Yala uśmiechnął się, robiąc dobrą minę do złej gry.
- Rozumiem, wiem z kim zadarłem. W ogóle to jestem wdzięczny, że w ogóle ze mną rozmawiacie. Szanuję was i widzę jednocześnie, że rozumiecie mnie. Widzę to w waszych oczach, tych samych w które patrzę codziennie... - westchnął - Słuchajcie, nie mam tej kasy teraz. Jeszcze się nie odkułem, a pensja zbyt niska. Banki są tu mafią, tylko w białych rękawiczkach. Musiałbym sprzedać ten nowoczesny sprzęt do treningów, ale... - twarz Barto wygięła się w żalu, zwłaszcza gdy spojrzał w stronę aktywnie rozciągających się młodych ludzi - Spójrzcie raz jeszcze - wskazał desperacko dłonią - Jeśli im to odbiorę, stracą zainteresowanie. Może wielu przestanie tu przychodzić, i zamiast tego będą się szwendać po ulicy. Wpadną w narkotyki, zaczną kraść i robić to co reszta. Naprawdę nic się dla was nie liczy? Chcecie by... stali się tacy jak wy?! - Yala podniósł głos, ale momentalnie spokorniał wiedząc, że uderza w drażliwy ton. Zapadła cisza, którą przerwał Conny nerwowo pukając z persecom. Szepnął ci na ucho:
- Nico, czas. Zostawiłem pluskwę w systemie kamer, i już namierzyli podstęp. Rozpraw się z nim, albo zbieramy się.
__________________ Something is coming... |