Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2013, 20:01   #134
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Orin odsunął się od strażnika na pół kroku i lekko podniósł głowę, lecz nie zdjął kaptura. Kesa przykuliła się - od razu wiedziała, ze zrobi coś głupiego. Może to przeczucie, może intuicja, a może doświadczenia. Miała tylko nadzieję, ze nie zaatakuje strażnika lutnią…
Odetchnęła, wysłuchawszy pierwszych słów przemowy Niziołka. Nie było najgorzej…

- Wybaczcie mu, a wy się mitygujcie, panie artysto - spojrzała gniewnie na Orina, a potem skłoniła się pozostałym.
- Jestem Kesa z Imari, medyczka, dla radcy Van Szanta pracuje - powiedziała powoli i wyraźnie. - W lochach, pomagam niesłusznie skazanym dojść do rozumu. To mój... - zrobiła sekundę przerwy i spojrzała znacząco na strażnika - podopieczny.
- Trochę mu się miesza rzeczywistoś
ć - dodała ciszej - Nie oceniacie go zbyt surowo. - Złapała niziołka za płaszcz - Idziemy, mości artysto, znajdziemy radcę i mu zagracie.

Zdało jej się, że przez twarz strażnika przebiegło coś na kształt uśmiechu politowania i zrozumienia.
- Pilnujcie go więc, bo sobie jeszcze biedy napyta! - krzyknął na odchodne.
Kesa skłoniła głowę i odeszli.

- Lepiej mniej kłamstw, a sprytniej dobranych – pouczyła swojego towarzysza. – A jeszcze lepiej mówić jak najwięcej prawdy – wtedy łatwo zapamiętać, co się powiedziało.
Jej towarzysz nie wydawał się jednak słuchać – przemieszczał się szybko, aby odejść jak najdalej od strażników.
Przeszli za róg, deszcz ciągle lał się im na głowę. Kesa zaczęła marznąć.
- No dobrze, Orinie, jaki masz teraz pomysł? Wszystkie moje rzeczy zostały w Warowni, potrzebuje się tam dostać. Nie wiem nawet, czy von Szant jest w środku…
- Pomysłu nie mam żadnego ale jedno wiem na pewno
– odpowiedział Niziołek, przystając. - Skoro kogoś ważnego szlag trafił podczas egzekucji to z pewnością będą gorliwie szukać winowajcy a biorąc pod uwagę to, że Nena uszła z tego z życiem a Cathil strzelała z łuku do mieszczan to… Cóż, nietrudno chyba dodać dwa do dwóch… - bard schował się w bramie jednej z kamienic spuszczając nos na kwintę - Kto to w ogóle jest ten... Van Szant? - zapytał z wyraźnym marsem na czole.
- Kirrstof von Szant - powiedziała. - Jeden z sześciu rajców miejskich, doradza grodzodzierżcy przy podejmowaniu decyzji. Uratowałam mu córkę, jest mi winien wynagrodzenie za cztery dni pracy… I przysługę. Poczekam na niego, wróci prędzej czy później. A wy? - zapytała w końcu - Jak trafiliście do Trudu? Co się z wami działo?

Niziołek mocno pociągnął nosem po czym krótko opisał wydarzenia w Trzódce i to jak z Cathil i Neną się rozdzielili. Przerwał na chwilę rozglądając się na boki po czym podjął:
- Przepraszam, ale nie mam więcej czasu na rozmowę. Szukają mnie w mieście i to nie tylko strażnicy - Orin przełknął nerwowo ślinę. - By uwolnić Nenę zadarłem z kilkoma ważnymi osobistościami. Mam przeczucie, że nie spoczną póki mnie nie znajdą. Schowam się gdzieś za miastem ale nie na długo - bard zawahał się na chwilę nie wiedząc co powiedzieć. - Tu chyba nasze ścieżki się rozchodzą... Gdybyśmy się już mieli nie zobaczyć… Cóż, powodzenia…
- Kolejny raz sie rozchodzą. Powodzenia Orinie
- Kesa uśmiechnęła sie smutno. - Jakby coś.. zostanę kilka dni w Trudzie, wiesz, gdzie mnie szukać.
- Wiem
- odpowiedział i nie zwlekając dłużej ruszył przed siebie wzdłuż kamienic.

Popatrzyła za nim, wtulona w załomek bramy. Ona nie miała się czego obawiać – będą szukać Neny i Cathil, nie jej. Nikt nie zorientował się, że dotknęła kata… Taką przynajmniej miała nadzieję. Nie chciała opuszczać Trudu, umowa ważna rzecz, ale jeszcze coś innego ją tu trzymało. Nie chciała zwracać na siebie uwagi, jeśli nie będzie robić nic głupiego, zajmie się swoimi obowiązkami.. nikt się nią nie zainteresuje. Tylko tego brakowało, żeby zaczęła krążyć nerwowo po ulicach, ściągając na siebie podejrzenia.

Potrzebowała się gdzieś schronić, brama dawała osłonę przed deszczem, ale dziewczyna przemarzła już na kość. Wyszła z powrotem na deszcz, i przeszła kilka kroków, wracając pod bramę Warowni.

Karczma nazywała się „Pod Furtą”. Nazwa nie była specjalnie oryginalna, i ledwie dawało się ją odczytać na zawieszonej na łańcuchach desce – farba odłaziła całymi płatami. Lokal w środku wyglądał równie mało zachęcająco jak od zewnątrz, ale miał jedną zaletę: znajdował się dokładnie na przeciw wejścia do Wartowni. Dziewczyna wysupłała monetę z zawieszonej przy pasie sakiewki – Napitek, gorący – rzuciła do karczmarza, wciskając się za ławę.

- Stryk się zerwał – usłyszała przyciszony, przepełniony strachem i ekscytacją głosy za swoimi plecami. Dobiegał od niedalekiego stołu, wciśniętego w najciemniejszy kąt, gdzie kilku skromnie odzianych mężczyzn raczyło się piwem – Stryk się zerwał i wiedźma odleciała, jako motyl. Wielką musi mieć moc, skoro i kata powaliła, bez dotykania, i stryk przerwała.
- Złapią ją
- głos był spokojny, przepełniony odrazą – Złapią i pod wodę spuszą, w worku, z kamieniami… Na nic jej czarcie sztuczki się wtedy zdadzą, na nic – splunął.
- Podobno bramy zawarli – dołączył trzeci głos – Nikt nie wyjdzie.
- E, jak skrzydła ma, to sobie poradzi… Zresztą, ta druga tam była, z łukiem, pewnie kolejna wiedźma. Człowieka zbiła.
- Nikt bezpieczny nie jest, jak się plugastwo tu zalęgło. Nikt, powiadam wam.


Kesa, wyjątkowo, zgadzała się z mężczyzną. Pozostawało jej czekać na otwarcie furty do Warowni, co innego miałaby robić?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline