-Co? Dowódca z tyłu stać ma, jak baba jakaś? To co to za wódz? Raczej psia kupa niż wódz! Topór Kharnatha! Ja w pierwszym szeregu pójdę… No może w drugim… - zapał Norsmena nieco zelżał, w końcu fajnie by było być dowódcą, ale nie takim co gdzieś dupę po krzakach chowa. Cała sława by takiego ominęła. A w pierwszym szeregu też nie najlepiej, bo tam straty największe. Jak krasnoludy chcą, to niech się na przód pchają. - Ja na wojaczce się znam tyle co imć Ragnisson na haftowaniu więc w boju czy dowodzeniu na wiele się nie zdam-powiedziała milcząca od spotkania Rose-Głos swój oddaje na Karla a sama deklaruje chęć do prowadzenia lazaretu, może tam się przydam. - Bogowie zdecydują o naszej wygranej. Nie zawiedźmy ich. - odpowiedział Karl po dłuższej chwili wpatrywania się w niebo nad nimi. - Ogne, skąd wiedziałeś, że tamten wędrowiec to nie był człowiek, ino bóg? - zapytał ni stąd ni zowąd spoglądając na dzikusa z północy. Zerknął jeszcze na Rose i z nieznacznym uśmiechem skinął jej ukradkiem.
- Co? - pytanie zaskoczyło Norsa, który już zastanawiał się czy przypadkiem nie zgłosić się do pracy przy rannych, znaczy w tym całym nazarecie. Tam będzie dziewka i z pewnością nadarzy się kilka okazji, żeby ją przydybać. Niekoniecznie sam na sam, przecież rannym nie odmówi pomocy lub ostatniej przysługi. Uśmiechnął się na tą myśl.- Jakoś tak… Od razu widać przecie było, że jakiś taki… Nieludzki. - Tak… - cyrulik zastanowił się przez chwilę - ...nie chciałbyś trofeum z szamana orków? Te bydlęta podobnie jak wodzowie lubują się w różnego rodzaju świecidełkach, no, i nie raz trzymają jeńców do swoich rytuałów.. Zielone ścierwo ma wyobraźnię co robić z chłopkami.. - Splunął na bok po czym spojrzał Ogne prosto w oczy - Jeżeli są tam szamani musimy ich znaleźć i zlikwidować, a jeńców uwolnić. Chce, żebyś był w zwiadzie, żadnej brawury, tylko rozeznanie i powrót, potem w ekipie likwidacyjnej. Nie mamy drugiej szansy, nie możemy nawalić.
-Coś sugerujesz?- warknął Ogne, sięgając po topór. Nie spodobał mu się ton sigmaryty.
-Przeczysz, że prawdopodobnie jako jedyny masz zdolność znaleźć cierń który może nam zniszczyć całą bitwę swoją przeklętą magią? Jedziemy na tym samym wózku Ogne. Jak go sprzątniemy, to pewnie przeżyjemy. Proste. - odparł niewzruszony zachowaniem towarzysza cyrulik.
- Jaki cierń? - Nors najwyraźniej nie zrozumiał przenośni. - Karl mówi o orczym szamanie norsmanie. - Sverrisson wstał z siedzenia. - Czasu nie ma co marnotrawić. Ja szykuję grupę do zwiadu… a wy się nie bijta tutaj. Kto chętny ze mną iść ten niech się stawi lekko odziany i bez tobołów, o zmierzchu przy północnej ścianie obozu. Ruszamy jak najszybciej. Po powrocie ustalimy co dalej… pierwej sami musimy ujrzeć tę zieloną masę. - Helvgrim chwycił młot, poklepał Ragnara po ramieniu i odszedł do swoich zajęć.
-Jak nie mogę być wodzem ani nie mogę pomagać dziewce, to licz na mnie przy rąbaniu tych szamanów - zrezygnowany Ogne zgodził się z krasnoludem. - Ale zatrzymuję sobie prawo łupienia ich zwłok - zastrzegł. |