- Angielski, tak, trochę - powiedział w bardziej naturalnym dla nich języku, z mocnym akcentem i wybierając te proste słowa, to jednak potrafił się tak porozumiewać. - Dziewczyn nie, nie pamiętam. Może na... - zastanawiał się nad słowem - ...nie kiedy ja pracowałem. Albo nie tu. Kilka miejsc jest.
Wzruszył ramionami, bardziej interesowało go zainteresowanie JP. Z uśmiechem wskazał jej samochody.
- Wszystkie czarne, do wypożyczenia. W góry? To te najlepsze. Duże wam trzeba. Duuuże! - podkreślił ze śmiechem, oglądając się na Bucka. W ofercie mieli kilka miejskich aut, do których olbrzym by się zwyczajnie nie zmieścił. - Arasaka, BMW, Chevrolet, Suzuki, Tesla. Dobre marki. Solidne.
Nówek tu nie było, lecz większość wyglądała na tylko kilka lat, więc całkiem nieźle. Tylko dwa z nich miały jeszcze poczciwe silniki diesla, reszta była elektryczna, prócz dwóch najnowszych modeli, znacznie bardziej luksusowych - bo z napędem magnetycznym. To jeszcze nawet w USA nie stało się standardem i szybko raczej nie stanie, póki ktoś produkował tańsze odpowiedniki poruszające się zwyczajnie na kołach. JP mogła wybierać z czego chciała, z każdej marki były przynajmniej po dwa duże, terenowe modele. Kolumbijczycy lubili je chyba jeszcze bardziej niż Amerykanie.
Popatrzyli na niego, potem dwóch z nich zerknęło na tego co gadał. Nieco skonfundowany starał się utrzymać groźne spojrzenie wlepione w oczy Ruiza. Splunął na ziemię.
- Nie lubimy tu takich, ważniaków z Bogoty. Jasne? Załatw interesy i spieprzaj stąd szybko. To nasze miasto.
Dwóch łysoli pokiwało głowami, łypiąc spode łbów.
- Już niedługo. Nie będzie tu wstępu dla ważniaków.
Ruszyli, jeden z nich pchnął go barkiem, ale ogólnie tylko jeszcze szef zerknął na dekolt Sue i już ich nie było. Po tym krótkim spotkaniu z wiernymi kibicami tutejszej drużyny, mogli wreszcie wejść do sporej, w połowie obecnie pustej kawiarni. Zapach kawy unosił się w powietrzu, a muzyczka przygrywała w lokalnych rytmach. Klimatyzacja działała słabo, co zupełnie nie wydawało się przeszkadzać miejscowym. Marco dostrzegł swój kontakt, siedzący w hawajskiej koszuli i obejmujący ramieniem ładną, dość młodą
latynoskę, śmiejącą się z czegoś co powiedział. Nie wyglądało na to, by to inteligencja była u tej kobiety największym atutem.