Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2013, 23:08   #66
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 13:47 czasu lokalnego
Wtorek, 11 styczeń 2049
Neiva, Kolumbia


Wymiana eurodolarów na tutejszą, papierową gotówkę, odbyła się zaskakująco bezproblemowo. Ruiz poprowadził ich do tutejszego odpowiednika kantoru. Schodziło się do piwnicy sporego, wielorodzinnego domu, mając wrażenie, że jest to raczej jakiś rodzaj bunkra. Grube betonowe ściany, stalowe drzwi i dodatkowo wzmacniane kraty. Dwóch ochroniarzy. Czujne patrzenie na ręce. Ale mimo to - bezproblemowa wymiana. Niektórzy z nich widzieli papierowe pieniądze pierwszy raz od dawna, a może pierwszy w ogóle - w wielu krajach już ich nie było, a E$ występowały prawie wyłącznie w wirtualnej, elektronicznej formie. Kolumbia szczyciła się jednakże swoim patriotyzmem i zamiłowaniem do tradycji. Oczywiście bardzo wiele osób, zwłaszcza tych myślących, widziało to zupełnie inaczej.
Podzielili się na dwie grupy i ruszyli na podbój Neivy.


Sieć wypożyczalni samochodów "Pickups Rápida" była organizacją ogólnokrajową, działającą głównie na południu Kolumbii. Te podstawowe informacje znaleźli po kilku sekundach przeszukiwania tutejszego wycinka internetu. W Neivie znajdowały się trzy placówki, niestety rozmieszczone na różnych krańcach miasta, przy głównych trasach wylotowych i lotnisku. To właśnie tę ostatnią Buck, JP i Paula mieli najbliżej, więc do niej kazali zawieźć się pogodnemu taksiarzowi, który wypytał ich całkiem dokładnie co tu robią, na ile przyjechali i czy się im podoba. Nawijał po hiszpańsku, więc to na Leukos skupiła się jego cała uwaga, skoro pozostała dwójka w tym języku to mogła co najwyżej korzystać z elektronicznych tłumaczy.

Wysadził ich przy wolnostojącym, niewielkim budyneczku z prostej blachy, który zdecydowanie nie był najważniejszą częścią tej placówki. Przed nim znajdował się duży parking, na którym stało przynajmniej kilkanaście polakierowanych na czarno, głównie terenowych samochodów, a także kilkadziesiąt innych, odgrodzonych prostą siatką. Wypożyczalnia połączona z komisem, znacznie tu popularniejszym od salonów oferujących nowe wozy. Zresztą większość stojących tutaj wyprodukowana została dziesięć albo i więcej lat temu. JP swoim fachowym spojrzeniem wyłowiła z tego wszystkiego tylko dwa nowoczesne auta z napędem magnetycznym.

Widząc potencjalnych klientów, ze środka prawie wybiegł mężczyzna w średnim wieku, ciemnoskóry jak wszyscy, z uśmiechem na ustach, z których oczywiście wydobył się gwizd. Chyba tylko na lotnisku zabroniono tego obsłudze, widok białych kobiet bowiem na resztę działał podobnie. A ogrom Bucka powstrzymywał ich przed czymś więcej. Rozłożył szeroko ramiona, jakby chciał ich uścisnąć.
- Klienci! W czym mogę pomóc? Wynająć? Kupić? Mamy pełen wybór, na każdy gust! - trajkotał po hiszpańsku bardzo szybko, lecz Paula nawet nie musiała tłumaczyć, by pozostała dwójka domyśliła się, o co chodzi. Jego ciemne oczy co chwilę przesuwały się z jednej osoby na drugą, oceniając i podziwiając.


Marco i Sue w tym samym czasie jechali w zupełnie inny rejon miasta. Dzielnice tuż obok centrum wyewoluowały w ostatnich latach w prawdziwe getta, klaustrofobiczne labirynty uliczek i rzędów domów, pnących się w górę i połączonych ze sobą we wręcz ekwilibrystyczny sposób. Przestępczość w takich miejscach kwitła najbardziej, lecz to właśnie tutaj Ruiz musiał przybyć, jeśli chciał spotkać się ze swoim kontaktem. Nie było co się oszukiwać, spotkanie to mogło nie okazać się przyjemne, jego samochód mógł zostać ukradziony, oni pobici, albo i gorzej. Co jak co, ale tutejsi to nie byli, zwłaszcza rudowłosa dziewczyna, pierwszy raz widząca kolumbijskie miasto.

Wreszcie znaleźli się na miejscu, Marco zatrzymał SUV-a przy kawiarni "Delicias Estavan", znajdującej się na najniższym piętrze nie wyróżniającego się niczym specjalnym, czteropiętrowego budynku. Ledwie jednak zdążyli wyjść z samochodu, a podeszło do nich trzech wyrostków, a może lepiej powiedzieć: młodych mężczyzn. Sprawiali bardzo jednoznaczne wrażenie, ubrani w paskowane spodnie i mieniące się podkoszulki, z łysymi głowami i mięśniami, zdradzającymi długie treningi na siłowni lub dobre prochy. Podążali także zgodnie z nowoczesną modą - jeden miał metalową płytkę zamiast czoła, drugi neonowy tatuaż na policzku, przedstawiający chyba jakieś drapieżne zwierzę, ale kto go tam wiedział.

Sue obejrzeli sobie bardzo dokładnie i z całkiem bliska, nie spuszczając jednak Ruiza z oczu. Jeden z nich, ten najmniej napakowany, więc z założenia najbardziej inteligentny, spytał spode łba.
- Za kim jesteście, he?
 
Sekal jest offline