Chwilę po przyjściu
Adzy kapitan zaczął swoje przemówienie. Dziewczyna wysłuchała go w skupieniu, bo nic innego jej nie pozostawało. Siedzenia przy stoliku elity nie można było uznać za wyznacznik najlepszej zabawy. W około sami poważni ludzie, niewiele mówiący, niewiele jedzący, nic nie pijący.
Adza nie była przyzwyczajona do takiego towarzystwa, jednak nie przeszkadzało to zaklinaczce w kulturalnym zachowaniu. W tym wypadku, nawet jej ciągłą obserwację otoczenia można było usprawiedliwić jeszcze bardziej bezczelnymi spojrzeniami „śmietanki”.
Jeden punkt przemówienia
Szarobrodego wyjątkowo nie przypadł do gustu dziewczynie.
~
Bez magii? Ale jak to? Pewnie musiało się dzisiaj stać coś podejrzanego... Ale chyba wszystko się wyjaśni... Coś mi się wydaje, że ten cały elf maczał w tym palce i to wszystko zależy od niego...
Mimo, że była niezadowolona z nowych zasad, przełamała się i podniosła kielich w geście toastu.
***
Od czasu przemówienia wieczerza wydawała się Adzie męczarnią. Wszystko się dłużyło. Śpieszyła się do
Rufusa, ale wieczerza wydawała się nie mieć końca. Udawane rozmowy i uśmieszki przestały śmieszyć zaklinaczkę, a zaczęły nudzić. Pojawienie się kuka z olbrzymim świniakiem, było dla
Adzy jak wybawienie. Biesiadnicy zajęli się degustowaniem, więc mieli mniej czasu na głupie gadanie. Wtedy właśnie
Adza mogła usłyszeć ciekawe strzępki rozmów. Dowiedziała się paru przydatnych informacji, ale także pozwoliła sobie na obserwację otoczenia. Jej szczególną uwagę przykuł
Lathidrill. Od początku wiedziała, że jest w nim coś dziwnego, ale to czym zajmował się w tej chwili przekraczało wszelkie granice. Poczuła ciarki na plecach. Zaklinaczka potrafiła wyczuć magię, a mamrotanie elfa w kierunku
Makadosa, ewidentnie miało z nią coś wspólnego. Zanim zdążyła zareagować tajemniczy mężczyzna runął na ziemię. Chwilę potem jakiś osiłek niósł sparaliżowanego na rękach, a za nimi podążał
Lathidrill. Zaklinaczka nie spuszczała wzroku z elfa. Coś tu było nie tak i z pewnością elf miał z tym coś wspólnego. Kiedy
Thraco zablokował drzwi i zaczął kłótnię z kapitanem, zaklinaczka pokręciła tylko głową. W pewnym stopniu też martwiła się, jakby nie patrzeć o jednego z nich, ale wiedziała z doświadczenia, że takie kłótnie nigdy nic nie wnoszą. Nagle katem oka, które cały czas śledziło elfiego maga, dostrzegła opuszczającego mesę Marduka.
Adza przypomniała sobie o szczurze pozostawionym w kubryku i podążyła szybko w kierunku wyjścia. Chciała dogonić maga.
Przy wejściu zastawionym przez minotaura przystanęła na chwilę. Zbliżyła się do niego i wyszeptała na ucho, nie mając nawet pewności czy usłyszy.
Wypuść mnie,
Thraco. I proszę, nie róbcie nic głupiego. Marne szanse, że to coś pomoże, a jest duże prawdopodobieństwo, że zaszkodzi to nam i naszemu towarzyszowi.
***
Będą już na pokładzie zaklinaczka odetchnęła chłodnym powietrzem. Poczuła na ustach sól morską.
Mimo, że czekała na tę przygodę bardzo długo, kilka szczegółów jej się nie podobało. Cały ten Pan
Lathidrill, zakaz używania magii i przypadek z jednym z najemników. Nie miała jednak czasu, aby teraz się and tym zastanowić. Musiała jak najszybciej znaleźć posiadacza jastrzębia i upewnić się, ze
Rufusowi nic nie jest.