Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2013, 11:01   #26
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Podziękowała detektywowi za informacje choć i tak zawsze najcenniejsze rzeczy nosiła przy sobie w bagażu podręcznym. Zauważyła jak śledzi je wzrokiem i wyraźnie prowokacyjnie poruszała biodrami. Gdy się żegnał podeszła do niego i nachyliwszy się do jego ucha tak blisko, że jej całkiem spory biust otarł się o jego ubranie powiedziała kokieteryjnie:
- Szkoda, że to ty nie jedziesz z nami zamiast tego wielkoluda...
Chciała wyraźnie jeszcze coś dodać, ale odezwał się jej holofon. Odebrała odsuwając się nieznacznie.
- Co ty do cholery robisz w Houston JP. Miałaś być z tym palantem, swoim ojcem w NYC! - Zanim zdążyła ściszyć przekaz wszyscy usłyszeli wyraźnie niezadowolony, lekko schrypnięty męski głos, który prawdopodobnie należał do starszego mężczyzny.
- Dziadku! - Zarumieniona dziewczyna odsunęła się od reszty towarzystwa i dopiero wtedy odpowiedziała na tyle cicho, by nikt nie mógł jej słyszeć. - Nie traktuj mnie jak małej dziewczynki.
- Twoja matkę traktowałem jak dorosłą i co z tego wynikło?
- Nie jestem mamą!
- Judy nie wyglądała na zadowoloną z przebiegu rozmowy. - To tylko krótka wyprawa. Niedługo wrócę. Przyjadę do was i opowiem ci ile fantastycznych rzeczy widziałam w Centrum – Wiedziała z doświadczenia, ze zmiana tematu zawsze najlepiej skutkuje – Szkoda, że nie było cię tu ze mną. Może wybierzemy się... - Jeszcze przez chwilę zarzucała go potokiem informacji o atrakcjach stolicy Teksasu. Gdy w końcu przerwała usłyszała już bardziej ugodowy ton:
- Dobrze już dobrze. Uważaj na siebie dziewczyno.
- Tak, będę uważać. Kocham cię dziadku.


***


Lot przebiegł w miarę spokojnie. Na JP nie robiły wielkiego wrażenia turbulencje, które dość często wstrząsały samolotem. Z szacunkiem myślała o pilotach, którzy tak dobrze radzą sobie z niezbyt nowoczesnym sprzętem. Zarówno start jak i lądowanie odbyły się po mistrzowsku. Była tylko nieco rozczarowana, że jako pasażer nie może zobaczyć sobie kabiny pilotów.

***


Bez problemu odebrali swoje zwykłe bagaże, tak przynajmniej myślała do momentu, gdy skończyły się na taśmie, a jedna z dziewcząt, ta rudowłosa której imienia nie mogła sobie przypomnieć co było dziwne, bo zazwyczaj pamiętała ludzi, którzy jej się przedstawiali, została bez plecaka.
- Chyba musisz się zgłosić do odprawy lotniska i wyjaśnić sytuację – powiedziała do niej uśmiechając się przyjaźnie – My w tym czasie odbierzemy specjalny ładunek.
W tym momencie ponownie rozdzwonił się jej holofon. Nauczona doświadczeniem nie odebrała go zanim nie odsunęła się od pozostałych. Dobrze zrobiła, bo pierwsze słowa, które z niego popłynęły były jak deja vu:
- Co ty do cholery robisz w Kolumbii!? Miałaś tylko lecieć do Houston!
- Hej Thomas.
– Odpowiedziała na pozór spokojnie, choć wyraźnie nie była zadowolona z tej rozmowy – Ślad porwanych dziewczyn prowadzi właśnie tutaj, więc musimy to sprawdzić?
- My?
- Zapytał wyraźnie podejrzliwie.
- Ekipa, która wraz ze mną zajmuje się tym zadaniem.
- Kim oni są?
- Nie będę ci się tłumaczyła z każdego kroku.
– Tym razem była już naprawdę zła – A tak w ogóle skąd wiesz, że jestem w Kolumbii? - Zaczęła kontratak.
- Masz namierzanie w holofonie.
Sapnęła z oburzenia, ale zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek jej rozmówca kontynuował:
- I nie waż się go pozbywać, być może dzięki temu uratuję twoją nieodpowiedzialna dupę gdyby coś się stało! - Thomas także był wściekły. Słyszała to w jego głosie. Nieczęsto udawało jej się doprowadzić go do takiego stanu. Punkt dla niej, więc była w stanie wybaczyć mu to wykroczenie na jej wolności osobistej.
- Dobrze, dobrze – powiedziała ugodowo. Nie chciała by tu przyjechał i narobił jej obciachu.
- Będę cię codziennie informować o przebiegu poszukiwań ok?
Przez chwile po drugie stronie trwała cisza. W końcu jednak usłyszała głębokie westchnienie.
- Ok. Raport codziennie do godziny 10 p.m czasu NYC.
Już miała się rozłączyć gdy usłyszała jeszcze:
- Uważaj na siebie Słonko. - Prychnęła i wyłączyła telefon.
 
Eleanor jest offline