Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2013, 22:24   #11
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Sybil potrząsnęła głową, w beznadziejnej próbie pozbycia się z umysłu resztek wizji. Cicho otworzyła drzwi od pokoju, nasłuchując. Może kroki na górze były też częścią snu? A jednak nie… po chwili zastanowienia psykerka wróciła po pistolet i bezszelestnie ruszyła po schodach na górę, by przekonać się, kto ośmielił się zerwać plomby pokoju Inkwizytora Morene…
Dotarła na górę, aby przekonać się, że plomby faktycznie były zerwane, a drzwi leciutko uchylone, jednak ze środka nie dochodziło żadne światło. Nie słyszała także żadnych dźwięków z pokoju.
Przez kilka uderzeń serca usiłowała coś wyczuć, ale pokój wydawał się pusty… psykerka westchnęła i równie bezszelestnie, co przedtem, wróciła na schody, by już po chwili pukać cicho do pokoju akolity, Gnaeusa Naeviusa. Ktoś musiał podjąć decyzję, co dalej...
Na dźwięk pukania Gnaeus otworzył oczy w ciemności zalegającej pokój i powoli podniósł się z posłania. Po omacku włączył lampkę i ziewając ruszył do drzwi. Zawahał się po dwóch krokach i zawrócił by wyjąć spod poduszki pistolet. Dopiero wtedy ruszył by wreszcie otworzyć nieoczekiwanemu gościowi.
Gdy tylko drzwi otworzyły się na tyle, by gospodarz mógł rozpoznać, kto zakłóca mu nocny odpoczynek, Sybilla szepnęła dobitnie, w napięciu wpatrując się w twarz akolity - Ktoś był w pokoju Inkwizytora, plomby są zerwane.
- Sprawdzę to, jeśli zechcesz poczekać na mój powrót - spojrzał pytająco na psykerkę - nie ma sensu abyśmy się narażali oboje.
- Teraz już nikogo tam nie ma, a przynajmniej nikogo nie udało mi się ani usłyszeć, ani wyczuć. - odpowiedziała, puszczając jednak akolitę przodem.
- W porządku zatem - Gneaus ruszył naprzód rozglądając się czujnie i z gotową do strzału bronią w zaciśniętej dłoni.
Ruszyli na górę schodów, powoli i tak cicho, jak potrafili, chociaż wydawało im się, że nawet bicie ich serc rozchodzi się echem po pustym korytarzu uśpionej rezydencji. Kiedy drzwi pojawiły się w zasięgu ich wzroku pierwszym co rzuciło się Sybil w oczy to fakt, że wcześniej lekko uchylone drzwi były zamknięte, a Gnaeus mógł na własne oczy zobaczyć, że plomby zostały ponownie zerwane.
Psykerka nie wyczuwała niczyjej obecności w środku. Nagle oboje usłyszeli uderzenie czegoś o podłogę dochodzące z pokoju Inkwizytora.
Gestem nakazał Sybil pozostać z tyłu a sam zakradł się do drzwi wytężając zmysły. Zatrzymał się z ręką na klamce, po czym nacisnął ją jednocześnie uderzając barkiem w drzwi i wpadając do środka.
- Stój w imieniu Inkwizycji!
Pierwszym co powitało Gnaeusa był lodowaty podmuch nocnego powietrza Crei wdzierający się z półotwartego okna naprzeciw wejścia. Skryba wpadł do pokoju oświetlonego jedynie światłem księżyca planety. Nikt jednak nie wyskoczył na mężczyznę, czy nie skulił się wpadając w ręce członka Inkwizycji. Pokój stał pusty.
W bladym świetle księżyca zobaczył jakich zniszczeń dokonał ogień i zauważył, że nikt najwyraźniej nic stąd nie ruszał od czasu pożaru. Po podłodze walały się resztki ksiąg, drewnianych elementów wyposażenia. Na środku leżało na wpół strawione ogniem ciężkie biurko. Na pierwszy rzut oka skryba nie mógł określić co mogło zniknąć stąd lub zostać przemieszczone.
Jednakże coś zobaczył.
Na jednej, prawie w całości nieoświetlonej ścianie zauważył coś, jakby jakiś wyrysowany na niej kształt lub litery, nie był pewien w tych warunkach.
Stanął przy ścianie obok okna i wyjrzał ostrożnie na zewnątrz pozwalając by orzeźwiający chłód owiewał mu twarz.
- Ktokolwiek to był zniknął - rzucił w stronę korytarza - ale zostawił nam pamiątkę…
- Przyniosę światło - dobiegła go cicha odpowiedź, po czym równie ciche kroki skierowały się na schody i po chwili umilkły, gdy dziewczyna wstąpiła na schody. Po kilku minutach była z powrotem, niosąc świecznik, który zapaliła dopiero w pokoju. Dopiero teraz w spokoju rozejrzała się wokół siebie, usiłując w pierwszej kolejności coś dostrzec a w drugiej - wyczuć.
Działanie Sybil było prawie odruchowe, kiedy zaczęła skupiać się na atmosferze tego pomieszczenia. Zadrżała od natłoku uczuć, którą ją zalały i nie była w stanie oddzielić żadnego konkretnego, chociaż gdzieś w duszy czuła, że już miała podobne odczucia w niedalekiej przeszłości…
Niestety mimo tego nie mogła przesiać wszystkiego, czym zarósł ten pokój od czasu, kiedy sprowadził się Inkwizytor od tego, co stało się niedawno. Czuła strach, podniecenie, zmęczenie i złość. Czuła ból, jakby przyniesiony z zewnątrz będący jedynie echem. Ból tak… znajomy.
Nie dała się jednak stłamsić tym odczuciom uważnie obserwując każdy skrawek pokoju. Gnaeus wodził wzrokiem za światłem świecy, którą przyniosła psykerka. Wzrok obojga w końcu natrafił na to, co było niedawno ukryte w mrokach pokoju. Światło padło na napis napisany krwią, jeszcze spływającą ze świeżych liter.
Sybil ścisnęło w żołądku. Adeo Imperator.
Napis brzmiał:
Zapłatą za prawdę jest krew.

Zbladła wyraźnie i zachwiała się, światło kołyszącej się świecy przemknęło po ścianach i podłodze, nim psykerka opanowała drżenie ręki. Powróciły do niej echa wizji przeżytej w Dolnym Ulu i echa koszmarów, jakie miała tej nocy. W panice obejrzała swoją dłoń, lecz była czysta, bez śladu krwi. Jednak ani słowem się przy tym nie odezwała, a jej spojrzenie jak przykute magnesem, wędrowało do krwawych słów.
Skryba przyjrzał się z bliska makabrycznemu grafitti i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Czy mógł to napisać własną krwią? Zresztą to chyba bez znaczenia, nie jest niespodzianką iż mamy do czynienia z szaleńcem.
Przeszedł się raz jeszcze po pokoju wypatrując śladów jakie mógł pozostawić ich tajemniczy gość. Nie wyglądało aby przyszedł tu po cokolwiek… poza oczywiście ponurą wiadomością na ścianie.
Oboje zauważyli winowajcę tego hałasu, który zastał ich przed wejściem. Najwyraźniej przez podmuch wiatru z parapetu spadła niewielka gliniana misa, teraz leżąca spodem do góry. Skryba był prawie pewny, że nie było jej tu wcześniej, jako że nie przystawała do gustu Visiusa. Nie nosiła na sobie także śladów pożaru.
Gnaeus ostrożnie uchwycił brzeg misy przez wyciągnięty rękaw szlafroka i podniósł naczynie oglądając je ze wszystkich stron.
- To wszystko? Miska? - skierował zaskoczone spojrzenie na psykerkę - myślisz że mogłabyś wyczuć skąd ona pochodzi lub kto był jej właścicielem?
Gnaeus jednak zbyt szybko wydał swój osąd. Kiedy spojrzał jeszcze raz na miskę, a dokładniej na jej wnętrze zrozumiał, że było tu coś więcej. Cały środek był zalany krwią, a na jego glinianej powierzchni wyryte były nieokreślone symbole okalające jej dno szerokim kręgiem. Krew w środku była równie świeża co ta na ścianie.
- W tym pokoju jest i tak zbyt wiele emocji, ale mogę spróbować coś wyczuć. - odpowiedziała wyraźnie niechętnie, odrywając wreszcie spojrzenie od makabrycznego napisu na ścianie i podchodząc, by z bliska przyjrzeć się misie.
Początkowo wszechobecne emocje zbytnio ją zalewały, aby mogła się skupić na czymś konkretnym. W końcu jednak udało jej się przezwyciężyć tę nieokiełznaną falę, a przynajmniej sprawić, aby nie była tak zniewalająca.
Patrzyła na misę w skupeniu, przyglądając się symbolom i krwi ją pokrywającej. Zadrżała. Widziała….
Ręce umaczane we krwi, dłonie przesuwające wnętrzności. Słyszała śmiech… Tak znajome…
Musiała odstawić świecznik, bo rozdygotana dłoń odmówiła jej posłuszeństwa.
- Ja… ja… - wyraźnie miała problem ze złapaniem oddechu - ...ja już miałam takie… odczucia… - mówiła nieco mętnie, usiłując uspokoić zarówno ciało, jak i umysł.
- Wyjdźmy stąd, oboje musimy odpocząć - oznajmił zabierając okrwawione naczynie i świecznik - zabezpieczę tymczasowo nasz dowód i przyjdę do twojego pokoju. Będziesz mi mogła opowiedzieć o poprzednim razie gdy miałaś takie wizje.
Skinęła tylko głową, po czym w milczeniu udała się za nim, a potem do swojego pokoju, gdzie od razu rzuciła się do łazienki, by obmyć ręce i twarz lodowatą wodą. Dopiero upewniwszy się, że i twarz i dłonie są czyste, usiadła sztywno na łóżku, czekając na akolitę. Kiedy przyszedł, nieco składniej opowiedziała Gnaeusowi o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Nie pominęła również swoich koszmarów i wizji po przebudzeniu… nigdy nie wiadomo było, co może się okazać ważne. Ona nie zawsze dostrzegała wszystkie powiązania. Czasem spojrzenie osoby “z zewnątrz” potrafiło pomóc… dlatego też szczegółowo odpowiadała na wszystkie pytania, jakie akolita jej zadawał. W końcu zamilkła, gdy nie zostało już nic do powiedzenia, jedynie w jej oczach czaiło się pytanie “co dalej?”
- Musimy dowiedzieć się co oznaczają te symbole, może to nas naprowadzi na jakiś ślad… kult krwi? Mordu? Może za tym stać którakolwiek z Mrocznych Potęg. Martwi mnie dodatkowo fakt, że ten kto zostawił nam wiadomość w gabinecie mógł tu wejść niezauważony, ale z naczyniem pełnym krwi? Rano musimy przepytać służbę i sprawdzić czy nie brakuje kogoś z domowników. Potem będziemy musieli poszukać kogoś kto będzie mógł nam powiedzieć coś więcej o tych znakach...
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline