Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-11-2013, 12:27   #21
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Adza odwróciła się od burty i spojrzała na mężczyznę, który przerwał jej rozmowę z chowańcem.
Bezczelnie zlustrowała marynarza od stóp do głów i uśmiechnęła się pogardliwie.
Przed zaklinaczką stał może nie stary, ale prawie zupełnie łysy marynarz. Każda kobieta przyglądająca się mu, zaraz dałaby sobie spokój, gdyż delikatnie mówiąc, nie należał on do zbyt urodziwych. Dodatkowo sam pogarszał sprawę szczerząc się, a przy tym pokazując szereg żółtych zębów.
- Tsześźć - odpowiedziała z wyraźną drwiną w głosie, całkiem nieźle imitując sposób mówienia nieznajomego.
Wróciła do wcześniejszej pozycji, zupełnie nie przejmując się tym, że zachowuje się co najmniej niegrzecznie.
Oczy mężczyzny zabłysły. On też zlustrował Adzę wzrokiem, po czym odezwał się:
-Jezdem Ossswald - dziwnie wymawiał literę “s” plując dookoła przy okazji. -Ale mówiom na mnie potenżny. - mikra postura nieznajomego zdawała się zaprzeczać tej teorii. -I ssszukałem zony.
-Potężny powiadasz? No kto by pomyślał… - zaklinaczka pokręciła z politowaniem głową i kontynuowała dalej nie odwracając się w stronę Oswalda.
- I co, nie udało się? Bardzo mi przykro. Naprawdę nie mam pojęcia czemu to, biedaku…
-Jak to się nie udało? - zdziwił się Oswald. -Przecież jezdeś tutaj. - i wręczył Adzie mały, żelazny pierścionek. -No, to idę powjedzieć kolegom, tsześźć.
Po tych słowach odwrócił się i ruszył w kierunku innych jemu podobnych.
Zaklinaczka nie dała po sobie poznać jak bardzo była wściekła. Mimo, że miała już przygotowanych kilka zaklęć, krzyknęła tylko najspokojniej jak mogła w stronę odchodzącego “narzeczonego”.
- Hej, Oswald! Heeej! Wróć tu na chwilę!
-Co, kochanie? - uśmiechnął się szeroko. -Moze zacniemy ślup jusz teraz? To idę powjedzieć bardowi, zeby nam coś łatnego zagrał. Co ty na to? - momentami ciężko było zrozumieć co mówi szczęśliwy kawaler.
- Nie. - Adza zrobiła najgroźniejszą minę jaką potrafiła, a trzeba przyznać, że przez lata udało się jej opanować tę czynność do perfekcji.
- Patrz teraz na mnie i słuchaj uważnie, ty bezmózgi marynarzu. Jeżeli, nie chcesz, aby mój sztylet znalazł się między twoimi żebrami, zostaw mnie w spokoju. - tłumaczyła ze stoickim spokojem, akcentując wybrane słowa. Nieszczęsny Oswald nie zauważył kiedy w ręce zaklinaczki pojawił się sztylet. Biedak, nawet nie wyobrażał sobie pewnie, w jak niebezpiecznej sytuacji się znalazł.
- Odejdziesz teraz i nie wspomnisz nikomu ani słowem o głupocie jaką popełniłeś. Mnie też zostawisz w spokoju, jasne? - Szepcząc to i nie opuszczając sztyletu zaklinaczka zbliżała się powoli do marynarza.
Na początku wypowiedzi Adzy Oswald jeszcze wciąż się uśmiechał, z każdym nowym słowem jego mina jednak co raz bardziej ukazywała rozpacz.
-Ale ja… - spojrzał niewinnie na niedoszłą narzeczoną, a następnie wykrzyczał. -Dlaczego mje nie kochasz?! Mogę ci wsystko dać, całe złoto Sarobrodego ci podaruję! Jesteś bezdusną, wrednom czarownicom!
Zwrócił swoim krzykiem uwagę niemalże wszystkich, którzy znajdowali się na pokładzie.
Adza wzdrygnęła się na wspomnienie o złocie. Ale za chwilę na jej twarzy pojawił się pogardliwy uśmiech. Zaśmiała się głośno.
- Bezdusna i wredna czarownica, mówisz? To już wiem, ale nie wiem czy ty wiesz do czego zdolne są takie czarownice…
Będąc już blisko Oswalda, wyszeptała z przerażającym uśmiechem na twarzy.
Radziłabym ci uciekać. - puściła oko do zdesperowanego marynarza.
Do oswaldowych oczu naszły wtedy łzy, wytarł nos w rękaw i spojrzał znów na Adzę.
-Nigdy ci tego nie zapomnę!
I wbiegł do mesy szlochając żałośnie.

Zaklinaczka rozejrzała się po pokładzie. Grupa marynarzy znajdujących się niedaleko uznała spektakl za skończony i wróciła do swoich dawnych zajęć.
~ Co to za wariat? I po cholerę tyle krzyku? ~ zamyśliła się podchodząc do swojego dawnego miejsca. Rufus wychylił główkę z kieszeni kurtki.
~ Pip, pip!
~ Rufus, ale tu chodzi o moją reputację!
~ Piip!
~ Nie będę znosiła jakiegoś plującego się faceta, który nie dość, że nie umie mówić, to jeszcze szuka żony. Wiesz co by się stało, gdyby wszyscy dowiedzieli się o naszym rzekomym ślubie?!
~ Pip?
~ Mogłabym wracać wpław do portu. Baby nie mają łatwo na statku. A jeżeli nie budzi jakaś respektu albo po prostu nie boją jej się, to nie ma ona najmniejszych szans. Trudno, ktoś musiał być pierwszy. To było do przewidzenia, tak jest zawsze. Teraz przynajmniej wiedzą, aby nie próbować. Na jakiś czas mamy spokój. ~ uśmiechnęła się do szczura, który uspokojony jej wypowiedzią przedostał się na ramię zaklinaczki.
~ Pip pip, pip? ~ przekazał jej swoje myśli.
~ Też się na chwilę zawahałam. Oswald, czy jak mu tam, należał do naprawdę głupich. I jak sam powiedział, byłby zdolny oddać swojej miłości wszystko. Łącznie ze złotem Szarobrodego. Bez problemu można by go wykorzystać, ale uwierz, patrząc na niego odechciewało mi się kombinowania. Musi być jakaś granica. Był on tak głupiutki i bezbronny, że nawet ja nie potrafiłabym tego wykorzystać. Poza tym, mam swoje wartości. A reputacja znajduje się w nich o wiele wyżej niż złoto.

Rozmowa chowańca i zaklinaczki została przerwana po raz kolejny. Tym razem był to kuk zwołujący wszystkich na wieczerzę. Adza dopiero teraz uświadomiła sobie, że jej brzuch od dłuższego czasu domagał się jedzenia. Nie rzuciła się jednak biegiem w kierunku mesy w ślad za innymi matrosami. Przeszła do kubryka i zostawiła na swojej koi chowańca. Z plecaka wyjęła garstkę ziaren i położyła przed Rufusem.
~ Smacznego malutki. Ja też pójdę już na wieczerzę. Nie ruszaj się stąd dopóki nie wrócę i proszę bądź uważny.
~ Pip?
~ O to się nie martw. Jeszcze przed chwilą widziałam tego jastrzębia na rei. Jak tylko będę miała okazję, porozmawiam z jego właścicielem.
Wychodząc jeszcze raz spojrzała na chowańca zajadającego się ziarnami i uśmiechnęła się.
Zaraz po wejściu do mesy Adza zauważyła coś dziwnego. Na statku, na którym miała okazję pływać przez długi czas, nigdy nie było podziałów. Sprawa wyglądał zupełnie inaczej na „Aquernice”. W pomieszczeniu znajdowały się dwa długie stoły. Według zaklinaczki różniły się one tylko tym, że jeden był zupełnie pusty, a drugi zastawiony po brzegi. Zdecydowanie chodziło tu o coś więcej niż tylko jedzenie, ale dziewczyna nie przejmowała się tym. Zerknęła tylko czy przy bogato zastawionym stole obok kapitana i Lathidrilla nie siedział gdzieś Oswald. Odetchnęła z ulgą kiedy okazało się, że nigdzie go nie widzi i ruszyła pewnym krokiem w kierunku wolnego miejsca koło Marduka.
- Smacznego. - powiedziała uprzejmie z uśmiechem, który przez cały dzień jej nie opuszczał.
 
Eillif jest offline  
Stary 24-11-2013, 16:26   #22
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=x2E2uOvGrMM[/MEDIA]

Biesiada trwała w najlepsze. Wesołe i głośne okrzyki ze stołu dla marynarzy zdawały się w ogóle nie docierać do śmietanki Aquernici, której to członkowie w spokoju spożywali podane przez kuka wyszukane dania. Oprawiony w drewno łeb kota morskiego spoglądał ze ściany głodnym wzrokiem na wesołych żeglarzy, a ci nie szczędzili sobie grogu. Prawdopodobnie niektórzy z tych, którzy mieli zaszczyt siedzieć przy stole z Szarobrodym chcieliby także poużywać dzisiejszego wieczora. Spojrzenia kapitana było jednak aż nazbyt wymowne. Ktoś musiał czuwać nad statkiem.

Stwór, którego łeb wisiał na ścianie


W pewnym momencie do wszystkich uszu w mesie dobiegł wysoki, nieprzyjemny dźwięk. Po chwili zdekoncentrowani marynarze zorientowali się, że sprawcą tego czynu był Lathidrill. Elf uderzał swoją szklaną łyżeczką w, wykonany z tego samego tworzywa, kielich. Prawdopodobnie miał on właściwości magiczne, albowiem dźwięk nie był głośny, ale każdy go dosłyszał. Po tym, Szarobrody wstał i rozejrzał się. Stwierdził zapewne, że wszyscy są, co w istocie było prawdą, i wygłosił krótki komunikat.

-Po pierwsze to smacznego. Jedzcie i pijcie póki możecie, bo kto wie co nas na morzu spotka. Nowym zwracam uwagę na szkorbut, o który nietrudno. Po drugie – pan Lathidrill przypomina tym, co zapomnieli i nowym, że używanie magii na statku jest surowo zabronione. Bez wyjątków, chyba że pan Lathidrill uzna inaczej. Teraz ucztujmy! – podniósł kielich do załogi, która odpowiedziała tym samym i kilkoma okrzykami.

THRACO, DRAUGDIN I BRAD


Ci, którzy wybrali uboższy stół napotkali dość zezwierzęcony klimat tu panujący. Marynarze wrzeszczeli w niebogłosy, pili rum i grog oraz podjadali resztki ze stołu. Gdy bohaterowie przyszli, większość jedzenia została już zjedzona przez wiecznie nienażartych żeglarzy, kuk zaś ani myślał przynosić czegoś dodatkowo. Siedział przy swoim stanowisku pracy w pomieszczeniu obok i z zaangażowaniem obgryzał kości jakiegoś kurczęcia. Gdy tylko Thraco pojawił się przy stole, ława na której usiadł niebezpiecznie zazgrzytała, zaś matrosi zaczęli subtelnie odsuwać się od minotaura. Na Draugdina i Brada żadne tego typu atrakcje nie czekały, nikt nie był na tyle miły by zrobić im miejsce. Ba, ktoś zarzucił łotrzykowi, że ten ukradł mu udko. W pewnym momencie, jakiś mężczyzna z końca sali wrzasnął, że się żeni, a jego kompani wrzaskiem mu zawtórowali. Wśród bywalców tego stołu dało się słyszeć zapowiedzi nadchodzącej wieczornej zabawy. Nagle do spokojnie siedzącego Thraco przyszło trzech potężnych mężczyzn uśmiechających się głupio.

- No, byczku – przemówił jeden z nich. – Moi kumple mówią, że nie dam ci rady. – trzasnął Thraco z całej siły w plecy. – Ponapierdalamy się trochę, co?

MARDUK, MAKADOS I ADZA


Stół kapitański był czymś zupełnie odmiennym od swego ubogiego sąsiada. Nikt tu nie podnosił głosu, a coraz to nowe dania przynosił kuk – co prawda bez uśmiechu, ale nikogo to specjalnie nie gorszyło. Pierwszy do stołu przybył Makados, który uprzejmie zaznaczył swoją obecność. Napotkał się z, lekko mówiąc, nieprzychylnymi spojrzeniami śmietanki pokładowej. Nikt jednak nie wypowiedział ani słowa, a Lathidrill zdawał się w ogóle nie zauważać kapłana.

Kolejną personą, która wybrała ten stolik był Marduk. Jego jeszcze uprzejmiejsze poinformowanie o swoim przybyciu spotkało się z jeszcze bardziej niemiłymi spojrzeniami załogantów. W końcu Szarobrody przemówił:

-Wiecie, że to stół dla najważniejszych osób na statku, prawda? – warknął na przybyłych.

Nie czekał na odpowiedź, a gdy Marduk zapytał o strawę, właśnie z kambuzu wyszedł krasnolud niosąc ogromnego świniaka z jabłkiem w pysku. Mruknął pod nosem coś, co pewnie znaczyło „smacznego” i postawił mięso na stole. Zadowoleni biesiadnicy zabrali się za dzielenie pożywieniem.


Danie główne

Ostatnia do stołu przyszła Adza. Poza kilkoma bezczelnymi spojrzeniami, w tym ze spojrzeniem Szarobrodego, zaklinaczka usiadła przy stole przez większych trudności.

-Siadaj, rybeńko. – rzekł do niej, gdy przybyła.

Wszyscy zajęli się ucztą i trzeba było przyznać, że kuk, gdy chciał, gotował wyśmienicie, a do tego ciągle dokładał nowych półmisków z jedzeniem i dolewał grogu do kielichów biesiadników. Poza kielichem Lathidrilla. W trakcie trwania uczty, Hulrik także spożywający w tym zacnym gronie odezwał się do kapitana swym przesłodkim głosikiem.

- Panie kapitanie, dlaczego pan Lathidrill zwrócił uwagę na zakaz używania magii?
- Bo wykrył jej użycie, ot co! Ktoś postanowił się pobawić na statku i zaimponować hołocie magią. – kątem oka spojrzał na Marduka.

W tym momencie Makados zauważył, że ktoś mu się przygląda. I to nie byle kto, bo sam Lathidrill. Elf patrzył na niego bezczelnie, prosto w oczu, w ogóle nie odrywał wzroku od kapłana. Nagle zaczął coś szeptać do siebie wciąż wpatrując się w Makadosa. Ten, zapewne postarałby się coś zrobić, ale poczuł, że… sztywnieje. Od nóg po sam czubek głowy. Siedział jak sparaliżowany utrzymując widelec w połowie drogi do ust. Poczuł delikatny ból w karku, który z każdą sekundą zdawał się nasilać, a im bardziej się nasilał, tym żywiej Lathidrill wypowiadał formuły. W końcu ból stał się tak silny, że mężczyzna zaczął tracić orientację.

-… tydzień, nie dłużej, o ile nic nie stanie nam na przeszkodzie. - te słowa kapitana przerwało potężne łup. Sztywny Makados leżał na ziemi wodząc wzrokiem po zdziwionych biesiadnikach. Szarobrody wstał, przyjrzał mu się i zapytał.

- Lathidrillu, zajmiesz się nim? Chyba trza mu cyrulika.

Elf milcząco skinął głową i podszedł do kapłana wbijając w niego słomkowy wzrok. Pokazał jakiemuś osiłkowi, aby wziął go na ręce, po czym elf jak i jego pomagier opuścili mesę bez słowa.

WSZYSCY


Przy uboższym stole niektórzy byli tak pochłonięci dyskusją, że nie zauważyli wychodzącego maga wraz z osiłkiem. Nasi bohaterowie jednak należeli do ludzi dość spostrzegawczych. Krótką chwilę już tylko trwała ceremonia wieczerzy, kapitan wstał i ogłosił jej koniec. Marynarze w większości przeszli na pokład, gdzie mieli zacząć dalszą część dzisiejszego wieczoru, nieliczni zaś udali się do kajut i kubryków.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 24-11-2013, 19:15   #23
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Uczta zapowiadała się dobrze, zwłaszcza przy stole kapitańskim. Wprawdzie zdziwiło go dość umiarkowane picie, czy też jego brak, ale nie robiło mu to wszakże różnicy, gdyż i tak nie zamierzał się raczyć żadnymi trunkami. W pewnym momencie Kapitan wstał i kapłan przyjrzał mu się uważniej. Szarobrody wygłosił małe orędzie o zakazie używania jakichkolwiek czarów na statku, bez wyraźnej zgody swojego elfiego wspólnika. ~Ciekawe cóż też ich skłoniło do takiego kroku, czyżby chcieli się na wszelki wypadek ubezpieczyć? A może chodziło o coś innego, coś co nie dotyczyło najemników, tylko ogólnie całej załogi. Możliwe, choć raczej skłaniał bym się, w kierunku, iż to albo mag, albo nasza zaklinaczka. Otoczenie zaklinaczy słynie z dziwnych zjawisk magicznych.~ Przypomniał sobie Makados, po tym jak spojrzał na Marduka, który siedział przy tym samym stole co on.

Gdy kapitan warkną na niego oraz Marduka, kapłan tylko przytaknął lekko, po czym wrócił do jedzenia, gdyż wszakże w pewnym sensie był tutaj jedną z ważniejszych person. Stwierdzenie to wzięło się wszakże stąd, iż w końcu osoby umiejące leczyć były nieocenione przy wszelkiego rodzaju wyprawach, czy to morskich, czy lądowych.

Wkrótce potem przyszła pora na danie główne, którym był pieczony świniak. Wyglądał na co najmniej smacznego, widać że Kuk spisał się na medal. Kapłan również postąpił ku daniu wieczora i jako któryś z następnych zatopił sztućce w mięsie zabierając dla siebie mały kawałek. Mały, gdyż wiedział, iż są od niego ważniejsi, a jemu wszakże wystarczyło to co było do tej pory. Nie potrzebował więcej.

W którymś momencie uczty spostrzegł, iż przygląda mu się nie byle kto, acz sam Lathidrill. Ich wzrok spotkał się, a nie były to wszelako spojrzenia, którymi witali by się wielcy przyjaciele. Wszakże kapłan miał za złe magowi, iż ośmielił się go badać za pomocą swych czarów, acz nie miał większej ilości powodów by mieć z tym zwadę. Spostrzegł po chwili, iż elf nie tylko nie zaprzestał patrzenia, a nawet zaczął coś znowu mruczeć. Makados w lot sobie przypomniał, iż to samo robił, gdy przybył się zgłosić jako ochrona na statku. Wiedział już, iż czarodziej rzucał jakiś czar, a może i czary, acz nie wiedział jakie i na kogo, czy na co. Wkrótce się niestety przekonał o kogo chodziło, gdyż nagle zaczął drętwieć. Cały, od stóp, po samiuśkie końcówki włosów na głowie. Nie wiedział dlaczego tak się dzieje, ale był pewien kto to sprawił. Niechybnie był to właśnie Lathidrill. ~Niech cię...~ Zaczął przeklinać w myślach maga, kiedy to spostrzegł, iż zaczął się przechylać w tył. Miał rację, gdyż po sekundzie już leżał na ziemi, wyglądając co najmniej komicznie, gdyż nadal trzymał w dłoni widelec i nabity na niego kawałek wołowiny.

Spostrzegłszy co się stało Szarobrody poprosił maga, by ten zajął się kapłanem, który nagle zaniemógł. ~Już ja się dowiem, co knujesz elfie.~ Pomyślał sobie Makados, kiedy osiłek go wynosił z mesy. Czół, iż niedługo przynajmniej na część pytań będzie miał odpowiedzi i to od samego Lathidrilla.
 
Zormar jest offline  
Stary 25-11-2013, 08:36   #24
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Obyczaje panujące na statku, coraz mniej podobały się minotaurowi. Nie było tutaj dyscypliny, a jedynie terror i strach. Thraco już wiedział, że kapitan jest człowiekiem słabym i niezwykle pysznym, a swoją pozycję zawdzięcza jedynie obecności maga u swego boku.
Thraco jadł przyglądając się temu, co się dzieje w sali. Przemowa kapitana nie była tym, czego spodziewał się minotaur. Nadal nie padło, ani jedno słowo odnośnie celu podróży i ewentualnych zadań jakie ich czekają. Co prawda zawsze można powiedzieć, że najemnikowi nic do tego. Wszak ma on być tylko przygotowany na odparcie każdego niebezpieczeństwa i wykonywać wszelkie polecenia. Jednak informacja o tym, dokąd się płynie mogła wiele powiedzieć o tym, jakich zagrożeń można się spodziewać, a tym samym pozwoliłaby na przygotowanie się na nie zawczasu.

Posiłek toczył się swoim rytmem, a obficie lejący się grog spowodował, że niektórym krew się w żyłach zagotowała. Gdy trzech matrosów stanęło koło minotaura i jak gdyby nigdy nic zaproponowało bójkę, Thraco wstał i spojrzał na nich litościwym wzrokiem. Po czym swoim doniosłym głosem krzyknął w stronę kapitana:
- Kapitanie! Racz zdyscyplinować swoich ludzi. Nie dość, że chleją na umór, to jeszcze po pijaku burdy wszczynają. Bić się chcą idioci. A swarów między załogą ci nie potrzeba, a tym bardziej rozlewu krwi. Picie na morzu to karygodny postępek, ale widać na to pozwalasz obficie grog załodze serwując. Skoro jednak na to pozwalasz to bądź łaskaw trzymać swoją załogę w ryzach, bo jeszcze my portu z oczu nie straciliśmy, a połowa ludzi już w sztok pijana.
Nie czekając ani na reakcję kapitana, ani tym bardziej trzech jełopów, co to się chcieli z nim bić, Thraco usiadł z powrotem na ławie i wrócił do jedzenia.

***

W chwili, gdy przy kapitańskim stole ruch się poczynił Thraco większą uwagę zwrócił na to co się tam dzieje. A działo się źle. Elfi czaromiot rzucił jakiś urok na jednego z najemników i teraz przy pomocy jakiegoś osiłka wynosił go z mesy.
Minotaur wstał i zagrodził drzwi.
- A wy co wyrabiacie? Po jaką cholerę nas najęliście? Żeby teraz jak połcie mięsa po statku nosić? To się nie godzi. Najemnik może niewiele znaczy, ale swój honor ma. Tak mnie przynajmniej mój tatko uczył. Uczył mnie też o lojalności między najemnikami. A ja tatka słucham i nie pozwolę, aby tak traktowano jednego z naszych. Dziwne obyczaje na tym statku panują, oj dziwne.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 25-11-2013, 14:25   #25
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Marduk niecierpliwił się, śpieszno mu było do Szpona. Także towarzystwo kapitana i tego milczącego elfa Lathidrilla nie było tym czego by sobie życzył, lepsze to jednak od chamów z załogi. Kapitan nawet zasugerował, że wybrali zły stół, ale otwarcie ich nie wyprosił. Dalsze rozmyślania na temat tego, czy właściwie wybrali miejsce, przerwała przemowa kapitana. Na szczęście nie była ona długa. Trochę gorzej, że niczego nie wyjaśniła. Trochę zdziwił go zakaz używania magii na okręcie. Nie bardzo go rozumiał, czyżby nie wolno było użyć nawet niewinnego odczytania magii? Jak to mogło zagrozić okrętowi? I dlaczego kapitan wyraźnie pił do niego. Jedyne co zrobił to powtarzanie w pamięci magicznych formuł w smoczym. Nie przywołał przecież mocy. Mimo, że był lekko wzburzony nieuczciwymi oskarżeniami, postanowił przemilczeć sprawę.
Wreszcie kuk wniósł na stół pieczonego prosiaka i można się było zająć jedzeniem. Wieczerza była wyśmienita, jedynie grogu się wystrzegał preferując zamiast niego czystą wodę. Kątem oka wychwycił zamieszanie z tyłu, przy stole załogi. Jakieś typy zaczepiały Thraco. Marduk przez chwilę obserwował co się dzieje, ale minotaur wybrnął z sytuacji ignorując agresorów i odwołując się do autorytetu kapitana. Elf odetchnął i zajął się z powrotem posiłkiem. I tak nie mógłby za bardzo pomóc wobec zakazu używania magii.

Kiedy już skończył i miał wychodzić stało się coś dziwnego. Lathidrill zaczął coś mamrotać pod nosem a Makadosa dopadł jakiś dziwny paraliż. Marduk ze zdziwieniem patrzył to na Makadosa to na Lathidrilla. Gdy kapitan zarządził wyniesienie sparaliżowanego do cyrulika, miał za mało informacji by zająć w tej sprawie zdecydowaną postawę. Zdecydował się poczekać i obserwować z bezpiecznej odległości. Może dziwny magiczny pokaz miał za zadanie jedynie zrobienie wrażenia na najemnikach. Wystraszyć, pokazać kto tu rządzi. Może Makados zrobił coś niedozwolonego, może oszukał kapitana. Jaka by nie była prawda, elf jej nie znał i nie miał zamiaru ryzykować dla kapłana. Zobaczył jak minotaur wstaje i blokuje sobą wyjście. Miał zamiar nie dopuścić do wyniesienia Makadosa. Marduk skrzywił się, otwarty konflikt to zdecydowanie nie to czego by sobie życzył. Wstał i szybkim krokiem ruszył w kierunku drzwi. Miał zamiar znaleźć się jak najdalej od tego zamieszania.

- Thraco nie wiemy co się stało- powiedział, gdy podszedł do minotaura- Robiąc awanturę tylko szkodzimy sobie i być może Makadosowi. Wypuść mnie, nie chcę brać w tym udziału.

Wykorzystując swoją smukłą sylwetkę i zręczność przecisnął się obok Thraco. Gdy był już na pokładzie przywołał do siebie jastrzębia. Ptak przywitał swego pana głośnym krii...krija!
- Popatrz drogi Szponie co to się porobiło. Miejmy nadzieję, że to się dobrze skończy. Obyśmy nie popełnili błędu przyłączając się do tej wyprawy. Dobra, dość się nalatałeś. pora odpocząć. Idziemy do kubryku. Nie ma sensu się szwendać do późna po pokładzie, tym bardziej, że niezbyt bezpiecznie na tym okręcie.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 25-11-2013 o 14:51.
Ulli jest offline  
Stary 25-11-2013, 17:59   #26
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Brad w najmniejszym stopniu nie przejmował się towarzystwem, w jakim musiał się znaleźć by zjeść cokolwiek. Bywał już w gorszej kompanii, niż ci matrosi i górnicy, którzy pożywiali się przy "gorszym" ze stołów. Jedzenie może było i bardziej skąpe, niż na kapitańskim stole, ale i tak o wiele lepsze, niż w niejednej przydrożnej gospodzie. No i nie trzeba było za nie płacić, ani też uganiać się za nim po krzakach. Na dodatek każdy, jeśli by się odrobinę postarał, mógł znaleźć dosyć jedzenia. Wystarczyło wykazać odrobinę sprytu i być odrobinę szybszym, tudzież nie przejmować się głupimi oskarżeniami o kradzież.
- Gdyby chodziło o damskie udko, to jeszcze byśmy mogli podyskutować - stwierdził, co zostało skwitowane radosnymi okrzykami biesiadujących. - Twoje zdrowie! - wzniósł w stronę oponenta kufel z piwem.
O tym, że na „Aquernice” nie wszystko działo się tak, jak powinno, świadczył aż za dobrze incydent z matrosami, co to się chcieli zmierzyć z Thraco. Bitka, na oczach kapitana? Dobrze że minotaur się powstrzymał i nie rozwalił paru pustych łbów. Ale drugi incydent był gorszy, bo jak inaczej można to, że Makados zleciał z ławy sztywny jak kołek.
Albo go otruli, co mogło być swoistą karą za to, że śmiał usiaść przy kapitańskim stole, czy też... Może padł ofiarą jakichś eksperymentów Lathidrilla? I nie da się ukryć, że Thraco miał trochę racji robiąc awanturę.
Brad zostawił nie do końca obgryzione udko z kurczaka i podszedł do dyskutujących.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-11-2013, 20:14   #27
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin był nauczony do trudnego stylu życia najemnika. Nie zawsze było gdzie spać i gdzie dobrze zjeść dlatego też nauczył się łapać od życia ile się da. Poza tym trudne warunki nie były mu obce, a nędznej klasy karczmy z ich niepowtarzalnym klimatem i tak wyżej zawsze cenił niż klimaty "zjem se bułkę przez bibułkę" w stylu wielkopańskim.

Posilił się kawałkiem mięsa z lekko przypalonymi ziemniakami i przepił do krasnoluda kuflem z piwem. Był również bardzo spostrzegawczy także bez trudu obserwował sytuację przy obu stołach. Dzięki temu też zwrócił uwagę na Brada. Ten chłopak podobał mu się być może dlatego, że w wielu jego zachowaniach dostrzegał dokładnie to samo lub bardzo zbliżone co zrobił by sam. Rzadko spotykał najemników działających w podobny sposób jak on sam. Cóż trzeba się będzie temu przyjrzeć bliżej i uważniej.

Jego rozważania przerwało zamieszanie przy kapitańskim stole. Dokończył piwo i niespiesznie ruszył w tamtym kierunku, by zorientować się co się tam dzieje.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 29-11-2013, 08:17   #28
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Kapitan wyglądał jakby miał wybuchnąć w przeciągu kilku sekund.
- O co ci znowu chodzi, cholerny byku? - wrzasnął. - Przecież on potrzebuje opieki cyrulika. Jak mamy go przetransportować, gdzieś, gdzie będzie mógł odpocząć i wydobrzeć? Wlec go mamy po pokładzie? To mu honoru nie splami? Ty się o swój honor martw minotaurze, bo on na takiego co by się honorem unosił nie ma wyglądu. Im dłużej drzwi blokować będziesz, tym szybciej on tracić siły zacznie.
Thraco popatrzył na kapitana i głośno wypuścił powietrze, aż z jego nozdrzy poszła para:
- Ja tam ekspertem może nie jestem, ale co nie co o łataniu łbów wiem. I z tego co mi wiadomo, to bezpieczniej jak to cyrulik do chorego przyjdzie, a nie odwrotnie. Nie mówiąc o tym, że szybciej.
Minotaur nadal stał sztywno na nogach, blokując przejście.
Kapitan czerwieniał.
- To pan Lathidrill jest tutaj cyrulikiem. Jakże ma się skupić na leczeniu, gdy wokoło ta pijana banda? Ma teraz biec po lekarstwa do kajuty? Nie żal ci czasu, który teraz marnujesz? Jak ci tak zależy na tym kapłanie to przepuść ich, póki jeszcze dycha.
Thraco popatrzył na kapitana i zmarszczył brwi. Przez chwilę analizował jego słowa i prawie był gotów uwierzyć. Prawie…
Coś mu się jednak nie zgadzało. Jeżeli to elf jest cyrulikiem, to dlaczego nie posłuży się magią, aby zbadać chorobę i stan nieprzytomnego Makadosa. Dlaczego każe wynieść ciało kapłana. Łatwiej przecież było kogoś posłać po lecznicze mikstury, czy też opróżnić salę. Nic się tutaj nie trzymało kupy. Minotaur mocno się zastanawiał nad tym co ma powiedzieć.
- Mag cyrulikiem? - zdumiał się Brad. To było co najmniej dziwne, ale kto tam wie, co się działo pod rządami Szarobrodego. - Zatruł się? Jedzenie mu zaszkodziło? - spojrzał na Makadosa. - Dziwnie jakoś reaguje... - dodał niepewnie.
-Tak, dobry pomysł. Utnijmy sobie pogawędkę, gdy jego życie być może się waży! Co mnie obchodzi jak reaguje? Ja się na leczeniu nie znam, wiem że gdy ktoś jest w takim stanie potrzebna mu pomoc. A teraz odsuń się, uparty byku!
Thraco spojrzał na stojących obok towarzyszy i wiedział, że nie tylko on ma wątpliwości. To dobrze. Tylko co robić? Co robić? Pytania wierciły dziurę w mózgu minotaura.
- Kapitanie - zaczął najspokojniej jak umiał Thraco - Wprzódy zapanuj nad swoją pijaną załogą i zagoń ich do roboty. Makadosa połóżcie na stole i niech elf robi swoje. To wszystko co się tutaj dzieje wygląda nie tylko podejrzanie, ale wręcz absurdalnie. Żadnego porządku i ładu, a na dodatek jeszcze jednego z naszych - specjalnie użył tego słowa, dobitnie podkreślając jedność najemników. Wszak byli niejako skazani na dobrą, czy złą wolę kapitana i musieli się trzymać razem - poraziła jakieś dziwne choróbsko.
Minotaur zrobił krok w przód i spojrzał Makadosa i jego bladą skórę.
- Co ci jest przyjacielu? - spytał.
Thraco zdziwił się, że kapłan nie jest nawet w stanie odpowiedzieć. To mu się już kompletnie nie podobało. Dokładniej popatrzył na ciało człowieka i szukał jakiś znaków, czy w ogóle ich słyszy i reaguje.
- Jeżeli mnie słyszysz, daj jakiś znak - powiedział głośno i wyraźnie.
Jedynym co mógł zrobić kapłan było poruszanie gałkami ocznymi, więc szybko skierował swoje tęczówki kilka razy w dół i w górę, jakby kiwał nimi na “tak”.
Thraco zachodził w głowę, co też stało się kapłanowi. Co za choroba go dopadła? Nie znał żadnej która by się objawiała w ten sposób, a już na pewno żadne zatrucie. Wiedział, że teraz skoro Makados go słyszy kluczowe będzie zadanie mu odpowiednich pytań, aby dowiedzieć co się stało.
- Jesteś na coś chory? Przywlekłeś ze sobą na statek jakąś zarazę? - spytał minotaur i dokładnie wpatrywał się w ruch gałek ocznych kapłana.
Matrosi z każdym wypowiadanym słowem stawali się spokojniejsi. Zaczęli bacznie śledzić słowa minotaura i Szarobrodego. Kapitan podszedł w końcu do awanturującego się Thraco. Spojrzał nań ze złością w oczach i rzekł.
- Czy jeżeli wygnam stąd marynarzy i pan Lathidrill zajmie się twoim kompanem tutaj to dasz nam wreszcie spokój?!
Thraco co prawda tego nie zauważył, ale gałki oczne kapłana przestały się w tym momencie ruszać.
- Oczywiście - odparł krótko Thraco.
- Dobra, wynocha! - wrzasnął do wszystkich. Minęła chwila zanim postronni opuścili mesę. -No, teraz ja wychodzę i wszyscy poza panem Lathidrillem i kapłanem, jasne?
Thraco kiwnął głową. Co prawda nie do końca był zadowolony z uzyskanego efektu, ale w obecnej sytuacji niewiele więcej mógł zrobić. Dalsza dyskusja mogła tylko zaszkodzić Makadosowie. Zastanawiała go milcząca postawa maga. Nie podobało mu się to. Nie znał się na magii, ale dałby sobie ręce uciąć, że skupia się on na jakiś zaklęciu. Postawił częściowo na swoim, wykazał się inicjatywą, zawalczył o jedność i lojalność najemników i na tyle na ile mógł pomógł Makadosowie. Reszta w rękach bogów i tego przeklętego maga. Dobrze tatko mówił, żeby czaromiotom nie ufać.
- Nic tu po nas banda - rzucił do stojących obok kompanów. Spojrzał jeszcze raz na kapitana, potem na Makados, a na końcu na maga.
- Mam nadzieję, że nasz towarzysz wyjdzie z tego żywy - nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę drzwi.

Gdy wyszedł na pokład owionęła go ożywcza morska bryza. Uwielbiał ten zapach i smak soli na wargach. Thraco oparł się o burtę i wpatrywał się w schody prowadzące do mesy. Czuł, że wypadek Makadosa to dopiero początek ich kłopotów z kapitanem i elfim magiem. Ledwo co wypłynęli z portu, a minotaur już się zastanawiał czy dobrze zrobił zaciągając się na ten okręt. Z każdą kolejną upływająca minutą miał coraz gorsze przeczucia. Co będzie czas pokaże. Trzeba czekać.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 30-11-2013, 11:48   #29
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Chwilę po przyjściu Adzy kapitan zaczął swoje przemówienie. Dziewczyna wysłuchała go w skupieniu, bo nic innego jej nie pozostawało. Siedzenia przy stoliku elity nie można było uznać za wyznacznik najlepszej zabawy. W około sami poważni ludzie, niewiele mówiący, niewiele jedzący, nic nie pijący. Adza nie była przyzwyczajona do takiego towarzystwa, jednak nie przeszkadzało to zaklinaczce w kulturalnym zachowaniu. W tym wypadku, nawet jej ciągłą obserwację otoczenia można było usprawiedliwić jeszcze bardziej bezczelnymi spojrzeniami „śmietanki”.
Jeden punkt przemówienia Szarobrodego wyjątkowo nie przypadł do gustu dziewczynie.
~ Bez magii? Ale jak to? Pewnie musiało się dzisiaj stać coś podejrzanego... Ale chyba wszystko się wyjaśni... Coś mi się wydaje, że ten cały elf maczał w tym palce i to wszystko zależy od niego...
Mimo, że była niezadowolona z nowych zasad, przełamała się i podniosła kielich w geście toastu.

***
Od czasu przemówienia wieczerza wydawała się Adzie męczarnią. Wszystko się dłużyło. Śpieszyła się do Rufusa, ale wieczerza wydawała się nie mieć końca. Udawane rozmowy i uśmieszki przestały śmieszyć zaklinaczkę, a zaczęły nudzić. Pojawienie się kuka z olbrzymim świniakiem, było dla Adzy jak wybawienie. Biesiadnicy zajęli się degustowaniem, więc mieli mniej czasu na głupie gadanie. Wtedy właśnie Adza mogła usłyszeć ciekawe strzępki rozmów. Dowiedziała się paru przydatnych informacji, ale także pozwoliła sobie na obserwację otoczenia. Jej szczególną uwagę przykuł Lathidrill. Od początku wiedziała, że jest w nim coś dziwnego, ale to czym zajmował się w tej chwili przekraczało wszelkie granice. Poczuła ciarki na plecach. Zaklinaczka potrafiła wyczuć magię, a mamrotanie elfa w kierunku Makadosa, ewidentnie miało z nią coś wspólnego. Zanim zdążyła zareagować tajemniczy mężczyzna runął na ziemię. Chwilę potem jakiś osiłek niósł sparaliżowanego na rękach, a za nimi podążał Lathidrill. Zaklinaczka nie spuszczała wzroku z elfa. Coś tu było nie tak i z pewnością elf miał z tym coś wspólnego. Kiedy Thraco zablokował drzwi i zaczął kłótnię z kapitanem, zaklinaczka pokręciła tylko głową. W pewnym stopniu też martwiła się, jakby nie patrzeć o jednego z nich, ale wiedziała z doświadczenia, że takie kłótnie nigdy nic nie wnoszą. Nagle katem oka, które cały czas śledziło elfiego maga, dostrzegła opuszczającego mesę Marduka. Adza przypomniała sobie o szczurze pozostawionym w kubryku i podążyła szybko w kierunku wyjścia. Chciała dogonić maga.
Przy wejściu zastawionym przez minotaura przystanęła na chwilę. Zbliżyła się do niego i wyszeptała na ucho, nie mając nawet pewności czy usłyszy.
Wypuść mnie, Thraco. I proszę, nie róbcie nic głupiego. Marne szanse, że to coś pomoże, a jest duże prawdopodobieństwo, że zaszkodzi to nam i naszemu towarzyszowi.
***
Będą już na pokładzie zaklinaczka odetchnęła chłodnym powietrzem. Poczuła na ustach sól morską.
Mimo, że czekała na tę przygodę bardzo długo, kilka szczegółów jej się nie podobało. Cały ten Pan Lathidrill, zakaz używania magii i przypadek z jednym z najemników. Nie miała jednak czasu, aby teraz się and tym zastanowić. Musiała jak najszybciej znaleźć posiadacza jastrzębia i upewnić się, ze Rufusowi nic nie jest.
 
Eillif jest offline  
Stary 30-11-2013, 13:27   #30
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację


ROZDZIAŁ I

"Ludzie są jak morze, czasem łagodni i przyjaźni, czasem burzliwi i zdradliwi. Przede wszystkim to jednak tylko woda."

Albert Einstein

Uczta zakończyła się raczej pesymistycznym akcentem. Całe zamieszanie spowodowane podejrzanym zachowaniem maga pogorszyło już i tak złe stosunki na linii najemnicy-pracodawcy. Słońce powoli chyliło się ku morzu. Aquernica płynęła powoli i spokojnie, wiatr ustał i zrobiło się słonecznie. Gdybyś ktoś nie wiedział o zaistniałej w mesie sytuacji mógłby się bardzo dobrze zrelaksować. Niestety, mało kto nie wiedział.

Na pokładzie trwała głośna zabawa. Teraz, być może, słychać było Aquernicę aż w porcie. Statek mknął dość szybko, a wiatr dopisywał. Aura, jak i sam okręt, nie wpasowywały się w ponury klimat panujący pośród najemników. Nikt nie wiedział co dzieje się w mesie, zaś Lathidrill nie palił się do wyjścia. Los Makadosa wydawał się niepewny, choć właściwie nie istniał powód, dla którego elfi mag miałby mu coś zrobić. A przynajmniej bohaterowie takiego powodu nie znali, pozostały im tylko domysły. Wcześniej czy później, każdego jednak dopadła senność, a ogromny księżyc w pełni dodawał piękna otwartemu morzu.



DZIEŃ 2

Na pokładzie kręciły się ostatnie niedobitki po przyjęciu zorganizowanym wieczorem. Ciężko było spać, gdy krzyki raz po raz budziły. Trzeba było jednak się przyzwyczaić, albo znaleźć jakiś sposób na uciążliwą hołotę. Kto pierwszy się obudził musiał doznać sporego szoku. Otóż zupełnie normalnie, na swojej koi, spoczywał nie kto inny, a sam Makados. Cały zdrowy na pierwszy rzut oka. Nie był już sparaliżowany, a wygląd wrócił do normalności. Spał, jak gdyby nigdy nic, a gdy się obudził, zrozumiał że nie pamięta absolutnie nic od czasu, gdy zesztywniał. Zero, pustka. Zupełnie jakby zasnął przy tym stole i obudził się w kubryku.

Zaraz jednak, gdy otworzył oczy poczuł, że zbiera mu się na wymioty, a w ustach czuł metaliczny smak. Po kilku atakach, ból brzucha ustał, choć smak metalu pozostał jeszcze przez przynajmniej dwie godziny. Jednak nie tylko to wzbudziło zdziwienie w kubryku. Draugdin niedługo po obudzeniu się spostrzegł, że nie ma miecza! Nikt nie zauważył, aby ktoś wchodził do kubryka, drzwi były zamknięte, gdy tylko ostatni z bohaterów wszedł tutaj. Istniały więc dwie możliwości: albo ktoś włamał się do nich, albo mają pośród siebie złodzieja. Nic jednak nikomu więcej nie zginęło. Sprawa wydawała się trudna.

Południe. Najemnicy stali w grupie przy burcie. Na pokładzie kręciło się kilka osób, ale żar lejący się z nieba skutecznie odstraszał chętnych na spacery. Pogoda zmieniła się o 180 stopni, wczoraj był zimny wicher, który szaleńczo dął w żagle, teraz główny żagiel pozostał w smutnym spoczynku. Lekki deszczyk ustąpił niesamowitemu gorącu tak pięknie zachodzącego wczoraj słońca.

Pośród tego skwaru nie trudno było oszaleć. Nikt jednak nie spodziewał się dosłownego szaleństwa. Stojący kilka metrów od nich Hulrik przeglądał zawartość jakichś skrzynek. Do czasu. Nagle stanął jak wryty, spojrzał na bohaterów i wyciągnąwszy jednoręczny toporek ruszył na nich z szaleńczym okrzykiem na ustach.
 
MrKroffin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172