- Aha, no proszę. Perfecto, cuñado! Masz u mnie całą skrzynkę. Muchas gracias, naprawdę - Marco wiózł dziewczyny przez miasto prawdziwie po kolumbijsku, jedną ręką trzymając przy uchu holofon, drugą prowadząc samochód i otrąbiając innych kierowców, ładujących się pod koła pieszych, rowerzystów i wszechobecne skutery. Jak wszyscy uczestnicy ruchu ignorował przepisy, znaki drogowe i czerwone światła na skrzyżowaniach. Tutaj pierwszeństwo miał ten, kto się wepchnął, tudzież miał większy samochód, a samochód Marco miał duży. Ustępował więc tylko niekiedy autobusom i ciężarówkom. Jakimś cudem dojechali jednak żywi i bez żadnej stłuczki. Buck właśnie wysiadał z taksówki. Marco zerknął na przyglądających się im chłopaczków. Wyjął ze skrytki i założył kurtkę z arasaką, a ze schowka rewolwer, chowając go do kieszeni, nie demonstracyjnie, ale tak by tamci widzieli. Następnie zabezpieczył przed kradzieżą samochód.
-Jak się rozpakujecie, pójdziemy zorganizować wam pesos oraz coś zjeść - powiedział. - Burczy mi w brzuchu, a sto metrów stąd jest knajpa z prawdziwym żarciem, żadnych syntetyków. O ile nadal istnieje.
***
Knajpa istniała nadal. Słabo widoczna z ulicy, mieściła się na parterze odrapanego budynku. Tłoku nie było i bez problemu zajęli stolik na uboczu.
Marco zamówił piwo oraz bandeja paisa - lokalne danie z ryżu, smażonego platana, świeżego awokado, smażonej skóry wieprzowej, sadzonego jajka, mięsa mielonego i kiełbasy.
- Trochę ciężkostrawne, ale polecam - rzekł. - Ale mają tu też dobre ryby i placki kukurydziane, jeśli się odchudzacie - uśmiechnął się do dziewczyn.
Tymczasem kelnerka przyniosła piwo i Ruiz wziął sporego łyka.
- Tego mi było trzeba - powiedział - ale back to business, jak to u was mówią. Mam nowe informacje. Almeidy i sióstr od dawna już nie ma w Neivie - oznajmił, po czym streścił im rozmowę z Roberto, przesyłając na holofony zdjęcia. - Myślę jednak, że nie ma sensu ich zaraz gonić i szukać na ślepo. Przez Palermo mogli jechać w bardzo wiele miejsc. Proponuję ruszyć ich śladem mañana, a dziś dowiedzieć się jeszcze czegoś. Możecie odwiedzić taksówkarza w szpitalu oraz ustalić, z której wypożyczalni Almeida wziął auto. Powinno mieć nadajnik. Ja pójdę odwiedzić swój kontakt. Wolałbym sam. Lecz jeśli rzeczywiście przewoziliście w tym specjalnym bagażu tylko fatałaszki - mrugnął okiem do Pauli - i chcecie kupić broń, możecie iść ze mną.
Ostatnio edytowane przez Bounty : 29-11-2013 o 15:41.
|