Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2013, 16:51   #215
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Mimo faktu, że właśnie widziała śmierć dwójki gwardzistów, nie czuła niechęci do mężczyzny z tego powodu. Za bycie krwawym sukinsynem? Tak. Za jego żądzę krwi, która go napędzała? Jak najbardziej! Ale trzeba było przyznać, że jego szybkość sprawiała, że Tsuski drżała. Kipiała ekscytacją. Ktoś na jej poziomie szybkości, wreszcie! Pierwszy raz spotkała mieszkańca tej krainy, który potrafił ciąć tak szybko jak ona, a przynajmniej na to wyglądało.

-Pozwólcie, że wpierw sama będę z nim walczyć. Laurie, jeśli trzeba to lecz mnie, teraz zajmij się tym co już puka do bram zaświatów. Heishiro, jeśli będę przegrywać, co z radością muszę rozważać, wkroczysz. Honor honorem, ale to nie pojedynek z innym samurajem.-


Czemu rozważała przegraną z radością? Bo to znaczyło, że był ktoś lepszy, że wciąż mogła być lepsza, że nie dotarła do granicy, której nie da się złamać!

Takie... ciepło na sercu z myślą o walce z kimś kto stanowił realne zagrożenie nie dlatego bo po prostu był jakimś bożkiem, napakowanym magią czarnoksiężnikiem czy monstrum zrodzonym z wnętrza jakiejś piekielnej bogini.

Laurie przełknęła ślinę, przypięła buławę do paska i ruszyła w stronę rannego mężczyzny, jednocześnie cały czas obserwując rębacz z uśmiechem unoszącego w górę puste dłonie.

Noże, których używał sekundę wcześniej, z sykiem wylądowały w pochawch za jego plecami.

-Czy mam coś w rękawie... ?-
zsyczał kpiąco, patrząc to na jednego, to na drugiego gwarzistę.- Wasi koledzy już wiedzą, wy jeszcze nie...

Młodzian po jego prawej zacisnął w złości zęby.

-Ty potworze!-
ryknął, zasłaniając się tarczą i unosząc miecz do ciosu.

Jednocześnie, jego kopan, wykorzystując śmiałość kolegi, również zaatakował, wyprowadzając niskie pchnięcie.

Dłonie zabójcy znów zmieniły się w rozmazane smugi, lecz tym razem nie sięgnął po broń. Zamiast tego strzepnął ręką, uwalniając ukryty w karwasz mechanizm i chmurą lśniących, zielonych kryształów strzelił w twarz tego ostrożniejszego z przeciwników.

Drugą ręką zaś, a dokładniej miedzianym pazurem na palcu wskazującym, od niechcenia dźgnął w nadgarstek rozwścieczonego żółtodzioba.

Chłopak wrzasnął gdy ręka opadła mu bez czucia wzdłuż tłowia a zdrętwiałe palce wypuściły miecz.

Ułamek sekundy później sapnął, kiedy to zabójca pod znakiem Alastiara odepchnął jego tarczę i mocno złapał za gardło.

-Odważnyś...-
syknął assasyn i z uśmiechem spojrzał na zbliżającą się Tsuki.- Chociaż nie tak jak ta tutaj...

Leczony przez Laurie sierżant zakaszlał krwią.

-On ją zabije... !

-Spokojnie, proszę się nie ruszać...-
mimo wszystko kapłanka z pewną obawą obejrzała się przez ramię.

Obecność heishiro kilka metrów za plecami była tylko troszeczkę uspokajająca wobec psychopatycznego uśmiechu na twarzy mordercy.

Farnesa zwilżył językiem wąskie wargi.

-Ładniutka jesteś...-
oznajmił radośnie.- Nawet ładniejsza od tej dobrodusznej ślicznotki... Jak widzę, świetnie przekazała wam zaproszenie do zabawy...

Coś chrupnęło i trzymany przez niego gwardzista padł na ziemię z pustymi oczami.

Uniosła prawą brew ku górze, powoli zbliżając się do jej przeciwnika.

-Porównując do ciebie każdy byłby ładny więc nie uznam tego za komplement...-


Trzy metry odległości między nimi wystarczało dla Tsuki i dlatego właśnie wtedy się zatrzymała, z lewą dłonią luźno spuszczoną wzdłuż ciała oraz prawą na rękojeści jej katany. Przekrzywiła również głowę lekko w bok.

-Cóż, to chyba ta chwila gdzie zaczynasz mówić o swoim dzieciństwie, wielkim bólu w twoim sercu, przemianie, o tym jaki to jest winny świat i twoje działania są prawdziwie światłe gdy to inni toną w szaleństwie, zakłamaniu czy innej bzdurze jaka ci przyjdzie do głowy. Zgadłam prawidłowo?-


Farnese uśmiechnął się szeroko.

-Nie!


Delikatne napięcie mięśni towarzyszące temu uśmiechowi sprawiło że Jaina odruchowo położyła dłoń na rękojeści miecza, a kiedy stojący naprzeciwko niej zabójca zerwał się do biegu, ona była już o pół kroku przed nim.

Byli sobie praktycznie równi.

Mimo to elfka z nadludzką szybkością wyrwała Benihime z pochwy, wysunęła prawą nogę przed siebie i w niemal podręcznikowy sposób wyprowadziła Cięcie Żurawia, podstawową technikę Iaijutsu.

Assasyn był jednak szybki.

Kiedy lśniąca złotem klinga niebezpiecznie zbliżyła się do jego ciała, wyciągnął zza pleców ręce i o raz kolejny zmieniając je w rozmazane smugi, ustawił dwa krzywe ostrza na drodze Benihime.

Przez jego twarz przemknął cień zaskoczenia kiedy ostrze katany nadal poruszało się nienaruszoną szybkością, lecz pod minimalni innym kątem, przez co o cale minęła jego ciało.

Ułamek sekundy później oba ostrze pękły na połowy.

-Szlag!-
szczeknął tylko mężczyzna, błyskawicznie odsuwając się o krok i unosząc dłoń lewą dłoń.

Tsuki przekłnęła ślinę, napięła mięśnie i niemal bezwiednie poderwała miecz do góry.

Chmura odłamków niegroźnie rozprysnęła się na wykonującym płynny łuk ostrzu.

Jednocześnie spod płaszcza zabójcy, sycząc cicho, wypadł podłóżny przedmiot z dymiącym lontem.

Heishiro odruchowo poderwał się do biegu.

-Pani!


Nim jednak postawił więcej niż krok, ładunek eksplodował, spowijając wszystko w promieniu kilku metrów gęstym, czarnym dymem.

Zmrużyła oczy, nie dając się zwieść prostej sztuczce. Nie chodziło o sam dym, ale raczej o zadawanie pytań. Zamiast tego po prostu zaczęła się cichym krokiem cofać, wciąż trzymając miecz w dłoniach.

Co by nie mówić, assassyn wybrał sobie złą ofiarę na cel bo zarówno Tsuki jak i Heishiro potrafili poruszać się cicho i nie wydawać dźwięków. Nawet oddech nie stawał się głębszy by zdradzić pozycji.

A przede wszystkim nie popełniała najgłupszego z błędów całego świata czyli krzyczenia, że dym mu nie pomoże. Może jeszcze namalować sobie wielki krzyż na ciele by wiedział gdzie jest jej serce?

Zamiast tego, Tsuki przymknęła oczy i wytężyła słuch.

Jej przeciwnik na pewno potrafił być cichy, co czyniło go niezwykle niebezpiecznym w zaistniałej sytuacji, co nie zmieniało faktu że elfka także potrafiła stąpać lekko niczym rasowy złodziej.

W połączeniu z szumem fal bijących o brzeg i rozpryskujących się o pale podtrzymujące pomost nad wodą sprawiło to że za równo samurajka jak i szalony zabójca prawdopodobnie krążyli dookoła siebie po zdradzieckim, drewnianym podłożu.

Każde skrzypnięcie prowokowało do cięcia i zdradzenia się. Furkot ostrza był w takiej sytuacji słyszalny równie wyraźnie co wystrzał z armaty.

Ciszę zakłóciły ciężkie, zbliżające się kroki.

-Pani?!-
cóż, w pełnym rynsztunku bojowym Heishiro nie poruszał już się tak cicho jak zapamiętała elfka.

Ułamek sekundy po okrzyku samuraja, Tsuki wyczuła jakiś ruch tuż obok siebie a nim zdążyła zareagować, wpadła na kogoś. Odgłos wystrzału który rozległ się tuż nad jej głową był wyraźnym sygnałem że jej przeciwnik jest wszechstronnie uzbrojony.

Mimo wszystko, siła uderzenia i zaskoczenie były dość duże by wspólnie z Mazgusem padli na deski mola.

To musiał być Mazgus. Zderzenie z Heishiro byłoby jak przypieprzenie w ścianę.

Podjęła najprostszą z decyzji jaką mogła podjąć w tej sytuacji. Zwłaszcza, że jej przeciwnik nie był zbudowany na wielką kupę mięśni.

Bez przeszkód zdzieliła jego głowę, lub którąś z części jego ciała, głową.

A potem zaatakowała wakizashi, bronią krótszą i bardziej odpowiednią do takiego bliskiego spotkania. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie starała się przygwoździć przeciwnika, ale cofnąć się, atak jej krótszym ostrzem bardziej dla obrony własnej niż ataku. Co nie zmieniało faktu, że chęć do zabicia go była duża.

Przede wszystkim uniknąć jednej z wielu sztuczek assasyna.

Czoło elfki dość mocno uderzyło w coś twardego, jednocześnie wywołując głuche sapnięcie ze strony jej przeciwnika.

Cios w pierś.

Farnese nie był jednak głupi.

Nim wakizashi zdążyło opaść, błyskawicznie podkurczył pod siebie nogi a w chwili uderzenia był już w połowie klasycznej sprężynki. Gdy ostrze wbiło się w deski, stał już na równych nogach. Jedną przygniótł do ziemi dłoń Tsuki.

Na tle rozdmuchiwanego przez morską bryzę dymu jego postać była wyraźnie widoczna. W ręku miał nóż.

-Ładnie...-
syknął, unosząc dłoń do ciosu.

Furkot który rozległ się ze strony nabrzeża sprawił jednak że go nie zadał. Zamiast tego zaklął, odskoczył do tyłu i o włos uniknął ciśniętego miecza. Tsuki na pierwszy rzut poznała broń swojego przybocznego.

Zabójca zaśmiał się.

-Masz gorliwego kolegę. Właśnie pozbawił się swojej...-
brzdęk napinanego łańcucha sprawił że zabójca się zawachał.- ...broni?

Tylko nadludzki refleks sprawił że Mazgus zdążył skoczyć na bok, kiedy to Heishiro pociągnął za łańcuch przymocowany do rękojeści swojego miecza, posyłając go w stronę pleców assasyna.

W chwili gdy potężny samuraj wpadł na spowity dymem pomost, rębacz akurat z niego spadał do zabarwionej krwią wody.

-Pani?-
dawny ronin niemal nie patrząc złapał za rękojeść wracającej ku niemu broni. Wolną rękę wyciągnął w stronę elfki.

Pod pomostem rozległ się dość cichy plusk. Potem jeszcze jeden. I jeszcze jeden.

Brzmiało to bardziej jakby ktoś biegł po kałuży niż taplał się w brudnej wodzie.

Skorzystała z oferty oczywiście, zgrabnie podnosząc się i odzyskując pion.

-Za nim, Laurie weź gwardzistów do Zakonu i czekaj na nas.-


Nie była balastem, ale w walce z tym świrem lepiej nie było mieć kogoś kto głównie specjalizował się we wspieraniu kompanów jako osobę blisko tego świra.

I ruszyła przodem, sięgając po jedną z fiolek jaką posiadała.

-Staraj się podążać lądem, jeśli zgubisz trop to rozejrzyj się po okolicy. Jeśli do rana nie znalazłbyś mnie to wracaj do Zakonu.-

I sama wykorzystała eliksir chodzenia po wodzie, pustą fiolkę zwracając na jej miejsce. Pora sprawdzić czy faktycznie działają tego typu specyfiki.

Farnese oddalał się dość szybko, z pewnym trudem zachowując równowagę pomiędzy łagodnymi falami. Krzyknął zaskoczony kiedy ciśnięte przez Heishiro wiosło wywołało sporą serię zmarszczek na wodzie, które o mały włos go nie przewróciły.

Samuraj uśmiechnął się do swojej pani, podając jej dwie boje na sznurach, wiszące wcześniej na pomoście.

-Nie ułatwiaj mu tego.-
mruknął, chwycił drugie wiosło i biegiem rzucił się w stronę nabrzeża.

Sam zabójca natomiast biegł mniej więcej w stronę drugiego końca portu, ku cumującym tam mniejszym jednostkom. Statkom rybackim, żaglówkom oraz lekkim kutrom.

Kiedy Tsuki stanęła na wodzie, poczuła się dziwnie. Jakby stała na zaskakująco stałej w swojej konsystencji galarecie.

Zamrugała, a zdziwienie trwało mniej niż sekundę, po której już biegła za mentalnie niestabilnym psychopatom, który najwyraźniej zrozumiał, że w bezpośredniej walce nie da sobie rady.

Oczywiście! Nawet jeśli miał szybkość, brakowało mu naturalnej gracji, płynności przejścia i instynktu. Jeśli miałaby zakładać się to na pewno miała do czynienia z jakimś rodzajem magicznego artefaktu albo długotrwałego eliksiru. W obu przypadkach planowała je przejąć, co było niczym dziwnym. Dodatkowe wakizashi w rękawie jej kimona było zawsze przydatne.

Boje poleciały w stronę uciekiniera, relatywnie lekkie, a kiedyś jako ćwiczenie Tuski biegała w pełnej zbroi, wraz z hełmem, nosząc dwie statuetki jej przodków wykonane z granitu, trzymane na wyciągniętych na boki rekach. Mogła przysiąść, że jej matka miała niezdrową przyjemność z dręczenia jej.

I owo dręczenie dało wymierne skutki.

Ciśnięta w biegu boja, obojętnie od niewielkiej śmiertelności takiego pocisku, odbiła się od pancerza na barku zabócjy, by polecieć dalej i z pluskiem wpaść do wody tuż przed nim.

Mężczyzna zaklął, skoczył i o mały włos nie przewrócil się, kiedy pod jego nogami niespodziewanie wypiętrzyła się fala.

Pędząc co sił w nogach obrócił się i cisnął w stronę Tsuki nożem, który dosłownie zmaterializował się w jego dłoni.

Ciśnięty byle jak pocisk odbił się nieszkodliwie od nowego napierśnika elfki i w chmurze srebrnego pyłu wrócił w niebyt.

-Kurewskie cudaki!-
wrzasnął, gdy kolejna boja znacząco spowolniła jego bieg.

Ciśnięte przez Hieshiro wiosło zaś spadło tuż za jego plecami, a fala która z tego powodu powstała cisnęła mężczyznę na burtę kutra, na który przymierzał się wskoczyć.

Kląc w obcym języku zaczął się wspinać.

W ostatniej chwili podciągnął się do góry, a dzierżona w rękach Tsuki katana ścięła fragment jego płaszcza oraz podeszwę jednego z butów.

-Heh.-


Prawie dopadła jego nogę, ale przynajmniej zbliżała się, robiła postęp, to dobrze. Co się liczyło to to, że w przeciwieństwie do człowieka, którego goniła, miała przewagę gracji. Wystarczającą by jeszcze nie zatrzymując odbić się od burty i złapać się pala wystającego z wody. Nie było problemu wspiąć się po nim dzięki temu, że katana była schowana, a ona sama miała mocny chwyt. Szybciej dotarła na szczyt niż jej przeciwnik na pokład, co również dało jej piękną przewagę.

Piękną okazję w czasie której wyskoczyła plecami do okrętu w który celowała, w powietrzu łapiąc za rękojeść jej katany i chwytając ją pewniej, tuż po wylądowaniu i zobaczeniu jej przeciwnika stojacego na już na pokładzie, wyprowadziła szybkie cięcie jej Iaijutsu, na wysokości pasa jej przeciwnika. Może kucnie is traci głowę. Może nie kucnie i zostanie wyfiletowany? Chociaż pozbawienie go nóżek byłoby ciekawym.

Mężczyzna zrobił jednak coś nieprzewidzianego, co wcale nie znaczy że pozytywnego w skutkach do jego osoby.

Skulił się, uniósł dłoń i wykrzyczał zaklęcie, aktywując magiczną moc swojego karwasza.

Mała kopuła jadowicie zielonej energii zmaterializowała się nad jego ręką, trzeszcząc wściekle kiedy Benihime uderzyła w nią z pełną siłą. Blask towarzyszący kolizji dwóch silnie magicznych przedmiotów sprawił że Tsuki zmrużyła oczy a jej przeciwnik krzyknął zaskoczony pomimo gogli chroniących jego oczy.

Po sekundzie, która dla dwójki walczących wydawała się nieskończonościa, doszło do konluzji.

Magiczna osłona pękła w chmurze świetlistych odłamków.

Farnese wrzasnął i rzucił się do tyłu kiedy chmara zielonych drzazg wbiła się w jego dłoń i ramię, raniąc go przy tym dotkliwie. Skaleczenie ostrzem Tsuki do którego doszło przy okazji było niczym w prównaniu do tego co zrobił z nim jego własny, teoretycznie ochronny, artefakt.

Sama Tsuki też odruchowo zrobiła krok w tył kiedy kilka magicznych odłamków wbiło się w jej udo, w bardziej bolesny niż groźny sposób.

-Coś ty za jedna... ?-
wysyczał assasyn wspierając się plecami o maszt.

Krew obficie spływała z jego ręki, gęsto kapiąc na podłogę.

-Inwizytorka. Co jest, zapomniałeś którą organizację zaatakowałeś?-

Nie czuła się specjalnie chętna do rozmowy z psychopatą, szczególnie słuchania o tym jakim to się było psem, posłusznie się padało do stóp pana, a w ogóle to była bez honoru... no właśnie gdyby doszło z mówieniem do tego to dopiero by się zawzięła za taką obelgę.

I przystąpiła ponownie do natarcia, celując w nogi swego oponenta. Jedną rękę miał poharataną, głównie dzięki "obronnej" mocy swojego artefaktu, jakiegoś bubla zdaniem Tsuki, więc zostały jeszcze nogi. A potem, jeśli to możliwe, żywcem sprowadzić do zakonu.

Uprzednio zabierając wszystko co wartościowe, była Inkwizytorką, nie instytucją charytatywną.

Mazgus jednak nie zamierzał poddać się bez walki.

W desperackim zrywie cofnął nogę, zacisnął zęby i uniósł swoją nienaruszoną dłoń do góry, by następnie opuścić ją, wyciągnając miedziany szpon w stronę twarzy elfki.

Nie był jednak tak szybki jak waleczni mnisi z górskich zakonów, których to umiejętności Tsuki mogła podziwiać w rodzinnych stronach, którzy walkę wręcz zamienili w sztukę pokroju szermierki.

A dla kogoś kto nie specjalizował się w walce wręcz, taki atak był jak proszenie się o coś ostrego do wbicia w ciało.

Dlatego też Tsuki spełniła jego prośbę, błyskawicznie wysuwając zdobne tanto z pochwy przy pasie i ustawiając sztylet na drodze ataku zdesperowanego zabójcy.

Farnese wrzasnął kiedy krótkie ostrze przebiło jego dłoń.

Korzystając z okazji samurajka po prostu pchnęła mocniej, przybijając rękę przeciwnika do masztu.

Dopiero wtedy też, na chłodno, smagnęła mieczem po nodze mężczyzny.

-Ty elfia cholero!-
wykrztusił bolesnym głosem zabójca.

-Elokwencja godna orka. Mama jest dumna z twojego słownictwa?-

I uderzyła pięścią w twarz oprawcy, kilka razy, by go lekko obić. Trochę bardziej niż lekko, ale nie przesadzała. Ostatecznie chciała go pozbawić przytomności jednym szybkim i pewnych chwytem by móc go na spokojnie związać, zabrać jego rzeczy, które schowałaby do torby, i zacząć nieść go do zakonu.

Gdzie był Heishiro gdy trzeba jej było tragarza?

Dość odległy tupot stóp zasugerował że mężczyzna był już dośc blisko.

Zaś sprzęt, który elfka zdjąła ze swojego przeciwnika była naprawdę drogo dziwny.

Pierwszym problemem były fiolki wiszące na piersi mężczyzny. Pozornie mocne, zapieczętowane i zaklejone woskie zaczęły pękać jedna po drugiej kiedy tylko Tsuki zbliżyła do nich dłoń.

Dziwne gogle zabójcy po zdjęciu z jego twarzy okazały się baskrawo zielone od wewnętrznej strony i pełne dziwnych symboli, okręgów i do tego migotały wściekle. Pierwotnie pewnie miały jakieś zastosowanie, być może pomagały noszącemu dostrzec szczegóły, ale z perspektywy elfki wydawały się niemal całkowicie bezużyteczne.

O rozciętym karwaszu mężczyzny nie było nawet co wspominać.

Największym zaskoczeniem okazał się jednak jego kościany naramiennik.

Zdobny, wręcz promieniujący magią fragment pancerza wydawał się samoistnie trzymać ciała Mazgusa, aż do chwili gdy zaintrygowana elfka dotknęła go ostrożnie. Wtedy też cały przedmiot zatrzęsł się, zapadł w sobie a następnie zaczął zmieniać kształt, klikocząc przy tym wściekle.

W przeciągu dwóch uderzeń serca na ramieniu zabójcy siedział już kościany pająk.


Dziwny stwór zasyczał, potarł o siebie kły jadowe i po płowach płaszcza ruszył w górę ramienia, ku twarzy swojego właściciela.

Nawet nie dała temu czemuś okazji by dojść ku celu bo odruchowo chwyciła schowane wakizashi i szybkim ruchem dobyła je, wykonując diabelnie szybkie pchnięcie w korpus pajęczaka.

Poprzedziło to uderzenie podstawą rękojeści Benihime, wycelowane w głowę dziwnej istoty.

I prawdę powiedziawszy Tsuki była w kompletnej niewiedzy czym było to białe stworzenie, mowa tutaj raczej o funkcji, ale domyślała się, że mogło to działać jak jakaś forma uśmiercenia osoby wiedzącej zbyt dużo.

Sprzęt, który źle reagował na jej bliskość z pewnością wskazywał, że nie pochodziło to raczej z rąk jakiegoś dobrego bóstwa czy leśnej nimfy.

Sam Mazgus wybudził się akurat w chwili gdy Tsuki z zainteresowaniem obserwowała nabitego na wakizashi insekta.

Mężczyzna wrzasnął, cofnął się i próbował uciec, co tylko spotęgowało ból ze zranionej nogi i ręki przybitej do masztu.

-Zabierz ode mnie to paskudztwo!-
krzyknął, przylegając plecami do drewna.- Od kiedy to "wspaiała" Skuldyjska inkwizycja ucieka się do takich środków, co?

W jego wyłupiastych oczach widać było szczery strach na widok unieruchomionego ale nadal żwytonego pajączka.

Stworek wściekle przebierał nogami i strzykał wściekle, próbując dosięgnąć swój cel w postaci Mazgusa Farnese.

-To był twój naramiennik... nie powiem, ktoś naprawdę cię lubi.-


I spojrzała na Mazgusa po czym przystawiła ostrze katany do miejsca gdzie głowa łączyła się z tułowiem i naciskając starała się odciąć głowę, bez niszczenia jej i korpusu.

Psychopata nie ucieknie, zbyt poraniony, osłabiony i z jej tanto wciąż przybijającym jego rękę do masztu.

-Ciekawa rzecz... ale ponad moją płacę jeśli chodzi o sprawdzanie co to jest.-

-Naramiennik... ?-
mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał na swój bark, gdzie jeszcze niedawno tkwił dość niebezpieczny element jego pancerza.

Następnie zaklął, zaciskając zęby.

-Kurwa... A to skurwiele. Całe to jedbane miasto jest wypełnione hipokrytami!-
warknął, waląc tyłem głowy, raz za razem, w maszt.- Weź tu takim zaufaj! Nic, tylko wydymają cię w dupę, naiwniaku, a gdy przestaniesz być przydatny, prezencik od nich urwie ci łeb!

Seryjny morderca, rozpaczając nad okrucieństwem tego świata, nie dostrzegł że dokładnie jego brosza, wykonana w ten sam sposób co kościany naramiennik, zaczyna świecić delikatnie i zmieniać kształt.

Heishiro, który akurat wspiął się na burtę, uniósł brwi widząc tą nietypową sytuację.

-Pani... Co tu się dzieje... ?

Spinka do płaszcza w tym czasie zdążyła już dostać nóżek.

Tym razem cięła przy użyciu jej wakizashi, celując tak by spinka została przepołowiona na dwie równe części. A zaraz po tym zerwała płaszcz z psychopaty, by w razie czego widzieć czy może przypadkiem trzecia rzecz nie zmieni się nagle w nowe kościane zwierzątko.

-Pułapki mające się upewnić, że nic nam nie powie. Pomóż mi z nim.-

Mowa była oczywiście o rozebraniu psychopaty ze wszystkiego, za nic mając sobie jego prywatność. Jeśli Heishiro miał go targać nagiego przez miasto niech tak będzie, ale nie pozwoli jakimś przeklętym przedmiotom na zabicie jej zwierzyny!

Po kilku chwilach darcia, cięcia i zdzierania ciuchów, Mazgus Farnese był goły. A raczej tak goły, na ile musiał być. Buty i spodnie w zupełności w tym wypadku wystarczały, biorąc pod uwagę że to Heishiro musiałby go dźwigać z nabiałem wywalonym na wierzch.

I mimo wszystko zabójca był szczupły ale umięśniony, bez śladów tłuszczu na wyćwiczonym ciele.

W porówaniu do stojącego obok Heishiro i tak prezentował się żałośnie.

Leżąca obok kupka jego rzeczy też nie wyglądała specjalnie imponująco. Pośród podartych ciuchów leżała mała kusza samopowtarzalna, dwulufowy pisolet skałkowy, sakiewka, kilka ząbkowanych noży różnych rozmiarów no i skórzana rękawica, która umożliwiała materializację noża w dłoni noszącego.

Ta część magicznego złomu która wydawała się sprzężona z osobą Mazgusa bezpiecznie wylądowała za burtą.

-Nie moglibyście mnie chociaż opatrzeć... ?-
zapytał z wyrzutem morderca kiedy Heishiro założył mu przygotowane wcześniej kajdany.

Assasyn stęknął, gdyż samuraj nie był w trakcie tego procesu szczególnie wrażliwy na jego rany.

-Zawsze możemy wbić ci hak w odbyt jeśli chcesz.-

Rzeczy zdatne do użytku zostały zgarnięte w worek niesiony przez Tsuki, w czasie gdy jej kompan mógł nieść pojmanego. Natomiast co było ponad jej płacę to fakt, że ktoś musiał mu dać te rzeczy, ktoś mu zapłacił, bo te rzeczy same z siebie się nie pojawiły.

Sprawa dla tych wyżej od niej, bardziej doświadczonych.

Farnese uśmiechnął się lekko na słowa elfki.

-Cholera, skąd wiedziałaś że właśnie to chciałem zrobić tej ślicznotce w zaułku... ?


Uderzenie pięścią była czyste i ładnie wyprowadzone.

Heishiro zignorował jednak krew i zęby która odbiły mu się od ramienia, zadzierając głowę i patrząc na coś daleko za plecami swojej pani.

-Em... Tsuki... ?

Elfka też odwróciła się, zadarła głowę i przysłoniła dłonią oczy, chroniąc je przed promieniami słońca.

Dopiero po kilku sekundach zrozumiała że jednak nie na słońce patrzy, ale na osobę stojącą na maszcie kilka żaglówek dalej, z uniesioną w ich stronę ręką.


Nawet z takiej odległości, Tsuki czuła na twarzy bijące od niej ciepło.

-Do wody!-

Tym razem nie brała eliksiru chodzenia po wodzie. Zdecydowanie nie chciała znaleźć się na płonącej łodzi, która zaraz stanie w płomieniach. Cholerni magowie, cholerne spiski, cholerna Inkwizycja, która była tak bezradna, że nie potrafili pilnować własnego miasta.

W chwili gdy oboje z pluskiem wpadli w przybrzeżne odmęty, łódź na której stali jeszcze przed chwilą pochłonęła biel eksplozji.
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline