Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2013, 23:03   #1
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wędrówka sztukmistrzyni [18+]

Wieś Vilizgotz wyglądała na wyglądała na zamożną i zadbaną.


Kamienne budynki, bramy… jak się okazało pozostałości starożytnego zamczyska którym przed laty władał jakiś Pierworodny. Kiedy go zburzono,na pozostałościach zamczyska powstała duża i pogodna wioska. Zamożna też wioska.



Z pozoru idealne miejsce na przedstawienia. Eshte znów się przekonała, że pozory mylą.
Gdy zamiast uśmiechów na widok swych sztuczek zobaczyła zimne spojrzenia. Gdy dłonie zamiast do sakiewek sięgnęły po widły i pochodnie.
Kilkanaście minut wystarczyło, by zwykli chłopi zmienili się pełne żądzy krwi bestie. Kilkanaście minut… i osaczona Eshte drżała o swoje życie. Tym razem jej sztuczki jej by nie uratowały. Ostatnie spokojne dni uśpiły dawne lęki.
Teraz owe strachy zapłonęły wraz z pochodniami. I ona też by zapłonęła, gdy nie Gruangal.


Stary krasnolud był kowalem wioskowym i członkiem starszyzny. Cieszył się wśród tutejszych mirem. Po części wynikającym z siły, po części z fachowości, po części…
-Wybacz dziewuszko im. Jakieś czterdzieści lat temu pojawił się okolicy prawdziwy wampir. Pewnie tuż wiele razy słyszałaś. Zaginięcia, mroczne praktyki i zło pochłaniające wioskę. Wampira my ubilim, ale pamięć po nim pozostała. Nie odróżniają jednak elfki od prawdziwego Pierworodnego, a zaginięcia… ostatnio znów się zaczęły. Choć częściej giną ludzie w sąsiedniej wiosce. Stąd ta niechęć do elfów.- wyjaśniał przy posiłku, który sam fundował.
W karczmie siedzieli samotnie, reszta chłopów trzymała się z dala od demonicznego pomiotu jakim w ich mniemaniu była Eshte. Siedzieli pod ścianami, nieufni i podejrzliwi. Widać Gruangal nie do końca ich przekonał stając w jej obronie. Ale wtedy nie próbowali też z nim dyskutować. Zwłaszcza gdy głównym argumentem krasnoluda był jego dobrze wyważony młot kowalski… także kowalski.
Gdy zamachnął się nim na placu, wieśniakom zrzedły miny. Stary krasnolud wydawał się bowiem biegle nim posługiwać. A jego ciężar robił odpowiednie wrażenie na wściekłym tłumie.

-Szukają winnych. I akurat ty się pojawiłaś.- kontynuował wypowiedź. Eshte wzruszyła ramionami… Ileż razy to słyszała? Ileż to razy musiała uciekać, bo akurat ktoś szukał winnych całego zła i uważał ją za idealny cel nagonki?
-Tak czy siak… Pewnie udajesz się do Grauburga, co? Nic dziwnego, wszyscy się tam ostatnio udają.- bardziej stwierdził niż zapytał kowal. A elfka przytaknęła. Nie miała co ukrywać kierunku swej podróży. To było zbyt oczywiste.
Grauburg był stolicą baronii hellmsirskiej, dość dużym miastem z dużą publiką i pewną populacją nieludzi. Eshte lubiła miasta. W nich łatwiej się było wtopić w tłum. A Grauburg był dużym miastem.
Ale to nie był główny powód jej podróży do tego miasta... Tym był bowiem ślub.

Dziedzic Hellmsiru się żenił. I z tego powodu w Grauburgu wyprawiano huczne weselisko, na które sproszono okolicznych wielmożów i które swym rozmachem miało objąć całe miasto.
Taka wielka uroczystość ściągała do miasta wielu gości żądnych rozrywek. I nie tylko ich…
Śluby możnowładców były idealną okazją do zarobku dla wszelakiej maści artystów. Dlatego też Eshte podążała do owej stolicy. Acz… mniej uczęszczaną drogą, na wypadek gdyby starzy znajomi zdecydowali się skorzystać z okazji i zmienić zwyczajową trasę swej podróży.
W mieście raczej ich obecnością się martwić nie musiała. Miasto było wystarczająco duże, by nie musieli wchodzić sobie w paradę.
Niemniej mieściny po drodze, już tak duże nie były. I dlatego Eshte wybrała tak rzadko uczęszczaną trasę, na swe nieszczęście. Choć z drugiej strony…
Piła teraz darmowe piwo, dzięki uprzejmości brodacza którego wynurzeń słuchała.
-Do Grauburga masz dwie drogi… krótszą i dłuższą. Krótsza wiedzie przez las wprost do miasta, tyle że pięć lat temu część lasu została zmieniona przez Mały Gon, więc nie jest to trasa bezpieczna. Dłuższa droga prowadzi przez jeszcze jedną wieś Terulras, ale nie nie przecina leśnych ostępów.- wyjaśnił krasnolud, po czym zamilkł na chwilę. Po czym ciszej dodał.- I ten tego… Mam do ciebie osobistą prośbę. Mam bowiem syna i on chce dołączyć do kompanii najemniczej Czarnej Brody stacjonującej w Grauburgu. I pomyślałem sobie, że mogłabyś go zabrać ze sobą do miasta. To dobry układ dla was obojga. On będzie miał darmową podwózkę i posiłek. Ty przewodnika znającego okolicę i… ochroniarza. Mój syn Kranneg jest świetnym wojakiem i mocarnym krasnoludem. Co ty na to?
No właśnie… co. Eshte popijała piwo zastanawiając się jak odpowiedzieć Gruangalowi i w jakich sprawach jeszcze pociągnąć go za język. Wydawał się być obeznany w sprawach dotyczących bliższej i dalszej okolicy. I gotów podzielić się swą wiedzą, bez żądania zapłaty za nią. Eshte nie mogła nie wykorzystać takiej okazji.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-07-2017 o 20:39. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem