Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2013, 08:37   #15
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
Cóż było robić, ruszyli. Byku chwycił jedną z postawionych przed nimi plastykowych baniek z wodą, zerknął tęsknie na farmę, i podążył za resztą. Nie należał do zbyt rozmownych typów nie szukał więc okazji do rozmów gdy przemierzali tą sielankową krainę. Czas wykorzystał na myślenie. Wraz z upadkiem helikoptera powróciło na chwilę jego dawne życie. Liczyło się w nim coś więcej niż droga przed nim czy kolejna cizia pod nim. Były to czasy gdy miał prawdziwych braci i prawdziwe obowiązki. Wiedział za co i dla kogo walczy, po co żyje. Potem było jak było. Pytanie co będzie teraz, nie ma już jego drużyny, bracia polegli pożarci w clubhousie. Wiedział, że się nie podda. Nie wiedział jeszcze za co będzie walczył. Który Byku dojdzie do głosu. Maszerując starał się też ocenić swoich towarzyszy. Wiedział, że przynajmniej dwóch z nich walczyło już. Dwóch kolejnych to chyba jakaś obstawa. Cassidy wyraźnie starał się ochraniać Charlesa a Rocketman nieustannie asekurował tą wyszczekaną cizię. Swoją drogą chujowo to robił skoro de facto to ona zasłoniła go własnym ciałem. A właśnie cizia. Zadawała się wiedzieć podejrzanie dużo na temat wścieklaków. Trzeba by ją wypytać i to porządnie. Tylko, że Byku nie był zbyt dobry w subtelnych rozmowach. Pałka, akumulator, wiadro z wodą to i owszem. Miał swoje sposoby na zdobywanie pewnych informacji. Jednakże w tej chwili po prostu nie wiedział, czy chce to robić.

Rozmyślania przerwała mu dyskusja jego nowej ekipy. Wysłuchawszy planu pilota, Byku splunął głośno i soczyście niemalże wybijając dziurę w jezdni. - Proponuję nieco inny podział prac w naszym związku. Dwie osoby sprawdzą co nas kurwa czeka za cysterną, ty i ja zaś przyjacielu skroimy jakąś furkę czy dwie. - Motocyklista mówiąc przesuwał się ku barierce. Teraz przyklęknął, spojrzał pod spód i wstał zadowolony. - Barierki są poskręcane na jebane śruby ósemki. Odkręcimy jedną czy dwie i przejedziemy poboczem. Ma ktoś może kombinerki czy coś? - Zapytał patrząc z nadzieją po towarzyszach.
- Masz racje, sprawdźmy najpierw, co jest za ciężarówką - James kiwnął głową. - Ale nie możemy stąd odjechać z pustymi rękami. Potrzebujemy ciuchów, jedzenia, wkrótce wody.. cholera, potrzebujemy wszystkiego. Bez sensu, to tak tu zostawić.
- Jasne, zrobimy tak: Wiarus i jeszcze jedna osoba obczają teren a my weźmiemy się za szaber. Szukajcie też narzędzi. Czy ktoś poza mną potrafi podpierdolić furę? Sanchez dalej dogadywał plan.
- Umiem to i owo - skomentował Jason, szukając po kieszeniach swój multitool. - Tia, mam - rzekł pokazując narzędzie, jednak nie oddając go harleyowcowi. - Zajmę się tym. Znajdźcie jakieś radio i akumulator sprawny, przyda się na pewno.
-Dobra dziadek, dobierz se kogoś i skołujcie jakąś podwózkę tak na wszelki, zdemontujcie też barierkę. Masz toola będzie czym odkręcić barierkę. My też poszukamy paru fantów.
-Dam sobie radę sam. Jak ktoś znajdzie butelkę coli niech mi podrzuci. - rzekł na odchodnym kierując się w stronę barierek. Z rękojeści swego narzędzia wyciągnął kilkurozmiarowy klucz chcąc sprawdzić czy któryś z nich będzie pasował. W ostateczności zawsze mógł użyć samych kombinerek. Szczęściem miał przy sobie jeszcze puszkę smaru jakby któraś śruba puścić nie chciała.
- Byku skrój dwie fury, w jedną się nie zmieścimy. Pójde na zwiad ale jak ten cwaniaczek uniesie broń odstrzele go. – Powiedział Cassidy zerkając z pode łba na Kraydena.
- Proponuję - odparł niewyglądający na przejętego groźbą Krayden - żebyś się jednak skupił na otoczeniu zamiast na mojej broni. Dla naszego i własnego dobra. Bo możesz być pewien, że skorzystam z niej jeśli coś przegapisz.
- Ehh kurwa - westchnienie harleyowca było długie i pełne smutku. Ekipa ewidentnie nie potrafiła się zgrać. Choć Byku nie był urodzonym przywódcą to spróbował wspiąć się na wyżyny dyplomacji. - Dziadku colę masz jak w banku ale weź se ubezpieczenie. Chuj wie co tam czeka. Załatwcie jakąś furę i zróbcie nam wjazd. My zajmiemy się zjazdem. W którymś aucie muszą być jakieś narzędzia. - Motocyklista przeniósł wzrok na Cassidiego - Cass popilnujesz mu tyłka? Pilocie, mogę na ciebie liczyć? - Powiódł wzrokiem po reszcie - chodźcie nieco z tyłu i szabrujcie co się da. Idziemy?
Skyrider spojrzał na Harleyowca, potrząsając karabinem. - Będę twoją ostatnią linią obrony - powiedział uśmiechając się.
Walker splunięciem i krótkim “jasne” dał znak Bykowi, że się godzi na jego plan, podszedł do Jasona obstawiając go. Oczywiście nie byłby sobą jakby nie wszedł w pyskówkę z Kraydenem.
- Twoja broń to pieprzone największe zagrożenie w okolicy. Z wścieklakami sobie radzę. Z cwaniaczkami, którzy strzelają w plecy nie. Więc się kurwa skupiam na tym co ci odpierdoli znowu. Jeżeli kumam Twoje pierdzenie to strzelisz mi w plecy jak przegapię jakiegoś Wścieklaka, nie? A może załatwimy to jak faceci. Ponownie splunął.
- Jak tylko znajdziemy bezpieczne miejsce. A może jesteś w stanie tylko strzelać w plecy fagasie?

Dość kurwa! Coś krzyknęło w duszy Sancheza gdy usłyszał odpowiedź Rocketmana. Spojrzał na kobietę i dziecko. – Poczekajcie z dala od tych dwóch aż wrócimy. W razie czego krzyczcie. – Nie czekając na dalszy rozwój sytuacji ruszył w stronę zatoru. Miał nadzieję, że pilot dotrzyma słowa i będzie jego skrzydłowym. Co do reszty cóż na głupotę znał tylko jedno lekarstwo. Było one dawkowane w dziewięciomilimetrowych kapsułkach lepiej więc by sami załatwili swoje sprawy.
 
__________________
Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić.
Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść.
cb jest offline