Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2013, 19:15   #23
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Uczta zapowiadała się dobrze, zwłaszcza przy stole kapitańskim. Wprawdzie zdziwiło go dość umiarkowane picie, czy też jego brak, ale nie robiło mu to wszakże różnicy, gdyż i tak nie zamierzał się raczyć żadnymi trunkami. W pewnym momencie Kapitan wstał i kapłan przyjrzał mu się uważniej. Szarobrody wygłosił małe orędzie o zakazie używania jakichkolwiek czarów na statku, bez wyraźnej zgody swojego elfiego wspólnika. ~Ciekawe cóż też ich skłoniło do takiego kroku, czyżby chcieli się na wszelki wypadek ubezpieczyć? A może chodziło o coś innego, coś co nie dotyczyło najemników, tylko ogólnie całej załogi. Możliwe, choć raczej skłaniał bym się, w kierunku, iż to albo mag, albo nasza zaklinaczka. Otoczenie zaklinaczy słynie z dziwnych zjawisk magicznych.~ Przypomniał sobie Makados, po tym jak spojrzał na Marduka, który siedział przy tym samym stole co on.

Gdy kapitan warkną na niego oraz Marduka, kapłan tylko przytaknął lekko, po czym wrócił do jedzenia, gdyż wszakże w pewnym sensie był tutaj jedną z ważniejszych person. Stwierdzenie to wzięło się wszakże stąd, iż w końcu osoby umiejące leczyć były nieocenione przy wszelkiego rodzaju wyprawach, czy to morskich, czy lądowych.

Wkrótce potem przyszła pora na danie główne, którym był pieczony świniak. Wyglądał na co najmniej smacznego, widać że Kuk spisał się na medal. Kapłan również postąpił ku daniu wieczora i jako któryś z następnych zatopił sztućce w mięsie zabierając dla siebie mały kawałek. Mały, gdyż wiedział, iż są od niego ważniejsi, a jemu wszakże wystarczyło to co było do tej pory. Nie potrzebował więcej.

W którymś momencie uczty spostrzegł, iż przygląda mu się nie byle kto, acz sam Lathidrill. Ich wzrok spotkał się, a nie były to wszelako spojrzenia, którymi witali by się wielcy przyjaciele. Wszakże kapłan miał za złe magowi, iż ośmielił się go badać za pomocą swych czarów, acz nie miał większej ilości powodów by mieć z tym zwadę. Spostrzegł po chwili, iż elf nie tylko nie zaprzestał patrzenia, a nawet zaczął coś znowu mruczeć. Makados w lot sobie przypomniał, iż to samo robił, gdy przybył się zgłosić jako ochrona na statku. Wiedział już, iż czarodziej rzucał jakiś czar, a może i czary, acz nie wiedział jakie i na kogo, czy na co. Wkrótce się niestety przekonał o kogo chodziło, gdyż nagle zaczął drętwieć. Cały, od stóp, po samiuśkie końcówki włosów na głowie. Nie wiedział dlaczego tak się dzieje, ale był pewien kto to sprawił. Niechybnie był to właśnie Lathidrill. ~Niech cię...~ Zaczął przeklinać w myślach maga, kiedy to spostrzegł, iż zaczął się przechylać w tył. Miał rację, gdyż po sekundzie już leżał na ziemi, wyglądając co najmniej komicznie, gdyż nadal trzymał w dłoni widelec i nabity na niego kawałek wołowiny.

Spostrzegłszy co się stało Szarobrody poprosił maga, by ten zajął się kapłanem, który nagle zaniemógł. ~Już ja się dowiem, co knujesz elfie.~ Pomyślał sobie Makados, kiedy osiłek go wynosił z mesy. Czół, iż niedługo przynajmniej na część pytań będzie miał odpowiedzi i to od samego Lathidrilla.
 
Zormar jest offline