Marco, podobnie jak i Garag, był początkowo pełen wątpliwości, ale te rozwiały się niczym poranna mgła gdy troll wykonał spacer nad rozpadliną i cało i zdrowo przelazł w obie strony.
Jeszcze gdy Ciani prowadziła rozmowę z trollem Marco pogmerał w sakiewce i odliczył odpowiednią ilość sztuk złota, po czym wręczył trollowi całą kwotę. Ten skrupulatnie przeliczyć monety.
- Zgadza się. Człowiek idzie - powiedział troll.
Marco ruszył przed siebie, niezbyt szybko, zastanawiając się, czemu most prowadzony jest takim zygzakiem, skoro prosty byłoby szybciej zbudować, a przy tej samej ilości drewna byłby bezpieczniejszy, niż wąska kładka, na której dwie osoby by się nie minęły.
Gnany ciekawością spojrzał w dół.
Aż taka głęboka rozpadlina nie była, ale co krok sterczały z jej dna kamienne kolce, a między nimi uwijały się paskudnie wyglądające stwory. Leżące tu i ówdzie czaszki świadczyły o tym, że nie wszyscy przechodnie dotarli na drugą stronę, albo też nie wszyscy chcieli płacić i stali się pokarmem dla rzeszy małych acz wielkozębych strażniczek.
Zwolnił nieco, nie chcąc dołączyć do rzeszy nieszczęśników, ale dotarł na drugą stronę cało i zdrowo.