Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2013, 19:51   #132
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Łowczyni śpieszyła się, ale już nie biegła. Równie ważne, jak szybkość, było obecnie nie rzucanie się w oczy. Skierowala kroki ku ukrytemu przejściu poza miasto. Miała nadzieję, że nie tylko ona zdecyduje się opuścić to parszywe miejsce. Wypatrywała Orina, a może nawet Kesy.
Budynek ukryty w zaułku wyglądał jednak na opuszczony. Tak samo opuszczony jakim go pamiętała. Przypomniała sobie Rolfa, który prawdopodobnie uratował jej w tym miejscu życie. Nic nie wskazywało na to, że ktoś ostatnio korzystał z tej drogi wydostania się z miasta. Cicho wśliznęła się do środka, znalazła ukryte zejście do tunelu i w kompletnych ciemnościach, szorując ręką po wilgotnej ścianie przebyła tunel, by po dłużącej się w nieskończoność drodze, wyjść po drugiej stronie muru.
Odetchnęła wilgotnym powietrzem. Wolnością. Poczuła ją w powietrzu. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo przytłaczało ją miasto. Lekkim truchtem, plaskając nogami w rozmokłej od ulewy ziemi, pobiegła w kierunku gościńca. Naciągnęła kaptur na głowę i ruszyła szukać swych towarzyszy. Nikogo nie było w pobliżu wyjścia z tunelu, nikogo nie było pod bramą, dzielnica, a właściwie obozowisko biedoty rozpościerające się wokół miasta wyglądała na opustoszałą. Wszystkich wygonił deszcz. Łowczyni już miała zawracać by ukryć się w tunelu, gdy dostrzegła znajomą postać.
- Kat - syknęła i zamarla. Co robić? Próbowała go zabić, chciała go zabić, a jednak, to on był ostatnim kogo widziała z Neną i człowiekiem z blizną. Podniosła ręce do góry w geście poddania i krzyknęła.
- Hej, kacie! Gdzie ona jest?
Bernard przewrócił oczami i odwrócił się w kierunku głosu z ręką na mieczu. Jeszcze brakowało mu tego, by został ropoznany...przez niedoszłą morderczynię i uciekinierkę, jak sobie przypomniał, patrząc na zbliżającą się ku niemu postać. Wyciągnął ostrze do połowy w geście groźby i odstąpił w tył, gotów do ataku lub oborny.
- Nie zbliżaj się ani o krok! - krzyknął w kierunku łowczyni - Jak...jak się tu znalazłaś?! - zawołał. Właściwie pytań do dziewczyny miał o wiele, wiele więcej...jak udało jej się uciec z lochów, skąd znała wiedźmę, co właściwie się stało w wiosce, kim po prawdzie była Nena...ale to właśnie zdanie samo włożyło mu się w usta, niejako wbrew woli. Może istniała droga powrotna za mury? Tu, na biednych i brudnych obrzeżach Trudu kat czuł się tym bardziej zagubiony i bezsilny. Musiał wracać...by móc poznać brakujące elementy układanki i na nowo podjąć trop druidki.
Cathil postąpiła bliżej, powoli, ostrożnie, jakby podchodziła dzikiego zwierza. Ręce miała na wysokości twarzy, otwarte i puste. Nie spuszczała jednak Kata z oka.
- Tunel przemytniczy - powiedziała już ciszej, gdy znalazła się prawie na odległość miecza - Gdzie jest Nena?
- Powiedziałem nie podchodź! - ostrze powędrowało na wysokość gardła łuczniczki. Palce kata zacisnęły się mocniej na rękojeści - Coś ty za jedna? I czemu tak pragniesz wiedzieć co o wiedźmie? Opowiedz się! - spojrzał na brudną dziewczynę z nieufnością. Po tym, czego był świadkie na placu, i czego sam doświadczył, jakoś trudniej niż zwykle było mu wierzyć w dobre ludzkie intencje. A jak obdartuska też ma jakiś niecny cel w znalezieniu druidki?
Cathil bała się, ale nie mogła dać za wygraną, musiała wiedzieć co stało się z Neną. Zdawało jej się, że kat też nie był zbyt pewny swego. Dwie osaczone bestie nie wróżyły dobrze.
- Cathil Mahr, podróżowałam z Neną. Jestem przyjaciółką.
Cathil...Cathil..Bernard przypomniał sobie kogo opisywała Nena, kiedy pytał ją o osoby mogące poświadczyć jej słowa. Istniała spora szansa, że właśnie jedną z poszukiwanych duszyczek miał przed sobą, ale i tak wolał się upewnić. Zmrużył oczy i spytał powoli:
- Jak nazywał sie wasz trzeci towarzysz?
Cathil zmarszczyła nos i obnażyła zęby.
- Po co ci wiedzieć? - syknęła.
- Też mogę zaraz rzec, żem Orban Fethil, na ten przykład - zauważył cierpko kat - Co mnie wcale nim nie czyni. Ponoć wędrowałaś z Neną i z tym trzecim, tedy powinnaś znać jego miano… - poprawił chwyt na broni i kontynuował - Bogowie mi świadkami, żem i tak cię łagodnie traktuje, panienko. Bo chyba wiecie, jaki na waszą głowę jest wyrok nałożony?
Akurat tym się bardzo nie przejmowała. Byli poza miastem. Bramy były zamknięte, a kat był sam. W każdej chwili mogła uciec. Zdawało się jednak, że nie miał zamiaru jej nic powiedzieć, póki nie zdawała testu.
- Orin Sorley - mruknęła - Zadowolony? Gdzie jest Nena?
Kat odstąpił o krok, i opuścił broń, nieco uspokojony. Nadal jednak uważnie śledził ruchy łowczyni.
- Niech i będzie. A ona jest, o, tam - kiwnął głową i wskazał ręką poza chałupy, na rozmyte w deszczu opłotki i ciągnącą się za nimi błotnistą drogę - Wywiózł ją jakiś mężczyzna, a teraz szukaj wiatru w polu - westchnął - Nie wiem, co cię do niej ciągnie, panienko, ale na mój rozum szybko jej nie dognamy. Wskaż mi ten tunel, a zapomnę może, że cię tu widziałem - dodał zmęczonym głosem - Mi trzeba do miasta wracać, teraz i tak nie odnajdzie się tu żadnego śladu.
Łowczyni musiała mu przyznać rację, deszcz lał i zmywał wszystkie ślady.
- Człowiek z blizną? - zapytała słabo, choć wiedziała, że to o nim mówił kat. Przetarła twarz wierzchem dłoni i otarła łzy, które same jakoś zaczęły lecieć z oczu. Ulga rozlała się po jej ciele, jak deszcz, zmywając napięcie. Zachwiała się, nagle pozbawiona siły, którą dawała ciągła gotowość do walki. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jaka jest zmęczona, jaka głodna i spragniona. To jednak nie było ważne. Odetchnęła głęboko i wystawiła twarz do deszczu.
- Więc jest już bezpieczna. To dobrze, dobrze… - jedynym cieniem, który rzucał się teraz na radość Cathil był fakt, że znowu jest sama. Jeszcze niedawno byłoby jej to na rękę, ale teraz nie chciała wracać do starego. Postanowiła o tym pomyśleć później. Jeszcze raz przetarła oczy i odwróciła się na pięcie.
- Chodź, pokażę ci tunel - mruknęła do kata i ruszyła przed siebie, krok za krokiem, póki jeszcze stała na nogach.
- Bezpieczna?! - zawołał za nią kat, a potem szybkim krokiem zrównał się z dziewczyną. Położył jej rękę na ramieniu i trochę niezręcznie wsunął miecz za pas
- Zda mi się, panno, że wiesz coś o tym wszystkim więcej niż ja. Może się należy staremu człowiekowi nieco słów wyjaśnienia? Choćby za to, że ubić mnie chciałaś, coś mi winna jesteś… - spojrzał na przemoczne ubranie łowczyni i dodał łagodnie - Siędziem sobie przy kuflu czegoś ciepłego, i opowiemy sobie to i owo. Nie życzyłem nigdy ni wam, ni Nenie złego...ale chciałbym poznać prawdę, która się za tym wszystkim kryje, bo na razie tylko złe i zamieszanie z tego wszystkiego…
Cathil odruchowo odstąpiła pół kroku, gdy poczuła dotyk mężczyzny. Strąciła jego rękę, ale słów wysłuchała, choć zmęczenie zaczynało mącić jej w głowie.
- Hn - burknęła i przez chwilę milczała. Doszli do polany. Stanęła w miejscu, spojrzała na kata, spojrzała na ukryte w zaroślach przejście, spojrzała za siebie, tam gdzie podobno zniknęła Nena. Zamrugała i popadła w zadumę. W końcu ruszyła do tunelu - Dobrze, nie mam nic lepszego do roboty.


Gdy opuściła karczmę było już ciemno. Zmęczenie rozlewało się po jej ciele. Kat był gadatliwy, piwo źle leżało w pustym żołądku, było jej zimno i mokro. Otuliła się płaszczem i ruszyła przed siebie, zgarbiona, drżąca i słaba.
Kiszki grały jej marsza, ale postanowiła, że znajdzie coś do jedzenia rano, kiedy się wyśpi, gdzieś... w jakimś miejscu... na strychu... może...
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline