Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2013, 18:33   #13
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Stał nieruchomo celując w mierzącego z racy mężczyznę. Jak za dawnych czasów gdy z dumą służył jeszcze w siłach zbrojnych Stanów. Jak za dawnych czasów czuł przypływ adrenaliny i błogą ciekawość, komu nerwy pierwszemu nie wytrzymają i strzeli. Wmawiał sobie, że jeśli tamten za chwilę nie opuści rakietnicy przestrzeli mu rękę. Albo kolano. Albo i to i to. Jeszcze chwilę, jeszcze sekundę, jeszcze moment.

Nagle młoda kobieta zasłoniła mu cel własną piersią i odważnie kroczyła naprzód, zbliżając się do staruszka. Jason jedynie dzięki swym stalowym nerwom nie oddał strzału gdy nagły ruch tuż przed nim mógł zaburzyć chwilowy pat. W pierwszej chwili zastanawiał się jakimże to trzeba być idiotom by bez ostrzeżenia wskakiwać przed lufę nieznanemu człowiekowi. Choćby i nawet przez zaskoczenie, napięte nerwy i strach, palec mógł pociągnąć za spust, przyprawiając więcej kłopotów i zmartwień niźli było to im konieczne. Takie zachowanie, nierozważne, pozbawione logiki oraz zahamowań samozachowawczych zasługiwał z całą pewnością na reprymendę.
Potrząsnął karabinem poprawiając ułożenie kolby na ramieniu. Miał nadzieję, że ruch ten przypomni kobiecie, kto tu trzyma broń, a kto może zaraz zostać rannym. Niestety poskutkowało na opak, gdyż tylko bliżej podeszła.
Wtem Tyler uświadomił sobie, że zazdrości temu facetowi. Posiadał osobę gotową narazić swe własne życie byle tylko ochronić go. Kobietę dzielnie stającą między nim, a uzbrojonym zdawało by się łajdakiem byle tylko krzywda go nie spotkała. Kogoś kto widocznie kochał go szczerze i prawdziwie. Michael z drugiej strony, nie znał nawet nikogo, kto nie opuścił by go w podobnej sytuacji.
Jason spojrzał jej głęboko w oczy.

Strzelił.



Krayden strzelił. Raca poszybowała w stronę śmigłowca, snując za sobą ścieżkę dymu. Płomień jaki zakwitł na zwłokach maszyny był z całą pewnością widoczny z oddali. Ogień pochłonął momentalnie cały pojazd oraz ciała które o dziwo zaczęły powoli wstawać. Mimo, że nie byli ugryzieni ani nie przejawiali objawień zakażenia poczęli powstawać niczym podczas apokalipsy.
- Co jest... - wyszeptał zaskoczony patrząc na płonące żywe trupy. Nagle zrozumiał, że słowa wypowiadane przez biznesmenkę nie były wymysłem i kłamem. "Czy każdy martwy teraz wstanie?" Zła myśl przeszła mu przez głowę, gdy opuszczał karabin.
Zdał sobie sprawę, że nie wie co sądzić o mężczyźnie wysadzającym helikopter. Pozbył się zagrożenia, wyeliminował wstających. Co prawda odłamki wyrzucone przez wybuch mógł poranić ocalałych, a huk eksplozji ściągnąć nieproszone towarzystwo. Mogli ręcznie pozbyć się problemu, roztrzaskując głowy każdemu z poległych, jednak czy ktoś by się tego dokonał? Czy ktoś ośmielił by się podejść do martwego, który w każdej chwili może pociągnąć ze sobą śmiałka w objęcia śmierci?
- Niech was... - skwitował opuszczając broń i idąc za harleyowcem i biznesmenem.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline