Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2013, 15:10   #21
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Stałam, niby obojętnie przysłuchując się wymianie zdań.Tak naprawdę jednak nie zgadzałam się do końca z żadnym z mężczyzn. Jeśli chodzi o Roba, cóż miał swój cel i nie za bardzo go obchodziliśmy. Trudno się dziwić. Mogliśmy się z nim sprzeczać, targować, ale i tak ostatecznie postawi na swoim. Facet miał nas w garści.
Co zaś do wypowiedzi księdza... Hmm... wystarczyło trochę czasu na wojnie, bym przestała wierzyć w podobne brednie. Jedna z dziewczyn codziennie klepała te swoje modlitwy. Wierzyła, że dzięki temu uda się jej bezpiecznie przeżyć. Tak.. nie na wiele się jej to zdało. Kilka dni po przybyciu na front oberwała od wybuchu. Ciągnęliśmy ją potem podczas odwrotu tylko po to by ostatecznie zmarła, po kilku godzinach.
Zresztą kurde, który rodzic będzie spokojnie patrzył jak umiera jego dziecko. Zdecydowałam się jednak nie komentować. W końcu mi też na rękę byłoby, gdyby te naiwne słowa przekonały naszego zleceniodawcę. Mimo wszystko nie chciałam uganiać się po ulicach miasta, w celu zlikwidowania jakiegoś dzieciaka.

Gdy nastała chwila ciszy sugerująca, że ksiądz skończył już przemowę, chłodno wyraziłam swoje wątpliwości.
-Martwym przyjaciele nie są potrzebni. Nie znamy tych ulic. Pokazano nam wprawdzie głowę jednego z drapieżników, ale nie mamy pojęcia o ich możliwościach. Nie wiemy czego się po nich spodziewać. Cholera, jak tak tam wyjdziemy to nie przejdziemy nawet kilku kroków. Jasne, nie wątpimy, że jesteś w stanie zmusić nas do tego, ale wiesz przecież równie dobrze jak my, że nic Ci to nie da. Ot nasze trupy staną się ciekawym urozmaiceniem krajobrazu ulicznego.
 
MagMa jest offline  
Stary 28-11-2013, 07:26   #22
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Głowa w słoju przykuwała wzrok, czegoś tak paskudnego w życiu nie miała okazji zobaczyć. Widok za oknem i ciężki odór smogu również rozwiewały wszelkie wątpliwości, co do ich aktualnego położenia.

" To już nie jest Kansas, Dorotko" - pomyślała, krzywiąc się na wspomnienie osoby, od której usłyszała ten tekst wiele, wiele lat temu. W innym czasie, innym życiu. Życiu, z którego nie pozostało nic, poza mglistym cieniem, żalem i kłującym bólem w boku. Przed dłuższy czas milczała, pozwalając reszcie na słowne potyczki, a drżące dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści.

Byli w czarnej dupie, wyrwani brutalnie ze swojego świata i wrzuceni w bagno kompletnie obcych czasów. Potrzebowali przewodnika, informacji...czegokolwiek, co pozwoliłoby się im odnaleźć w nowej sytuacji. Bez tego mogli od razu strzelić sobie w łeb, lub wyskoczyć przez wybite okno. Bo niby co jej szkodzi? Wystarczy kilka kroków i po sprawie. Myśl ta kusiła obietnicą zakończenia cierpienia i strachu, zwiastowała spokój, tylko po co w takim razie przeżyła całe to gówno? Na pewno nie po to, by jęczeć teraz jak tchórz i chować głowę w piasek. Bri wiedziała, że nie wolno się poddawać, nigdy. Zachować twarz bez względu na okoliczności, przecież zawsze mogło być gorzej. Żyli i komuś najwyraźniej zależało, by ten stan rzeczy pozostał niezmieniony, jedynie idiota nie wykorzystałby takiej okazji.

- Przydałby się ktoś obyty w terenie. Szkoda kończyć wycieczkę za pierwszym lepszym rogiem - spokojny ton głosu kontrastował z burzą wewnątrz jej głowy. Zabójstwo dziecka nie robiło na niej wrażenia, i tak miała już zarezerwowane miejsce w piekielnym kotle. Święte oburzenie pozostawiła więc klesze, kler nie miał sobie równych w grzmieniu z ambony - Nie lepiej przyciągnąć dawcę żywego? Organy do transplantacji powinny być świeże, a i ryzyko uszkodzenia towaru mniejsze.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 28-11-2013, 12:08   #23
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Rob spokojnie patrzył na to co wyczynia Bryan. Przeczekał z kamienną twarzą jego kazanie. Patrzył się na niego jakby spał. Chciał przeczekać całe moralne prawienie i przejść do tego co miał odpowiedzieć księdzu:
- Uważam, że dobicie jakiegoś umierającego od ran czy głodu dzieciaka będzie dla takiego gówniarza przysługą. To po pierwsze. Po drugie, nie zmuszam was, a oferuję przysługę w zamian za moją przyjaźń i ochornę. Dam wam dach nad głową. Obecnie deszczyk nie jest niczym przyjemnym. Zaufaj ojczulku, teraz zamiast kropelek czystej wody z nieba spada kwas, albo co gorsza jakieś radioaktywne gówno. Po trzecie, masz nieco przestarzałą wizję boga. Ten staruszek, o ile w ogóle kiedyś się nami interesował… teraz odstawił nas na zakurzoną półeczkę jak jakiś zegarek, któremu padły baterie. Nie ma zamiaru tchnąć w nas życia. Zostawił nas na pastwę blaszaka… ale o nim ktoś inny wam opowie, bo to za dużo gadania.

Gdy tylko Victoria przemówiła, Rob uśmiechnął się delikatnie. Jakby ktoś właśnie przekazał mu dobre wieści. Odzyskiwał chyba nadzieję na jakieś działanie w jego sprawie.
- Cieszy mnie to, że chociaż niektórzy są tutaj skorzy do współpracy. Oczywiście głupie by było, jakbym wysłał was bez odpowiedniego człowieka. Wspomiany już dzisiaj Tommy będzie waszym murzynkiem. Nie będzie odwalał za was roboty, tylko ewentualnie wspomoże wasze dupska w tarapatach. To dobry czarnuszek, był tu i ówdzie i zna się na tym świecie.

Kolejne słowa, tym razem z ust Britanny rozweseliły bossa jeszcze bardziej. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i wyjął z szufladki pomiętą paczkę papierosów.
- Malboro… jeszcze przedwojenne. Zapali ktoś? Na taki luksus mało kogo obecnie stać. To tak … na uczczenie waszego nowego narodzenia. Jeśli tylko zrobicie dla mnie tę przyslugę jak już mówiłem… a co ja się będę powtarzał… po prostu wyjdzie wam to na dobre. - na chwilę nastała cisza. Rob odpalił papierosa i postawił paczkę na biurku, tak aby ten kto chciał mógł do niej sięgnąć. Dwa zaciągnęcia później kontynuował:
- Mi to tam zwisa czy dawca będzie żywy czy nie. Moglibyście mu oszczędzić nieco strachu podczas transportu tutaj. Mu… albo jej… To tak w ramach tego… jak to się nazywało? Bożego miłosierdzia... - dodał z paskudnym usmiechem zerkając na Bryana.


* * *

Tymczasem na dole...

Tommy popatrzył na Luciana zdziwiony. Jego twarz dalej wyglądała na nieskażoną inteligencją. Przekrwione, wytrzeszczone oczy wpatrywały się jakby w swoje własne odbicie w okularach naukowca.
- Ee… no dobra. Szczura w życiu nie jadłeś? Całkiem niezłe są, jak się je przypiecze dobrze. Nawet nie śmierdzą, ani nie smakują papierzyskami.
Murzyn machnął ręką nakazując Lucianowi iść za sobą. Wrócił się na schodki uprzednio łapiąc szczura za ogon i niosąc w stronę Nicka, który prawdopodobnie właśnie stał w drzwiach starego biurowca. Podobnie jak pierwszy z nowopoznanych przez Luciana, i ten nie wyglądał na bystrzaka. Zaspany wzrok dopiero po jakiś piętnastu sekundach zauważył martwe zwierze. Pordzewiała maczeta wyglądąła niepokojąco w rękach tego człowieka. Twarz była cała pokryta bliznami, jakby ten koleś codziennie od kilku lat golił się tym narzędziem.
Weszli do środka i skierowali się do piwnicy. Tam spokojnie usiedli przy starym koksowniku, który używał dawnego szybu na śmierci jako komina. W środku pomieszczenia, w którym się znaleźli siedziało jeszcze dwie osoby. Jedna kobieta i jakiś staruszek. Obydwoje siedzieli nad jakimiś prowizorycznymi stanowiskami pracy i odlewali chyba pociski. Nie zwrócili większej uwagi na gości.
Tommy rzucił szczura na stół i po chwili jego kumpel zajął się… filetowaniem.

 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline  
Stary 03-12-2013, 20:14   #24
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Siedzę i nie odzywam się. Czekam, aż dostanę porcję. Jakby ktoś zaczął do mnie coś mówić to odpowiadam grzecznie, ale staram się nie dawać znać, że jestem nietutejszy. Przecież oczywistym jest, że oni wszyscy to prawdopodobnie programy komputerowe.
- Znacie Gariego Oldmana? - zapytałem w pewnym momencie. Jak już jem tego szczura. Spodziewam się najobrzydliwszej rzeczy jaką jadłem, więc pewnie szczur nie jest aż tak zły porównując do tego.
 
Anonim jest offline  
Stary 03-12-2013, 23:24   #25
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Wiadomość o "przewodniku" była w końcu jakimś pozytywnym konkretem. Kłębiące się pytania postanowiłam zostawić do czasu spotkania z nim. W końcu Rob wyraźnie dał nam do zrozumienia, że nie jest zainteresowany wtajemniczaniem nas. Po za tym niezbyt lubiłam prosić o informację ludzi, którzy siedzią dużo wyżej i na dodatek doskonale zdają sobie z tego sprawę. Ten Tommy zaś powinien chętniej odpowiadać na pytania. Nieobeznany w rzeczywistości tłum nie jest zbyt dobrym towarzystwem. Zwłaszcza, jeżeli ten świat naprawdę jest tak porąbany jak się wydaje. Skinieniem głowy wyraziłam zadowolenie z takiego rozwiązania tej kwestii.

Pozytywna była też reakcja kobiety. Z jej strony przynajmniej nie groziło mi kolejne kazanie. Wyglądało też, że nie zamierza wpadać w histerię ani nic podobnego.

Sięgnęłam w kierunku paczki papierosów. Powoli obróciłam w dłoni papierosa nim go odpaliłam. Tak bardzo zmieniło się znaczeni tego słowa... luksus...
 
MagMa jest offline  
Stary 11-12-2013, 00:04   #26
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
W Bryanie się gotowało. Wykorzystał każdą odrobinę swojej anielskiej cierpliwości by jedynym uzewnętrznieniem emocji jakie w nim wybuchły był słaby, smutny uśmiech skierowany do Roba. Już rozumiał jak działa świat. Już dochodziło do niego, że miejsce księdza jest w nim tak absurdalne jak niepotrzebne. Ale to nie oznaczało że on, Gordon, wysłannik samego ojca świętego w tę niebezpieczną przyszłość miał się poddać.

-Pójdę.- Powiedział oschle. Spojrzał z niesmakiem po innych zastanawiając się nad tym co właściwie wyprawia. Jego głównym planem było teraz udanie się z resztą i przy najbliższej możliwej okazji sabotować całą misję w nie budzący podejrzeń sposób. Ale wiedział że łatwiej się żarliwie modlić niż dokonać pokuty, co jeśli nie zdoła ich powstrzymać... Czy podświadomie idzie tam by przynajmniej ochrzcić to biedne dziecko przed tym jak sam wykona na nim wyrok?

Spojrzał na papierosy, nigdy nie palił. Nie potrafił.
-Nie miałbyś pewnie odrobiny wody, prawda?-rzucił zamyślony.
 
Luffy jest offline  
Stary 12-12-2013, 11:39   #27
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Rob sięgnął do jakiejś szafeczki i wyjął z niej pogniecioną plastikową butelkę. Podniósł ją, przejrzał i położył na stole. Pływał w niej jakiś pyłek, ale w tych czasach nie było to jakimś specjalnym problemem.
- W miarę oczyszczona deszczówka teksańska. - powiedział podając Bryanowi.
- Cieszy mnie fakt, że w końcu zgodziliście się pomóc. Jestem pewny, że nie wyjdziecie na tym źle. Wasze rzeczy są pewnie u doktorka, nie wydaje mi się, żeby ktoś wam coś zwinął od niego. Idźcie tam, a następnie na parter. Po lewej będzie takie coś jak... chyba to się przed wojną recepcja nazywało. Tam złapiecie Tonnego.

Po odebraniu rzeczy skierowali się na dół. Im bliżej drzwi wyjściowych, tym bardziej zaczynał im przeszkadzać zapach, jaki czuli w laboratorium na górze, po rozbiciu okna. Tym razem było tam jeszcze kilka innych nutek, jakich nie poczuli wyżej. Widocznie najcięższe i najmniej przyjemne opary unosiły się najbliżej ziemi.


* * *

Nick średnio sprawnie pozbawiał zwierzę futra, kości i innych wnętrzności. Nie płukał mięsa, po prostu odkrawał to co chyba było zbędne i kładł na niezbyt czystym blacie. Mieszanka prochu i opiłków ołowiu nieraz przylepiała się do leżących filecików. Po jakimś czasie obiadek był gotowy do podgrzania. Tonny chwycił oparty o jakąś szafkę pręt i nabił na niego ich przyszły posiłek, po jakimś czasie nad ogniem w powietrzu rozniósł się zapach... płonącego papieru, specyficznego dymu powstałego przy spalaniu prochu i kilka innych pomniejszych.

W międzyczasie, ktoś zszedł na dół.

Wszyscy

Na stole leżało futro i skóra ociekające krwią. Nad kominkiem wisiał pręt z nabitymi na niego kawałkami mięsa. Wszystko śmierdziało nieziemsko. Jacyś ludzie przy stoliku stojącym niedaleko ściany tworzyli pociski. Proch i ołów nieraz zachodziły na jedzenie. Kto by się obecnie przejmował zatruciem tlenkiem siarki czy ołowiem. Teraz pewnie je się takie rzeczy na śniadanie, dziękując matce, że było pyszne. O ile matka żyła i nie była egoistyczną suką, myślącą o własnej żałosnej dupie. Wielki czarny murzyn położył mięso nad ogniem. Przyjrzał się nowo przybyłym i zapytał:
- E! To pewno wy. Zjemy i idziemy. Mkay?
 
__________________
Sanity if for the weak.

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 12-12-2013 o 11:54.
Aeshadiv jest offline  
Stary 18-12-2013, 01:48   #28
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Dalej nie wiedząc, jaką rolę będzie w stanie odegrać w przedstawieniu Roba Bryan wziął butelkę z wodą rzucając ciche "Bóg zapłać", nie przejmując się zbytnio czy mężczyzna usłyszał. Księdzu wydawało się, że musi być blady jak ściana, jak bardzo przerażona ściana. O ile na przebudzenie się w zrujnowanym świecie był mniej lub więcej przygotowany za sprawą wybujałej wyobraźni to teraz czuł się po prostu zagubiony. Postanowił nie ingerować za bardzo w sam akt porwania i ewentualnego, o zgrozo, zabicia niewinnego dziecka a jedynie wspomóc pozostałych w przypadku dużego zagrożenia, czuł się za nim bowiem w pewien sposób odpowiedzialny. Poza tym postanowił ochrzcić dziecko, by było choć w ten sposób gotowe na powitanie stwórcy. Lecz w głębi duszy zastanawiał się, czy aby nie wybrał prostszej drogi?..

Pewne ukojenie przyniósł mu widok znajomych przedmiotów które odebrał od doktora, zwłaszcza jego różańca i modlitewnika. Paciorki włożył do kieszeni a książkę ukrył na piersi, w kieszeni sutanny i zabrał się za przejrzenie reszty swojego dobytku, z którego na pierwszy rzut oka niczego nie brakowało. Nie były one niczym niezwykłym a już w obecnych czasach mogły nawet konkurować o tytuł bezużytecznego śmiecia, jak choćby zdjęcia jego rodziny i rodzinnych stron. Westchnął, chowając je w połach sutanny i ruszył na dół, na spotkanie z brutalnym nowym światem.

Panie... Prowadź swego sługę po słusznej ścieżce, bowiem dziś Twa opieka jest mi wyjątkowo potrzebna.-pomyślał desperacko, czując już powoli krew oskórowanego zwierzęcia zdobiącą "recepcję".
 
Luffy jest offline  
Stary 18-12-2013, 23:04   #29
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Przejrzałam pobieżnie odebrane rzeczy. Rzeczywiście niczego nie brakowało, co patrząc na otaczający świat musiało być sporym osiągnięciem. Doktorek musi mieć niemały autorytet.
Otworzyłam książkę na założonej stronie po czym opuszkami palców przejechałam po śliskiej powierzchni zdjęcia. Uśmiechnęłam się smutno zatrzaskując przypadkowo wybrany w innej rzeczywistości kryminał. Jakbym w ten sposób mogła oderwać się od wspomnień...

Ruszyłam na dół z innymi.

Im bliżej wyjścia tym agresywniej atakował dolatujący z zewnątrz odór. Na tym dominującym tle lekko tylko wybijała się tak dobrze znana mi charakterystyczna woń palonego prochu i metaliczny zapach krwi. Zwykle ta mieszanka nie zapowiadała niczego dobrego, ale tu była chyba normą. Cały ten świat przypominał mi jeden wielki front.
Nietrudno było zlokalizować źródło tego smrodu. Z trudem maskowałam obrzydzenie na widok krwawych kawałków futra i przypiekanego "mięsa".
-Jasne. - skinęłam oszczędnie głową w odpowiedzi - Możesz w międzyczasie uświadomić nam czego mamy się spodziewać.
 
MagMa jest offline  
Stary 20-12-2013, 12:36   #30
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Gdy ktoś częstował nie wypadało odmówić, dlatego też sięgnęła po paczkę „czerwoniaków”, posyłając Robowi jeden ze swoich czarujących uśmiechów. Zaciągnęła się porządnie, przytrzymując wonny dym w płucach i wypuściła go nosem, z rozkoszy przymykając oczy. Tak, tego jej brakowało. Jeszcze tylko dać po zatokach, łyknąć coś mocniejszego, a potem już spokojnie można brać się do roboty. Przecież pracować bez odpowiedniego śniadania to zbrodnia. Sięgnęła po drugiego papierosa, zatykając go za ucho. Skoro tytoń był teraz towarem luksusowym musiała albo rzucić palenie, albo znaleźć sposób na folgowanie nałogowi w nowy sposób, choć czując wszechobecny odór Bri miała złe przeczucia, co do jakości i smaku miejscowych produktów. Poza tym bez kasy co najwyżej mogła pomarzyć o kupieniu czegokolwiek. Chcąc nie chcąc trzeba było więc ruszyć dupę i zrobić to, czego od nich wymagano.

Na widok torebki z białym proszkiem, leżącej grzecznie wśród jej gratów, odetchnęła z ulgą. W starym świecie, gdyby znaleziono przy niej koks, narobiłoby się sporo smrodu i nieprzyjemności. W starym świecie na wszystko były paragrafy, normy i nakazy, tutaj najwidoczniej sprawy miały się inaczej, a pojęcie legalności wyglądało bardziej przyjaźnie. Zresztą co się dziwić? Wystarczyło spojrzeć za okno, by dostrzec, że ludzie mają teraz kompletnie inne zmartwienia niż debilne przepisy. Nabrała odrobinę śniegu na pośliniony palec, po czym wpakowała go sobie do ust, wcierając energicznie w dziąsło. Wciągania kreski nosem wolała nie ryzykować, nie przy tym wszechobecnym syfie, czającym się nawet we wdychanym powietrzu. Zresztą, w myśl zasady „żeby tylko klepało”, technika nie była ważna. Liczył się efekt, odczuwalny od razu. Pełna nowej energii, dziarsko przebierała nogami, idąc za klechą i drugą lalką.

Wpierw poczuła ciężki, metaliczny odór jatki. Osobliwy widok uraczył jej oczy chwilę później. Hilton to to nie był, ale czego się spodziewała? Ostryg na lodzie i białego wina w smukłym, kryształowym kieliszku?
- Dzięki, jadłam już – pociągając nosem mruknęła do czarnucha. Przynajmniej on jeden wydawał się być w swoim żywiole. Dzicz, dzicz i jeszcze raz dzicz.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172