Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2013, 23:19   #325
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Piracka uczta kapitana Czarnoskórego

- Nif nie ffowi - odpowiedział Czarnoskóy siwowłosemu, przełykając kawał soczystej wołowiny, a następnie chwycił tłustą ręką za stojącą nieopodal butelkę z winem i podrzucił ją liderowi bandytów. - Siadaj, żryj i pij ile tylko dusza zapragnie.
Pirat postanowił rozgościć się w zamku, który notabene po pokonaniu przez niego Lorda, jak i Mirro należał teraz do niego, tak więc w tym momencie bez skrupułów ucztował w sali balowej, która była już dość mocno zdemolowana od jego zabawy. Porozbijane beczułki przeróżnych alkoholi walały się wśród szczątków zrujnowanych ław i krzeseł wyściełanych drogimi materiałami, zaś kuchcicy przynosili co kilka minut parujące talerze najsmaczniejszych potraw.
Było co prawda pewnie kilku szlachciców w sąsiednich włościach, którzy z pewnością niebawem zaczną rościć sobie pretensje do tronu Lukrozu, jednak nim dowiedzą się co zaszło w twierdzy i wyślą swych emisariuszy, Gort Kingstone wraz ze swoimi kumotrami będą już z powrotem w drodze. Przedtem zaś niewdzięcznie byłoby odrzucić wyrazy wdzięczności mieszkańców oraz żołnierzy.
- Ja bym na twoim miejscu sprawdził co z królewskimi zapasami, bo w tym tempie niewiele dla was zostanie - szepnął Przydupas na ucho siwowłosemu, trącając go jednocześnie łokciem. Prawą rękę miał owiniętą bandażami i zawieszoną na temblaku, jednak wydawało się że poza tym nie odniósł żadnych mocniejszych obrażeń.
Khali natomiast wyglądał nieco gorzej po pojedynku z Katou, jednak był w znacznie lepszym nastroju niż jednooki.
- Dobrze widzieć cię w dobrym zdrowiu, druhu - oświadczył z szerokim uśmiechem, biorąc pod pachę jedną z beczułek, którą postawił na stole i rozsiadł się naprzeciwko Czarnoskórego, nalewając sobie czerwonego wina do złotego pucharu. Prawdopodobnie bardziej niż jego ciałem przejmował się zdrowiem psychicznym swego kompana. - Dobrze wiedzieć że pobiłeś wszystkich złych gości. Szkoda tylko że dałeś uciec temu całemu Mirro. Obawiam się że będziemy mieli przez niego jeszcze kiedyś kłopoty.
- To się go dorwie następnym razem! - rzekł Gort i szczerząc zęby przybił toast z mnichem i jednym haustem obaj opróżnili swoje puchary do dna. - Jak tylko ten szczur skończy lizać rany i znowu wylezie ze swojej nory, to chętnie spuszczę mu następnego łupnia!
- A ja z prawdziwą przyjemnością obejrzę to na żywo - odrzekł Khali i obaj wybuchli gromkim śmiechem.
- Dobra Kapitanie ale co dalej? -zapytał Przydupas też zasiadając do posiłku. - Dalej leziemy do tej cołej góry? Bo się cyraz ciżej robi. Dymuny i inne diabelstwo się wylynga. - dodał wgryzając się w udziec jakiegos upieczonego stworzenia. - I gdzie lodzik i ta niebieska laseczka? Przecież byli z nami gdy to sie zaczęło. -zagadnął jednooki, przypominając Gortowi o słowach Mirro na temat śmierci magów.
- Pewno że leziem do góry. Aż do tera nigdy nie udało mi się tak szybko obić mordy tylu silnym gościom! Dojdę więc do tej chędożonej góry i rozgniotę każdego kto stanie mi na drodze! Iwabababa! - roześmiał się rubasznie Czarnoskóry. - A Sopelek i paniusia znajdą się szybciej czy wolniej. Wiedzą przeca gdzie nas szukać, co nie? Może zgubili się szukając wygódki? W końcu całkiem sporawy ten zameczek.
Czarnoskóry prawdopodobnie znowu całkiem zapomniał o Johnie, który to najwyraźniej przepadł w podobnych okolicznościach gdy odpoczywali na pokładzie Blackberry.
- W sumie, racyja. -odparł Przydupas. W tym czasie szef bandytów, rozpoczął dość kulturalny posiłek, w porównaniu do reszty, by zacząć nowy wątek. - Moje uszy i oczy donoszą mi, że armie stolicy powoli odpierając szaleńców od strony pustyń. Ponoć większa część wojska stacjonuje teraz w tamtych rejonach, to też wasza sprawka?
- Słyszałeś o Shuu? - zapytał Khali, odrwając zębami kawałek pieczonego mięsa. - Zebrał całkiem sporą bandę dobrze uzbrojonych łotrów i próbował odbudować jakąś starożytną piramidę. Przynajmniej my nie słyszeliśmy o nikim silniejszym w tamtych stronach.
- Taa, ale gość zadarł ze złym piratem! - wtrącił się Gort, szczerząc dumnie zęby. - Porwał moją załogę gdy mnie z nimi nie było, więc oczywista polazłem tam i obiłem mu ryło tak że już więcej nie wstanie!
- Wiesz może ile zajmuje podróż z Lukrozu do Góry Tysiąca Pytań? - zapytał herszta mnich. - To jest następny cel naszej wędrówki. No i czy na drodze mogą czyhać na nas jakieś niebezpieczeństwa?
- To właśnie w tobie lubię! - zakrzyknął Czarnoskóry, uderzając pięścią w stół tak mocno że aż przewróciło się kilka pucharów z winem. - Zawsze wiesz o co zapytać! No łotrzyk, gadaj o tych niebezpieczeństwach! Może upoluję w końcu jakiego smoka! Słyszałem że w górach na lądzie zawsze mieszkają smoki i zawsze żałowałem że żaden nie czai się w morskich głębinach.
- One raczyj nie lubiją wody, kapitanie - wyjaśnił Przydupas. - Ni mogą tedy zionąć, tym no, łogniem co to topi nawet kamulce i inne twarde rzeczy.
- Zobaczymy czy dadzą radę stopić Wielkiego Czarnoskórego! Iwabababa! - roześmiał się wyraźnie podekscytowany Gort.
- Słyszałem o Shuu. -odparł herszt, który raczył się winem z kielicha. - Jednak moje źródła donosiły mi, że jest on tylko pionkiem i to wcale nie najważniejszym. Jednak jego szef wie jak się schować. Nie dotarłem kto nim jest, ale za to zdobyłem informację o dwóch innych członkach grupy tego tajemniczego jegomościa. Niejaki rycerz Rufus, jeździec metalowego Konia oraz Samanta niebieska wróżka… którą chyba nawet tutaj przyprowadziliście. -stwierdził srebrnowłosy po chwili namysłu. - Z tego co wiem, są o wiele ważniejsi niż Shuu. Co do góry, to niezbyt daleka droga przed wami, niecały tydzień może i mniej dobrymi końmi. -dodał, osuszając swój puchar.
- O smokach nie słyszałem, to dość spokojne okolice, jedynie jedna wioska na drodze została ponoć przeklęta, ale tak to teraz chyba najbezpieczniejszy obszar w królestwie.
Gort wyraźnie spochmurniał na tą informację, acz po chwili doszedł do wniosku że czarnoksiężnikom też fajno obija się mordy, więc może nie będzie tak źle. Khali zaś przez dłuższą chwilę rozważał słowa białowłosego.
- Tamtą dwójkę też spotkaliśmy, ale z jakiegoś powodu nie stanęli nam na drodze. Rzeczywiście ten ich szef musiał zlecić im jakieś ważniejsze zadanie. Dobrze byłoby się dowiedzieć jakie - stwierdził po namyśle, po czym postanowił wrócić do tematu góry. - Właściwie to podróżujemy do góry tysiąca pytań by dowiedzieć się czegoś od tamtejszej wróżki. Wiesz może na jakiej zasadzie to działa? Jakoś wątpię że tak po prostu odpowiada ona na pytania każdego odwiedzającego ją podróżnika.
- Trzeba przejść szereg trudnych testów… jednak owiane są one tajemnicą. -odparł herszt bandy. - Tylko podjęcie ich, umożliwia zdobycie informacji o której się marzy.
- Nie lubię testów - oznajmił z kwaśną miną Czarnoskóry. - Najwyżej wyduszę z tej wróżki co chcemy wiedzieć i pójdziemy w końcu obić pysk temu kto wymyślił to choróbsko.
- Obawiam się że to może nie być takie proste, Gort - stwierdził mnich, kręcąc niepewnie głową, gdy nagle do sali wtargnęła dwójka następnych gości.
Znalezienie Gorta nie było dużym wyzwaniem. Wystarczyło kierować się w stronę największych hałasów, biorąc poprawkę na kierunek, w którym strażnicy nie mieli najmniejszego zamiaru iść. Problem stanowił fakt, że część z obrońców twierdzy zmieniała też kierunek widząc zbliżającą się dwójkę elfów. W końcu jednak Suro i Haru znaleźli się w sali balowej.
– Yo – białowłosy przywitał się z czarnoskórym. – Widzę, że masz tu niezłą ucztę. Podzieliłbyś się może?
- Długouchy? Dobrze cię widzieć! - wybuchnął pirat, uśmiechając się tak szeroko że dało się dostrzec resztki jedzenia między jego zębami. - Siadaj i gadaj kogo żeś pociachał na kawałki od kiedy żeśmy się rozstali!
- A to było troszku dawno - dodał Przydupas, intensywnie się nad czymś zastanawiając. - Chiba żeś nam zniknął kiedy właziliśmy do miasta. Co u licha porabiałeś przez tyle czasu? Szukałżeś se dziołchy? Widać dobreś masz oko, bo niewiele tu dziewek zostało, a ty żeś se wyhaczył nawet jedną długouchą.
Majtek spojrzał wymownie na towarzyszącą Surokazemu elfkę, puszczając jej oczko swym jedynym zdrowym okiem i uśmiechając się przy tym tępo.
– No pociachałem jakiegoś ślepego kolesia. Ale gnój szybki i silny był. I w cale nie potrzebował wzroku, by widzieć. – wyjaśnił Surokaze siadając obok Gorta. – No i walczyłem z Rufusem. Chociaż tego nie da się do pociachania zaliczyć. No chyba, że on mnie. Niewiele mu brakło i byłbym w dwóch częściach. No i poznałem się z Mirro.
Elf również posłał wymowne spojrzenie. Jednak odbiorca i wymowa były zupełnie inne niż w przypadku Przydupasa.
- Ach… gdzież moje maniery. – białowłosy poderwał się z ławy i zbliżył do Haru. Ujął ją delikatnie za rękę. – Przedstawiam wam moją towarzyszkę z czasów bractwa oraz moją narzeczoną Haru. Haru poznaj moich towarzyszy. To Gort, Khali i… er… Przydupas? – ręką wskazywał po kolei na wymienianych mężczyzn, wyraźnie wahając się przy jednookim. – I nie byłem szukać dziewczyny, tylko ją odnaleźć. Co jak widać udało mi się.
Haru delikatnie uśmiechnęła się witając każdego z ciepłym uśmiechem. Jednooki, wyszczerzył swe niepełne uzębienie.
- Tak naprawdę to nazywam się… -przedstawił się, lecz w momencie gdy padło jego imię, wino wpłynęło za głęboko do krtani rudego mnicha. Zakrztusił się on głośno, co sprawiło że krzesło na którym się kiwał, wraz z nim upadło z łoskotem na ziemię, zagłuszając tą część wypowiedzi mężczyzny w czapeczce.
- Miło mi poznać - oświadczył mnich, podnosząc się z ziemi, by oddać dwójce elfów ukłon. - I gratulacje wygranej z mistrzem mego brata, który zszedł na złą drogę. Być może to sprawi że powróci na właściwą ścieżkę.
- Więc pochlastałeś tego ślepego dzieciaka? - zdziwił się Gort. - Musisz być cholernie szybki, bo ja żem nawet nie mógł go złapać. Ale tak po prawdzie to troszku go szkoda. Gadał że był moim fanem.
Mimo wszystko Czarnoskóry nie wydawał się jednak zbyt przejęty śmiercią ślepca i szybko wrócił do pochłaniania następnych porcji jadła.
- I tak zdolny z ciebie gość, skoro spotkałżeś tego całego Proroka i uszedłeś z życiem - jednooki pochwalił Suro. - A tak w ogóle to jak tylko Blondas wydobrzeje, to idziemy do tej tam Góry Tysiąca Pytań, czy jak jej tam było. Będzie ci może z nami po drodze?
– Niewidomy był zbyt pewny siebie. Z resztą ktoś by się spodziewał, że umiejętność obronna odetnie ci rękę? A walkę z prorokiem przeżyłem, bo nie ja byłem jego celem. - głos elfa wyraźnie posmutniał. Szybkie pokręcenie głową odgoniło jednak złe wspomnienia. – Ta oto jakże „wspaniała” i „miłościwa” dama namówiła mnie, bym postawił na szali swoje zdrowi i życie i towarzyszył wam w waszej misji i takie tam. Więc wychodzi na to, że nasze drogi się połączyły i idę tam gdzie wy. – wyjaśnił białowłosy uśmiechając się delikatnie. – A ta właśnie, to błyszczące, co na olbrzymie widziałem to był diament? Dałbyś radę zrobić coś z tego minerału tylko mniejsze? Takie na palec?
- Żaden problem - odrzekł Gort, od razu składając obie dłonie i wysilając się przez chwilę, aż w końcu dało się usłyszeć ciche *plum*, a gdy pirat otworzył dłonie i dmuchnął na nie, spod migoczącego pyłu wyłonił się diamentowy pierścionek o co prawda dość szorstkiej i matowej powierzchni, jednak po odpowiednim wypolerowaniu u wprawnego jubilera powinien wyglądać znacznie lepiej. - Łapaj!
Pirat podrzucił elfowi pierścień, a w oku Przydupasa zapalił się na moment błysk pożądania. Wiedział on jednak że dla Czarnoskórego nie był to żaden skarb, a jedynie bezwartościowa błyskotka dla szczurów lądowych. Tylko złoto i kosztowności opłacone wieloma trudami i niebezpieczeństwami zasługiwały według niego na zaszczytne miano "pirackiego skarbu".
Surokaze bez trudu złapał pierścionek. Przyjrzał mu się dokładnie. Jego szorstkość może była przeszkodą, ale nie miał ani czasu, ani funduszy, by coś z tym zrobić. Pewnie dobrego jubilera też by nie znalazł. Pozostawało zadowolić się tym co się miało. A patrząc na materiał, z jakiego był wykonany pierścionek, elf trzymał w ręku dość drogą błyskotkę.
– Dzięki wielkie. Kiedyś się odwdzięczę.
Białowłosy podszedł do Haru, pokazując jej na otwartej ręce diamentową biżuterię,
– Nada się na pierścionek zaręczynowy?
Dziewczyna popchnęła lekko elfa w ramię, jak gdyby chciała go odepchnąć, ale pod pokerową twarzą krył się lekki rumieniec.
- Nie rób wstydu przy ludziach… -syknęła kącikiem ust, kręcąc się lekko jak to kobieta, która stara się zgrywać niezależną ze wszystkich sił.
– No dobra, dobra. – elf już miał odwrócić się do Haru, gdy nagłym ruchem pochwycił jej prawą rękę i wcisnął na serdeczny palec pierścionek. – To formalności mamy już załatwione. I odmówić też już nie możesz. – dodał z drapieżnym uśmiechem na twarzy. – Jak wrócę to postaram się załatwić coś… hm… zdobytego przeze mnie.
Białowłosy zostawił w spokoju swoją narzeczoną i wrócił na wcześniej zajmowane miejsce obok Gorta.
– Mamy jakiś plan działania, czy idziemy na krzywy ryj przed siebie, niszcząc wszystko i wszystkich, którzy nie będą chcieli nas przepuścić?
Śmiejący się wesoło Czarnoskóry wraz z Przydupasem nagle umilkli i spojrzeli wpierw tępo na elfa, a potem na siebie.
- A to nie jest właśnie plan? - wydukali po chwili jednocześnie, wciąż nieco skonfundowani, jednak zaraz wzruszyli ramionami i powrócili do zajadania się królewskimi potrawami, które zdyszeni kuchcicy z powodu rosnącej liczby gości zmuszeni byli przynosić w coraz to żwawszym tempie.
 
Tropby jest offline