Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2013, 12:08   #23
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Rob spokojnie patrzył na to co wyczynia Bryan. Przeczekał z kamienną twarzą jego kazanie. Patrzył się na niego jakby spał. Chciał przeczekać całe moralne prawienie i przejść do tego co miał odpowiedzieć księdzu:
- Uważam, że dobicie jakiegoś umierającego od ran czy głodu dzieciaka będzie dla takiego gówniarza przysługą. To po pierwsze. Po drugie, nie zmuszam was, a oferuję przysługę w zamian za moją przyjaźń i ochornę. Dam wam dach nad głową. Obecnie deszczyk nie jest niczym przyjemnym. Zaufaj ojczulku, teraz zamiast kropelek czystej wody z nieba spada kwas, albo co gorsza jakieś radioaktywne gówno. Po trzecie, masz nieco przestarzałą wizję boga. Ten staruszek, o ile w ogóle kiedyś się nami interesował… teraz odstawił nas na zakurzoną półeczkę jak jakiś zegarek, któremu padły baterie. Nie ma zamiaru tchnąć w nas życia. Zostawił nas na pastwę blaszaka… ale o nim ktoś inny wam opowie, bo to za dużo gadania.

Gdy tylko Victoria przemówiła, Rob uśmiechnął się delikatnie. Jakby ktoś właśnie przekazał mu dobre wieści. Odzyskiwał chyba nadzieję na jakieś działanie w jego sprawie.
- Cieszy mnie to, że chociaż niektórzy są tutaj skorzy do współpracy. Oczywiście głupie by było, jakbym wysłał was bez odpowiedniego człowieka. Wspomiany już dzisiaj Tommy będzie waszym murzynkiem. Nie będzie odwalał za was roboty, tylko ewentualnie wspomoże wasze dupska w tarapatach. To dobry czarnuszek, był tu i ówdzie i zna się na tym świecie.

Kolejne słowa, tym razem z ust Britanny rozweseliły bossa jeszcze bardziej. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i wyjął z szufladki pomiętą paczkę papierosów.
- Malboro… jeszcze przedwojenne. Zapali ktoś? Na taki luksus mało kogo obecnie stać. To tak … na uczczenie waszego nowego narodzenia. Jeśli tylko zrobicie dla mnie tę przyslugę jak już mówiłem… a co ja się będę powtarzał… po prostu wyjdzie wam to na dobre. - na chwilę nastała cisza. Rob odpalił papierosa i postawił paczkę na biurku, tak aby ten kto chciał mógł do niej sięgnąć. Dwa zaciągnęcia później kontynuował:
- Mi to tam zwisa czy dawca będzie żywy czy nie. Moglibyście mu oszczędzić nieco strachu podczas transportu tutaj. Mu… albo jej… To tak w ramach tego… jak to się nazywało? Bożego miłosierdzia... - dodał z paskudnym usmiechem zerkając na Bryana.


* * *

Tymczasem na dole...

Tommy popatrzył na Luciana zdziwiony. Jego twarz dalej wyglądała na nieskażoną inteligencją. Przekrwione, wytrzeszczone oczy wpatrywały się jakby w swoje własne odbicie w okularach naukowca.
- Ee… no dobra. Szczura w życiu nie jadłeś? Całkiem niezłe są, jak się je przypiecze dobrze. Nawet nie śmierdzą, ani nie smakują papierzyskami.
Murzyn machnął ręką nakazując Lucianowi iść za sobą. Wrócił się na schodki uprzednio łapiąc szczura za ogon i niosąc w stronę Nicka, który prawdopodobnie właśnie stał w drzwiach starego biurowca. Podobnie jak pierwszy z nowopoznanych przez Luciana, i ten nie wyglądał na bystrzaka. Zaspany wzrok dopiero po jakiś piętnastu sekundach zauważył martwe zwierze. Pordzewiała maczeta wyglądąła niepokojąco w rękach tego człowieka. Twarz była cała pokryta bliznami, jakby ten koleś codziennie od kilku lat golił się tym narzędziem.
Weszli do środka i skierowali się do piwnicy. Tam spokojnie usiedli przy starym koksowniku, który używał dawnego szybu na śmierci jako komina. W środku pomieszczenia, w którym się znaleźli siedziało jeszcze dwie osoby. Jedna kobieta i jakiś staruszek. Obydwoje siedzieli nad jakimiś prowizorycznymi stanowiskami pracy i odlewali chyba pociski. Nie zwrócili większej uwagi na gości.
Tommy rzucił szczura na stół i po chwili jego kumpel zajął się… filetowaniem.

 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline