejscu wybranym przez siebie i godzinie ustalonej także na własną porę. Nie był zachwycony koniecznością kontaktu, ale nie oponował przed jego nawiązaniem, najpewniej czując w nim napływ gotówki.
Mieli się spotkać już za godzinę w jedym z opuszczonych segmentów Dolnego Ula z zastrzeżeniem, że osoba zainteresowana miała przybyć sama. Python wciąż nie wrócił do posiadłości i Antonius nie umiał powiedzieć, kiedy zjawi się jego pracodawca, a w tym momencie liczyła się każda chwila. Nie pozostawiono im dłuższego czasu do namysłu. Był zmuszony podjąć decyzję teraz, bo nie wiadomo czy Kehller zgodziłby się na nawiązanie ponownie kontaktu i ustalenie innego terminu spotkania.
Szybka decyzja.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 24-11-2013 o 01:19.
Zell jest offline